Już w pierwszej turze wyborów fotel prezydencki może sobie zapewnić bezpartyjny kandydat Roman Włos - wynika z sondy zamieszczonej na stronie www.cimoszewicz.net.
- SKANER - ŚWIAT
Alternatywne wybory
Ani Tusk, Ani Cimoszewicz
Już w pierwszej turze wyborów fotel prezydencki może sobie zapewnić bezpartyjny kandydat Roman Włos - wynika z sondy zamieszczonej na stronie www.cimoszewicz.net. Na stronie kandydata (www.republika.pl/romanwlos/) można się dowiedzieć, że proponuje on zalesić miasta iglakami i zatrudnić bezrobotnych do zalesiania miast. W programie Włosa jest także domek jednorodzinny dla każdego i lotniczy środek transportu w każdej rodzinie. W innym rankingu prezydenckim (www.oko-tyminski.pl) prowadzi Stan Tymiński, na którego chce głosować 16 proc. internautów. Co ciekawe, wszyscy jego konkurenci uzyskują w sondzie 0 proc. poparcia. Na stronie www.aferyprawa.com/ankieta.php w sondażu prowadzi wprawdzie Lech Kaczyński, ale tuż za nim jest Zbigniew Roliński, przewodniczący partii Praca Zdrowie Ekologia. Kandydat przedstawia się jako Polak i Słowianin, oficer rezerwy. Na swojej stronie (www.zbigniewrolinski.wizytowka.pl) chwali się, że wygrał prawybory prezydenckie w Warszawie z poparciem 40 proc. i od ponad miesiąca zajmuje pierwsze i drugie miejsce w czterech rankingach internetowych. Mimo to zapowiada, że wycofa się z kandydowania w proteście przeciwko syjonizmowi w Polsce.
Śledztwo
Wachowski w Orlenie
Toczy Mieczysław Wachowski, były minister w kancelarii prezydenta Lecha Wałęsy, miał udział w aferze z zatrzymaniem byłego prezesa Orlenu Andrzeja Modrzejewskiego, bada katowicka prokuratura - dowiedział się "Wprost". Prokuratorzy sprawdzają billingi telefoniczne wszelkich osób podejrzanych o snucie intrygi przeciwko Modrzejewskiemu. W wyniku analizy połączeń trafili na powtarzający się tajemniczy numer komórki zarejestrowanej na firmę Hydro-Plast. Dotarliśmy do pisma wydziału śledczego Prokuratury Okręgowej w Katowicach do Hydro-Plastu, w którym śledczy pytają o to, kto był właścicielem numeru w czasie, gdy zatrzymano Modrzejewskiego. Prokuratura odpowiedź już otrzymała. - Potwierdzam. Po uzyskaniu wyjaśnień od firmy wiemy, że numeru tego używał Mieczysław Wachowski - mówi "Wprost" katowicki prokurator Dariusz Kawalec. Wachowski to były doradca szefów Hydro-Plastu. Prokuratura dla dobra śledztwa nie ujawnia na razie, z kim z osób stojących za zatrzymaniem Modrzejewskiego były minister kontaktował się 6-8 lutego 2002 r. - Nie pamiętam, z kim wówczas rozmawiałem. Jeśli był to ktoś z rządu Leszka Millera, to ta rozmowa mogła dotyczyć żeglarstwa, ale na pewno nie Orlenu - tłumaczy "Wprost" Wachowski. (Gin)
Mafia paliwowa
Prezesi do prokuratury
Igor Chalupec i Zbigniew Wróbel, czyli obecny i były prezes Orlenu, mogą dołączyć do grona podejrzanych w śledztwie dotyczącym mafii paliwowej. Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez władze PKN Orlen przygotowała Porta Baltic Service SA w upadłości, akcjonariusz szczecińskiej firmy paliwowej Ship Service (w której Orlen ma 60 proc. udziałów). Akcjonariusze zamierzają udowodnić, że szefowie koncernu od kilku lat pozwalają na wyprowadzanie pieniędzy ze szczecińskiej spółki. Sprzedaje ona rocznie ok. 250 tys. ton paliwa bunkrowego (stosowanego na statkach), zatem jej dochody powinny sięgać rocznie co najmniej miliona dolarów. Tymczasem spółka przynosi straty. W toku własnego śledztwa akcjonariusze odkryli m.in., że Orlen przekazał faktyczną władzę w Ship Service Jerzemu Krzystyniakowi, aresztowanemu w czerwcu 2005 r. za działalność w mafii paliwowej (zarzucono mu wyłudzenie ogromnego kredytu i działania na szkodę PKN Orlen). To on decyduje o powoływaniu dwóch członków - w tym prezesa - w trzyosobowym składzie zarządu Ship Service.
