Tak jak USA najbardziej kojarzą się z Nowym Jorkiem, Australia z Sydney, a Brazylia z Rio de Janeiro, tak Polska z Krakowem
Ekspres wyruszający o 9.05 z Warszawy do Krakowa w piątek przed długim weekendem pełen jest Japończyków i Włochów, którzy nawzajem robią sobie zdjęcia. Ekspresy z Warszawy do Krakowa (i z powrotem), które ruszają niemal co godzinę i w niecałe trzy godziny przemierzają 300 km malowniczej drogi, przybliżyły do siebie byłą i obecną stolicę Polski. Mieszkańcy Warszawy potrafią się wyrwać na weekend, by zabawić się w Krakowie, mieszkańcy Krakowa potrafią dojeżdżać do pracy w stolicy.
Kraków otworzył się na świat, a podstawowym środkiem lokomocji stają się tanie linie lotnicze, które pompują przez lotnisko w Balicach coraz większą ciżbę zachodnich turystów. Rozbudowujące się lotnisko odprawiło w tym roku już prawie milion pasażerów. To więcej niż w ciągu całego 2004 r. W mieście zaczęło wręcz brakować miejsc dla turystów. Zaradni mieszkańcy rozwiązują ten problem, wynajmując przyjezdnym swoje mieszkania i przerabiając fragmenty domów na apartamenty. Tak jak USA najbardziej kojarzą się z Nowym Jorkiem, Australia z Sydney, a Brazylia z Rio de Janeiro, tak Polska z Krakowem. Największe biura turystyczne w Niemczech, Skandynawii, Ameryce i Japonii reklamują Kraków jako jedną ze swych sztandarowych propozycji. Także Polacy cenią Kraków najwyżej. Z przeprowadzonego na zlecenie "Wprost" badania Pentora wynika, że 52,5 proc. z nas uważa to miasto za najpiękniejsze w Polsce. Na drugą w rankingu Warszawę głos oddało zaledwie 12,3 proc. badanych. Według danych Małopolskiej Organizacji Turystycznej, Kraków w 2003 r. odwiedziło 5,5 mln turystów, w 2004 r. - 6,4 mln. W tym roku ta liczba może sięgnąć nawet 8 mln. Przynajmniej 100 tys. turystów spodziewanych jest już w najbliższą sobotę - na wielkim święcie Krakowa, ingresie arcybiskupa Stanisława Dziwisza.
Stolica historii
Uroda miasta jest oczywista dla każdego. Średniowieczny plan Krakowa w obrębie bulwarów, zwanych tu Plantami, oraz w dużej mierze zachowana z tego okresu zabudowa, muszą robić wrażenie. - Mało kto jednak zastanawia się nad tym, że średniowieczni twórcy miasta planowali je niezwykle świadomie, w ogromnym stopniu uwzględniając estetyczne i symboliczne walory - mówi prof. Jacek Woźniakowski, historyk sztuki, pierwszy prezydent Krakowa wybrany po upadku komunizmu. Niezwykłe perspektywy, którymi możemy się cieszyć w Krakowie, nie są w żadnym sensie dziełem przypadku. Zdumiewające jest także to, że jeden z największych rynków europejskich, na którym bez problemu mieści się ponad 100 tys. ludzi, tworzony był w XIII wieku dla miasta, w którym mieszkało mniej niż 10 tys. mieszkańców.
"Do katedry wawelskiej nie da się wejść bez drżenia" - mawiał Jan Paweł II. Wpisane jest w nią kilkaset lat historii formowania się Polski i całego regionu. - Gdybyśmy tylko wsłuchali się w to, co mówią nam tutejsze miejsca - wzdycha ks. prof. Grzegorz Ryś, historyk, dyrektor archiwum kapitulnego. Oto wcale nie tak znana kaplica Świętokrzyska ze ścianami pokrytymi zamówionymi przez Kazimierza Jagiellończyka freskami prawosławnych mistrzów, pośrodku której stoi rzeźba Wita Stwosza, artysty importowanego do Krakowa z Norymbergi. - Czy coś bardziej może ukazywać jedność "oddychającej dwoma płucami" kultury europejskiej, której ośrodkiem była Polska Jagiellonów? - pyta retorycznie Ryś.
Stolica dobrego smaku
We współczesnym Krakowie (tak jak w Pradze) lokale rozrywkowe odgrywają rolę z pewnością nie mniejszą niż zabytki. Absolwent filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego, znany restaurator krakowski (właściciel Chimery) Artur Wroński twierdzi, że gastronomiczne zaangażowanie było bezpośrednim przedłużeniem jego opozycyjnej antypeerelowskiej działalności. - Wolność kulinarna była z pewnością istotnym rodzajem wolności, o który walczyliśmy wówczas. I to w tej sferze możemy odnotować niekwestionowane sukcesy - mówi.
Eksplozja knajp, kawiarń, restauracji, pubów i klubów nastąpiła bezpośrednio po upadku komunizmu. Okazało się, że akurat w Krakowie, a zwłaszcza w obrębie Plant, nieruchomości nominalnie nadal pozostawały własnością prywatną. Właściciele wzięli się do ich remontu i adaptacji. Najbardziej oczywiste stało się wykorzystanie ich jako lokali rozrywkowych. Zasypane dotychczas i nieużywane podziemia oraz zamienione w śmietniki podwórka odsłoniły swój oryginalny, często sięgający średniowiecza kształt i stały się wymarzonymi pomieszczeniami na wszelkiego typu knajpki. Krążą liczne legendy na temat ich liczby. Specjalista od nocnego życia Krakowa Tadeusz Płatek twierdzi, że - nie licząc restauracji - wszelkiego typu klubów w obrębie Plant jest ponad 190. To w Krakowie narodził się polski clubbing.
Dobre i stylowe jedzenie stało się marką Krakowa. Najbardziej żywa w mieście (nie tylko w sferze kulinarnej) jest ciągle galicyjska tradycja CK Austrii. Głównym jej wyznacznikiem są doskonale współistniejące z sobą opozycje: liberalizm i arystokratyczna ceremonialność, profesorskie zadęcie i cyganeryjny luz, a wszystko zanurzone w wielokulturowości wielonarodowego imperium, która odbijała zróżnicowanie ówczesnej Europy.
