Jaruzelski obiecał Breżniewowi, że zniszczy "Solidarność"
Zrobię wszystko jako komunista i żołnierz, Leonidzie Iljiczu, żeby sytuacja się poprawiła, żeby doprowadzić do przełomu w kraju i naszej partii (É), walcząc o zdrowie sił narodu, które zbłądziły i wstąpiły do Solidarności. (É) Będziemy atakować przeciwnika, i to naturalnie tak atakować, żeby to przyniosło rezultaty". Taką obietnicę jesienią 1981 r. składał przywódcy ZSRR Leonidowi Breżniewowi gen. Wojciech Jaruzelski. Była to zapowiedź stanu wojennego, ale też przesądzenie o losie "Solidarności". Ten ruch skazano zresztą na zagładę już w okresie strajku sierpniowego 1980 r., a więc zanim się jeszcze formalnie narodził.
Kołchoz PRL
Powstanie NSZZ "Solidarność" we wrześniu 1980 r. było naturalną konsekwencją Wielkiego Strajku. Dzięki Sierpniowi `80 i masowości ruchu "Solidarności" runęła mozolnie budowana przez komunistów piramida społeczna - siłą zaprowadzona i zaprogramowana struktura państwa socjalistycznego, będąca gwarancją jego stabilności i bezpieczeństwa. Zbudowano ją w okresie stalinowskim metodą masowego terroru i zastraszenia. W Polsce Ludowej, jak w każdej dyktaturze komunistycznej, cały naród, każda społeczność, a nawet grupa zawodowa miała lojalnie służyć państwu. Wszyscy byli wpisani w ramy PRL. Było tu miejsce zarówno dla członków partii, bezpartyjnych, ludowców, postępowych katolików, robotników, ludzi nauki, literatów i artystów, koncesjonowanych opozycjonistów, niezależnych parlamentarzystów itd. Wszyscy mieli do odegrania jakąś rolę i mogli się realizować, warunkiem była jednak lojalność wobec PRL. Na wszystkich poziomach tej piramidy w różnoraki sposób - czy to korumpując najzdolniejszych, czy też za pomocą wyrafinowanych metod ubeckich - pilnowano tej lojalności.
Rozprawa z buntownikami
Polskie miesiące - Czerwiec i Październik `56, Marzec `68, Grudzień `70 i Czerwiec `76 - nadwerężały strukturę piramidy, a brutalne pacyfikacje buntów przez milicję i wojsko miały przywracać jej pierwotny charakter. Za każdym razem starano się później wyeliminować, zneutralizować bądź skorumpować przywódców rebelii. W tym sensie Sierpień `80 i powstanie "Solidarności" stanowią nową jakość. Masowy charakter buntu, jego antykomunistyczne, narodowe i katolickie oblicze ideowe oraz umiejętne pokierowanie ogólnokrajowym protestem po 16 sierpnia 1980 r. przez Międzyzakładowy Komitet Strajkowy w Gdańsku sprawiły, że struktura piramidy państwa komunistycznego runęła niczym domek z kart. Pozostały jednak osłabione struktury PZPR oraz wciąż zwarte i gotowe struktury aparatu represji. Stąd od razu, jeszcze w sierpniu 1980 r., pojawiła się myśl o nieuchronnej rozprawie z buntownikami i siłowym przywróceniu porządku.
Ferment w PZPR
Sierpień `80 był tak poważnym wstrząsem, że nie mógł pozostać również bez wpływu na sytuację wewnątrz PZPR. Członkowie partii zastanawiali się nie tylko nad tym, jak walczyć z nowym przeciwnikiem, ale też jakie mechanizmy i kto z członków kierownictwa PZPR odpowiada za kryzys w państwie. Tak rodziła się idea "jednoczesnej walki na dwa fronty" - z kontrrewolucją oraz winnymi błędów i wypaczeń. Pierwsze słowa wewnątrzpartyjnej krytyki władz pojawiły się już podczas sierpniowego strajku. Zanim jeszcze podpisano porozumienia gdańskie, tamtejszy I sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PZPR Tadeusz Fiszbach mówił do swoich towarzyszy, że przyczyną kryzysu jest "łapówkarstwo, prywata i nieprawidłowości w polityce kadrowej".
