Dlaczego nie ma pokazów sztucznych ogni w podparyskim Disneylandzie? Bo Francuzi by się poddali
Nic tak nie uwydatnia charakterystycznych cech narodów jak humor. Humor staropolski jest rubaszny, francuski - frywolny, angielski - zimny, grecki - figlarny, szwedzki - miły itd. Wszelkie odrębności rasowe najwyraźniej występują w dowcipach - i nic nam tyle nie powie o duszy i dzieciach danego narodu, ile jego humor. Dla przykładu dajemy małą wiązankę utworów humorystycznych rozmaitych ludów, przy czym już na pierwszy rzut oka spostrzeżemy, jakie ogromne, a w psyche narodu głęboko tkwiące, prastare cechy odróżniają jeden humor od drugiego.
Humor francuski: Dwaj Żydzi spotykają się na ulicy. - Pożycz mi franka - mówi jeden. - Nie mam przy sobie. - A w domu? - Dziękuję, wszyscy zdrowi. * Humor irlandzki: Dwaj Żydzi jadą pociągiem. - Niech pan zamknie drzwi - mówi jeden - bo dziś mróz. - A jeżeli zamknę drzwi, to czy dziś będzie upał? * Humor japoński: Dwaj Żydzi poszli się kąpać. * Humor sowiecki: Dwaj Żydzi... * Humor australijski: Dwaj Żydzi...".
Tak w 1931 r. na łamach "Cyrulika Warszawskiego" Julian Tuwim omawiał narodowe różnice w poczuciu humoru. Pewnie było w tym trochę prawdy, skoro roczniki sanacyjnego tygodnika satyrycznego, wydawanego pod egidą Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem, roiły się od typowych kawałów polskich, odsłaniających nasz charakter narodowy. Na przykład: "Rozmawia dwóch Żydów. Moniek - mówi jeden - a co ty sądzisz o >>Beniowskim<< Słowackiego? - Tak w ogóle czy pod względem interesu?".
Rzeczywistość była zawsze trochę bardziej skomplikowana. Zygmunt Freud, który zajmował się nie tylko seksualnymi zahamowaniami i kompleksami, badał funkcjonowanie i psychologię dowcipu. Napisał na ten temat rozprawę "Dowcip i jego odniesienia do podświadomości", w której twierdził, że "odkąd musimy zrezygnować z czynnego wyrażania wrogości (...), stworzyliśmy, podobnie jak w wypadku agresji seksualnej, nową technikę oczerniania, nastawioną na pozyskanie osób trzecich przeciwko naszym wrogom. Kiedy poniżamy wroga, czynimy go małym, żałosnym, godnym pogardy, śmiesznym, zdobywamy sobie okrężną drogą rozkosz zwycięstwa nad nim, które bez żadnego wysiłku potwierdza nam osoba trzecia swoim śmiechem".
Przychodzi Szkot do lekarza...
Niemal każdy naród ma swój ulubiony, łatwo rozpoznawalny temat dowcipów. W Anglii są to Szkoci, którym udało się przypisać najbardziej angielską cechę narodową, to znaczy skąpstwo, i to tak skutecznie, że Szkoci uchodzą za harpagonów pierwszej wody od Grenlandii po Antarktydę. ("Po 16 latach noszenia kapelusza Szkot postanowił go zmienić. Wszedł do sklepu i zawołał od progu: Oto znowu jestem!"). Co ciekawe, Szkoci kupili tę konwencję i mimo że nie są skąpi, a nawet potrafią być rozrzutni (każdy ze szkockich górali, nagrodzony przez króla Jakuba Stuarta 20 gwinejami, opuszczając Windsor, wręczył portierowi otrzymane właśnie pieniądze, czego żaden Anglik by nie zrobił), sami opowiadają dowcipy o szkockim skąpstwie: "Przychodzi Szkot do lekarza z obłożonym na czarno językiem. - Wypadła mi butelka whisky, a ulica była świeżo wyasfaltowana".
