"Zostawił mnie bez przygotowania na zewnętrzny świat, który czasami może być zły"
Mądrość pochodzi od Greków, siła od Rzymian, bogactwa od poddanych. Ale jest coś silniejszego od mądrości i mienia. To mądrość pięknej kobiety" - Kleopatra, królowa Egiptu, lubiła powtarzać te słowa Demetriusza. Jej ojciec Ptolemeusz XII mówił o niej: "Moja ukochana córeczka", zadowolony, że tak doskonale orientowała się w matematyce i filozofii. Równie znakomicie dawała sobie radę z zarządzaniem państwem. O przymiotach jej ciała, jak dowodzi brytyjski autor Okasha el-Daly w książce "The Missing Millennium", ówcześni mędrcy w ogóle nie wspominali. Jawi się więc pytanie, dlaczego sława Kleopatry przetrwała przede wszystkim jako femme fatale, tej która złamała kariery Juliusza Cezara i Marka Antoniusza? Na to pytanie Okasha el-Daly nie daje odpowiedzi, chociaż jest pewien, że wtedy, gdy rodziła się Kleopatra, mało kogo obchodził wygląd. Najważniejsze było to, co ten ktoś miał w głowie. Kobieta także. Pisano o tym, co wydawało się w człowieku najwartościowsze. Mądrość pięknej kobiety? Antoni Czechow wypowiedział kiedyś zdanie, że życie to honorarium, które otrzymują nie autorzy, ale ich dzieła. W tym stwierdzeniu można się doszukiwać też źródeł popularności wszystkiego, co jest autentycznym zapisem życia - autobiografią. W każdej z nich można odnaleźć cząstkę siebie. Potwierdzenie wyborów i usprawiedliwienie dla moralnych potknięć. Jak twierdzą socjologowie, wczytując się w historie innych, szukamy pocieszenia, że nie tylko nam w życiu jest pod górę. Że inni bohaterowie też bywali zmęczeni. I że opowiadając własną historię, dają uwiarygodnioną lekcję uczenia się na błędach innych.
Wybitna amerykańska aktorka Jane Fonda wydała właśnie wspomnienia "My Life So Far". Jeden z najciekawszych wątków to ten, który dotyczy jej relacji z ojcem Henrym Fondą. "Zdecydowałam się na opisanie własnego życia - mówi w wywiadzie aktorka - ponieważ chciałam dodać odwagi tym wszystkim, którzy nie od razu odnaleźli sens życia. Długo nie potrafiłam odpowiedzieć na pytanie: kim jestem? Przerażało mnie to, że jestem kobietą, bo to oznaczało dla mnie, że jestem ofiarą i że będę niszczona". Fonda ma za sobą traumatyczną atmosferę rodzinnego domu. "Czułam się wyizolowana. Nie miałam oparcia w rodzicach. Mój słynny ojciec nie potrafił płakać. To była cena, jaką zapłacił za obowiązujący wówczas sposób bycia mężczyzną. Nasi rodzice byli przekonani, że synowie i córki potrzebują ich niezachwianej siły wyrażanej oschłością, a przecież to, czego naprawdę chcieliśmy, to ich serc". Fonda przyznaje, że odpowiedzi na to, jakim naprawdę człowiekiem był jej ojciec, przez lata szukała w rolach, jakie grał w kinie. Wydawało się jej, że musi być idealna, by zasłużyć na miano ukochanej córeczki. W tym samym czasie, gdy odnosiła największe sukcesy, gdy dostała Oscara za rolę w "Klute", w życiu osobistym ponosiła same porażki. "Latami oszukiwałam samą siebie. Dziś wiem, że tak długo, jak kobieta nie ma poczucia własnej wartości i ciągle przekonuje sama siebie, że nie jest wystarczająco dobra, tak długo świat jej nie pokocha." A ojciec? Pod koniec jego życia córka odnalazła w nim prawdziwego przyjaciela. To też jakaś wskazówka.
"Moje dzieciństwo skończyło się, kiedy miałam 9 lat i zachorowałam na paraliż dziecięcy" - tak zaczyna swoje wspomnienia "What Falls Away" Mia Farrow, inna wybitna aktorka. O ojcu Johnie Farrow pisze, że był pięknym mężczyzną, barwną postacią hollywoodzkich lokali, ale gdy wpadał w złość, bywał gwałtowny. Mimo to bardzo chciała być przez niego kochana. Nic więc dziwnego, że u późniejszych towarzyszy życia poszukiwała charakterologicznych podobieństw. Gdy w sile wieku zmarł na atak serca, Farrow napisała owego feralnego dnia: "Nie mógł się do mnie dodzwonić. Wiedząc, że matka spędza noc z kim innym, nie odbierałam telefonu. Na jego dźwięk przykrywałam głowę poduszką. Wyrzuty sumienia dręczą mnie do dziś i równie często przypominam sobie jego słowa, żebym wybrała inny zawód, bo nigdy w życiu nie spotkał szczęśliwej aktorki".
Publicznie wyznana porażka zazwyczaj przydaje się każdemu i stąd pewnie bierze się wdzięczność czytelników wobec tych, którzy intymnymi myślami postanawiają się z nami dzielić. Trzeba nie lada odwagi, by tak jak Magda Dygat, córka Stanisława Dygata, w autobiografii "Rozstania" wyznać: "Wspomnienia o ojcu są jak dobre i złe sny, dobre są te z dzieciństwa, kiedy był innym człowiekiem. Był ojcem. Dawał mi poczucie godności i pewności siebie. A potem nagle zabrał mi to wszystko. Zostawił mnie bez przygotowania na zewnętrzny świat, który czasami może być zły". Czy nie pomyśli tak każda kobieta, której do udanego życia brakowało tych kilku słów: jesteś moją ukochaną córeczką? "Zdziwienie, szok, rozczarowanie, zagubienie, absolutne niedowierzanie, wiele lat konfrontacji z samą sobą, kompleks winy i brak poczucia własnej wartości. Lęk, że każdy, kto wychodzi z domu, może już nie wrócić. Czasami śni mi się ojciec i wtedy wydaję z siebie jakiś tragiczny szloch, którego nie znam w życiu na jawie" - napisała córka pisarza, bo przecież mądrość pochodzi także od ojca.
Więcej możesz przeczytać w 15/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.