Terroryści zapowiadają, że papież z Turcji żywy nie wyjedzie
Benedykta XVI czeka w Turcji zimne przyjęcie władz, niechęć większości społeczeństwa i mnóstwo problemów. Przez cztery dni papież będzie nad Bosforem stąpał po polu minowym naszpikowanym konfliktami, animozjami i historycznymi resentymentami. O klimacie panującym wśród tureckich elit przed wizytą głowy Kościoła katolickiego świadczy to, że ważniejsi urzędnicy wraz z premierem Recepem Tayyipem Erdoganem planują w tym czasie zagraniczne wojaże. Trudno uwierzyć w oficjalne tłumaczenie premiera, że nie może się spotkać z Benedyktem XVI, bo musi uczestniczyć w szczycie NATO w Rydze. Przyczyny rejterady są głębsze i sygnalizują zmiany zachodzące w Turcji. Rozczarowanie związane z przedłużającymi się negocjacjami z UE wpływa na wzrost nastrojów proislamskich. Tylko w takiej atmosferze możliwe są wybryki Szarych Wilków i innych organizacji, które zapowiadają, że papież z Turcji żywy nie wyjedzie. Nawet zakładając, że mamy do czynienia z kampanią propagandową, jej nasilenie jest bezprecedensowe. Zabójstwo włoskiego księdza Andrei Santoro w lutym tego roku świadczy o tym, że są w Turcji osoby gotowe zamienić pogróżki w czyn.
Dziedzictwo kemalizmu
Reformy Mustafy Kemala AtattŁrka to przykład przeprowadzonej na ogromną skalę inżynierii społecznej. Eksperyment przeorał tureckie społeczeństwo przez wieki wychowywane w kulcie wierności sułtanowi, który miał także tytuł kalifa - przywódcy światowej wspólnoty muzułmańskiej. W 1923 r. Kemal Pasza obalił sułtana i proklamował republikę. Powstało państwo formalnie laickie, choć islam jest w nim preferowany. Religie są pod kontrolą państwa, a każdy imam jest urzędnikiem państwowym.
Tureckie prawo wyznaniowe jest najbardziej restrykcyjne w Europie i można je porównać do antykościelnych przepisów obowiązujących niegdyś w Europie Wschodniej. Kościoły nie mają osobowości prawnej, więc nie mogą posiadać gruntów i nie dysponują własnymi świątyniami. Nie mogą stawiać nowych kościołów, a remontowanie starych wymaga wielu zezwoleń. Turcja praktycznie uniemożliwia patriarchatowi kształcenie kapłanów. To, co dobrze funkcjonowało w czasach imperium otomańskiego, okazuje się niemożliwe w republikańskiej Turcji. W 1971 r. została zamknięta prawosławna akademia na wyspie Chalki i od tej pory kształcenie kleryków odbywa się poza granicami Turcji. O skali absurdu świadczy także to, że patriarchat musiał wybudować ośrodek informacyjno-studyjny w Cambesy w Szwajcarii, aby organizować spotkania ponadregionalne i uczestniczyć w ruchu ekumenicznym. Podobnie jak w Rosji, w Turcji pracę Kościołów chrześcijańskich wspierają duchowni z zagranicy. Od dobrej woli władz zależy jednak, czy dostaną zezwolenie na pracę.
Władze tureckie zabiegają, by ich polityka wyznaniowa zyskała aprobatę społeczności międzynarodowej. Dlatego zaplanowano m.in. spotkanie Benedykta XVI z szefem urzędu ds. wyznań Alim Bardakoglu. Jest on zażartym kemalistą, zwolennikiem państwa laickiego. Jako jeden z pierwszych zaatakował Benedykta XVI po jego wykładzie w Ratyzbonie. Powiedział, że słowa papieża wyrażają "nienawiść, jaką ma w sercu". Trzeba dodać, że później uznał wyjaśnienia papieża w tej sprawie za wystarczające, a nawet wyraził przekonanie, że wprawdzie papieska wizyta nie rozwiąże problemów, ale będzie krokiem w kierunku dialogu.
Spotkanie Bardakoglu z Benedyktem XVI będzie osobliwe. W PRL Urząd ds. Wyznań odgrywał ważną rolę w relacjach Kościół - państwo, ale trudno sobie wyobrazić, by Jan Paweł II spotykał się oddzielnie z Kazimierzem Kąkolem. Ten punkt wizyty musiał się pojawić w wyniku nalegań strony tureckiej, która demonstruje przywiązanie do własnego modelu stosunków Kościół - państwo. Wizytę papieża będzie śledzić także turecka armia. To ona stoi na straży modelu państwa, w przeszłości interweniowała, gdy próbowano go zmieniać. Papież z pewnością będzie musiał brać i ten czynnik pod uwagę.