Stolica pomysłów
Kulinarną legendę współczesnego Krakowa współtworzy Jacek Łodziński, podtrzymujący równocześnie ciągłość między dawnymi i nowymi dziejami miasta. Jego babka była już właścicielką licznych kramów w Sukiennicach, z których PRL wywłaszczał jego rodzinę. Jako dziecko był świadkiem ubeckich prowokacji wymierzonych w ojca. A jednak, wykorzystując odwilż, Łodzińscy przetrwali, by rozwinąć skrzydła po upadku komunizmu. Znamienne, że mimo iż w rodzinie nie było restauracyjnych tradycji, Jacek postanowił podjąć ekspansję również na tym polu. Dziś jest właścicielem tak znanych lokali, jak Pod Aniołami, Cherubino, Cafe Camelot i pierwszej w Krakowie restauracji na zacumowanej u wybrzeży Wisły barce. Nie tylko Łodziński jest pewny, że miasto winno się rozwijać w tym kierunku. Do jego intuicji można mieć mieć zaufanie. To z jego inicjatywy już w 1991 r. zorganizowany został sylwester na rynku w Krakowie, w ślad którego podążyły inne polskie miasta.
Łodziński, wielki kolekcjoner sztuki ludowej, mecenas kultury i przedsięwzięć obywatelskich, jest jednym z nielicznych kontynuatorów dawnych rodzinnych przedsiębiorstw krakowskich. Przedsiębiorcy to głównie ludzie nowi, którzy jednak - jak krakowscy potentaci na rynku nieruchomości, bracia Likusowie - potrafią się wykazać dbałością w odbudowie starego Krakowa. Hotel Pod Różą czy Copernicus w centrum miasta są zarówno sukcesami architektonicznymi, jak i gastronomicznymi.
Stolica atrakcji
Inwazja turystów zaczyna wypierać bardziej wymagających bywalców krakowskich pubów z rejonu rynku na Kazimierz. Nie do końca jednak. Na ul. św. Jana kultowy pub Dym powoli traci renomę na rzecz mieszczącego się na tej samej ulicy Pięknego Psa i Pauzy. Niektóre z nich nie mają nawet szyldów - to miejsca dla wtajemniczonych. W lokalach tych spotkać można młodych artystów, tych, których za artystów się uważa, tych, którzy się za nich uważają, ich znajomych, znajomych znajomych i takich, którzy tak o sobie opowiadają. Można się tam natknąć na Marcina Świetlickiego, a nawet Macieja Maleńczuka.
Tuż obok snobistyczne lokale Stalowe Magnolie i Cień usiłują budować swoją reputację, ustawiając przy wejściu "selekcjonerów". Na rogu Grodzkiej powstał przeznaczony dla "warszawskich snobów" Prozak. Centrum życia młodych przemieszcza się jednak na Kazimierz.
Stolica kultury
Ożywienie dawnej żydowskiej dzielnicy jest potwierdzeniem opinii, że jeśli tylko zanadto ludziom nie przeszkadzać, potrafią doskonale zorganizować swoje środowisko. Dzielnica Kazimierz była miastem Żydów, od kiedy przegnani zostali z centrum Krakowa w XV wieku. Była centrum myśli i kultury żydowskiej w Polsce. W momencie wybuchu II wojny światowej zamieszkiwało ją 70 tys. ludzi, potem przegnanych i wymordowanych przez hitlerowców.
Po wojnie władze zasiedliły Kazimierz osobami z marginesu. Zrujnowana i brudna dzielnica cieszyła się przez cały PRL najgorszą sławą w Krakowie. Dziś stała się dynamicznie rozwijającym się ośrodkiem. Wielki udział ma w tym jeden człowiek, Janusz Makuch, który na studia polonistyczne w Krakowie w 1980 r. przyjechał z Puław. Dysponując tylko pasją i energią, zorganizował w 1988 r. pierwszy Festiwal Kultury Żydowskiej, który miał niemal podziemny charakter. W tym roku obchodził on 15. rocznicę istnienia, jest jednym z najbardziej znanych tego typu przedsięwzięć na świecie i ściąga do Krakowa największe gwiazdy żydowskiej kultury.
Kazimierz to jednak przede wszystkim eksplozja najróżnorodniejszych przedsięwzięć kulturalno-rozrywkowych. Doskonałą ilustracją tego jest najpopularniejszy dziś w Krakowie lokal Alchemia. Jesienią 1999 r. jego założyciele, Aleksander Wityński i Jacek Żakowski (nie ten), uznali, że mają już dość klepania biedy, a więc zapożyczyli się u znajomych (bank nie udzielił im kredytu) i założyli klub. Pierwszym przedsięwzięciem, które zorganizowali, rozprowadzając osobiście zaproszenia, był sylwester. Liczba chętnych okazała się tak duża, że musieli wynająć sąsiadujący z nimi sklep z tanimi ciuchami i - jak opowiadają - zburzyli ścianę, aby wymurować ją następnego dnia. Alchemia nie tylko przejęła sąsiednie pomieszczenia, ale także zabudowała podziemia, w których znajduje się sala koncertowa na ponad sto siedzących miejsc.
Ambicje artystyczne są charakterystyczne dla krakowskich klubów. Znajdują one wyraz w wystawach, które organizowane są regularnie nie tylko w Alchemii. Przede wszystkim jednak widać je w aranżacji lokali krakowskich. Specyfiką Kazimierza, spotykaną jednak w całym Krakowie, jest knajpa-lamus, w której elementem dekoracji zaczyna być każdy wyciągnięty z piwnicy czy strychu rupieć, stara fotografia bądź oleodruk. W Singerze, będącym jedną z najstarszych knajp na Kazimierzu, siedzi się przy maszynach do szycia.
