Zdaniem fachowców z branży religijnej, wpływy i aktywa Pana Boga od pewnego czasu nieustannie maleją
Pan Bóg przegrywa ostatnio na wszystkich frontach. Mocne cięgi zbiera w Iraku, Afganistanie, Palestynie, Czeczenii i innych zapalnych punktach. Nie najlepiej wiedzie mu się na terenach plemiennych waśni w środkowej Afryce, na plantacjach koki w Kolumbii czy w biednych brazylijskich fawelach. Wszędzie tam, gdzie panoszy się zło, Pan Bóg jest przez jednych wzywany na pomoc, przez innych przeklinany.
Zdaniem fachowców z branży religijnej, wpływy i aktywa Pana Boga od pewnego czasu nieustannie maleją. Wielu analityków podkreśla jednocześnie, że do katastrofy jeszcze daleko. Niestety, światowa bessa akcji Pana Boga jest wyraźnie odczuwalna. Nie da się ukryć, że w tym czasie wiele zyskali na parkiecie, a także poza nim jego konkurenci z krajów muzułmańskich.
O ile tam gdzie trwają wyniszczające wojny i rzezie, akcje Pana Boga zawsze spadały i nigdy nie budziło to większego niepokoju inwestorów, o tyle obecny spadek akcji na terenach spokojnych, sytych i zamożnych jest wysoce denerwujący. A przecież jeszcze nie tak dawno kraje, które wyzwoliły się spod bezbożnych systemów Karola Marksa, bezdusznych rządów generała Jaruzelskiego czy materialistycznych utopii Leszka Millera, tęskniły za Panem Bogiem. Bywały czasy, gdy Pan Bóg był na absolutnym topie. Gościł nie tylko w domach i w telewizji. Wyskakiwał nie tylko z gazet, modlitewników, tomików poezji czy podręczników religii, ale bywał także w wielu sercach, umysłach i portfelach zwykłych ludzi. Bywało, że Pan Bóg rozsiadał się wygodnie w fotelu prezydenckim, rządowym, królewskim i każdym innym. Mówiono wówczas o nim, że jest chlubą całej giełdy i niepokonanym liderem wzrostu powołań. Jego aktywność wyczuwał nie tylko indeks rynku, ale także rzesze błądzących agnostyków i bojowi ateiści.
Niestety, teraz hossa (a tym samym hosanna na wysokościach) się skończyła. Im większe wieże budowano w Licheniu, tym mniej Pana Boga było na ziemi. Im więcej stawiano pomników papieżowi, tym bardziej jego obecność oraz on sam oddalał się od nas. Coraz głośniej mówiło się, że Pan Bóg nie jest nowoczesny i że taki jakiś niedzisiejszy. Specjaliści od marketingu na siłę starali się ubrać Pana Boga w jakieś modne ciuchy. Szykowano zabiegi, które słowo Boże miały uczynić bardziej atrakcyjnym. Dla zafascynowanych górami turystów przetłumaczono Biblię na gwarę góralską. Dla palaczy marychy spod znaku hip-hopu Pismo Święte przerobiono na język ulicznych gangów. Nowoczesność sunęła szerokim łukiem niczym najnowszy maybach exelero. Już można się było spowiadać za kasę przez Internet, a informacje parafialne dostawało się SMS-ami przez komórki.
Niestety, najnowsze badania wykazują, że zabiegi liftingowe niewiele dały. Nasza religijność jest powierzchowna jak zakupy w hipermarkecie. Każdy z półki z Panem Bogiem bierze to, co mu akurat pasuje. Są też tacy, co wyżej cenią komputer od Pana Boga. Okazuje się, że programy religijne nadawane w katolickiej TV Puls nie są lubiane ani przez reklamodawców, ani przez widzów. Połknięta przez magnata medialnego Ruperta Murdocha TV Puls ma być teraz bardziej świecka. Komercja wypiera Pana Boga z telewizji, tak jak wcześniej wyprosiła go ze stacji radiowych. W Polsce działa kilkanaście stacji radiowych, które w nazwie mają słowo "katolicka", gdy tymczasem są to zwykłe stacje komercyjne, często nadające piosenki głoszące treści dalekie od nauki Kościoła. Mała znajomość języka angielskiego powoduje, że w rozgłośniach z nazwy "katolickich" puszcza się piosenki z refrenem "pocałuj mnie w dupę" czy "mam kisiel w majtkach". Komercyjne piosenki, mające przyciągnąć słuchaczy i reklamodawców tych "katolickich" rozgłośni, to często utwory śpiewane przez narkomanów, dewiantów czy pedofilów (jak np. Gary Glitter). Pan Bóg z pewnością nie czuje się najlepiej w takim towarzystwie i wychodzi sobie na spacer.