W tym samym czasie pogorszyły się również nastroje wśród ludzi aparatu centralnego. Już 29 sierpnia 1980 r., podczas posiedzenia Biura Politycznego, Edward Gierek ubolewał, że z wielu komitetów wojewódzkich PZPR płyną do niego sygnały o potrzebie zmiany na stanowisku I sekretarza. Takżę podczas V Plenum KC Stanisław Kania i Władysław Kruk mówili o konieczności dokonania zmian personalnych w kierownictwie partii. Już po Sierpniu `80 kierownik Wydziału Pracy Ideowo-Wychowawczej KC PZPR Walery Namiotkiewicz zorganizował naradę sekretarzy propagandy komitetów wojewódzkich, podczas której zdecydowanie piętnował okres rządów Gierka. Niedawnemu przywódcy PZPR zarzucił "błąd ideologiczny" polegający na fałszywie rozumianej "jedności narodu", nacjonalizm, "prymitywne rozumienie związku między ekonomiką a świadomością społeczną" oraz "czołobitność wobec kapitalistycznego Zachodu". Zdaniem Namiotkiewicza, okres rządów Gierka odznaczył się "ideowym kapitulanctwem", jakie dosięgło PZPR. Konsekwencją "ideowego kapitulanctwa" był ferment w partii, a także udział wielu członków PZPR w sierpniowych strajkach, a później ich akces do "Solidarności". Rzeczywiście już jesienią 1980 r. kierownictwo PZPR przygotowało zestawienie statystyczne, z którego wynikało, że na ponad 13 tys. członków komisji zakładowych NSZZ "Solidarność" prawie 3 tys. stanowią członkowie PZPR (21,6 proc.). Udział członków PZPR w prezydiach komisji zakładowych "Solidarności" był jeszcze wyższy i wynosił 22,9 proc. (1037 na 4522). Podobnie było w wypadku przewodniczących komisji zakładowych. Na 1522 przewodniczących komisji zakładowych 340 było członkami PZPR (22,3 proc.).
Pełzająca konfrontacja
Dla polskich komunistów nigdy nie ulegało wątpliwości, że "Solidarność" należy zniszczyć. Zagrzewali ich do tego sowieccy protektorzy. Trzy dni po podpisaniu porozumień gdańskich sowieckie Politbiuro oznajmiło jednoznacznie, że "porozumienie jest w rzeczywistości legalizacją opozycji antysocjalistycznej" i "obecnie rodzi się pytanie, jak przygotować kontrnatarcie i odzyskać utraconą pozycję partii w klasie robotniczej i społeczeństwie". Sowieci nie doradzali działania w pośpiechu. Polskim towarzyszom mówili o potrzebie rozwagi i stosowaniu umiarkowanych środków administracyjnych w walce z "Solidarnością", co w perspektywie przygotowania się do ostatecznego uderzenia okazało się bardzo skuteczne.
Co bardziej światli członkowie PZPR uznali, że rozprawę z "Solidarnością" trzeba poprzedzić jej skłóceniem, podzieleniem i osłabieniem działaczy. Już w okresie strajków sierpniowych Stanisław Kania, który - jak czytamy w jednej z notatek enerdowskiej Stasi - już w lipcu i sierpniu 1980 r. "wypowiadał się przeciwko energicznym i dramatycznym krokom", udaremniając w ten sposób przeprowadzenie planu, by poprzez użycie milicji i wojska, które były już skoncentrowane w Gdańsku, "wysuszyć" i izolować strajk w Stoczni Lenina". Koncepcje Kani na gruncie gdańskim realizowała ekipa Tadeusza Fiszbacha. Na kilka dni przed parafowanym porozumieniem z MKS trójmiejscy komuniści za najważniejsze uznali doprowadzenie do porozumienia ze strajkującymi i wynegocjowanie najkorzystniejszej dla władz PRL formuły związków zawodowych. Jednak zaraz po udzieleniu "gwarancji i określeniu zasad rejestracji" nowych związków planowano "doprowadzić do społecznej izolacji nowych związków".