Francuzi żartują z Marsylczyków i ich reprezentanta Mariusza (odpowiednik sołtysa z Wąchocka), a na gruncie międzynarodowym - z Belgów. "Skoczył na głowę do pustego basenu" - głosił kilka lat temu nadtytuł w jednej z paryskich popołudniówek. Główny tytuł ogromnymi literami krzyczał "Oczywiście Belg!". Niemcy mają wschodnich Fryzyjczyków ("Dlaczego Ostfriese trzyma w lodówce pustą butelkę? Na wypadek gdyby przyszedł ktoś niepijący"). Po zjednoczeniu Fryzyjczyków zastąpili Ossis. Skrót DDR odczytuje się jako Deutsche Dummen Republik (Niemiecka Republika Durniów). Niemcy nie lubią też Holendrów, zresztą z wzajemnością ("Słyszałeś, że ostatnio w Holandii jest wielka fala samobójstw i eutanazji? Dlaczego? Bo jedna z firm pogrzebowych ogłosiła promocję").
Polacy też byli tematem niemieckich żartów ("Pierwsza polska wyprawa poleciała w kosmos. Są już tego rezultaty - znikł Wielki Wóz"). Polenwitze powodowały nawet interwencje ambasady RP, co było śmieszniejsze od tych dowcipów. No cóż, działo się to krótko po 1989 r. i nie byliśmy jeszcze przyzwyczajeni, jak do dziś Moskwa, że każdy pisze i mówi, co chce, poza kontrolą rządu. Polenwitze zresztą znikły wraz z lękiem przed masową imigracją Polaków do RFN i dziś żart "Czterech Polaków jedzie mercedesem. Kto prowadzi? Policjant" opowiadany jest w wersji rosyjsko-albańskiej. Rewanżowaliśmy się Niemcom skromniej, ale dotkliwie. Podczas wielkiej powodzi na Odrze w 1998 r. przedostał się z Polski do Niemiec kawał "Dlaczego Bundeswehra nie może sobie poradzić z powodzią? Bo powodzi nie da się rozstrzelać".
Jeszcze wcześniejsze były amerykańskie Polish jokes. "Ilu Polaków potrzeba do wkręcenia żarówki? Czterech. Jeden trzyma żarówkę, a trzech kręci stołem". To był czas PRL i kilku publicystów walczyło ideowo z tymi żartami, niestety, w prasie polskiej, a nie amerykańskiej. Był to zresztą czas, kiedy popularność zdobyła sobie w Ameryce piosenka z refrenem "Who stole the kiszka" (kto ukradł kiszkę) i odpowiedzią "Jasio stole the kiszka". Teraz nie ma już Polish jokes. Zniknęły. Jedyne, co nam się udało znaleźć na humorystycznych stronach Internetu, to ostrzeżenie "Nie zapominajcie o Polsce, bo Polacy się obrażą i pójdą sobie, zabierając swoją kiełbasę". Było to nawiązanie do słów prezydenta Busha, który na zarzut, że żaden ważny kraj nie bierze udziału w wojnie irackiej, odrzekł "Zapomnieliście o Polsce".
Dowcip wędrowny
Większość kawałów to dowcipy "wędrowne" - ten sam żart opowiada się we Francji o Belgach, w Holandii o Niemcach, a w Polsce przedprzełomowej opowiadano o Ruskich albo milicjantach. Typowy dowcip przechodni: "Polityk jedzie samochodem przez kraj. Szofer przejeżdża kurę. Aby udobruchać chłopa, polityk wysiada i po chwili wraca z podbitym okiem. W następnej wiosce kierowca przejeżdża świnię i tym razem idzie sam załagodzić sytuację. Po pewnym czasie wraca z szynką, jajkami i owocami. Na pytanie, dlaczego został tak dobrze potraktowany, kierowca odpowiada: Nie mam pojęcia. Powiedziałem mu tylko - jestem kierowcą przywódcy i właśnie przejechałem wieprza". Ten dowcip opowiadano we Włoszech o Mussolinim, w Sowietach o Stalinie, a w Niemczech kolejno o Hitlerze, Ulbrichcie i Brandcie.
