21 sierpniowych postulatów na plakacie wyborczym SLD dowodzi, jak sprawna bywa lewica w anektowaniu atrakcyjnej symboliki.
"Lewica jest Polakom i Polsce niezbędna, choćby po to, by upomnieć się o sierpniowe marzenia" - tymi słowy lider SLD Wojciech Olejniczak reklamuje swoją partię. Plakaty sojuszu z sierpniowymi postulatami zobaczyłem podczas spaceru w okolicach stoczniowej bramy. Szczerze mówiąc, nie zaskoczyły mnie. Akcja zagospodarowywania Sierpnia przez postkomunistów trwa już przecież od pewnego czasu. Marszałek Senatu Longin Pastusiak głosi, że nie pozwoli, by Sierpień stał się własnością jednej opcji politycznej. Z kolei Krzysztof Teodor Toeplitz na łamach "Trybuny" poucza weteranów "S", że "to przedstawiciele PZPR podpisali 25 lat temu porozumienia gdańskie".
Tupet lewicy
Tupet obecnej elity lewicy oburzył nawet opozycjonistów odległych od radykalnego antykomunizmu. Warto się jednak zastanowić, dlaczego postkomunistom tak łatwo przychodzi doklejanie się do sierpniowej tradycji. Być może wynika to z braku głębszej refleksji na tym, co w istocie świętujemy. Czy chodzi o 18 dni stoczniowej wolności z happy endem w postaci ugody z władzą, czy też o rocznicę powstania ruchu, który miał przed sobą dziesięć ciężkich lat walki z komunistycznym systemem? Mam wrażenie, że dominuje raczej pierwsza opcja. Co rusz natykamy się na drobiazgowe kalendaria 18 strajkowych dni, a znacznie mniej jest dyskusji o podsumowaniu walki zaczętej pod bramą stoczni.
Jeśli oderwiemy Sierpień od kontekstu późniejszych losów "Solidarności", łatwo jest SLD opisać strajk sprzed 25 lat jako swoistą debatę na temat naprawienia socjalizmu - z udziałem prostolinijnych stoczniowców i szlachetnych Fiszbacha i Jagielskiego. Innymi słowy, były to swoiste propaństwowe, świeckie rekolekcje zakończone pojednaniem reformatorów z PZPR z rozumiejącymi ograniczenia władzy obotnikami. Problemem jest to, że już w październiku 1980 r. zaczęto szykować pierwsze plany wprowadzenia stanu wojennego. Szybko też znikła aura "rozmów Polaków z Polakami" i zaczęła się walka o ugaszenie rozprzestrzeniającego się w niepokojącym tempie solidarnościowego pożaru.
Prawdziwa weryfikacja wierności ideałom Sierpnia nastąpiła w grudniu 1981 r. I gdy jedni szli w mroźną noc do więzień i internatów, inni - jak Pastusiak i Toeplitz - ostrzyli ołówki do pisania uzasadnień wojskowego puczu.
Front obrony III RP
Skłonność do skupiania się jedynie na 18 dniach gdańskiego strajku towarzyszy też tej części obozu "Solidarności", która unika jakichkolwiek odniesień wydarzeń sprzed 25 lat do dyskusji o dzisiejszych dylematach polskiej demokracji. Obrońcy okrągłostołowego ładu obruszają się na strojenie się przez SLD w sierpniową tradycję. Jednocześnie jednak unikają pytania, jak bilans rządów sojuszu ma się do ich przekonania z 1989 r., że reformatorzy PZPR, na czele z Kwaśniewskim, mogą się zmienić i stać szczerymi demokratami. Afera Rywina czy używanie ABW do politycznych zleceń pokazały, że SLD niewiele zrozumiał z mechanizmów demokratycznego państwa.
Rocznica Sierpnia powinna skłaniać elity "S" do autorefleksji, jaki był finał wieloletniej walki z systemem, zakończonej zbudowaniem III RP. Czy naprawdę nie dało się zachować więcej z wielkiej wspólnoty zrodzonej w Sierpniu pod stoczniowa bramą? Nasuwają się analogie między duszną atmosferą lat 70. i - przy zachowaniu niezbędnych proporcji - zakłamaniem naszego obecnego życia politycznego. W 1980 r. partyjna grupa trzymająca władzę blokowała ujawnianie niewygodnych faktów, stosując cenzurę. Raptem dwa lata temu informacja o wizycie Rywina u Michnika nie przedostawała się do opinii publicznej przez prawie pół roku dzięki autocenzurze większości dziennikarzy.
Publicystyczny front obrony III RP egzorcyzmuje każde rozważania, na ile ideały Sierpnia powinny nas skłaniać do gruntownego przemyślenia kształtu państwa. Tak jak w Sierpniu każdy postulat zmian obwoływano kontrrewolucją, tak teraz każda refleksja nad skorygowaniem patologii zostaje okrzyczana jako "faszyzacja kraju".
Ucieczka do sierpniowej Arkadii
Ciągłe narzekania, że bohaterowie Sierpnia nie mogą na chwilę - z okazji rocznicy - zbratać się w radosnych uściskach, rozbrzmiewają z wielu stron. Tymczasem tegoroczna rocznica Sierpnia nakłada się na kryzys III RP. A każdy kryzys skłania do zadawania pytań o przyczyny patologii. Dla każdej wspólnoty niezbędne są debaty, dla których rocznice są naturalnym punktem odniesienia. Dlatego brakuje mi dyskusji nad tym, co zrobiliśmy z kapitałem nadziei sprzed 25 lat. Odpowiedzi takich polityków, jak Tadeusz Mazowiecki czy Lech Wałęsa, lubią obracać się wokół epokowości zmian od "okrągłego stołu" po kijowski Majdan Niezależności. Pytania o błędy, które pozwoliły choćby powstać klubowi Krakowskiego Przedmieścia czy grupie trzymającej władzę, są starannie omijane.
Uwagę elit skupia jedynie radosna feta z gośćmi z całego świata. Nikt nie twierdzi, że nie była ona potrzebna Gdańskowi i Polsce dla przypomnienia światu naszego wkładu w obalenie komunizmu. Jednak uboga debata na temat efektów rozpoczętego wówczas dzieła wywołuje niekiedy wrażenie ucieczki od skrzeczącej rzeczywistości III RP w świat sierpniowej arkadii. Arkadii, w której jest miejsce dla każdego - od Bogdana Borusewicza po Longina Pastusiaka.
Więcej możesz przeczytać w 35/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.