Stolica sztuki
W drugiej połowie lat 90. w Krakowie powstała grupa Ładnie, której twórcy już z sobą nie współpracują, ale pozostają znaczącymi postaciami polskiego malarstwa, a Wilhelm Sasnal jest chyba najbardziej znanym na świecie współczesnym malarzem polskim. Tradycja krakowska kontynuowana jest przez galerie prywatne, z których Zderzak, Galeria Nova czy Galeria Jana Fejkiela należą do ciekawszych w kraju. Największa prywatna galeria w Polsce to galeria Andrzeja Starmacha, który z rynku, gdzie w 1989 r. zaczynał swoją działalność, wyprowadził się w 1997 r. do zawiślańskiej dzielnicy Podgórze i zainstalował w dawnym żydowskim domu modlitwy Zuckera. Starmach uważa, że już niedługo secesyjna uroda tej zapuszczonej dziś dzielnicy zostanie doceniona i odsłonięta. Jego galerię natomiast zauważono już na największych w Europie targach sztuki w Bazylei, gdzie w ostatnich latach artysta zapraszany jest regularnie.
Starmach nie tylko prezentuje przeznaczone na sprzedaż dzieła, m.in. Jerzego Nowosielskiego, Tadeusza Kantora czy Jerzego Beresia, ale i organizuje nietypowe dla prywatnych galerii wystawy. Zrekonstruował na przykład sławną wystawę manifest z krakowskiego Pałacu Sztuki z 1948 r. Śledząc losy jej twórców, stworzył kolejną - "Nowocześni a socrealizm".
Stolica teatru
Teatralną wizytówką Krakowa był od dawna Stary Teatr. W latach 80. dołączył do niego teatr Tadeusza Kantora. Po śmierci Kantora Cricoteka jest już raczej muzeum, chociaż aktorzy, bracia Janiccy, próbują ją ożywić. Za dyrekcji Mikołaja Grabowskiego trudno byłoby wskazać w Starym Teatrze premiery, które dorównywałyby spektaklom Swinarskiego, Jarockiego czy Wajdy. Nowy dyrektor próbuje trafić do młodszych twórców. Tymczasem kontrowersyjni acz głośni artyści - Warlikowski czy Jarzyna - wyemigrowali z Krakowa. Pozostaje samotna gwiazda Krystiana Lupy z przedstawieniami, które nie wywołują już takiego entuzjazmu jak niegdyś.
Animatorem, który teatr traktuje inaczej, jest absolwent reżyserii PWST w Krakowie Bartosz Szydłowski. Zaczynał na Kazimierzu, gdzie sprawdzając kanalizację pracowni, którą otrzymała jego żona, zachwycił się możliwościami, jakie kryją się w zapuszczonych piwnicach. Po dokonaniu w nich remontu stworzył Łaźnię, ośrodek kulturalny, którego teatr był elementem centralnym, ale tylko jednym z wielu. Szydłowski uważa, że teatr winien stworzyć wokół siebie społeczno-estetyczne środowisko. Po konflikcie ze współudziałowcami zdecydował się przenieść do Nowej Huty. Szydłowski dostał do użytku pomieszczenia dawnych szkół mechanicznych, które przygotowywały pracowników kombinatu Lenina - cztery i pół tysiąca metrów kwadratowych. Adaptując je, zorganizował już pierwsze spektakle. Stworzył też nowohucki miesięcznik "Lodołamacz".
Nowa Huta ma liczne grono patriotów, którzy wierzą, że to miasto-dzielnica zbudowane od podstaw, wygodne, zanurzone w zieleni i pomysłowo rozplanowane ma przed sobą wielką przyszłość. Są między nimi nawet tak radykalni antykomuniści jak Jan Franczyk, który już od 1979 r. wydawał podziemny "Krzyż Nowohucki". Tytuł ten odnosił się do walk o kościół w 1960 r., który to moment uznawany jest za narodzenie się nowohuckiej tożsamości. Dziś Franczyk jest redaktorem i udziałowcem "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego", który wyrasta ze sprywatyzowanego "Głosu Nowej Huty". Pierwsza nazwa pisma brzmiała "Budujemy socjalizm".
Specyfikę Nowej Huty wykorzystuje już organizator zagranicznych wycieczek do tej dzielnicy, które odbywają się pozbawionym dachu trabantem. Proponuje takie atrakcje, jak wódka ze śledziem w Stylowej i prywatka w M-3 nowohuckiego bloku.
Stolica nauki
W Krakowie zakończyły się właśnie wybory rektorów państwowych uczelni. Dramatyczny charakter miały na Uniwersytecie Jagiellońskim, gdzie z kandydowania zrezygnował były dziekan wydziału prawa, prof. Jerzy Stelmach. To on proponował najdalej idące reformy, a wycofał się rozczarowany zarówno nową ustawą, jak i zachowawczą postawą swoich kolegów. Kryzys uczelni krakowskich to pochodna kryzysu uniwersytetu w Europie, związana z jego umasowieniem. W Polsce (i Krakowie) nakłada się na nią świeżo uzyskana niezależność, która spowodowała powstanie pewnego rodzaju oligarchii uczelnianej - dbającej o swoją władzę i blokującej zarówno mechanizmy, które poddawałyby ją weryfikacji, jak i awans młodszych naukowców. Ten problem dojmujący jest również na UJ i to z nim usiłował się zmierzyć Stelmach.
Z dawnych uczelni krakowskich najdalej idące zmiany zaszły na Akademii Górniczo-Hutniczej, a przeprowadził je urzędujący od 1998 r. rektor prof. Ryszard Tadeusiewicz. Jedna trzecia aktywności wcześniej związanej z tradycyjnym przemysłem uczelni jest dziś skierowana na informatykę i nowe technologie. Udało się mu również zróżnicować płace naukowców zależnie od ich "rynkowej wartości", a także zwiększyć dochody uczelni, które pochodzą głównie z procentów od wynalazków i patentów. Wokół uczelni wyrasta wiele współpracujących z nią przedsiębiorstw, które robią taniej to, co na uczelni byłoby obłożone dodatkowymi kosztami, głównie ZUS-em.
Najbardziej niezwykłym przedsięwzięciem, które wyrosło z AGH, jest ComArch. Jego twórca prof. Janusz Filipiak, uznany i odznaczany naukowiec informatyk, doktorat zrobił w wieku 27 lat, a habilitację pięć lat później. W 1984 r. wyjechał do pracy naukowej w laboratoriach Francji, Australii i Kanady. Po powrocie do Polski i na AGH, kiedy okazało się, że jego współpraca z zagranicą powoduje problemy biurokratyczne, w 1993 r. założył ComArch, który miał wykonywać zlecenia dla uczelni. Dynamicznie rozwijająca się firma szybko wykroczyła poza tę działalność, w 1999 r. weszła na giełdę i obecnie jest najlepiej prosperującym przedsiębiorstwem krakowskim. Jego właściciel stał się najbogatszym mieszkańcem miasta. Umożliwiło mu to nabycie dwóch znaczących marek krakowskich: restauracji Wierzynek, którą prowadzi jego żona, i klubu piłkarskiego Cracovia.
