Jeszcze kilkanaście lat temu możliwość zrobienia przelewu przez internet była nowością budzącą powszechne obawy, a zakupy on-line stanowiły zjawisko niszowe. Wideorozmowy z osobą na drugim końcu świata widywaliśmy w filmach science fiction, podobnie jak wiele innych e-usług, bez których dzisiaj nie wyobrażamy sobie życia. O wirtualnych wizytach w urzędach czy sprawach sądowych prowadzonych jedynie z udziałem komputera podpiętego do sieci nikt wówczas nawet nie myślał. Tymczasem w ciągu ostatnich dziesięciu lat branża e-usług stała się nie tylko nową, lecz także jedną z najszybciej rozwijających się gałęzi polskiej gospodarki.
Daje ona pracę blisko 200 tys. osób, a roczne wzrosty nakładów inwestycyjnych i zatrudnienia są szacowane na 20 proc.! Niemal każdego dnia powstają nowe rozwiązania służące rozwojowi biznesu czy usprawnianiu funkcji społecznych. Stwarzają zupełnie nowe możliwości, często umożliwiają również dużą oszczędność czasu i pieniędzy. Informatycy wszelkich specjalności nie mogą narzekać na brak ofert pracy – duże korporacje kuszą ich już nie tylko atrakcyjnym wynagrodzeniem i tradycyjnymi benefitami, ale również ekologicznym biurem czy zapleczem rozrywkowo-relaksacyjnym. Czy tak prężnej branży w ogóle potrzebne jest dodatkowe wsparcie z Funduszy Europejskich? Okazuje się, że tak.
Nowe wyzwania
Z puli środków unijnych w ramach programu Polska Cyfrowa jest realizowany projekt o nazwie e-Pionier. Do 2020 r. zostanie przeznaczone na niego ok. 100 mln zł. Instytucją odpowiedzialną za efektywne wykorzystanie tych środków jest Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. Celem e- -Pioniera jest zachęcenie programistów do tworzenia innowacji o znaczeniu społecznym lub gospodarczym. Projekty mogą więc dotyczyć usprawnień w takich obszarach, jak bezpieczeństwo, ochrona danych osobowych, dostępność dla osób z niepełnosprawnościami, starzenie się społeczeństwa, zmniejszanie zużycia energii, poprawa efektywności transportu czy wykorzystanie dóbr kultury. Wypracowane rozwiązania powinny być przeznaczone dla konkretnych grup odbiorców, np. osób z niepełnosprawnościami, dzieci lub ludzi starszych. Pomysły na projekty nie będą wychodzić od samych programistów czy innych osób działających w branży e-usług, ale od instytucji publicznych. Będzie stosowana nowatorska formuła tzw. zamówień przedkomercyjnych. Instytucje będą składały zamówienie na wypracowanie rozwiązania problemu. Specyfikacja będzie się odnosić do potrzeb i funkcjonalności, a nie opisu konkretnego produktu lub usługi. Te będą dopiero wynikiem prowadzonych prac. Złożenie zamówienia nie obliguje instytucji do zakupienia rozwiązania, jednak może do tego dojść w drodze tradycyjnego postępowania zamówień publicznych.