Podzielić i zniszczyć
W pomysłach władz PRL na plan pierwszy wysunięto koncepcję "odklejenia" od "zdrowego nurtu" związkowego działaczy opozycji przedsierpniowej ("ekstrema"), którym bezpieka przypisywała rolę "sztabowo-politycznego" zaplecza zdolnego pokierować całym ruchem "Solidarności". W tej kwestii istniała zresztą ścisła korelacja między pomysłami zgłaszanymi przez czynniki partyjne a koncepcjami wypracowanymi przez Służbę Bezpieczeństwa. Znamienne są w tym kontekście słowa ówczesnego wojewody gdańskiego Jerzego Kołodziejskiego, wypowiedziane podczas posiedzenia egzekutywy KW PZPR w Gdańsku 20 listopada 1980 r.: "Sytuacja jest coraz trudniejsza, lecz ani razu nie wymknęła się z naszych rąk. Panujemy nad tym. Należy przyjąć przychylność dla "Solidarności" jako kierunek polityczny. Jest to konieczne, walka z "Solidarnością" to walka z całym społeczeństwem. Po drugie - musimy podjąć walkę o polityczne oblicze "Solidarności". Jest to walka o wciągnięcie "Solidarności" do współodpowiedzialności. Po trzecie - doprowadzić należy do rozłamu wśród kierownictwa "Solidarności". Działać musimy na wielu płaszczyznach. Identyfikować ich. Odkleić należy od "Solidarności" tych, którzy przykleili się, bo to korzystne dzisiaj - KPN, KOR itp.".
Natarcie bezpieki
W koncepcjach walki z "Solidarnością" kluczowa rola należała do SB. Od jesieni 1980 r. w każdej z komend wojewódzkich milicji funkcjonowały specjalne komórki i zespoły operacyjne SB, w których gestii była wyłącznie działalność "Solidarności". Niespełna dwa miesiące po zakończeniu sierpniowego strajku (29 października 1980 r.)
powstawały w komendach MO pierwsze wykazy osób przewidzianych do izolacji. Raporty dotyczące "zabezpieczenia operacyjnego" "Solidarności" w regionach spływały nie tylko na biurka w MSW, ale również do gdańskiej SB, której, ze względów oczywistych, przypadła szczególna rola w ogólnopolskiej akcji neutralizacji związku.
Począwszy od 29 września 1980 r., działania SB (w skali kraju) zaczęły przybierać bardziej zorganizowane formy. Od tego dnia co dziesięć dni - na polecenie MSW - w komendach wojewódzkich MO "przeprowadzano aktualizację podstawowych danych wynikających z rozpoznania operacyjnego", takich jak "powstanie nowych ogniw NSZZ, przystąpienie do ogniwa regionalnego, włączenie się elementów antysocjalistycznych, nowe momenty operacyjne". Chodziło m.in. o rozpoznanie "układu sił" wewnątrz MKZ, podjęcie próby dezintegracji związku poprzez skonfliktowanie członków prezydium MKZ oraz doprowadzenie do sporów programowo-ideowych między MKZ a ekspertami (m.in. przy okazji tworzenia statutu) i przedstawicielami KOR, RMP i KPN. Próbowano również zagrać na konfliktach między różnymi branżami, przez co chciano udaremnić projekt powstania jednej centrali związkowej skupiającej poszczególne jednostki branżowe. Liczono przy tym na sprzeciw górników, którzy w czasie zjazdu MKZ-ów w Gdańsku 17 września 1980 r. stwierdzili, że skoro reprezentują 91 kopalń, w których pracuje kilkaset tysięcy robotników, to powinni tworzyć jedną scentralizowaną strukturę z pominięciem podziału na regiony.