Uznanie dla reform AGH nie może przesłonić faktu, że od 1990 r. prawie czterokrotnie wzrosła liczba studentów tej uczelni, podczas gdy liczba nauczycieli o 20 proc. Te proporcje w stopniu może nie tak skrajnym dotyczą również innych uczelni. Sytuację ratują uczelnie prywatne. Największą jest Krakowska Szkoła Wyższa im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego, której założycielem jest obecny prezydent miasta prof. Jacek Majchrowski. Liczy ona około 10 tys. studentów i ostatnio uzyskała prawo do studiów medycznych. Założona dwa lata temu elitarna Wyższa Szkoła Europejska im. ks. Józefa Tischnera, która nastawiona jest na jakość kształcenia, osiągnęła już znaczący prestiż. Jest to zasługą jej założyciela i rektora, byłego redaktora naczelnego miesięcznika "Znak", Jarosława Gowina.
Stolica biznesu
Nie tylko ComArch, ale i wiele mniejszych firm sprawia, że Kraków zaczyna się stawać informatycznym zagłębiem. Szef i właściciel Ericpola Jan Smela deklaruje, że prawie 99 proc. z przychodów jego firmy, która zgodnie z jego deklaracjami zatrudnia około 500 osób, pochodzi z eksportu.
Kraków jest ośrodkiem większości polskich usług internetowych. Swoją siedzibę mają tu portale Onet i Interia. Tu narodziła się potęga Radia RMF. W Krakowie zaczynają również lokować swoje przedstawicielstwa wielkie międynarodowe koncerny - British Petroleum, Motorola i Tesco. Przedstawicielstwo na całą środkową Europę umieścił w tym mieście Philip Morris, a księgowość IBM. Mają na to wpływ młode kadry wykształcone na krakowskich uczelniach. I jest to także efekt charakteru miasta, w którym ludzie lubią mieszkać i do którego lubią przyjeżdżać. Miasta funkcjonującego zgodnie ze sloganem, który ukuł Bogusław Sonik, obecny eurodeputowany, były dyrektor biura festiwalowego Kraków 2000: "Kraków - masz czas".
Niewielka w tym jednak zasługa władz miasta. Do dziś nie rozpoczęto budowy centrum kongresowego, które niezbędne jest dla większych inicjatyw w mieście, brakuje hali widowiskowej, choćby takiej, jaką mają Katowice. Projekt budowy szybkiego tramwaju (rodzaj krakowskiego metra), przebudowy ronda Mogilskiego (najważniejszego centrum komunikacyjnego miasta) i dworca PKP, mimo kredytów z EBOR, okazał się spektakularnym fiaskiem i blokuje funkcjonowanie miasta. Przez lata wlokąca się sprawa wielkiej inwestycji Tishmanna, jednej z największych firm developerskich na świecie, finalizuje się dziś w mocno okrojonym kształcie. To już jest jednak materiał na inny tekst. Tak jak innym zagadnieniem jest specyficzne życie intelektualno-towarzyskie Krakowa, które zdominowane przez środowisko "Tygodnika Powszechnego" po upadku komunizmu ugrzęzło w "syndromie pieszczoszka" (jak określa to krakowski filozof Ryszard Legutko), przekonanego, że jego racje i pozycja pozostaną nienaruszone na zawsze. To zjawisko dotyka również niezwykle intensywnego życia literackiego miasta.
Stolica religii
Nie sposób natomiast nie wspomnieć o roli Kościoła w Krakowie. Nie sposób nie odnotować fenomenu duszpasterstw akademickich. I wreszcie nie sposób nie powiedzieć o pielgrzymach poszukujących śladów Karola Wojtyły i tych, którzy zapełniają Bazylikę Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach. Ich liczba zaczyna zbliżać się do liczby odwiedzających Jasną Górę, a budowla, która wznosi się nad miastem, rozmachem dorównuje gotyckim katedrom.
Kraków otworzył się na świat, a podstawowym środkiem lokomocji stają się tanie linie lotnicze, które pompują przez lotnisko w Balicach coraz większą ciżbę zachodnich turystów. Rozbudowujące się lotnisko odprawiło w tym roku już prawie milion pasażerów. To więcej niż w ciągu całego 2004 r. W mieście zaczęło wręcz brakować miejsc dla turystów. Zaradni mieszkańcy rozwiązują ten problem, wynajmując przyjezdnym swoje mieszkania i przerabiając fragmenty domów na apartamenty. Tak jak USA najbardziej kojarzą się z Nowym Jorkiem, Australia z Sydney, a Brazylia z Rio de Janeiro, tak Polska z Krakowem. Największe biura turystyczne w Niemczech, Skandynawii, Ameryce i Japonii reklamują Kraków jako jedną ze swych sztandarowych propozycji. Także Polacy cenią Kraków najwyżej. Z przeprowadzonego na zlecenie "Wprost" badania Pentora wynika, że 52,5 proc. z nas uważa to miasto za najpiękniejsze w Polsce. Na drugą w rankingu Warszawę głos oddało zaledwie 12,3 proc. badanych. Według danych Małopolskiej Organizacji Turystycznej, Kraków w 2003 r. odwiedziło 5,5 mln turystów, w 2004 r. - 6,4 mln. W tym roku ta liczba może sięgnąć nawet 8 mln. Przynajmniej 100 tys. turystów spodziewanych jest już w najbliższą sobotę - na wielkim święcie Krakowa, ingresie arcybiskupa Stanisława Dziwisza.
