Największym sukcesem totalitaryzmu w Polsce jest bierność ludzi odzwyczajonych od obywatelskiej aktywności
Trudne dni, jakie przeżywamy, żegnając wielkiego papieża Polaka, skłaniają do refleksji nad naszą kondycją psychiczną, światopoglądową, nad naszymi zachowaniami w sytuacjach wymagających jasności. Czy jesteśmy przygotowani do podołania wyzwaniom XXI wieku, którego prawie pięć lat mamy już za sobą? Czy mamy choć cząstkę siły ducha Jana Pawła II? Cząstkę jego dynamizmu, cząstkę jego optymizmu, cząstkę jego odporności na ból cielesny i duchowy? Obawiam się, że odpowiedź na te pytania nie może być jednoznacznie pozytywna.
Za dużo destrukcji
Dla Polaków Jan Paweł II był i jest godnym podziwu i uwielbienia idolem. Gorzej jest z przełożeniem wielkości jego umysłu i charakteru na naszą umysłowość i mentalność czy na zachowania i postępowanie. Polacy od początku traktowali swego papieża jak zbawcę uciśnionego narodu, a nie wzór do naśladowania. Zbyt łatwo przyjęli najwygodniejszy stosunek do osobowości papieża, uważając go za nieosiągalny dla zwykłego człowieka ideał. Iluż Polaków sądziło, że papież nie tylko nas wyzwoli, ale też zapewni dobrobyt bez większego wysiłku z naszej strony! Ten brak przełożenia wielkości Jana Pawła II na polskie cnoty widać w naszym codziennym życiu, polityce, działalności mediów mieniących się katolickimi. To nie Jan Paweł II rzucił hasło zbudowania IV Rzeczypospolitej na gruzach trzeciej. To nie Jan Paweł II uważa polskie piętnastolecie 1989-2004 za zmarnowane, za czas stracony. To nie Jan Paweł II zachęcał gwiazdorów Radia Maryja i telewizji Trwam do podszywania się pod biskupów i do siania nienawiści. Swoją działalnością papież Polak naprawiał, konstruował, otwierał nowe perspektywy, choćby w stosunkach z innymi wyznaniami. My mamy za to katolickich antysemitów. Czy blisko im do papieża Polaka? U nas, niestety, często więcej destrukcji niż konstrukcji. W tzw. towarzystwie wypada wyłącznie narzekać. Co chwila słyszymy, że lepiej już było - zwłaszcza za Gierka. Przejawem stanu cnót obywatelskich jest absencja w wyborach tych, którzy najbardziej narzekają.
Czekanie na Godota
Tak, proszę państwa! Największym sukcesem totalitaryzmu w Polsce jest bierność, pasywność ludzi odzwyczajanych przez 40 lat od obywatelskiej świadomości i aktywności, od wiedzy o świecie. Papież Polak powinien był zastąpić partię i wszystko zapewnić. Zauważmy, że klimat narzekania, czekania na Godota panuje w kraju, który właśnie w minionym piętnastoleciu nadrobił znaczną część dystansu dzielącego nas od Europy. Wyolbrzymia się niemal jak klęskę dziejową afery przedstawiane w mediach, nie chcąc przyjąć do wiadomości, że to nieuchronny, ale stosunkowo niewielki koszt burzliwej ekspansji kapitałowej, typowej dla tzw. epoki założycielskiej. Grenderzeit w bismarckowskich Niemczech lat 70. XIX wieku miał przebieg o wiele ostrzejszy. Nie usprawiedliwia to w żadnej mierze ani złodziei, ani słabych, ulegających korupcji funkcjonariuszy szczebla centralnego. Słabość naszej klasy politycznej jest wodą na młyn dla populistów i propagatorów bezprawia. Mamy partię, która przestępstwa swoich działaczy usprawiedliwia tym, że to drobiazg w porównaniu z aferami na wyższych szczeblach. Jako sztandarowy dowód porażki naszego piętnastolecia eksponuje się wysoką stopę bezrobocia, ale nasi populiści nie chcą ograniczania tempa wzrostu płac i świadczeń socjalnych. Nie chcą zrozumieć, że świadczenia socjalne i sztywne wydatki budżetowe nie tworzą nowych miejsc pracy, a - przeciwnie - skłaniają kapitał do inwestowania za granicą. Nasi populiści bronią interesu zatrudnionych, ale nie bezrobotnych. Znaczna część naszego społeczeństwa ulega tej agitacji i nie chce "zera tolerancji". Chce natomiast taryf ulgowych i samorozgrzesza się z różnych występków. Czy to w duchu nauk Jana Pawła II?
Odkryjmy na nowo papieża
Wyzwania, którym musimy podołać w XXI wieku, są niedwuznaczne. Zdrowie gospodarki wymaga jej pełnej mikroekonomizacji i konsekwentnej prywatyzacji. Nie może być mowy o enklawach wyłączonych z działania praw rynku i pasożytujących na nas wszystkich. Za ograniczenia mechanizmu rynkowego ostatecznie płacą konsumenci. Ale nie ma wolności bez rynku. Wyzwaniem jest zły stan polskich finansów publicznych, które wymagają radykalnego leczenia. Nie wolno się dać wpychać w zadłużenie na koszt przyszłych pokoleń. Trzeba na nowo podjąć sprawy ustroju administracyjno-samorządowego oraz służby zdrowia, gdyż reformy z roku 1999 nie wypaliły.
Tym wyzwaniom może podołać tylko społeczeństwo zdrowe, wychowane w duchu cnót obywatelskich i poczucia odpowiedzialności. Jan Paweł II robił, co mógł swym przykładem i nauczaniem, by nas wyposażyć w te walory. Jego życie było podejmowaniem najtrudniejszych wyzwań, było nauką dynamiki i aktywności, zachęty do działania na rzecz wspólnego dobra. Jan Paweł II lepiej wiedział, co służy Polsce, niż nasi zacietrzewieni politykierzy.
Więcej możesz przeczytać w 15/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.