Dożyliśmy czasów, gdy pałką na Pana Boga okazały się nie bełkot Marksa, Lenina czy krytyka anarchistów, ale kultura komercji, czyli chęć zysku. Gdyby dziś organizować krucjaty, to zamiast dumnych zbrojnych rycerzy jechałyby platformy pełne didżejów i plastikowych Barbie kręcących tyłkami. Biada nam, bracia i siostry! Warto o tym pomyśleć, nim damy się ogłupić przez wzrastający już szał zakupów przedświątecznych.
Zdaniem fachowców z branży religijnej, wpływy i aktywa Pana Boga od pewnego czasu nieustannie maleją. Wielu analityków podkreśla jednocześnie, że do katastrofy jeszcze daleko. Niestety, światowa bessa akcji Pana Boga jest wyraźnie odczuwalna. Nie da się ukryć, że w tym czasie wiele zyskali na parkiecie, a także poza nim jego konkurenci z krajów muzułmańskich.
O ile tam gdzie trwają wyniszczające wojny i rzezie, akcje Pana Boga zawsze spadały i nigdy nie budziło to większego niepokoju inwestorów, o tyle obecny spadek akcji na terenach spokojnych, sytych i zamożnych jest wysoce denerwujący. A przecież jeszcze nie tak dawno kraje, które wyzwoliły się spod bezbożnych systemów Karola Marksa, bezdusznych rządów generała Jaruzelskiego czy materialistycznych utopii Leszka Millera, tęskniły za Panem Bogiem. Bywały czasy, gdy Pan Bóg był na absolutnym topie. Gościł nie tylko w domach i w telewizji. Wyskakiwał nie tylko z gazet, modlitewników, tomików poezji czy podręczników religii, ale bywał także w wielu sercach, umysłach i portfelach zwykłych ludzi. Bywało, że Pan Bóg rozsiadał się wygodnie w fotelu prezydenckim, rządowym, królewskim i każdym innym. Mówiono wówczas o nim, że jest chlubą całej giełdy i niepokonanym liderem wzrostu powołań. Jego aktywność wyczuwał nie tylko indeks rynku, ale także rzesze błądzących agnostyków i bojowi ateiści.
Niestety, teraz hossa (a tym samym hosanna na wysokościach) się skończyła. Im większe wieże budowano w Licheniu, tym mniej Pana Boga było na ziemi. Im więcej stawiano pomników papieżowi, tym bardziej jego obecność oraz on sam oddalał się od nas. Coraz głośniej mówiło się, że Pan Bóg nie jest nowoczesny i że taki jakiś niedzisiejszy. Specjaliści od marketingu na siłę starali się ubrać Pana Boga w jakieś modne ciuchy. Szykowano zabiegi, które słowo Boże miały uczynić bardziej atrakcyjnym. Dla zafascynowanych górami turystów przetłumaczono Biblię na gwarę góralską. Dla palaczy marychy spod znaku hip-hopu Pismo Święte przerobiono na język ulicznych gangów. Nowoczesność sunęła szerokim łukiem niczym najnowszy maybach exelero. Już można się było spowiadać za kasę przez Internet, a informacje parafialne dostawało się SMS-ami przez komórki.
Niestety, najnowsze badania wykazują, że zabiegi liftingowe niewiele dały. Nasza religijność jest powierzchowna jak zakupy w hipermarkecie. Każdy z półki z Panem Bogiem bierze to, co mu akurat pasuje. Są też tacy, co wyżej cenią komputer od Pana Boga. Okazuje się, że programy religijne nadawane w katolickiej TV Puls nie są lubiane ani przez reklamodawców, ani przez widzów. Połknięta przez magnata medialnego Ruperta Murdocha TV Puls ma być teraz bardziej świecka. Komercja wypiera Pana Boga z telewizji, tak jak wcześniej wyprosiła go ze stacji radiowych. W Polsce działa kilkanaście stacji radiowych, które w nazwie mają słowo "katolicka", gdy tymczasem są to zwykłe stacje komercyjne, często nadające piosenki głoszące treści dalekie od nauki Kościoła. Mała znajomość języka angielskiego powoduje, że w rozgłośniach z nazwy "katolickich" puszcza się piosenki z refrenem "pocałuj mnie w dupę" czy "mam kisiel w majtkach". Komercyjne piosenki, mające przyciągnąć słuchaczy i reklamodawców tych "katolickich" rozgłośni, to często utwory śpiewane przez narkomanów, dewiantów czy pedofilów (jak np. Gary Glitter). Pan Bóg z pewnością nie czuje się najlepiej w takim towarzystwie i wychodzi sobie na spacer.
Dożyliśmy czasów, gdy pałką na Pana Boga okazały się nie bełkot Marksa, Lenina czy krytyka anarchistów, ale kultura komercji, czyli chęć zysku. Gdyby dziś organizować krucjaty, to zamiast dumnych zbrojnych rycerzy jechałyby platformy pełne didżejów i plastikowych Barbie kręcących tyłkami. Biada nam, bracia i siostry! Warto o tym pomyśleć, nim damy się ogłupić przez wzrastający już szał zakupów przedświątecznych.
Więcej możesz przeczytać w 48/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.