Istnieją dowcipy klasowe. O kapitalistach: "Menedżer wielkiego koncernu poszukuje sekretarki. Kandydatki przesłuchuje zakładowy psycholog, po zakończeniu rozmów analizuje zalety i wady wszystkich, po czym pyta: - I którą pan wybiera? - Wezmę tę blondynę w mini z dużym biustem". A także o klasie robotniczej: "Mówca na wiecu związków zawodowych krzyczy: - Odnieśliśmy wielkie zwycięstwo, będziemy pracować tylko w środy! Sala milczy i w końcu odzywa się jakiś zawiedziony głos: We wszystkie?".
W Polsce Ludowej oprócz dowcipów o milicjantach najpopularniejsze były kawały o Ruskich. Zwykle wedle podobnego scenariusza - razem znajdowali się Polak, Ruski, Francuz i Amerykanin i niezależnie od okoliczności, czy to były sanie otoczone przez wilki, czy spadający samolot, Polak wyrzucał Ruskiego. Wzięciem cieszyły się kawały o partyjnych ("Osiągnięcie chirurgii socjalistycznej - członek wysunięty z ramienia na czoło"). I oczywiście o przywódcach, z których niektórzy cieszyli się wyjątkową popularnością. Z kawałów o Wojciechu Jaruzelskim można by sporządzić całą antologię. Najlepszy jednak jest podobno autentyczny wpis generała na wystawie powstania warszawskiego: "Bohaterstwo i odwaga powstańców przyczyniły się do powstania Polski Ludowej. Oby ta tragedia nie powtórzyła się nigdy więcej".
Odrażająca Yurp
"Ludzka potrzeba czerpania przyjemności z myślenia tworzy wciąż nowe dowcipy związane z wydarzeniami dnia" - pisał Zygmunt Freud. Niemiecki socjolog Klaus Thiele-Dohrmann w książce "Urok niedyskrecji" twierdzi, że "Napiętnowanie całego narodu za pomocą przypisywania mu negatywnych cech ułatwia poczucie wspólnoty. Dowcip staje się mechanizmem obronnym, stosowanym przez własną grupę w sytuacji poczucia zagrożenia jej integralności".
Bardzo pięknym i godnym upowszechnienia przykładem tego ostatniego stwierdzenia jest amerykańska strona internetowa Encyclopedia Dramatica. Oto kilka haseł z tej encyklopedii, wartych spopularyzowania mimo brutalności: * Europa
Mały kraj, który powstał dopiero 100 lat temu. Europa, albo Yurp, zamieszkana jest przez odrażających ludzi. Według mnie, Europa wzięła nazwę od Europy. Europa była kelnerką z walijskiego baru z nogami w żylakach i zezowatymi oczami. Pewnego dnia spotkała greckiego boga, zwanego Zeusem, który dolał jej rohypnolu do piwa (ona piła fostera, co prowadzi do wniosku, że rohypnol został zmarnowany tak samo jak Europa). Zeus zaciągnął Europę w zaułek i usiłował zgwałcić, ale udało się jej uciec i zostać wściekłą, lesbijską feministką (...). Być Europejczykiem to być zasmarkanym zjadaczem sera, Wandalem, może muzułmaninem, ostatecznie brudnym liberałem. (...) Europejczycy spędzają swój czas na czytaniu Marcela Prousta albo rozbijaniu głów kibicom piłkarskim. * Francja