41 agentów
Już w grudniu 1980 r. kierownictwo SB oznajmiło zwierzchnikom z PZPR: "Dotychczasowe rozpoznanie postaw i zamierzeń figurantów prowadzonych spraw oraz zebrane materiały w wielu wypadkach pozwalają na podjęcie z naszej strony określonych kombinacji operacyjnych zmierzających do pozyskania bądź kompromitacji określonych osób prowadzącej do ich eliminacji z władz związkowych. Wykorzystując aktualnie prowadzoną kampanię wyborczą do różnych ogniw związkowych, spowodowaliśmy, że w kilku wypadkach figuranci nasi nie zostali wybrani do władz związkowych [...]. Jeśli chodzi o zebrane materiały, w oparciu o które planowane są pozyskania nowych źródeł informacji z kręgu władz związkowych, to zostaną one wykorzystane z chwilą ostatecznego zakończenia wyborów i wejścia tych osób do władz związkowych".
Rozmiary operacji prowadzonych przez SB budzą przerażenie. Tylko w Gdańsku na przełomie lat 1980 i 1981 wszczęto aż 42 sprawy operacyjnego rozpracowania. "Ochroną operacyjną" objęto całą elitę związku (m.in. figurant operacyjnego rozpracowania o kryptonimie "Bolek" - Lech Wałęsa, "Brodacz" - Joanna i Andrzej Gwiazdowie, "Działacz" - Bogdan Lis, "Pielęgniarka" - Alina Pieńkowska, "Związkowiec" - Andrzej Kołodziej, "Godot" - Bogdan Borusewicz, "Suwnicowa" - Anna Walentynowicz), a poza tym 19 osób z prezydium MKZ, 49 osób z Zarządu Regionu NSZZ "Solidarność" w Gdańsku, 20 osób z Komisji Rewizyjnej Zarządu Regionu, 160 pracowników administracyjnych związku, 351 komisji zakładowych.
Wobec wszystkich komórek związkowych zastosowano środki techniki operacyjnej. Podsłuchy pokojowe (PP) zainstalowano m.in. w centrali telefonicznej MKZ NSZZ "Solidarność", sekretariacie Wałęsy (w tym na jednym z jego telefonów zastrzeżonych), gabinetach Andrzeja Gwiazdy, Bogdana Lisa, Aliny Pieńkowskiej, Krajowej Komisji Porozumiewawczej, sali klubu Ster i sali konferencyjnej w budynku NOT w Gdańsku (gdzie często obradowały władze związku). Niektóre z osób poddanych inwigilacji już pod koniec 1980 r. zwerbowano do współpracy z SB. Według danych SB w Gdańsku z grudnia 1980 r., tylko w strukturach kierowniczych "Solidarności" w Gdańsku miało być 41 tajnych współpracowników (TW), z czego pięciu usytuowanych w MKZ ("Albinos", "Cezary", "Teofil", "Zbyszek" i "Konrad"), a 36 w Zakładowych Komitetach Założycielskich (np. sześciu ze Stoczni Gdańskiej im. Lenina).
Słowo Jaruzelskiego
Na przełomie 1980 i 1981 r. do walki z "Solidarnością" włączały się kolejne segmenty komunistycznego aparatu represji. Wiemy, że w rozpracowaniu kierownictwa "Solidarności" aktywnie uczestniczyło wojsko, w tym przede wszystkim Graniczna Placówka Kontrolna Kaszubskiej Brygady WOP, Zarząd Wojskowy Służby Wewnętrznej Marynarki Wojennej, Zarząd Zwiadu WOP i Wydział II Kaszubskiej Brygady WOP. Od wiosny 1981 r. już niemal całe państwo i jego wszystkie ogniwa angażowały się w neutralizację "Solidarności". Pomagały też "zaprzyjaźnione i bratnie" partie i państwa, którym w styczniu 1982 r. dziękował Jaruzelski.
