W Kolonii Benedykt XVI de facto abdykował na rzecz Jana Pawła II
Ogromnie wyczekiwano na słowa, jakie Benedykt XVI wypowie w Kolonii. "No, tam już weźmie Kościół w swoje ręce" - mówili rzekomo wtajemniczeni, przekonując, że człowiek o takich zaletach intelektualnych i teologicznych nie zadowoli się dłużej rolą biernego kontynuatora pontyfikatu Jana Pawła II. Stało się inaczej: wszystkie ważniejsze zdania wypowiedziane w Kolonii przez papieża były... cytatami z wystąpień Karola Wojtyły.
Wystąpienie w synagodze rozczarowało. 13 kwietnia 1986 r. Jan Paweł II wypowiedział proste: "Jesteście naszymi starszymi braćmi", i te słowa przeszły do historii. Benedykt XVI nie dodał wiele od siebie, a przecież jako Niemiec miałby dużo ważkich słów do powiedzenia w synagodze zburzonej przez jego rodaków z SA. "Benedykt XVI de facto abdykował na rzecz Jana Pawła II" - usłyszeliśmy od jednego z wybitnych watykanistów. Faktycznie, w przemówieniach jego samego, a także witających go dostojników cywilnych i nawet kościelnych imię Jana Pawła pojawiało się chyba częściej niż Benedykta.
Gorzki Heimat
Dla Josefa Ratzingera, który przed ponad 20 laty wyjechał z Niemiec jako arcybiskup, a wrócił jako papież, to nie był triumfalny powrót. Niemiecki Kościół przeżywa poważny kryzys. W ostatnich 15 latach liczba katolików zmniejszyła się o 1,6 mln, liczba praktykujących o 2 mln, a małżeństwa kościelne należą do rzadkości. W 2001 r. zmarło 363 księży, a seminaria opuściło tylko 124. Większość proboszczów urodziła się w latach 30. i niebawem problem braku kapłanów - dziś poważny - stanie się dramatyczny. Sytuację ratują księża z Polski, ale jak długo Niemcy będą patrzeć przychylnym okiem na tę religijną "kolonizację" ze wschodu? Jednocześnie nie sposób nie dostrzec, że w Niemczech działa 12 486 kościołów parafialnych, a więc pięciokrotnie więcej niż meczetów, choć spośród 82 mln Niemców tylko 3,2 mln to muzułmanie.
Według sondażu przeprowadzonego przez pismo "Cicero", 24 proc. Niemców uważa się za ateistów, a 26 proc. twierdzi, że nie jest w stanie odpowiedzieć, czy Bóg istnieje, czy nie. Z punktu widzenia kościelnego prawdziwa katastrofa nastąpiła w byłej NRD, gdzie wiarę w Boga deklaruje zaledwie 30 proc. obywateli, podczas gdy w landach zachodnich - 55 proc.
Kościół niemiecki jest "Kościołem granicy", ze wszystkimi tego konsekwencjami - dobrymi i złymi. Codzienna konfrontacja z protestantami prowadzi m.in. do większych wymagań stawianych kapłanom: "Jeśli mój proboszcz mnie zawiedzie, pójdę do pastora" - grozi wielu katolików, choć jest i na odwrót: protestanci idą do katolickich parafii. Powstaje swoisty synkretyzm religijny, rodzący się zwłaszcza wśród tych, którzy zaangażowani są we wspólne katolicko-protestanckie inicjatywy humanitarne.
W ojczyźnie Benedykta, ale i Marcina Lutra, protestanci oczekiwali przyjazdu papieża z mieszanymi uczuciami: wszak odmówił im w 2000 r. prawa do nazywania się Kościołem, twierdząc, iż są tylko "wspólnotami wyznaniowymi", ale z drugiej strony zadeklarował, że poszukiwanie jedności będzie jednym z priorytetów jego pontyfikatu. Szli więc na spotkanie z papieżem z nadzieją, że Benedykt XVI okaże się bardziej elastyczny od Josefa Ratzingera.
Spotkało ich rozczarowanie. Papież zaoferował protestantom powrót do Rzymu: "Co oznacza przywrócić jedność chrześcijan? - powiedział w przemówieniu. - Taka jedność istnieje według naszego przekonania w Kościele katolickim".