Ojczyzna tchórzliwych Francuzów. Francja ma długą historię zarówno politycznych przewrotów, jak i tchórzostwa. Francja nigdy nie wygrała żadnej wojny i zawsze unikała udzielenia komukolwiek pomocy. (...) Francuska demografia: Francja zamieszkiwana była początkowo przez żaby. Obecnie rośnie liczba terrorystycznych mieszkańców, zamaskowanych jako imigranci i muzułmanie. Kultura: Największe osiągnięcia francuskiej kultury to ser, ogłupienie świata w wierze, że francuskie wino jest dobre, kradzieże sztuki rzymskiej, włosy pod pachami i kapitulacje. Nie ma nic więcej, co byłoby godne omówienia. Historia: Przeszłość Francji jest zagubiona w morzu kazirodztwa, czerwonego wina i testów nuklearnych. Francuzi istnieli głównie jako dziwki rozmaitych imperiów w historii. (...) Jedynym wydarzeniem godnym wzmianki było życie Napoleona, który był karłem. Jak wszystkie karły Napoleon był zły, zgorzkniały i skłonny do przekonania, że ludzie się nim przejmują. (...) W czasie II wojny światowej Francja została zdobyta przez nazistów w 10 minut, Francuzi znów się popłakali i Hitler, wzruszony ich łzami, pozwolił im zachować kawałek kraju dla siebie. Pomimo to Francuzi wciąż uważają się za lepszych od Anglików. Obecnie są niewolnikami komunistów i muzułmanów i nienawidzą Ameryki.
A skoro już o Francji mowa, jest osobna strona internetowa z dowcipami o Francuzach. Nie są to żarty wykwintne, ale pokazujące dość dobitnie, jaki szacunek zdobyła sobie Francja dzięki polityce prezydenta Chiraca. Oto garść przykładów: Dlaczego nie ma pokazów sztucznych ogni w podparyskim Disneylandzie? Bo Francuzi by się poddali. Jaka jest różnica między Francuzem a trampoliną? Taka, że zanim skoczysz na trampolinę, zdejmujesz buty. Ile jest dowcipów o Francuzach? Tylko jeden, reszta to prawda. Najkrótsza książka napisana przez Francuza - "Wojny, które wygraliśmy". Dlaczego Chrystus nie urodził się we Francji? Bo nie można było znaleźć trzech mędrców i dziewicy.
Śmieszne znaczy niegroźne
Wracajmy do wydawnictwa Encyclopedia Dramatica. Kolej na Niemców. Wedle tej internetowej encyklopedii, Niemcom przysługuje zaszczyt najszybszej przemiany z faszystów w hippisów, obok Włochów. Niemcy są zamieszkane przez Krauts i Neonazis. To jest pogańskie społeczeństwo, którego religia kręci się z nudów wokół zabijania Żydów i kurwienia Francuzów. Niemcy mają najwyższą na świecie liczbę gejów na głowę ludności i wyglądają, jakby wszyscy byli homoseksualistami. (...) Jeśli nie piją właśnie piwa, są zajęci snuciem wrogich planów i wszczynaniem wojen. Ich kultura obraca się wokół zła i wojny oraz kiełbasek.
Holendrzy, wedle tej samej encyklopedii, od 100 lat legalizują powoli wszystko. W Holandii można już ożenić się z osobą tej samej płci, używać narkotyków albo zabić własną babcię. Nie wolno popychać ludzi, nie uchylać kapelusza albo kraść rowerów. Ponieważ Holendrzy mają historyczny zwyczaj, aby być dziwką wielu napastników, przyjmują to raczej spokojnie, nie skamlą i nie mówią, że to boli. Jeśli chodzi o kulturę, Holendrzy mają chodaki, wiatraki i ser. Nic więcej. Budżet był za mały.