Stolica historii
Uroda miasta jest oczywista dla każdego. Średniowieczny plan Krakowa w obrębie bulwarów, zwanych tu Plantami, oraz w dużej mierze zachowana z tego okresu zabudowa, muszą robić wrażenie. - Mało kto jednak zastanawia się nad tym, że średniowieczni twórcy miasta planowali je niezwykle świadomie, w ogromnym stopniu uwzględniając estetyczne i symboliczne walory - mówi prof. Jacek Woźniakowski, historyk sztuki, pierwszy prezydent Krakowa wybrany po upadku komunizmu. Niezwykłe perspektywy, którymi możemy się cieszyć w Krakowie, nie są w żadnym sensie dziełem przypadku. Zdumiewające jest także to, że jeden z największych rynków europejskich, na którym bez problemu mieści się ponad 100 tys. ludzi, tworzony był w XIII wieku dla miasta, w którym mieszkało mniej niż 10 tys. mieszkańców.
"Do katedry wawelskiej nie da się wejść bez drżenia" - mawiał Jan Paweł II. Wpisane jest w nią kilkaset lat historii formowania się Polski i całego regionu. - Gdybyśmy tylko wsłuchali się w to, co mówią nam tutejsze miejsca - wzdycha ks. prof. Grzegorz Ryś, historyk, dyrektor archiwum kapitulnego. Oto wcale nie tak znana kaplica Świętokrzyska ze ścianami pokrytymi zamówionymi przez Kazimierza Jagiellończyka freskami prawosławnych mistrzów, pośrodku której stoi rzeźba Wita Stwosza, artysty importowanego do Krakowa z Norymbergi. - Czy coś bardziej może ukazywać jedność "oddychającej dwoma płucami" kultury europejskiej, której ośrodkiem była Polska Jagiellonów? - pyta retorycznie Ryś.
Stolica dobrego smaku
We współczesnym Krakowie (tak jak w Pradze) lokale rozrywkowe odgrywają rolę z pewnością nie mniejszą niż zabytki. Absolwent filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego, znany restaurator krakowski (właściciel Chimery) Artur Wroński twierdzi, że gastronomiczne zaangażowanie było bezpośrednim przedłużeniem jego opozycyjnej antypeerelowskiej działalności. - Wolność kulinarna była z pewnością istotnym rodzajem wolności, o który walczyliśmy wówczas. I to w tej sferze możemy odnotować niekwestionowane sukcesy - mówi.
Eksplozja knajp, kawiarń, restauracji, pubów i klubów nastąpiła bezpośrednio po upadku komunizmu. Okazało się, że akurat w Krakowie, a zwłaszcza w obrębie Plant, nieruchomości nominalnie nadal pozostawały własnością prywatną. Właściciele wzięli się do ich remontu i adaptacji. Najbardziej oczywiste stało się wykorzystanie ich jako lokali rozrywkowych. Zasypane dotychczas i nieużywane podziemia oraz zamienione w śmietniki podwórka odsłoniły swój oryginalny, często sięgający średniowiecza kształt i stały się wymarzonymi pomieszczeniami na wszelkiego typu knajpki. Krążą liczne legendy na temat ich liczby. Specjalista od nocnego życia Krakowa Tadeusz Płatek twierdzi, że - nie licząc restauracji - wszelkiego typu klubów w obrębie Plant jest ponad 190. To w Krakowie narodził się polski clubbing.
Dobre i stylowe jedzenie stało się marką Krakowa. Najbardziej żywa w mieście (nie tylko w sferze kulinarnej) jest ciągle galicyjska tradycja CK Austrii. Głównym jej wyznacznikiem są doskonale współistniejące z sobą opozycje: liberalizm i arystokratyczna ceremonialność, profesorskie zadęcie i cyganeryjny luz, a wszystko zanurzone w wielokulturowości wielonarodowego imperium, która odbijała zróżnicowanie ówczesnej Europy.
Stolica pomysłów
Kulinarną legendę współczesnego Krakowa współtworzy Jacek Łodziński, podtrzymujący równocześnie ciągłość między dawnymi i nowymi dziejami miasta. Jego babka była już właścicielką licznych kramów w Sukiennicach, z których PRL wywłaszczał jego rodzinę. Jako dziecko był świadkiem ubeckich prowokacji wymierzonych w ojca. A jednak, wykorzystując odwilż, Łodzińscy przetrwali, by rozwinąć skrzydła po upadku komunizmu. Znamienne, że mimo iż w rodzinie nie było restauracyjnych tradycji, Jacek postanowił podjąć ekspansję również na tym polu. Dziś jest właścicielem tak znanych lokali, jak Pod Aniołami, Cherubino, Cafe Camelot i pierwszej w Krakowie restauracji na zacumowanej u wybrzeży Wisły barce. Nie tylko Łodziński jest pewny, że miasto winno się rozwijać w tym kierunku. Do jego intuicji można mieć mieć zaufanie. To z jego inicjatywy już w 1991 r. zorganizowany został sylwester na rynku w Krakowie, w ślad którego podążyły inne polskie miasta.
Łodziński, wielki kolekcjoner sztuki ludowej, mecenas kultury i przedsięwzięć obywatelskich, jest jednym z nielicznych kontynuatorów dawnych rodzinnych przedsiębiorstw krakowskich. Przedsiębiorcy to głównie ludzie nowi, którzy jednak - jak krakowscy potentaci na rynku nieruchomości, bracia Likusowie - potrafią się wykazać dbałością w odbudowie starego Krakowa. Hotel Pod Różą czy Copernicus w centrum miasta są zarówno sukcesami architektonicznymi, jak i gastronomicznymi.
Stolica atrakcji
Inwazja turystów zaczyna wypierać bardziej wymagających bywalców krakowskich pubów z rejonu rynku na Kazimierz. Nie do końca jednak. Na ul. św. Jana kultowy pub Dym powoli traci renomę na rzecz mieszczącego się na tej samej ulicy Pięknego Psa i Pauzy. Niektóre z nich nie mają nawet szyldów - to miejsca dla wtajemniczonych. W lokalach tych spotkać można młodych artystów, tych, których za artystów się uważa, tych, którzy się za nich uważają, ich znajomych, znajomych znajomych i takich, którzy tak o sobie opowiadają. Można się tam natknąć na Marcina Świetlickiego, a nawet Macieja Maleńczuka.
Tuż obok snobistyczne lokale Stalowe Magnolie i Cień usiłują budować swoją reputację, ustawiając przy wejściu "selekcjonerów". Na rogu Grodzkiej powstał przeznaczony dla "warszawskich snobów" Prozak. Centrum życia młodych przemieszcza się jednak na Kazimierz.
