Ekstremalne sporty - jazda samochodem w Turcji, Egipcie czy Tunezji
Ostatni wakacyjny tydzień to dobra okazja do podsumowania mijającego sezonu turystycznego. Jako doświadczony w bojach podróżnik, który z niejednego kibla kradł papier toaletowy, w wielu miastach zgubił się wraz z paszportem, na kilka samolotów nie zdążył wraz z bagażem, pozwoliłem sobie opracować niezwykle przydatny i praktyczny Wakacyjny Słowniczek Skiby o jakże miłym skrócie (WSS) przypominającym senne czasy sklepów Społem, które - jak wiadomo - zbankrutowały przez złośliwe skecze Smolenia i Laskowika.
Niech ta garść porad i przestróg wzbogaci waszą samoświadomość turystyczną przed kolejną wycieczką, za którą będziecie musieli słono zapłacić. Rzecz może się okazać także przydatna tym, którzy planują zagraniczne wyjazdy we wrześniu, gdyż w tym okresie, jak wiadomo, ceny wycieczek spadają szybciej niż notowania Cimoszewicza.
All inclusive - czyli wszystko w cenie, czyli jedz, ile chcesz, i pij, ile chcesz. To dla wielu kusząca propozycja hotelowa, ale - pamiętaj - nie zawiera ona markowych alkoholi, lecz jedynie miejscowe podróby. Zapomnij też o dobrych wędlinach. Nawet w najlepszych hotelach podają szynkę z kartonu i kiełbasę doprawianą tekturą.
Ekstremalne sporty - jazda samochodem w Turcji, Egipcie czy Tunezji. Kierowcy w tych krajach nie uznaj żadnych zasad. Pchaj się na trzeciego i czwartego, nie dają znaków kierunkowskazami, często jadą pod prąd i kochają trąbić. W nocy jadą zwykle bez zapalonych świateł, gdyż drogę oświetla im Allach. Widowiskowe stłuczki i zderzenia murowane.
Hotel czterogwiazdkowy w Tunezji - jeżeli znajdziemy coś takiego w ofercie biura turystycznego, pamiętajmy, że oznacza to standard na poziomie hotelu dwugwiazdkowego w Europie. Tunezyjski hotel dwugwiazdkowy to odpowiednik naszej noclegowni dla bezdomnych, tyle że przy plaży.
Język polski - wielu sprzedawców, chcąc zachęcić turystę do kupna rzeczy mu kompletnie niepotrzebnej, stara się porozumieć w jego języku ojczystym. Polskie słowa, które bardzo dobrze przyswoili sobie sprzedawcy w wielu kurortach, to - oprócz zwyczajowych powitań oraz okrzyków "dobra cena!" - także teksty w stylu "polska mafia", "bandyci" i "nie jestem gangsterem".
Młody Anglik - turysta chuligan, skory do bójek i pijatyki. Niezbędne słówka na dzień dobry w codziennych kontaktach: fuck your mother, fuck your brother, fuck you sam siebie!
Naganiacze - sprytni miejscowi kusiciele namawiający nas na różne atrakcje. Polują na jeleni nie orientujących się w sytuacji. Ich tereny łowne to zwykle rejony hoteli lub promenady. "Romantyczny rejs statkiem pirackim" może się okazać przepłaconą podróżą zatłoczonym kajakiem, a "Egzotyczna podróż przez pustynię" wycieczką rozklekotanym autem do tećciowej kierowcy mieszkającej w namiocie za miastem.
Odprawa - wstydliwe pokazywanie paszportu ze zdjęciem, na którym jesteśmy zwykle młodsi o 20 lat. W niektórych krajach muzułmańskich mogą być przekonani, że jesteśmy terrorystami z jakiejś europejskiej Antyalkaidy, która być może pod pretekstem opalania się na plaży i zwiedzania starych kamieni chce w odwecie wysadzić meczet. Na podejrzliwe pytanie o cel wizyty można odpowiedzieć cokolwiek. Nigdy jednak nie mówić, że chodzi nam o seks grupowy.
Pamiątka z wakacji - zwykle są to jakieś dramatyczne miseczki z onyksu, kubeczki z durnym napisem czy figurki pseudoantyczne mające wartość śmiecia. Po powrocie jest z nimi straszny kłopot i zwykle po jakimś czasie jako wstydliwe dowody naszych wakacyjnych naiwności umieszczane są w najbardziej zakurzonym kącie domu. Ekstremalną wersją pamiątki z wakacji jest ukąszenie egzotycznego owada lub ciąża w wersji black music.
Plaża - ulubione miejsce turystów do zbiorowej przemiany w Murzyna. W wielu śródziemnomorskich kurortach, nim wystawimy swe ciało na słoneczko, miły pan skasuje nas w twardej walucie za leżak, materac do leżaka, a często także za wolny parasol. Kusząca reklama w folderze "Hotel blisko plaży" często oznacza parokilometrowy rajd pieszy przez śmierdzącą autostradę szlakiem rozjechanych klapek i stringów.
Tunezja - kraj, który co roku odwiedza 150 tys. Polaków. W Tunezji Polacy trafią na wspaniałą pogodę, ale oprócz tego mogą się poczuć tam jak na Helu czy w Sopocie za Gierka - obsługa w hotelach na poziomie bohaterów filmów Barei, w kuchni niespodziewane wizyty karaluchów, a wódka do kupienia zawsze tylko w jednym, wyznaczonym sklepie przypominającym wystrój betonowego bunkra z napisem "Monopolowy".
Więcej możesz przeczytać w 34/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.