Ewa Ornacka
Maciej Łukasiewicz 1941-2005
Rzeczpospolita" Macieja Łukasiewicza była gazetą, którą czytaliśmy z uwagą i przyjemnością, czasami z prezentowanymi w niej poglądami się nie zgadzając, co jednak zwykle skłaniało do twórczej dyskusji, a Rzeczpospolita Macieja Łukasiewicza z pewnością byłaby krajem, w którym żyłoby się nam wszystkim jeszcze lepiej niż w obecnej. Redagowany przez Łukasiewicza przez wiele lat "Plus Minus", cotygodniowy dodatek do "Rzeczpospolitej", miał niemal same plusy - grono znakomitych autorów i zawsze wiele nie dających się obojętnie przebiec wzrokiem tekstów.
Maciej Łukasiewicz to kawał historii polskiego dziennikarstwa. Od roku 1961 do 1973 pracował w "Wiedzy i Życiu", później był zastępcą sekretarza redakcji w "Kurierze Polskim", redagując jego sobotnio-niedzielny dodatek. Po Sierpniu zaangażował się w działalność "Solidarności", a wydawany przez Stronnictwo Demokratyczne "Kurier Polski" stał się jedną z najbardziej niezależnych, kupowanych "spod lady" gazet w Polsce. Po wprowadzeniu stanu wojennego Maciej Łukasiewicz, działacz kierowanego przez Stefana Bratkowskiego, psującego krew władzom PRL Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, nie został zweryfikowany. Pożegnał się z prasą reżimową, współorganizował spółdzielnię dziennikarską Omnipress i uruchomił podziemne pismo "Most", które później przekształcił w oficynę wydawniczą, jedną z największych w drugim obiegu. W "Moście" zetknął się z Dariuszem Fikusem. Gdy w 1989 r. premier Tadeusz Mazowiecki powierzył Dariuszowi Fikusowi kierowanie "Rzeczpospolitą", ten zwrócił się o pomoc właśnie do Macieja Łukasiewicza, mianując go swoim zastępcą. Fikus i Łukasiewicz, razem
z grupą współpracowników, przekształcili rządową "Rzeczpospolitą" w jedną z najbardziej opiniotwórczych, niezależnych polskich gazet. Kilka lat po śmierci Dariusza Fikusa, w 2000 r., Maciej Łukasiewicz stanął na jej czele. Z fotelem redaktora naczelnego "Rzeczpospolitej" rozstał się w 2004 r., osłabiony walką z chorobą - walką, którą przegrał w poniedziałek 15 sierpnia. Pracował niemal do śmierci, do końca redagując w "Rzeczpospolitej" dodatek "Plus Minus".
Maciej Łukasiewicz napisał w swym ostatnim komentarzu, podsumowując toczącą się na łamach "Plus Minus" debatę "Orzeł czy reszka" (o bilansie ostatniego piętnastolecia): "Polsce się udało, (...) generalnie odnieśliśmy w ciągu tych 15 lat sukces, (...) na pytanie: orzeł czy reszka - trzeba jednak odpowiedzieć: orzeł. Każdy przyzna, że ten orzeł mógłby być sporo większy i silniejszy; wiadomo też, że nie ma orła bez jakiejś reszki, której należy się wstydzić. Jest ona pozostałością peerelowskiej gangreny, choćby właśnie w postaci korupcji i nepotyzmu, nie mówiąc o cynicznym psuciu obyczajów politycznych". Święte słowa, Macieju.
I masz w tym sukcesie ostatniego piętnastolecia Rzeczypospolitej swój wielki udział!
Cześć Twojej pamięci!
Piotr Gabryel
Kadry
Cimoszewicz zatrudnił córkę szefa ABW
Jaki jest związek między faktem, że mąż [Anny] Jaruckiej pracuje w ABW, a politykami, którzy w tej chwili nagłaśniają sprawę [zarzutów o sfałszowanie oświadczenia majątkowego]?" - pytał 12 sierpnia Włodzimierz Cimoszewicz. Wyraźnie sugerował, że działania jego byłej asystentki inspiruje Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Gdyby tak było, mógłby stać za tym jego przyjaciel Andrzej Barcikowski, szef ABW. Barcikowski w latach 1996-1997 był dyrektorem gabinetu politycznego Cimoszewicza (ówczesnego premiera) i szefem jego zespołu doradców. Później, już jako minister spraw zagranicznych, Cimoszewicz nie wahał się zadbać o rodzinę przyjaciela. Jak dowiedział się "Wprost", w Departamencie Systemu Informacji MSZ, w którym wicedyrektorem była Anna Jarucka, pracowała córka szefa ABW. - W lipcu 2002 r. córka Andrzeja Barcikowskiego odbyła bezpłatną praktykę w Departamencie Systemu Informacji, w grudniu 2003 r. zdała do Akademii Dyplomatycznej, a od czerwca 2004 r. jest zatrudniona na podstawie stałej umowy o pracę w MSZ - potwierdziła nasze informacje ABW. W tej sytuacji sugestie Cimoszewicza, jakoby padł on ofiarą prowokacji ze strony tajnych służb, brzmią kuriozalnie. Przypomnijmy, że Anna Jarucka, która oskarża marszałka Sejmu o sfałszowanie swego oświadczenia majątkowego przez zatajenie w nim informacji o posiadanych akcjach PKN Orlen, zgodziła się poddać badaniu na wykrywaczu kłamstw. Włodzimierz Cimoszewicz odmówił.