Stolica kultury
Ożywienie dawnej żydowskiej dzielnicy jest potwierdzeniem opinii, że jeśli tylko zanadto ludziom nie przeszkadzać, potrafią doskonale zorganizować swoje środowisko. Dzielnica Kazimierz była miastem Żydów, od kiedy przegnani zostali z centrum Krakowa w XV wieku. Była centrum myśli i kultury żydowskiej w Polsce. W momencie wybuchu II wojny światowej zamieszkiwało ją 70 tys. ludzi, potem przegnanych i wymordowanych przez hitlerowców.
Po wojnie władze zasiedliły Kazimierz osobami z marginesu. Zrujnowana i brudna dzielnica cieszyła się przez cały PRL najgorszą sławą w Krakowie. Dziś stała się dynamicznie rozwijającym się ośrodkiem. Wielki udział ma w tym jeden człowiek, Janusz Makuch, który na studia polonistyczne w Krakowie w 1980 r. przyjechał z Puław. Dysponując tylko pasją i energią, zorganizował w 1988 r. pierwszy Festiwal Kultury Żydowskiej, który miał niemal podziemny charakter. W tym roku obchodził on 15. rocznicę istnienia, jest jednym z najbardziej znanych tego typu przedsięwzięć na świecie i ściąga do Krakowa największe gwiazdy żydowskiej kultury.
Kazimierz to jednak przede wszystkim eksplozja najróżnorodniejszych przedsięwzięć kulturalno-rozrywkowych. Doskonałą ilustracją tego jest najpopularniejszy dziś w Krakowie lokal Alchemia. Jesienią 1999 r. jego założyciele, Aleksander Wityński i Jacek Żakowski (nie ten), uznali, że mają już dość klepania biedy, a więc zapożyczyli się u znajomych (bank nie udzielił im kredytu) i założyli klub. Pierwszym przedsięwzięciem, które zorganizowali, rozprowadzając osobiście zaproszenia, był sylwester. Liczba chętnych okazała się tak duża, że musieli wynająć sąsiadujący z nimi sklep z tanimi ciuchami i - jak opowiadają - zburzyli ścianę, aby wymurować ją następnego dnia. Alchemia nie tylko przejęła sąsiednie pomieszczenia, ale także zabudowała podziemia, w których znajduje się sala koncertowa na ponad sto siedzących miejsc.
Ambicje artystyczne są charakterystyczne dla krakowskich klubów. Znajdują one wyraz w wystawach, które organizowane są regularnie nie tylko w Alchemii. Przede wszystkim jednak widać je w aranżacji lokali krakowskich. Specyfiką Kazimierza, spotykaną jednak w całym Krakowie, jest knajpa-lamus, w której elementem dekoracji zaczyna być każdy wyciągnięty z piwnicy czy strychu rupieć, stara fotografia bądź oleodruk. W Singerze, będącym jedną z najstarszych knajp na Kazimierzu, siedzi się przy maszynach do szycia.
Stolica sztuki
W drugiej połowie lat 90. w Krakowie powstała grupa Ładnie, której twórcy już z sobą nie współpracują, ale pozostają znaczącymi postaciami polskiego malarstwa, a Wilhelm Sasnal jest chyba najbardziej znanym na świecie współczesnym malarzem polskim. Tradycja krakowska kontynuowana jest przez galerie prywatne, z których Zderzak, Galeria Nova czy Galeria Jana Fejkiela należą do ciekawszych w kraju. Największa prywatna galeria w Polsce to galeria Andrzeja Starmacha, który z rynku, gdzie w 1989 r. zaczynał swoją działalność, wyprowadził się w 1997 r. do zawiślańskiej dzielnicy Podgórze i zainstalował w dawnym żydowskim domu modlitwy Zuckera. Starmach uważa, że już niedługo secesyjna uroda tej zapuszczonej dziś dzielnicy zostanie doceniona i odsłonięta. Jego galerię natomiast zauważono już na największych w Europie targach sztuki w Bazylei, gdzie w ostatnich latach artysta zapraszany jest regularnie.
Starmach nie tylko prezentuje przeznaczone na sprzedaż dzieła, m.in. Jerzego Nowosielskiego, Tadeusza Kantora czy Jerzego Beresia, ale i organizuje nietypowe dla prywatnych galerii wystawy. Zrekonstruował na przykład sławną wystawę manifest z krakowskiego Pałacu Sztuki z 1948 r. Śledząc losy jej twórców, stworzył kolejną - "Nowocześni a socrealizm".
Stolica teatru
Teatralną wizytówką Krakowa był od dawna Stary Teatr. W latach 80. dołączył do niego teatr Tadeusza Kantora. Po śmierci Kantora Cricoteka jest już raczej muzeum, chociaż aktorzy, bracia Janiccy, próbują ją ożywić. Za dyrekcji Mikołaja Grabowskiego trudno byłoby wskazać w Starym Teatrze premiery, które dorównywałyby spektaklom Swinarskiego, Jarockiego czy Wajdy. Nowy dyrektor próbuje trafić do młodszych twórców. Tymczasem kontrowersyjni acz głośni artyści - Warlikowski czy Jarzyna - wyemigrowali z Krakowa. Pozostaje samotna gwiazda Krystiana Lupy z przedstawieniami, które nie wywołują już takiego entuzjazmu jak niegdyś.
Animatorem, który teatr traktuje inaczej, jest absolwent reżyserii PWST w Krakowie Bartosz Szydłowski. Zaczynał na Kazimierzu, gdzie sprawdzając kanalizację pracowni, którą otrzymała jego żona, zachwycił się możliwościami, jakie kryją się w zapuszczonych piwnicach. Po dokonaniu w nich remontu stworzył Łaźnię, ośrodek kulturalny, którego teatr był elementem centralnym, ale tylko jednym z wielu. Szydłowski uważa, że teatr winien stworzyć wokół siebie społeczno-estetyczne środowisko. Po konflikcie ze współudziałowcami zdecydował się przenieść do Nowej Huty. Szydłowski dostał do użytku pomieszczenia dawnych szkół mechanicznych, które przygotowywały pracowników kombinatu Lenina - cztery i pół tysiąca metrów kwadratowych. Adaptując je, zorganizował już pierwsze spektakle. Stworzył też nowohucki miesięcznik "Lodołamacz".