Zasady działania
Do końca tego roku Narodowe Centrum Badań i Rozwoju wybierze około dziesięciu tzw. akceleratorów. Mają to być podmioty posiadające doświadczenie w realizacji projektów na pograniczu sfery prywatnej i publicznej oraz zaplecze biurowe, techniczne i kadrowe niezbędne do prowadzenia prac nad e-projektami. Działalność w ramach projektu będą prowadziły przez trzy lata. Na jej finansowanie uzyskają dotację w wysokości do 12 mln zł, przy czym kwota ta będzie stanowić maksymalnie 80 proc. planowanych kosztów. Pozostałe 20 proc. każdy akcelerator będzie musiał dołożyć z prywatnych środków. – Taka struktura finansowania pozwoli im podejmować ryzyko związane z opracowywaniem nowatorskich rozwiązań, ponadto będzie mobilizowała do maksymalizacji opłacalności realizowanych przedsięwzięć – podkreśla Daniel Maksym, dyrektor Działu Rozwoju i Innowacji NCBR. Pozostając w kontakcie z instytucjami publicznymi, organizacjami pozarządowymi oraz zwykłymi obywatelami, akceleratory będą zbierały informacje o zapotrzebowaniu na rozwiązanie konkretnych problemów o znaczeniu społecznym lub gospodarczym oraz idące w ślad za nimi zamówienia przedkomercyjne. Pod konkretne zamówienie rekrutowane będą dwa-trzy zespoły mające potencjał do wypracowania gotowego e-produktu. W każdym z nich znajdą się programiści – zarówno ci doświadczeni, jak i młodzi i wyjątkowo zdolni, na przykład działający w studenckich kołach naukowych. Pozostałą część będą stanowili specjaliści w dziedzinach, których dotyczy problem, na przykład socjologowie, behawioryści, inżynierowie, medycy czy leśnicy. – Członkowie zespołu będą mogli otrzymywać od akceleratora wynagrodzenie w uzgodnionej indywidualnie formie i wysokości. Akcelerator będzie też weryfikował wstępne propozycje pomysłów na rozwiązanie problemu pod względem technologicznym i biznesowym – mówi Daniel Maksym. Akcelerator będzie też zapewniał zespołom dodatkowe wsparcie merytoryczne, np. w zakresie wzornictwa, rozwoju technologii, prawa i finansów. Formy mogą być bardzo różne, począwszy od coachingu i mentoringu po udział w warsztatach, seminariach w kraju i za granicą. – Akceleratory mogą się też angażować finansowo w rozwój dobrze rokujących e-biznesów. Ich udziały mogą wówczas osiągnąć nawet 20 proc., czyli tyle, ile zainwestowały w fazę przygotowania produktu ze środków prywatnych. Sukcesy wykreowanych spółek będą podstawą przychodów podmiotów finansujących akcelerator – podkreśla Daniel Maksym.
Szansa na start-up
Dlaczego zdolnym programistom oraz specjalistom z różnych dziedzin powinno zależeć na dostaniu się do zespołów działających w akceleratorach? Ponieważ nie będzie to zwykła praca jak ta w korporacji z branży IT, ale szansa na zbudowanie własnej firmy. Wypracowane rozwiązanie pozostanie własnością zespołu i będzie mogło stanowić zalążek własnej działalności. Co prawda instytucje inspirujące zespoły do działania poprzez składanie zamówienia przedkomercyjnego nie są zobligowane do zakupu wypracowanego produktu, jednak istnieje spora szansa, że decydują się nabyć któreś z rozwiązań. To może ułatwić przekształcenie zespołu w spółkę prawa handlowego, która wystartuje na rynku, mając już pierwsze poważne zamówienie. Jeżeli taki zakup nie nastąpi lub wybrane będzie jedno z kilku rozwiązań, akcelerator i tak przeprowadzi analizę sytuacji rynkowej i oszacuje szansę powodzenia biznesowego produktu czy usługi na rynku. Wskaże też możliwości otrzymania wsparcia kapitałowego na rozwój firmy – od inwestora prywatnego lub instytucjonalnego, dysponującego środkami z Funduszy Europejskich lub własnymi. Może nim się stać też sam akcelerator. Dopuszczalna jest również sytuacja, w której żadnemu z zespołów nie uda się znaleźć rozwiązania. W trakcie ich pracy wejdzie na rynek produkt rozwiązujący problem lub żadne z rozwiązań nie znajdzie ostatecznie nabywcy. – To element ryzyka wpisujący się w ideę tak ostatnio modnego słowa „start-up” – podsumowuje dyrektor z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. (MoN).
Ważne daty
15 września 2016 r. – Zakończył się nabór wniosków od podmiotów ubiegających się o przyznanie funkcji akceleratora
Przełom 2016/2017 – Wybór akceleratorów zostanie dokonany przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju
Początek 2017 r. - Akceleratory zaczną zbierać pierwsze zamówienia przedkomercyjne i rekrutować interdyscyplinarne zespoły robocze
Więcej informacji na: www.ncbir.gov.pl i www.funduszeeuropejskie. gov.pl
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.