Istnienie internetowego, światowego, obrotu dowcipami jest bardzo pocieszającym zjawiskiem. To, co ośmieszone, przestaje być groźne. To, co wyszydzone, skazane jest na klęskę. Na początku obalenia komunizmu, jeszcze przed "Solidarnością", były dowcipy o Biurze Politycznym, partii, Ruskich i milicjantach. To też była społeczna baza zwycięstwa. Teraz mamy globalne szyderstwa z Unii Europejskiej, polityki francuskiej, niemieckiej arogancji i holenderskich innowacji obyczajowo-moralnych. Możemy patrzyć w przyszłość z uśmiechem. Wszystko to jest przejściowe.
Humor francuski: Dwaj Żydzi spotykają się na ulicy. - Pożycz mi franka - mówi jeden. - Nie mam przy sobie. - A w domu? - Dziękuję, wszyscy zdrowi. * Humor irlandzki: Dwaj Żydzi jadą pociągiem. - Niech pan zamknie drzwi - mówi jeden - bo dziś mróz. - A jeżeli zamknę drzwi, to czy dziś będzie upał? * Humor japoński: Dwaj Żydzi poszli się kąpać. * Humor sowiecki: Dwaj Żydzi... * Humor australijski: Dwaj Żydzi...".
Tak w 1931 r. na łamach "Cyrulika Warszawskiego" Julian Tuwim omawiał narodowe różnice w poczuciu humoru. Pewnie było w tym trochę prawdy, skoro roczniki sanacyjnego tygodnika satyrycznego, wydawanego pod egidą Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem, roiły się od typowych kawałów polskich, odsłaniających nasz charakter narodowy. Na przykład: "Rozmawia dwóch Żydów. Moniek - mówi jeden - a co ty sądzisz o >>Beniowskim<< Słowackiego? - Tak w ogóle czy pod względem interesu?".
Rzeczywistość była zawsze trochę bardziej skomplikowana. Zygmunt Freud, który zajmował się nie tylko seksualnymi zahamowaniami i kompleksami, badał funkcjonowanie i psychologię dowcipu. Napisał na ten temat rozprawę "Dowcip i jego odniesienia do podświadomości", w której twierdził, że "odkąd musimy zrezygnować z czynnego wyrażania wrogości (...), stworzyliśmy, podobnie jak w wypadku agresji seksualnej, nową technikę oczerniania, nastawioną na pozyskanie osób trzecich przeciwko naszym wrogom. Kiedy poniżamy wroga, czynimy go małym, żałosnym, godnym pogardy, śmiesznym, zdobywamy sobie okrężną drogą rozkosz zwycięstwa nad nim, które bez żadnego wysiłku potwierdza nam osoba trzecia swoim śmiechem".
Przychodzi Szkot do lekarza...
Niemal każdy naród ma swój ulubiony, łatwo rozpoznawalny temat dowcipów. W Anglii są to Szkoci, którym udało się przypisać najbardziej angielską cechę narodową, to znaczy skąpstwo, i to tak skutecznie, że Szkoci uchodzą za harpagonów pierwszej wody od Grenlandii po Antarktydę. ("Po 16 latach noszenia kapelusza Szkot postanowił go zmienić. Wszedł do sklepu i zawołał od progu: Oto znowu jestem!"). Co ciekawe, Szkoci kupili tę konwencję i mimo że nie są skąpi, a nawet potrafią być rozrzutni (każdy ze szkockich górali, nagrodzony przez króla Jakuba Stuarta 20 gwinejami, opuszczając Windsor, wręczył portierowi otrzymane właśnie pieniądze, czego żaden Anglik by nie zrobił), sami opowiadają dowcipy o szkockim skąpstwie: "Przychodzi Szkot do lekarza z obłożonym na czarno językiem. - Wypadła mi butelka whisky, a ulica była świeżo wyasfaltowana".