Nowa Huta ma liczne grono patriotów, którzy wierzą, że to miasto-dzielnica zbudowane od podstaw, wygodne, zanurzone w zieleni i pomysłowo rozplanowane ma przed sobą wielką przyszłość. Są między nimi nawet tak radykalni antykomuniści jak Jan Franczyk, który już od 1979 r. wydawał podziemny "Krzyż Nowohucki". Tytuł ten odnosił się do walk o kościół w 1960 r., który to moment uznawany jest za narodzenie się nowohuckiej tożsamości. Dziś Franczyk jest redaktorem i udziałowcem "Głosu - Tygodnika Nowohuckiego", który wyrasta ze sprywatyzowanego "Głosu Nowej Huty". Pierwsza nazwa pisma brzmiała "Budujemy socjalizm".
Specyfikę Nowej Huty wykorzystuje już organizator zagranicznych wycieczek do tej dzielnicy, które odbywają się pozbawionym dachu trabantem. Proponuje takie atrakcje, jak wódka ze śledziem w Stylowej i prywatka w M-3 nowohuckiego bloku.
Stolica nauki
W Krakowie zakończyły się właśnie wybory rektorów państwowych uczelni. Dramatyczny charakter miały na Uniwersytecie Jagiellońskim, gdzie z kandydowania zrezygnował były dziekan wydziału prawa, prof. Jerzy Stelmach. To on proponował najdalej idące reformy, a wycofał się rozczarowany zarówno nową ustawą, jak i zachowawczą postawą swoich kolegów. Kryzys uczelni krakowskich to pochodna kryzysu uniwersytetu w Europie, związana z jego umasowieniem. W Polsce (i Krakowie) nakłada się na nią świeżo uzyskana niezależność, która spowodowała powstanie pewnego rodzaju oligarchii uczelnianej - dbającej o swoją władzę i blokującej zarówno mechanizmy, które poddawałyby ją weryfikacji, jak i awans młodszych naukowców. Ten problem dojmujący jest również na UJ i to z nim usiłował się zmierzyć Stelmach.
Z dawnych uczelni krakowskich najdalej idące zmiany zaszły na Akademii Górniczo-Hutniczej, a przeprowadził je urzędujący od 1998 r. rektor prof. Ryszard Tadeusiewicz. Jedna trzecia aktywności wcześniej związanej z tradycyjnym przemysłem uczelni jest dziś skierowana na informatykę i nowe technologie. Udało się mu również zróżnicować płace naukowców zależnie od ich "rynkowej wartości", a także zwiększyć dochody uczelni, które pochodzą głównie z procentów od wynalazków i patentów. Wokół uczelni wyrasta wiele współpracujących z nią przedsiębiorstw, które robią taniej to, co na uczelni byłoby obłożone dodatkowymi kosztami, głównie ZUS-em.
Najbardziej niezwykłym przedsięwzięciem, które wyrosło z AGH, jest ComArch. Jego twórca prof. Janusz Filipiak, uznany i odznaczany naukowiec informatyk, doktorat zrobił w wieku 27 lat, a habilitację pięć lat później. W 1984 r. wyjechał do pracy naukowej w laboratoriach Francji, Australii i Kanady. Po powrocie do Polski i na AGH, kiedy okazało się, że jego współpraca z zagranicą powoduje problemy biurokratyczne, w 1993 r. założył ComArch, który miał wykonywać zlecenia dla uczelni. Dynamicznie rozwijająca się firma szybko wykroczyła poza tę działalność, w 1999 r. weszła na giełdę i obecnie jest najlepiej prosperującym przedsiębiorstwem krakowskim. Jego właściciel stał się najbogatszym mieszkańcem miasta. Umożliwiło mu to nabycie dwóch znaczących marek krakowskich: restauracji Wierzynek, którą prowadzi jego żona, i klubu piłkarskiego Cracovia.
Uznanie dla reform AGH nie może przesłonić faktu, że od 1990 r. prawie czterokrotnie wzrosła liczba studentów tej uczelni, podczas gdy liczba nauczycieli o 20 proc. Te proporcje w stopniu może nie tak skrajnym dotyczą również innych uczelni. Sytuację ratują uczelnie prywatne. Największą jest Krakowska Szkoła Wyższa im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego, której założycielem jest obecny prezydent miasta prof. Jacek Majchrowski. Liczy ona około 10 tys. studentów i ostatnio uzyskała prawo do studiów medycznych. Założona dwa lata temu elitarna Wyższa Szkoła Europejska im. ks. Józefa Tischnera, która nastawiona jest na jakość kształcenia, osiągnęła już znaczący prestiż. Jest to zasługą jej założyciela i rektora, byłego redaktora naczelnego miesięcznika "Znak", Jarosława Gowina.
Stolica biznesu
Nie tylko ComArch, ale i wiele mniejszych firm sprawia, że Kraków zaczyna się stawać informatycznym zagłębiem. Szef i właściciel Ericpola Jan Smela deklaruje, że prawie 99 proc. z przychodów jego firmy, która zgodnie z jego deklaracjami zatrudnia około 500 osób, pochodzi z eksportu.
Kraków jest ośrodkiem większości polskich usług internetowych. Swoją siedzibę mają tu portale Onet i Interia. Tu narodziła się potęga Radia RMF. W Krakowie zaczynają również lokować swoje przedstawicielstwa wielkie międynarodowe koncerny - British Petroleum, Motorola i Tesco. Przedstawicielstwo na całą środkową Europę umieścił w tym mieście Philip Morris, a księgowość IBM. Mają na to wpływ młode kadry wykształcone na krakowskich uczelniach. I jest to także efekt charakteru miasta, w którym ludzie lubią mieszkać i do którego lubią przyjeżdżać. Miasta funkcjonującego zgodnie ze sloganem, który ukuł Bogusław Sonik, obecny eurodeputowany, były dyrektor biura festiwalowego Kraków 2000: "Kraków - masz czas".