Kres dziesięciomilionowego ruchu dążącego do niepodległości nastąpił 13 grudnia 1981 r. Z ulgą odetchnął na Kremlu Leonid Breżniew, mówiąc: "Stan wojenny trwa już od miesiąca. Pierwsze rezultaty są widoczne. Jak mówi Jaruzelski, stos pacierzowy kontrrewolucji jest nadłamany". Tym samym Jaruzelski dotrzymał słowa danego Breżniewowi w październiku 1981 r., kiedy zapewniał, że jako "komunista i żołnierz" zrobi wszystko, by zniszczyć dziedzictwo wielkiego Sierpnia `80.
Kołchoz PRL
Powstanie NSZZ "Solidarność" we wrześniu 1980 r. było naturalną konsekwencją Wielkiego Strajku. Dzięki Sierpniowi `80 i masowości ruchu "Solidarności" runęła mozolnie budowana przez komunistów piramida społeczna - siłą zaprowadzona i zaprogramowana struktura państwa socjalistycznego, będąca gwarancją jego stabilności i bezpieczeństwa. Zbudowano ją w okresie stalinowskim metodą masowego terroru i zastraszenia. W Polsce Ludowej, jak w każdej dyktaturze komunistycznej, cały naród, każda społeczność, a nawet grupa zawodowa miała lojalnie służyć państwu. Wszyscy byli wpisani w ramy PRL. Było tu miejsce zarówno dla członków partii, bezpartyjnych, ludowców, postępowych katolików, robotników, ludzi nauki, literatów i artystów, koncesjonowanych opozycjonistów, niezależnych parlamentarzystów itd. Wszyscy mieli do odegrania jakąś rolę i mogli się realizować, warunkiem była jednak lojalność wobec PRL. Na wszystkich poziomach tej piramidy w różnoraki sposób - czy to korumpując najzdolniejszych, czy też za pomocą wyrafinowanych metod ubeckich - pilnowano tej lojalności.
Rozprawa z buntownikami
Polskie miesiące - Czerwiec i Październik `56, Marzec `68, Grudzień `70 i Czerwiec `76 - nadwerężały strukturę piramidy, a brutalne pacyfikacje buntów przez milicję i wojsko miały przywracać jej pierwotny charakter. Za każdym razem starano się później wyeliminować, zneutralizować bądź skorumpować przywódców rebelii. W tym sensie Sierpień `80 i powstanie "Solidarności" stanowią nową jakość. Masowy charakter buntu, jego antykomunistyczne, narodowe i katolickie oblicze ideowe oraz umiejętne pokierowanie ogólnokrajowym protestem po 16 sierpnia 1980 r. przez Międzyzakładowy Komitet Strajkowy w Gdańsku sprawiły, że struktura piramidy państwa komunistycznego runęła niczym domek z kart. Pozostały jednak osłabione struktury PZPR oraz wciąż zwarte i gotowe struktury aparatu represji. Stąd od razu, jeszcze w sierpniu 1980 r., pojawiła się myśl o nieuchronnej rozprawie z buntownikami i siłowym przywróceniu porządku.
Ferment w PZPR
Sierpień `80 był tak poważnym wstrząsem, że nie mógł pozostać również bez wpływu na sytuację wewnątrz PZPR. Członkowie partii zastanawiali się nie tylko nad tym, jak walczyć z nowym przeciwnikiem, ale też jakie mechanizmy i kto z członków kierownictwa PZPR odpowiada za kryzys w państwie. Tak rodziła się idea "jednoczesnej walki na dwa fronty" - z kontrrewolucją oraz winnymi błędów i wypaczeń. Pierwsze słowa wewnątrzpartyjnej krytyki władz pojawiły się już podczas sierpniowego strajku. Zanim jeszcze podpisano porozumienia gdańskie, tamtejszy I sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PZPR Tadeusz Fiszbach mówił do swoich towarzyszy, że przyczyną kryzysu jest "łapówkarstwo, prywata i nieprawidłowości w polityce kadrowej".