Jan Piński
Sport
Liga milionów
Piłkarze Wisły Kraków walczą we wtorek o awans do Ligi Mistrzów. Wystarczy im remis albo nawet przegrana jedną bramką w wyjazdowym meczu z Panathinaikosem Ateny. Jeśli Wisła zakwalifikuje się do Ligi Mistrzów i uzyska w niej taki wynik jak:
Michał Żewłakow z Anderlechtem Bruksela w sezonie 2004/2005 (wszystkie mecze w grupie przegrane, zero punktów), to zarobi 14,3 mln zł,
Widzew Łódź w sezonie 1996/1997 (zwycięstwo i remis w grupie, cztery punkty), to zarobi 16,25 mln zł,
Legia Warszawa w sezonie 1995/1996 (dwa zwycięstwa, remis, siedem punktów i awans do kolejnej rundy), to zarobi 24 mln zł,
Jerzy Dudek z Liverpoolem, który w ubiegłym sezonie zwyciężył w Lidze Mistrzów, to zarobi 61,8 mln zł.
Dodatkowymi zyskami są wpływy ze sprzedaży biletów i praw do transmisji telewizyjnych. O tym, jak rosną dochody klubu dzięki grze w Lidze Mistrzów, przekonała się choćby Sparta Praga. - To świetna promocja dla klubu i piłkarzy. Liga Mistrzów pomogła nam pozyskać w 2004 r. nowego, bogatego sponsora. W 2001 r. za Tomasa Rosickiego dostaliśmy od Borussi Dortmund 25 mln niemieckich marek. Udane mecze w Lidze Mistrzów w ciągu sezonu podniosły jego wartość trzykrotnie - tłumaczy dla "Wprost" Vladimir Poludvorny, dyrektor ds. marketingu w Sparcie Praga.
Agaton Koziński
Archiwa IPN
Dzika lustracja w "Gazecie Wyborczej"
Ruszyła autolustracja Ferdynanda Rymarza, szefa Państwowej Komisji Wyborczej. To efekt naszej zeszłotygodniowej publikacji ("Służba Bezpieczeństwa Wyborów"), w której napisaliśmy, że w archiwach IPN zachowały się dokumenty, z których wynika, że Ferdynand Rymarz mógł być agentem PRL-owskiej bezpieki o pseudonimach Czarny i Fred. Sędzia Grzegorz Kapiński podkreślił, że stanowisko zajmowane przez Rymarza ma istotne znaczenie dla "funkcjonowania państwa, zaufania do demokracji". Stąd tak szybka decyzja sądu. W ten sam sposób dziennikarze "Wprost" uzasadniali publikację informacji o Rymarzu. Tak też do sprawy podszedł sam przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej.
Wagi sprawy nie rozumieją tylko publicyści "Gazety Wyborczej". W komentarzu redakcyjnym ostro zaatakowała nas Ewa Siedlecka, zarzucając nam "wolnoamerykankę". Nie była jednak w stanie przedstawić choćby jednego dowodu na nasz błąd. Zarzuciła nam za to, że nie podajemy źródła informacji. To prawda, w przeciwieństwie do dziennikarzy "Gazety" w takich sytuacjach nigdy tego nie robimy. Za to, również w przeciwieństwie do "Gazety", starannie weryfikujemy informacje. W tym wypadku musimy chronić źródła, bo wiedza zawarta w aktach IPN nie jest powszechnie dostępna, a ostatnio dziennikarzom jeszcze bardziej utrudniono dostęp do archiwów PRL-owskich służb. Stało się tak w dużej mierze dzięki "Wyborczej", która lamentuje, gdy inni dziennikarze próbują prześwietlić przeszłość osób publicznych. Tyle że "Gazeta" stosuje podwójną moralność. Gdy nie chodzi o ludzi związanych z nią politycznie i towarzysko, sama lustruje z lubością. Tak było choćby w wypadku kandydata na prezydenta Macieja Giertycha czy Janusza Hańderka, byłego szefa kolegium sędziów PZPN. (Gin, TB) - SKANER - ŚWIAT
Ostatni lot
Najniebezpieczniejsze linie lotnicze
Komisja Europejska chce stworzyć czarną listę linii lotniczych, których samoloty najczęściej się rozbijają. To reakcja na serię wypadków lotniczych. Tylko w ostatnich dwóch tygodniach doszło do katastrof nad Sycylią (rozbił się samolot Tunisair, zginęło 16 osób), w Grecji (samolot cypryjskich linii Helios uderzył w górę, zginęło 121 osób), w Wenezueli (rozbił się samolot West Caribbean Airways, zginęło 160 osób) i w Toronto (samolot Air France przy lądowaniu stanął w płomieniach). Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych (IATA) nie prowadzi statystyk dotyczących wypadków lotniczych. Specjaliści odsyłają jednak do strony internetowej PlaneCrashInfo.com.