Niewielka w tym jednak zasługa władz miasta. Do dziś nie rozpoczęto budowy centrum kongresowego, które niezbędne jest dla większych inicjatyw w mieście, brakuje hali widowiskowej, choćby takiej, jaką mają Katowice. Projekt budowy szybkiego tramwaju (rodzaj krakowskiego metra), przebudowy ronda Mogilskiego (najważniejszego centrum komunikacyjnego miasta) i dworca PKP, mimo kredytów z EBOR, okazał się spektakularnym fiaskiem i blokuje funkcjonowanie miasta. Przez lata wlokąca się sprawa wielkiej inwestycji Tishmanna, jednej z największych firm developerskich na świecie, finalizuje się dziś w mocno okrojonym kształcie. To już jest jednak materiał na inny tekst. Tak jak innym zagadnieniem jest specyficzne życie intelektualno-towarzyskie Krakowa, które zdominowane przez środowisko "Tygodnika Powszechnego" po upadku komunizmu ugrzęzło w "syndromie pieszczoszka" (jak określa to krakowski filozof Ryszard Legutko), przekonanego, że jego racje i pozycja pozostaną nienaruszone na zawsze. To zjawisko dotyka również niezwykle intensywnego życia literackiego miasta.
Stolica religii
Nie sposób natomiast nie wspomnieć o roli Kościoła w Krakowie. Nie sposób nie odnotować fenomenu duszpasterstw akademickich. I wreszcie nie sposób nie powiedzieć o pielgrzymach poszukujących śladów Karola Wojtyły i tych, którzy zapełniają Bazylikę Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach. Ich liczba zaczyna zbliżać się do liczby odwiedzających Jasną Górę, a budowla, która wznosi się nad miastem, rozmachem dorównuje gotyckim katedrom.
Krakowskie kalendarium |
---|
VII - VIII w. - prawdopodobne powstanie kopców Krakusa i Wandy IX w. - powstaje warowny gród i podgrodzie na Wawelu 1038 r. - Kazimierz Odnowiciel ustanawia Kraków stolicą kraju 1090 - 1098 r. - król Władysław Herman inicjuje budowę pierwszej katedry wawelskiej 1241 r. - najazd Tatarów na Polskę, zniszczenie Krakowa 1257 r. - lokacja Krakowa na prawie niemieckim przez Bolesława Wstydliwego 1364 r. - powstaje Akademia Krakowska 1364 r. - zjazd monarchów europejskich i słynna uczta u rajcy miejskiego Mikołaja Wierzynka 1366 r. - lokacja miasta Kleparza, nadanie praw miejskich 1386 r. - Władysław Jagiełło na Wawelu koronuje się na króla Polski 1477 - 1489 r. - Wit Stwosz tworzy ołtarz w kościele Mariackim 1525 r. - Hołd pruski złożony na rynku krakowskim przez księcia pruskiego Albrechta Hohenzollerna królowi polskiemu Zygmuntowi I Staremu 1609 r. - Zygmunt III Waza przenosi stolicę do Warszawy 1655 r. - najazd Szwedów na Polskę i zdobycie Krakowa 1745 r. - utworzenie Akademii Sztuk Pięknych 1791 r. - likwidacja rozbicia administracyjnego - Kraków, Kleparz, Kazimierz i inne jurydyki połączono w jedno miasto 1794 r. - Tadeusz Kościuszko wraz z wojskiem wkracza do Krakowa i składa przysięgę na Rynku Głównym. Po kapitulacji następuje okupacja pruska miasta 1798 r. - inicjuje swoją działalność krakowski Stary Teatr 1804 r. - Kraków ogłoszono miastem otwartym, wyburzone zostają średniowieczne mury obronne - w tym miejscu powstaną planty krakowskie 1816 r. - zostaje założone Krakowskie Towarzystwo Naukowe 1820 - 1823 r. - powstaje kopiec Kościuszki 1846 r. - wybucha powstanie krakowskie - Austria anektuje miasto 1850 r. - 10-dniowy pożar miasta. Zniszczeniu ulega 160 domów, 4 kościoły i dwa klasztory 1879 r. - powstaje pierwsze na ziemiach polskich Muzeum Narodowe 1893 r. - otwarcie Teatru im. Juliusza Słowackiego 1906 r. - działalność rozpoczynają dwa pierwsze kluby sportowe Cracovia i Wisła 1939 r. - Niemcy wkraczają do Krakowa 1941 r. - powstaje getto żydowskie w Podgórzu 1945 r. - Niemcy opuszczają Kraków, do miasta wkraczają sowieckie wojska 1968 r. - Na Uniwersytecie Jagiellońskim dochodzi do starć studentów i nauczycieli akademickich z oddziałami milicji 1978 r. - Kraków wpisany przez UNESCO na listę Światowego Dziedzictwa 1978 r. - metropolita krakowski Karol Wojtyła zostaje wybrany na papieża |
KRAKÓW STOLICĄ? |
---|
George W. Bush, prezydent USA "W latach drugiej wojny światowej w Krakowie działy się rzeczy, którym zawdzięczamy ważne dziedzictwo XX wieku. Młody seminarzysta Karol Wojtyła widział flagę ze swastyką nad murami wawelskiego zamku. Dzielił cierpienia całego społeczeństwa i brał udział w przymusowych robotach. Po wielu latach wizja i odwaga tego człowieka przeraziły tyranów i przyniosły wolność jego ukochanemu krajowi oraz wyzwoliły połowę kontynentu". Jan Krzysztof Bielecki, były premier "Kraków był miastem nie docenianym. Przed kilku laty porównano go z Pragą i okazało się, że w centrum Krakowa jest znacznie więcej barów i restauracji niż w stolicy Czech. Fascynująca jest przedsiębiorczość i fantazja jego mieszkańców". Zbigniew Boniek, były reprezentant Polski w piłce nożnej "Kraków jest pięknym, czystym i pełnym młodzieży miastem. Jeśli władze miasta się postarają, może się stać prawdziwym centrum turystycznym środkowo-wschodniej Europy." Lech Wałęsa, były prezydent RP "Zawsze czułem szacunek dla Krakowa. Uważam go bardziej za stolicę Polski niż Warszawę. Moim zdaniem, powinno przenieść się stolicę do Krakowa". Carlos Fuentes, pisarz meksykański "Kraków to najpiękniejsze miasto na świecie". |
Więcej możesz przeczytać w 34/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.