Patriarcha lokalny?
Zupełnie nienormalna jest sytuacja patriarchatu ekumenicznego, który formalnie jest honorowym zwierzchnikiem całej prawosławnej społeczności liczącej 300 mln wiernych. Warto wspomnieć, że dopiero w XX wieku prawosławie stało się wyznaniem o zasięgu globalnym. Wcześniej jego wpływy ograniczały się do Bałkanów, Bliskiego Wschodu i Imperium Rosyjskiego. Dzięki pracy misyjnej prawosławni zdobyli przyczółki w Azji i Afryce. Prześladowania w ZSRR i migracje zarobkowe Greków rozrzuciły wyznawców prawosławia po świecie. Znaczącą pozycję zajmuje wspólnota grecka w USA i Kanadzie. Emigrantów rosyjskich można spotkać na obu półkulach, a wejście Grecji do UE wzbogaciło także tę instytucję o prawosławny koloryt. Oczekiwane rozszerzenie wspólnoty o Rumunię i Bułgarię wzmocni rolę prawosławia w regionie. Kłopot w tym, że władze tureckie nie uznają ekumenicznego patriarchy jako duchowego przywódcy prawosławia. Podkreślają, że stoi on jedynie na czele prawosławnej wspólnoty w Turcji, która obejmuje pięć szczątkowych diecezji i sprawuje nadzór nad środowiskami prawosławnej emigracji na Zachodzie. W tej sytuacji przyjazd do Stambułu Benedykta XVI, zwierzchnika największej wspólnoty religijnej świata, który podkreśla, że składa wizytę nie w siedzibie lokalnego ośrodka tureckiego prawosławia, lecz w światowym centrum tego wyznania, może być dla gospodarzy problemem.
Przebieg wizyty będzie miał spore znaczenie dla debaty o przyjęciu Turcji do UE. Komisja Europejska krytycznie ocenia stan wolności religijnej w tym kraju. Chrześcijanie nie mówią, że są w Turcji prześladowani, ale wspominają o szykanach. Proces przyjęcia Turcji do unii traktują jako być może ostatnią szansę na wynegocjowanie w miarę normalnych warunków egzystencji. Do ich aspiracji będzie się musiał odnieść papież, nie urażając tureckich gospodarzy.
Przywódca otwarty
Patriarcha ekumeniczny Bartłomiej I zdobył swą posługą, którą pełni od 15 lat, uznanie nie tylko w świecie prawosławnym, ale i wśród innych chrześcijan. Był ceniony przez Jana Pawła II, który powierzył mu napisanie rozważań do Drogi Krzyżowej w Koloseum. Jest Grekiem i obywatelem tureckim, gdyż urodził się na wyspie Imbros, należącej do Turcji. Jest jednym z najlepiej wykształconych przywódców światowych religii: poza uczelniami prawosławnymi ukończył ekskluzywny papieski Instytut Wschodni, studiował też na uniwersytecie w Monachium. Przez lata był sekretarzem patriarchy Dymitriosa, który wraz z Janem Pawłem II zainicjował powstanie prawosławno-katolickiej komisji teologicznej. Jest aktywny w ruchu ekumenicznym i otwarty wobec katolików. Ma jednak świadomość kruchości swego przywództwa. Jego pozycji nie można przyrównywać do tej, którą ma papież. Podpisując z katolikami jakikolwiek dokument, musi uważać na reakcję patriarchatu moskiewskiego i greckiego. Bartłomiej I z pewnością pamięta, że gdy w latach 90. próbował się wstawić za reaktywowanym w Estonii Kościołem prawosławnym wbrew woli patriarchatu moskiewskiego, doszło do sporu. Moskwa zagroziła zerwaniem stosunków z Fanarem, dzielnicą Stambułu, w której mieści się siedziba patriarchatu ekumenicznego.
Przystanek ormiański
Kolejnym punktem zapalnym wizyty będzie spotkanie Benedykta XVI ze wspólnotą ormiańską. Ta niewielka grupa jest ostatnim śladem diaspory ormiańskiej, która przez stulecia zamieszkiwała imperium otomańskie. Jej kres nastąpił w czasach I wojny światowej, kiedy pod pretekstem przesiedleń Turcy doprowadzili do zagłady miliona Ormian. Państwo tureckie nie przyznaje się do tej zbrodni. Publiczne mówienie o tym jest tam karane.