W tym samym czasie pogorszyły się również nastroje wśród ludzi aparatu centralnego. Już 29 sierpnia 1980 r., podczas posiedzenia Biura Politycznego, Edward Gierek ubolewał, że z wielu komitetów wojewódzkich PZPR płyną do niego sygnały o potrzebie zmiany na stanowisku I sekretarza. Takżę podczas V Plenum KC Stanisław Kania i Władysław Kruk mówili o konieczności dokonania zmian personalnych w kierownictwie partii. Już po Sierpniu `80 kierownik Wydziału Pracy Ideowo-Wychowawczej KC PZPR Walery Namiotkiewicz zorganizował naradę sekretarzy propagandy komitetów wojewódzkich, podczas której zdecydowanie piętnował okres rządów Gierka. Niedawnemu przywódcy PZPR zarzucił "błąd ideologiczny" polegający na fałszywie rozumianej "jedności narodu", nacjonalizm, "prymitywne rozumienie związku między ekonomiką a świadomością społeczną" oraz "czołobitność wobec kapitalistycznego Zachodu". Zdaniem Namiotkiewicza, okres rządów Gierka odznaczył się "ideowym kapitulanctwem", jakie dosięgło PZPR. Konsekwencją "ideowego kapitulanctwa" był ferment w partii, a także udział wielu członków PZPR w sierpniowych strajkach, a później ich akces do "Solidarności". Rzeczywiście już jesienią 1980 r. kierownictwo PZPR przygotowało zestawienie statystyczne, z którego wynikało, że na ponad 13 tys. członków komisji zakładowych NSZZ "Solidarność" prawie 3 tys. stanowią członkowie PZPR (21,6 proc.). Udział członków PZPR w prezydiach komisji zakładowych "Solidarności" był jeszcze wyższy i wynosił 22,9 proc. (1037 na 4522). Podobnie było w wypadku przewodniczących komisji zakładowych. Na 1522 przewodniczących komisji zakładowych 340 było członkami PZPR (22,3 proc.).
Pełzająca konfrontacja
Dla polskich komunistów nigdy nie ulegało wątpliwości, że "Solidarność" należy zniszczyć. Zagrzewali ich do tego sowieccy protektorzy. Trzy dni po podpisaniu porozumień gdańskich sowieckie Politbiuro oznajmiło jednoznacznie, że "porozumienie jest w rzeczywistości legalizacją opozycji antysocjalistycznej" i "obecnie rodzi się pytanie, jak przygotować kontrnatarcie i odzyskać utraconą pozycję partii w klasie robotniczej i społeczeństwie". Sowieci nie doradzali działania w pośpiechu. Polskim towarzyszom mówili o potrzebie rozwagi i stosowaniu umiarkowanych środków administracyjnych w walce z "Solidarnością", co w perspektywie przygotowania się do ostatecznego uderzenia okazało się bardzo skuteczne.
Co bardziej światli członkowie PZPR uznali, że rozprawę z "Solidarnością" trzeba poprzedzić jej skłóceniem, podzieleniem i osłabieniem działaczy. Już w okresie strajków sierpniowych Stanisław Kania, który - jak czytamy w jednej z notatek enerdowskiej Stasi - już w lipcu i sierpniu 1980 r. "wypowiadał się przeciwko energicznym i dramatycznym krokom", udaremniając w ten sposób przeprowadzenie planu, by poprzez użycie milicji i wojska, które były już skoncentrowane w Gdańsku, "wysuszyć" i izolować strajk w Stoczni Lenina". Koncepcje Kani na gruncie gdańskim realizowała ekipa Tadeusza Fiszbacha. Na kilka dni przed parafowanym porozumieniem z MKS trójmiejscy komuniści za najważniejsze uznali doprowadzenie do porozumienia ze strajkującymi i wynegocjowanie najkorzystniejszej dla władz PRL formuły związków zawodowych. Jednak zaraz po udzieleniu "gwarancji i określeniu zasad rejestracji" nowych związków planowano "doprowadzić do społecznej izolacji nowych związków".