Kościół niemiecki uważany jest za tygiel doświadczalny Kościołów europejskich. Wielu wierzących nie zamierza się kierować wskazaniami kleru w ogóle, a Watykanu w szczególności. Coraz większe powodzenie zdobywa powstała w Niemczech organizacja My Jesteśmy Kościołem; dziś jest już stowarzyszeniem międzynarodowym. "Wir sind Kirche" przeciwstawia się Watykanowi, opowiadając się za prawem rozwiedzionych do przyjmowania sakramentów, kapłaństwem kobiet czy równymi prawami dla gejów. Jeśli Benedykt nie odwróci tych niekorzystnych tendencji, niemiecki katolicyzm może się przekształcić w rodzaj Kościoła "do-it-yourself", bez kapłanów i bez chęci słuchania Watykanu.
Ucieczka
W Kolonii nastąpiła ucieczka od aktualności: niewiele było odniesień do terroryzmu, starcia cywilizacji, zagrożeń ekologicznych, atomowych. Nie było nawet odniesień do seksu. Niezbyt wiele miejsca w przemówieniach poświęcono problemom młodzieży, zarówno w rozwiniętej, choć ogarniętej bezrobociem Europie, jak i w krajach Trzeciego Świata, gdzie triumfuje islam, a podzielone Kościoły chrześcijańskie są w odwrocie. Sądząc z tekstów, których wysłuchali młodzi katolicy, osiągnięto już (w Kościele?) pełne równouprawnienie kobiet i mężczyzn. Coś takiego jak ekonomia w ogóle nie zaistniało, jakby Kościół zapomniał o encyklikach społecznych ostatnich papieży z "Centesimus Annus" na czele. "Benedykt XVI był w Kolonii nerwowy i napięty" - napisał "The Guardian". Podobnego zdania był watykanista Vittorio Messori. Papież lepiej się czuł w rozmowach w cztery oczy niż sam wobec tłumu. Od dawna mówiło się zresztą, że nie jest do końca przekonany o celowości zwoływania Dni Młodzieży, bo chcąc nie chcąc, wychodzi z tego impreza zbyt odległa od liturgii katolickiej.
Brunatny nieobecny
Gdyby nie słowa prezydenta Horsta Koehlera o tym, że przyszły papież był w formacjach przeciwlotniczych, w czasie gdy jego kraj najeżdżał na Polskę, ojczyznę jego poprzednika, o brunatnej przeszłości Niemiec pewnie w ogóle by nie wspomniano. Młodzi zdawali się nie zwracać na to uwagi, ale też i ojcowie miasta nie zrobili nic, by im o tym przypomnieć. Dlaczego, skoro Benedykt XVI w wystąpieniu do Żydów obiecywał, że Kościół zrobi wszystko, by ci, którzy nie żyli w czasach II wojny światowej, wiedzieli o niej jak najwięcej, dlaczego podium dla telewizji ustawiono w miejscu, z którego od brzegów Renu odbijały barki pełne Żydów, wiezionych do obozów zagłady? Młodzi przemienili okolicę w trawnik do pikników, a grupka Amerykanów bezceremonialnie tańczyła na pomniku z tablicą upamiętniającą zagładę 11 tys. spośród 20 tys. kolońskich Żydów.
Po wizycie Benedykta XVI w rodzinnych Niemczech oczekiwano odpowiedzi na pytanie: jaki jest naprawdę Kościół Josefa Ratzingera? Roześmiany, tolerancyjny i pełen optymistycznej przyszłości, jak w Kolonii, czy ponury i pełen zakazów, jak chciałby ojciec Rydzyk i jemu podobni w najróżniejszych zakątkach świata? Wbrew oczekiwaniom nie znaleźliśmy podczas wizyty nowego papieża w Kolonii odpowiedzi na najbardziej palące pytania dotyczące przyszłości Kościoła. Benedykt XVI zachowywał się nie jak następca wielkiego poprzednika, ale jak jego chwilowy zastępca na Stolicy Piotrowej.
Więcej możesz przeczytać w 34/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.