Różnica między obroną konieczną a samoobroną konieczną jest taka jak między koniecznością bronienia się przed notorycznym złoczyńcą a koniecznością bronienia się przed notorycznym dobroczyńcą (rzecz jasna za cudze, czyli nasze pieniądze). Na szczęście Jarosław Kaczyński, lider Prawa i Sprawiedliwości, ma za sobą gruntowny kurs samoobrony i zna sporo chwytów obronnych przeciw uzależnionym od dobroczynności na cudzy rachunek. Dowodzi tego nie tylko długi czas, jaki Kaczyński zwlekał z przejściem od ataku do samoobrony, ale również deklaracja, którą złożył, uznając ostatecznie konieczność samoobrony koniecznej przed Samoobroną i jej liderem Andrzejem Lepperem w koalicji rządowej, w tym przede wszystkim deklaracja zakazu majstrowania przy banku centralnym i rezerwach walutowych państwa.
Speców od samoobrony Polaków przed złem wszelakim zalewającym Polskę zewsząd - z zewnątrz i od wewnątrz - czyli od schlebiania tchórzom unikającym, z obawy przed przegraną, startu w wyścigu na globalnym wolnym rynku, mamy, jak wiadomo, w nadmiarze - podobnie jak Włosi, Niemcy czy Francuzi, którzy w tych dniach masowo protestowali w obronie prawa do legalnego nieróbstwa i do ochrony przed konkurencją. Cierpimy natomiast na chroniczny niedostatek specjalistów od samoataku, czyli od dodawania odwagi do mierzenia się z konkurentami ze wszystkich kontynentów i wygrywania w wyścigu na globalnym wolnym rynku - odwrotnie niż Amerykanie, którzy w tych dniach masowo protestowali w obronie prawa do legalnej pracy i wolnej konkurencji (vide: "Zapracowani kontra rozleniwieni"). A Samoobrona w znanej nam postaci - z twarzą Andrzeja Leppera - to nic innego jak skazana na nieuchronną porażkę próba uchronienia się przez samoobrońców przed nieuchronnym, czyli przed czymś, od czego - jak od grawitacji - uciec nie sposób.
Chyba że pod wpływem Prawa i Sprawiedliwości Samoobrona w jakiś cudowny sposób zamieni się w Samoatak przeciw samoobronie przed otwarciem na świat i nowoczesnością, a Andrzej Lepper przejdzie od samoobrony do samoataku i z populisty przemieni się na dłużej lub na zawsze, a nie tylko na kilkadziesiąt godzin, jak to mu się niedawno przydarzyło, w liberała lub przynajmniej w socjalliberała. Zaiste, to byłaby fantastyczna wiadomość dla Polaków, zwłaszcza gdyby wespół z politykami Samoobrony podobną metamorfozę przeszła choć część wyborców Samoobrony. Wówczas zamiast musieć uciekać z Andrzejem Lepperem i jego wyborcami przed lepszym światem, odzyskalibyśmy szansę gonienia go, a być może nawet dogonienia i przegonienia. Pierwszy krok w stronę elity Andrzej Lepper zrobił już wtedy, gdy zaczął utrzymywać swą sylwetkę w podobnie nienagannym stanie jak finansiści z nowojorskiego City, co - jak wynika z tekstu "Sylwetka prestiżu", okładkowego artykułu tego wydania "Wprost" - jest wprawdzie warunkiem uznania go za Homo elitus, ale dalece nie wystarczającym, czego dowodzi sam Andrzej Lepper, który w wywiadzie dla "Wprost" porusza się po elementarzu ekonomii z gracją godną boksera, a nie wicemarszałka Sejmu aspirującego do urzędu wicepremiera (vide: "Państwo zapłaci").
I to wszystko w sytuacji, gdy - jak zauważa we "Wprost" Mart Laar, były premier Estonii, w artykule "Zginąć lub wygrać" - "Estończykom udało się dokończyć to, co rozpoczęli Polacy", a i pozostali nasi sąsiedzi od paru lat radzą sobie lepiej od nas, a więc kończą za nas to, co myśmy rozpoczęli, a my kończymy za nich to, czego oni za żadne skarby świata kończyć nie mieli ochoty. Bo przecież nawet dzieci w naszej części Europy wiedzą, że najlepszą obroną jest atak, a najlepszą samoobroną - samoatak.
Fot. T. Strzyżewski
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.