Fala dotowanych inwestycji wypłucze pieniądze z kieszeni polskiego podatnika
Koreańczycy coraz bliżej!", "20 tys. nowych miejsc pracy!" "1,5 mld USD chcą zainwestować w Polsce koreańskie firmy!" - ekscytowały się w ostatnim tygodniu media. Do prasy przeciekły informacje, że negocjacje z polskim rządem prowadzą LG Philips, który chce pod Wrocławiem wybudować za miliard dolarów dwie nowoczesne fabryki ekranów ciekłokrystalicznych, oraz producent opon Hankook (obiecuje postawić fabrykę za 0,5 mld USD). W natłoku pozytywnej kampanii medialnej zupełnie umknął fakt, że cenę za ostatni sukces rządu Marka Belki zapłacą podatnicy. LG Philips chce dostać sześć razy więcej dotacji niż dotychczasowi inwestorzy. To byłby rekord świata w dotowaniu inwestycji. Z kolei Hankook zachowuje się jak panna na wydaniu i już na początku roku urządził licytację o swoją rękę między dwoma kawalerami: Polską a Słowacją. Dzięki naszej ofercie Koreańczycy wytargowali od Słowaków równowartość około 40 mln euro (w gotówce!). Tamtejszy rząd nauczony wpadką z Hyundaiem (Słowacy obiecali więcej, niż mogli dać) cofnął obietnicę. Słowacy nie chcą już dotowanych miejsc pracy. Polacy zamierzają powtórzyć słowacki błąd i oferują grant wart 6 mln euro.
W cieniu Daewoo
- Jesteście kreatywni i bardzo pracowici - mówi "Wprost" Jung Bog Lee, prezes Samsung Electronics Polska, tłumacząc dyplomatycznie powody, dla których jego firma zainwestowała w naszym kraju. Pytany o wartość grantu, którym polski rząd skusił pięć lat temu firmę do zainwestowania w Polsce, zasłonił się tajemnicą spółki. W interesach nie ma sentymentów, a Koreańczycy doskonale umieją liczyć.
"Zbyt silne związki zawodowe, zbyt wysokie koszty pracy i podatki" - tak tłumaczył rok temu wiceprezes Hyundaia Dong-Jin Kim powody dla których jego firma wybrała Słowację. Od tamtego czasu w Polsce nic się nie zmieniło na lepsze. W ciągu ostatnich 12 lat wartość koreańskich inwestycji w Polsce wzrosła jednak z 5 mln USD do 1,2 mld USD. Gdyby doliczyć ponad 8 mld USD (składały się na nie dotacje i ulgi podatkowe), które kosztowało nas przyciągnięcie Daewoo, to bilans wzajemnych kontaktów gospodarczych wypadnie żałośnie.
Negocjacje wyborcze
Głównym powodem wzrostu zainteresowania Koreańczyków Polską są nadchodzące wybory. Liczą oni na to, że w atmosferze kampanii wyborczej głodny sukcesów rząd Marka Belki sprezentuje im przywileje, byleby się pochwalić przyciągnięciem inwestycji i stworzeniem nowych miejsc pracy. W oczekiwaniu na wynik wyborów Koreańczycy spokojnie wysłuchują obietnic, z których nowy rząd nie będzie mógł się wycofać. Niczym nie ryzykują. Sami w końcu ostateczną decyzję podejmą już po wyborach.
Więcej możesz przeczytać w 35/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.