Liczba wypadków na milion lotów
1. - Cubana (Kuba) - 21,21
2. - China Airlines (Chiny) - 9,59
3. - TAM (Brazylia) - 5,15
4. - Egypt Air (Egipt) - 4,94
5. - Air India (Indie) - 4,65
6. - Lan Chile Airlines (Chile) - 4,08
7. - Phillipine Airlines (Filipiny) - 3,67
8. - China Eastern Airlines (Chiny) - 3,33
9. - Lauda Air (Austria) - 3,33
10. - Garuda Indonesia(Indonezja) - 3,29
11. - Avianca Colombia Airlines (Kolumbia) - 3,22
12. - Kenya Airways (Kenia) - 3,22
13. - TACA International Group - 2,7
14. - Iran Air (Iran) - 2,66
15. - Indian Airlines (Indie) - 2,5
Dane za okres od stycznia 1981 r. do grudnia 2004 r.
Brat Roger
Z Taize do Polski
Zamordowany w ubiegłym tygodniu brat Roger Schutz znany jest głównie jako współtwórca wspólnoty ekumenicznej w Taize. Mało kto wie, że miał on silne związki z Polską i Janem Pawłem II. Obaj duchowni poznali się i zaprzyjaźnili w Rzymie w 1962 r. Wojtyła jako arcybiskup jeździł dwukrotnie do Taize w 1964 i 1968 r., zapraszał też brata Rogera do Polski. Pierwszy raz zakonnik przybył do naszego kraju wiosną 1973 r. Odwiedził wówczas Śląsk, stawiając na nogi całą tamtejszą bezpiekę. Esbecy obstawili katedrę katowicką, dlatego musiano zmienić miejsce spotkania Rogera z młodzieżą. Dwa lata później z inicjatywy kard. Wojtyły brat Roger przemawiał do górników zgromadzonych na pielgrzymce w Piekarach Śląskich. Mało kto też wie, że pierwsze (choć nieformalne) Europejskie Spotkanie Młodych, organizowane co roku przez braci z Taize również odbyło się w Polsce. W 1979 r. młodzież z kilku krajów przyjechała potajemnie do Katowic i w podziemiach katedry spotkała się z bratem Schutzem. Zakonnik był w grupie pierwszych osób przyjętych na audiencji przez Jana Pawła II już w dniu inauguracji pontyfikatu 22 października 1979 r. Gdy dwa lata później wracał z Warszawy z pogrzebu kard. Stefana Wyszyńskiego, zawiózł leżącemu po zamachu w rzymskiej klinice Gemelli papieżowi bukiet polnych kwiatów z Polski. W 1986 r. Jan Paweł II jako pierwszy papież odwiedził Taize. Kiedy podczas pogrzebu Jana Pawła II brat Roger przyjął z rąk kard. Josepha Ratzingera komunię, świat obiegła plotka (rzecz jasna, nieprawdziwa), że ten protestancki zakonnik przeszedł potajemnie na katolicyzm. (MAD)
Kariera
Chińska Margaret Thatcher
Liu Yandong ma szansę jako pierwsza kobieta w historii Chin zostać gubernatorem prowincji. Jak podaje "The Times", chiński przywódca Hu Jintao ma dość skorumpowanego gubernatora Szanghaju Chena Liangyu i chce go zastąpić panią Liu. Już jej dotychczasowa kariera to ewenement - Liu udało się wejść do ścisłego kierownictwa Komunistycznej Partii Chin, uchodzącego za bastion mężczyzn. 60-letnia Liu sukcesy zawodowe odnosi dzięki wyjątkowej nawet jak na Chiny pracowitości oraz żelaznej konsekwencji. Z tych powodów coraz częściej porównuje się ją do byłej brytyjskiej premier Margaret Thatcher. (PASZ)
Więcej możesz przeczytać w 34/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.