Podzielić i zniszczyć
W pomysłach władz PRL na plan pierwszy wysunięto koncepcję "odklejenia" od "zdrowego nurtu" związkowego działaczy opozycji przedsierpniowej ("ekstrema"), którym bezpieka przypisywała rolę "sztabowo-politycznego" zaplecza zdolnego pokierować całym ruchem "Solidarności". W tej kwestii istniała zresztą ścisła korelacja między pomysłami zgłaszanymi przez czynniki partyjne a koncepcjami wypracowanymi przez Służbę Bezpieczeństwa. Znamienne są w tym kontekście słowa ówczesnego wojewody gdańskiego Jerzego Kołodziejskiego, wypowiedziane podczas posiedzenia egzekutywy KW PZPR w Gdańsku 20 listopada 1980 r.: "Sytuacja jest coraz trudniejsza, lecz ani razu nie wymknęła się z naszych rąk. Panujemy nad tym. Należy przyjąć przychylność dla "Solidarności" jako kierunek polityczny. Jest to konieczne, walka z "Solidarnością" to walka z całym społeczeństwem. Po drugie - musimy podjąć walkę o polityczne oblicze "Solidarności". Jest to walka o wciągnięcie "Solidarności" do współodpowiedzialności. Po trzecie - doprowadzić należy do rozłamu wśród kierownictwa "Solidarności". Działać musimy na wielu płaszczyznach. Identyfikować ich. Odkleić należy od "Solidarności" tych, którzy przykleili się, bo to korzystne dzisiaj - KPN, KOR itp.".
Natarcie bezpieki
W koncepcjach walki z "Solidarnością" kluczowa rola należała do SB. Od jesieni 1980 r. w każdej z komend wojewódzkich milicji funkcjonowały specjalne komórki i zespoły operacyjne SB, w których gestii była wyłącznie działalność "Solidarności". Niespełna dwa miesiące po zakończeniu sierpniowego strajku (29 października 1980 r.)
powstawały w komendach MO pierwsze wykazy osób przewidzianych do izolacji. Raporty dotyczące "zabezpieczenia operacyjnego" "Solidarności" w regionach spływały nie tylko na biurka w MSW, ale również do gdańskiej SB, której, ze względów oczywistych, przypadła szczególna rola w ogólnopolskiej akcji neutralizacji związku.
Począwszy od 29 września 1980 r., działania SB (w skali kraju) zaczęły przybierać bardziej zorganizowane formy. Od tego dnia co dziesięć dni - na polecenie MSW - w komendach wojewódzkich MO "przeprowadzano aktualizację podstawowych danych wynikających z rozpoznania operacyjnego", takich jak "powstanie nowych ogniw NSZZ, przystąpienie do ogniwa regionalnego, włączenie się elementów antysocjalistycznych, nowe momenty operacyjne". Chodziło m.in. o rozpoznanie "układu sił" wewnątrz MKZ, podjęcie próby dezintegracji związku poprzez skonfliktowanie członków prezydium MKZ oraz doprowadzenie do sporów programowo-ideowych między MKZ a ekspertami (m.in. przy okazji tworzenia statutu) i przedstawicielami KOR, RMP i KPN. Próbowano również zagrać na konfliktach między różnymi branżami, przez co chciano udaremnić projekt powstania jednej centrali związkowej skupiającej poszczególne jednostki branżowe. Liczono przy tym na sprzeciw górników, którzy w czasie zjazdu MKZ-ów w Gdańsku 17 września 1980 r. stwierdzili, że skoro reprezentują 91 kopalń, w których pracuje kilkaset tysięcy robotników, to powinni tworzyć jedną scentralizowaną strukturę z pominięciem podziału na regiony.
41 agentów
Już w grudniu 1980 r. kierownictwo SB oznajmiło zwierzchnikom z PZPR: "Dotychczasowe rozpoznanie postaw i zamierzeń figurantów prowadzonych spraw oraz zebrane materiały w wielu wypadkach pozwalają na podjęcie z naszej strony określonych kombinacji operacyjnych zmierzających do pozyskania bądź kompromitacji określonych osób prowadzącej do ich eliminacji z władz związkowych. Wykorzystując aktualnie prowadzoną kampanię wyborczą do różnych ogniw związkowych, spowodowaliśmy, że w kilku wypadkach figuranci nasi nie zostali wybrani do władz związkowych [...]. Jeśli chodzi o zebrane materiały, w oparciu o które planowane są pozyskania nowych źródeł informacji z kręgu władz związkowych, to zostaną one wykorzystane z chwilą ostatecznego zakończenia wyborów i wejścia tych osób do władz związkowych".