Francuzi żartują z Marsylczyków i ich reprezentanta Mariusza (odpowiednik sołtysa z Wąchocka), a na gruncie międzynarodowym - z Belgów. "Skoczył na głowę do pustego basenu" - głosił kilka lat temu nadtytuł w jednej z paryskich popołudniówek. Główny tytuł ogromnymi literami krzyczał "Oczywiście Belg!". Niemcy mają wschodnich Fryzyjczyków ("Dlaczego Ostfriese trzyma w lodówce pustą butelkę? Na wypadek gdyby przyszedł ktoś niepijący"). Po zjednoczeniu Fryzyjczyków zastąpili Ossis. Skrót DDR odczytuje się jako Deutsche Dummen Republik (Niemiecka Republika Durniów). Niemcy nie lubią też Holendrów, zresztą z wzajemnością ("Słyszałeś, że ostatnio w Holandii jest wielka fala samobójstw i eutanazji? Dlaczego? Bo jedna z firm pogrzebowych ogłosiła promocję").
Polacy też byli tematem niemieckich żartów ("Pierwsza polska wyprawa poleciała w kosmos. Są już tego rezultaty - znikł Wielki Wóz"). Polenwitze powodowały nawet interwencje ambasady RP, co było śmieszniejsze od tych dowcipów. No cóż, działo się to krótko po 1989 r. i nie byliśmy jeszcze przyzwyczajeni, jak do dziś Moskwa, że każdy pisze i mówi, co chce, poza kontrolą rządu. Polenwitze zresztą znikły wraz z lękiem przed masową imigracją Polaków do RFN i dziś żart "Czterech Polaków jedzie mercedesem. Kto prowadzi? Policjant" opowiadany jest w wersji rosyjsko-albańskiej. Rewanżowaliśmy się Niemcom skromniej, ale dotkliwie. Podczas wielkiej powodzi na Odrze w 1998 r. przedostał się z Polski do Niemiec kawał "Dlaczego Bundeswehra nie może sobie poradzić z powodzią? Bo powodzi nie da się rozstrzelać".
Jeszcze wcześniejsze były amerykańskie Polish jokes. "Ilu Polaków potrzeba do wkręcenia żarówki? Czterech. Jeden trzyma żarówkę, a trzech kręci stołem". To był czas PRL i kilku publicystów walczyło ideowo z tymi żartami, niestety, w prasie polskiej, a nie amerykańskiej. Był to zresztą czas, kiedy popularność zdobyła sobie w Ameryce piosenka z refrenem "Who stole the kiszka" (kto ukradł kiszkę) i odpowiedzią "Jasio stole the kiszka". Teraz nie ma już Polish jokes. Zniknęły. Jedyne, co nam się udało znaleźć na humorystycznych stronach Internetu, to ostrzeżenie "Nie zapominajcie o Polsce, bo Polacy się obrażą i pójdą sobie, zabierając swoją kiełbasę". Było to nawiązanie do słów prezydenta Busha, który na zarzut, że żaden ważny kraj nie bierze udziału w wojnie irackiej, odrzekł "Zapomnieliście o Polsce".
Dowcip wędrowny
Większość kawałów to dowcipy "wędrowne" - ten sam żart opowiada się we Francji o Belgach, w Holandii o Niemcach, a w Polsce przedprzełomowej opowiadano o Ruskich albo milicjantach. Typowy dowcip przechodni: "Polityk jedzie samochodem przez kraj. Szofer przejeżdża kurę. Aby udobruchać chłopa, polityk wysiada i po chwili wraca z podbitym okiem. W następnej wiosce kierowca przejeżdża świnię i tym razem idzie sam załagodzić sytuację. Po pewnym czasie wraca z szynką, jajkami i owocami. Na pytanie, dlaczego został tak dobrze potraktowany, kierowca odpowiada: Nie mam pojęcia. Powiedziałem mu tylko - jestem kierowcą przywódcy i właśnie przejechałem wieprza". Ten dowcip opowiadano we Włoszech o Mussolinim, w Sowietach o Stalinie, a w Niemczech kolejno o Hitlerze, Ulbrichcie i Brandcie.
