Kilka dni temu resort edukacji pokazał propozycję siatki godzin w zreformowanych szkołach. To, co zaskoczyło ekspertów, to bardzo mały wymiar godzin informatyki w liceach. Zgodnie z propozycją na naukę przedmiotu przewidziano tylko rok w wymiarze jednej lekcji tygodniowo. Ta deklaracja wywołała także konsternację w resortach rozwoju i cyfryzacji, które wykładają setki milionów złotych na doprowadzenie do szkół szerokopasmowego internetu oraz naukę programowania dla uczniów i nauczycieli. Na dodatek w planach wicepremiera Morawieckiego branża informatyczna ma być jedną z tych, które rozruszają polską gospodarkę. Z jego koncepcją rozwoju kłóci się też zapowiedź minister edukacji Anny Zalewskiej, że uczniowie po szkole podstawowej nie będą egzaminowani z żadnego przedmiotu przyrodniczego.
Eksperci przekonują, że może to doprowadzić do marginalizacji nauczania tych przedmiotów, a to z kolei przełoży się na mniejsze zainteresowanie studiami ścisłymi, co boleśnie odczuje gospodarka. Zgodnie z zapowiedzią absolwenci zreformowanej szkoły podstawowej mieliby zdawać obowiązkowo cztery przedmioty. Trzy z nich to tzw. maturalne, czyli język polski, obcy i matematyka, dodatkowo jeszcze historia. – To jasny sygnał dla uczniów i pedagogów, które przedmioty są ważne, a które nie – mówi dyrektor jednego z najlepszych polskich liceów. Pojawia się jeszcze jeden problem, czyli rekrutacja do licealnych klas o profilu przyrodniczym. – Na jakiej podstawie będziemy wiedzieć, czy dany uczeń ma predyspozycje do nauki chemii lub fizyki na poziomie rozszerzonym? Oceny na świadectwie nie są obiektywnym czynnikiem – mówi nasz rozmówca. Wątpliwości nazbierało się sporo, więc zapytaliśmy o nie minister edukacji Annę Zalewską.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.