Pielgrzymka Benedykta XVI będzie dla Turcji trudnym testem wolności religii. Nawet dla laickiego Zachodu biurokratyczne reglamentowanie wolności religii jest nie do przyjęcia. Jednocześnie wszyscy mają świadomość, że Turcja stanowi jedyną udaną próbę budowy świeckiego państwa w cywilizacji islamu. Odepchnięcie Turcji od wrót Europy może jedynie wzmocnić środowiska fundamentalistyczne, antychrześcijańskie i antyzachodnie. A na tym nikt nie wygra.
Dziedzictwo kemalizmu
Reformy Mustafy Kemala AtattŁrka to przykład przeprowadzonej na ogromną skalę inżynierii społecznej. Eksperyment przeorał tureckie społeczeństwo przez wieki wychowywane w kulcie wierności sułtanowi, który miał także tytuł kalifa - przywódcy światowej wspólnoty muzułmańskiej. W 1923 r. Kemal Pasza obalił sułtana i proklamował republikę. Powstało państwo formalnie laickie, choć islam jest w nim preferowany. Religie są pod kontrolą państwa, a każdy imam jest urzędnikiem państwowym.
Tureckie prawo wyznaniowe jest najbardziej restrykcyjne w Europie i można je porównać do antykościelnych przepisów obowiązujących niegdyś w Europie Wschodniej. Kościoły nie mają osobowości prawnej, więc nie mogą posiadać gruntów i nie dysponują własnymi świątyniami. Nie mogą stawiać nowych kościołów, a remontowanie starych wymaga wielu zezwoleń. Turcja praktycznie uniemożliwia patriarchatowi kształcenie kapłanów. To, co dobrze funkcjonowało w czasach imperium otomańskiego, okazuje się niemożliwe w republikańskiej Turcji. W 1971 r. została zamknięta prawosławna akademia na wyspie Chalki i od tej pory kształcenie kleryków odbywa się poza granicami Turcji. O skali absurdu świadczy także to, że patriarchat musiał wybudować ośrodek informacyjno-studyjny w Cambesy w Szwajcarii, aby organizować spotkania ponadregionalne i uczestniczyć w ruchu ekumenicznym. Podobnie jak w Rosji, w Turcji pracę Kościołów chrześcijańskich wspierają duchowni z zagranicy. Od dobrej woli władz zależy jednak, czy dostaną zezwolenie na pracę.
Władze tureckie zabiegają, by ich polityka wyznaniowa zyskała aprobatę społeczności międzynarodowej. Dlatego zaplanowano m.in. spotkanie Benedykta XVI z szefem urzędu ds. wyznań Alim Bardakoglu. Jest on zażartym kemalistą, zwolennikiem państwa laickiego. Jako jeden z pierwszych zaatakował Benedykta XVI po jego wykładzie w Ratyzbonie. Powiedział, że słowa papieża wyrażają "nienawiść, jaką ma w sercu". Trzeba dodać, że później uznał wyjaśnienia papieża w tej sprawie za wystarczające, a nawet wyraził przekonanie, że wprawdzie papieska wizyta nie rozwiąże problemów, ale będzie krokiem w kierunku dialogu.
Spotkanie Bardakoglu z Benedyktem XVI będzie osobliwe. W PRL Urząd ds. Wyznań odgrywał ważną rolę w relacjach Kościół - państwo, ale trudno sobie wyobrazić, by Jan Paweł II spotykał się oddzielnie z Kazimierzem Kąkolem. Ten punkt wizyty musiał się pojawić w wyniku nalegań strony tureckiej, która demonstruje przywiązanie do własnego modelu stosunków Kościół - państwo. Wizytę papieża będzie śledzić także turecka armia. To ona stoi na straży modelu państwa, w przeszłości interweniowała, gdy próbowano go zmieniać. Papież z pewnością będzie musiał brać i ten czynnik pod uwagę.
Patriarcha lokalny?