Istnieją dowcipy klasowe. O kapitalistach: "Menedżer wielkiego koncernu poszukuje sekretarki. Kandydatki przesłuchuje zakładowy psycholog, po zakończeniu rozmów analizuje zalety i wady wszystkich, po czym pyta: - I którą pan wybiera? - Wezmę tę blondynę w mini z dużym biustem". A także o klasie robotniczej: "Mówca na wiecu związków zawodowych krzyczy: - Odnieśliśmy wielkie zwycięstwo, będziemy pracować tylko w środy! Sala milczy i w końcu odzywa się jakiś zawiedziony głos: We wszystkie?".
W Polsce Ludowej oprócz dowcipów o milicjantach najpopularniejsze były kawały o Ruskich. Zwykle wedle podobnego scenariusza - razem znajdowali się Polak, Ruski, Francuz i Amerykanin i niezależnie od okoliczności, czy to były sanie otoczone przez wilki, czy spadający samolot, Polak wyrzucał Ruskiego. Wzięciem cieszyły się kawały o partyjnych ("Osiągnięcie chirurgii socjalistycznej - członek wysunięty z ramienia na czoło"). I oczywiście o przywódcach, z których niektórzy cieszyli się wyjątkową popularnością. Z kawałów o Wojciechu Jaruzelskim można by sporządzić całą antologię. Najlepszy jednak jest podobno autentyczny wpis generała na wystawie powstania warszawskiego: "Bohaterstwo i odwaga powstańców przyczyniły się do powstania Polski Ludowej. Oby ta tragedia nie powtórzyła się nigdy więcej".
Odrażająca Yurp
"Ludzka potrzeba czerpania przyjemności z myślenia tworzy wciąż nowe dowcipy związane z wydarzeniami dnia" - pisał Zygmunt Freud. Niemiecki socjolog Klaus Thiele-Dohrmann w książce "Urok niedyskrecji" twierdzi, że "Napiętnowanie całego narodu za pomocą przypisywania mu negatywnych cech ułatwia poczucie wspólnoty. Dowcip staje się mechanizmem obronnym, stosowanym przez własną grupę w sytuacji poczucia zagrożenia jej integralności".
Bardzo pięknym i godnym upowszechnienia przykładem tego ostatniego stwierdzenia jest amerykańska strona internetowa Encyclopedia Dramatica. Oto kilka haseł z tej encyklopedii, wartych spopularyzowania mimo brutalności: * Europa
Mały kraj, który powstał dopiero 100 lat temu. Europa, albo Yurp, zamieszkana jest przez odrażających ludzi. Według mnie, Europa wzięła nazwę od Europy. Europa była kelnerką z walijskiego baru z nogami w żylakach i zezowatymi oczami. Pewnego dnia spotkała greckiego boga, zwanego Zeusem, który dolał jej rohypnolu do piwa (ona piła fostera, co prowadzi do wniosku, że rohypnol został zmarnowany tak samo jak Europa). Zeus zaciągnął Europę w zaułek i usiłował zgwałcić, ale udało się jej uciec i zostać wściekłą, lesbijską feministką (...). Być Europejczykiem to być zasmarkanym zjadaczem sera, Wandalem, może muzułmaninem, ostatecznie brudnym liberałem. (...) Europejczycy spędzają swój czas na czytaniu Marcela Prousta albo rozbijaniu głów kibicom piłkarskim. * Francja
Ojczyzna tchórzliwych Francuzów. Francja ma długą historię zarówno politycznych przewrotów, jak i tchórzostwa. Francja nigdy nie wygrała żadnej wojny i zawsze unikała udzielenia komukolwiek pomocy. (...) Francuska demografia: Francja zamieszkiwana była początkowo przez żaby. Obecnie rośnie liczba terrorystycznych mieszkańców, zamaskowanych jako imigranci i muzułmanie. Kultura: Największe osiągnięcia francuskiej kultury to ser, ogłupienie świata w wierze, że francuskie wino jest dobre, kradzieże sztuki rzymskiej, włosy pod pachami i kapitulacje. Nie ma nic więcej, co byłoby godne omówienia. Historia: Przeszłość Francji jest zagubiona w morzu kazirodztwa, czerwonego wina i testów nuklearnych. Francuzi istnieli głównie jako dziwki rozmaitych imperiów w historii. (...) Jedynym wydarzeniem godnym wzmianki było życie Napoleona, który był karłem. Jak wszystkie karły Napoleon był zły, zgorzkniały i skłonny do przekonania, że ludzie się nim przejmują. (...) W czasie II wojny światowej Francja została zdobyta przez nazistów w 10 minut, Francuzi znów się popłakali i Hitler, wzruszony ich łzami, pozwolił im zachować kawałek kraju dla siebie. Pomimo to Francuzi wciąż uważają się za lepszych od Anglików. Obecnie są niewolnikami komunistów i muzułmanów i nienawidzą Ameryki.