Rozmiary operacji prowadzonych przez SB budzą przerażenie. Tylko w Gdańsku na przełomie lat 1980 i 1981 wszczęto aż 42 sprawy operacyjnego rozpracowania. "Ochroną operacyjną" objęto całą elitę związku (m.in. figurant operacyjnego rozpracowania o kryptonimie "Bolek" - Lech Wałęsa, "Brodacz" - Joanna i Andrzej Gwiazdowie, "Działacz" - Bogdan Lis, "Pielęgniarka" - Alina Pieńkowska, "Związkowiec" - Andrzej Kołodziej, "Godot" - Bogdan Borusewicz, "Suwnicowa" - Anna Walentynowicz), a poza tym 19 osób z prezydium MKZ, 49 osób z Zarządu Regionu NSZZ "Solidarność" w Gdańsku, 20 osób z Komisji Rewizyjnej Zarządu Regionu, 160 pracowników administracyjnych związku, 351 komisji zakładowych.
Wobec wszystkich komórek związkowych zastosowano środki techniki operacyjnej. Podsłuchy pokojowe (PP) zainstalowano m.in. w centrali telefonicznej MKZ NSZZ "Solidarność", sekretariacie Wałęsy (w tym na jednym z jego telefonów zastrzeżonych), gabinetach Andrzeja Gwiazdy, Bogdana Lisa, Aliny Pieńkowskiej, Krajowej Komisji Porozumiewawczej, sali klubu Ster i sali konferencyjnej w budynku NOT w Gdańsku (gdzie często obradowały władze związku). Niektóre z osób poddanych inwigilacji już pod koniec 1980 r. zwerbowano do współpracy z SB. Według danych SB w Gdańsku z grudnia 1980 r., tylko w strukturach kierowniczych "Solidarności" w Gdańsku miało być 41 tajnych współpracowników (TW), z czego pięciu usytuowanych w MKZ ("Albinos", "Cezary", "Teofil", "Zbyszek" i "Konrad"), a 36 w Zakładowych Komitetach Założycielskich (np. sześciu ze Stoczni Gdańskiej im. Lenina).
Słowo Jaruzelskiego
Na przełomie 1980 i 1981 r. do walki z "Solidarnością" włączały się kolejne segmenty komunistycznego aparatu represji. Wiemy, że w rozpracowaniu kierownictwa "Solidarności" aktywnie uczestniczyło wojsko, w tym przede wszystkim Graniczna Placówka Kontrolna Kaszubskiej Brygady WOP, Zarząd Wojskowy Służby Wewnętrznej Marynarki Wojennej, Zarząd Zwiadu WOP i Wydział II Kaszubskiej Brygady WOP. Od wiosny 1981 r. już niemal całe państwo i jego wszystkie ogniwa angażowały się w neutralizację "Solidarności". Pomagały też "zaprzyjaźnione i bratnie" partie i państwa, którym w styczniu 1982 r. dziękował Jaruzelski.
Kres dziesięciomilionowego ruchu dążącego do niepodległości nastąpił 13 grudnia 1981 r. Z ulgą odetchnął na Kremlu Leonid Breżniew, mówiąc: "Stan wojenny trwa już od miesiąca. Pierwsze rezultaty są widoczne. Jak mówi Jaruzelski, stos pacierzowy kontrrewolucji jest nadłamany". Tym samym Jaruzelski dotrzymał słowa danego Breżniewowi w październiku 1981 r., kiedy zapewniał, że jako "komunista i żołnierz" zrobi wszystko, by zniszczyć dziedzictwo wielkiego Sierpnia `80.
Więcej możesz przeczytać w 35/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.