Zupełnie nienormalna jest sytuacja patriarchatu ekumenicznego, który formalnie jest honorowym zwierzchnikiem całej prawosławnej społeczności liczącej 300 mln wiernych. Warto wspomnieć, że dopiero w XX wieku prawosławie stało się wyznaniem o zasięgu globalnym. Wcześniej jego wpływy ograniczały się do Bałkanów, Bliskiego Wschodu i Imperium Rosyjskiego. Dzięki pracy misyjnej prawosławni zdobyli przyczółki w Azji i Afryce. Prześladowania w ZSRR i migracje zarobkowe Greków rozrzuciły wyznawców prawosławia po świecie. Znaczącą pozycję zajmuje wspólnota grecka w USA i Kanadzie. Emigrantów rosyjskich można spotkać na obu półkulach, a wejście Grecji do UE wzbogaciło także tę instytucję o prawosławny koloryt. Oczekiwane rozszerzenie wspólnoty o Rumunię i Bułgarię wzmocni rolę prawosławia w regionie. Kłopot w tym, że władze tureckie nie uznają ekumenicznego patriarchy jako duchowego przywódcy prawosławia. Podkreślają, że stoi on jedynie na czele prawosławnej wspólnoty w Turcji, która obejmuje pięć szczątkowych diecezji i sprawuje nadzór nad środowiskami prawosławnej emigracji na Zachodzie. W tej sytuacji przyjazd do Stambułu Benedykta XVI, zwierzchnika największej wspólnoty religijnej świata, który podkreśla, że składa wizytę nie w siedzibie lokalnego ośrodka tureckiego prawosławia, lecz w światowym centrum tego wyznania, może być dla gospodarzy problemem.
Przebieg wizyty będzie miał spore znaczenie dla debaty o przyjęciu Turcji do UE. Komisja Europejska krytycznie ocenia stan wolności religijnej w tym kraju. Chrześcijanie nie mówią, że są w Turcji prześladowani, ale wspominają o szykanach. Proces przyjęcia Turcji do unii traktują jako być może ostatnią szansę na wynegocjowanie w miarę normalnych warunków egzystencji. Do ich aspiracji będzie się musiał odnieść papież, nie urażając tureckich gospodarzy.
Przywódca otwarty
Patriarcha ekumeniczny Bartłomiej I zdobył swą posługą, którą pełni od 15 lat, uznanie nie tylko w świecie prawosławnym, ale i wśród innych chrześcijan. Był ceniony przez Jana Pawła II, który powierzył mu napisanie rozważań do Drogi Krzyżowej w Koloseum. Jest Grekiem i obywatelem tureckim, gdyż urodził się na wyspie Imbros, należącej do Turcji. Jest jednym z najlepiej wykształconych przywódców światowych religii: poza uczelniami prawosławnymi ukończył ekskluzywny papieski Instytut Wschodni, studiował też na uniwersytecie w Monachium. Przez lata był sekretarzem patriarchy Dymitriosa, który wraz z Janem Pawłem II zainicjował powstanie prawosławno-katolickiej komisji teologicznej. Jest aktywny w ruchu ekumenicznym i otwarty wobec katolików. Ma jednak świadomość kruchości swego przywództwa. Jego pozycji nie można przyrównywać do tej, którą ma papież. Podpisując z katolikami jakikolwiek dokument, musi uważać na reakcję patriarchatu moskiewskiego i greckiego. Bartłomiej I z pewnością pamięta, że gdy w latach 90. próbował się wstawić za reaktywowanym w Estonii Kościołem prawosławnym wbrew woli patriarchatu moskiewskiego, doszło do sporu. Moskwa zagroziła zerwaniem stosunków z Fanarem, dzielnicą Stambułu, w której mieści się siedziba patriarchatu ekumenicznego.
Przystanek ormiański
Kolejnym punktem zapalnym wizyty będzie spotkanie Benedykta XVI ze wspólnotą ormiańską. Ta niewielka grupa jest ostatnim śladem diaspory ormiańskiej, która przez stulecia zamieszkiwała imperium otomańskie. Jej kres nastąpił w czasach I wojny światowej, kiedy pod pretekstem przesiedleń Turcy doprowadzili do zagłady miliona Ormian. Państwo tureckie nie przyznaje się do tej zbrodni. Publiczne mówienie o tym jest tam karane.
Pielgrzymka Benedykta XVI będzie dla Turcji trudnym testem wolności religii. Nawet dla laickiego Zachodu biurokratyczne reglamentowanie wolności religii jest nie do przyjęcia. Jednocześnie wszyscy mają świadomość, że Turcja stanowi jedyną udaną próbę budowy świeckiego państwa w cywilizacji islamu. Odepchnięcie Turcji od wrót Europy może jedynie wzmocnić środowiska fundamentalistyczne, antychrześcijańskie i antyzachodnie. A na tym nikt nie wygra.
Więcej możesz przeczytać w 48/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.