A skoro już o Francji mowa, jest osobna strona internetowa z dowcipami o Francuzach. Nie są to żarty wykwintne, ale pokazujące dość dobitnie, jaki szacunek zdobyła sobie Francja dzięki polityce prezydenta Chiraca. Oto garść przykładów: Dlaczego nie ma pokazów sztucznych ogni w podparyskim Disneylandzie? Bo Francuzi by się poddali. Jaka jest różnica między Francuzem a trampoliną? Taka, że zanim skoczysz na trampolinę, zdejmujesz buty. Ile jest dowcipów o Francuzach? Tylko jeden, reszta to prawda. Najkrótsza książka napisana przez Francuza - "Wojny, które wygraliśmy". Dlaczego Chrystus nie urodził się we Francji? Bo nie można było znaleźć trzech mędrców i dziewicy.
Śmieszne znaczy niegroźne
Wracajmy do wydawnictwa Encyclopedia Dramatica. Kolej na Niemców. Wedle tej internetowej encyklopedii, Niemcom przysługuje zaszczyt najszybszej przemiany z faszystów w hippisów, obok Włochów. Niemcy są zamieszkane przez Krauts i Neonazis. To jest pogańskie społeczeństwo, którego religia kręci się z nudów wokół zabijania Żydów i kurwienia Francuzów. Niemcy mają najwyższą na świecie liczbę gejów na głowę ludności i wyglądają, jakby wszyscy byli homoseksualistami. (...) Jeśli nie piją właśnie piwa, są zajęci snuciem wrogich planów i wszczynaniem wojen. Ich kultura obraca się wokół zła i wojny oraz kiełbasek.
Holendrzy, wedle tej samej encyklopedii, od 100 lat legalizują powoli wszystko. W Holandii można już ożenić się z osobą tej samej płci, używać narkotyków albo zabić własną babcię. Nie wolno popychać ludzi, nie uchylać kapelusza albo kraść rowerów. Ponieważ Holendrzy mają historyczny zwyczaj, aby być dziwką wielu napastników, przyjmują to raczej spokojnie, nie skamlą i nie mówią, że to boli. Jeśli chodzi o kulturę, Holendrzy mają chodaki, wiatraki i ser. Nic więcej. Budżet był za mały.
Istnienie internetowego, światowego, obrotu dowcipami jest bardzo pocieszającym zjawiskiem. To, co ośmieszone, przestaje być groźne. To, co wyszydzone, skazane jest na klęskę. Na początku obalenia komunizmu, jeszcze przed "Solidarnością", były dowcipy o Biurze Politycznym, partii, Ruskich i milicjantach. To też była społeczna baza zwycięstwa. Teraz mamy globalne szyderstwa z Unii Europejskiej, polityki francuskiej, niemieckiej arogancji i holenderskich innowacji obyczajowo-moralnych. Możemy patrzyć w przyszłość z uśmiechem. Wszystko to jest przejściowe.
Więcej możesz przeczytać w 34/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.