Marcin Zarzecki zajmuje się działalnością gospodarczą od 15 lat, przede wszystkim obsługą przesyłu różnych towarów. Teraz rozwija firmę Quotiss tworzącą oprogramowanie dla branży logistycznej. To nowy projekt i jeszcze nie daje przychodów. Mimo to Zarzecki co miesiąc płaci na ZUS 1,1 tys. zł, czyli minimalną składkę emerytalno-rentowo- zdrowotną dla osób prowadzących działalność gospodarczą, niezależnie od obrotów.
Gdyby nie oszczędności, comiesięczny ZUS mógłby być dla przedsiębiorcy z Warszawy problemem. – Obecny system przymusowych obciążeń dla firm jest skomplikowany, niesprawiedliwy, a czasem nawet zabójczy – mówi bez ogródek Zarzecki. Dlaczego skomplikowany? Bo składki liczy się od różnych podstaw. Jego zdaniem system jest niesprawiedliwy, bo każdy przedsiębiorca musi zapłacić minimalną kwotę do ZUS, niezależnie od swoich dochodów. To może być zabójcze dla tych, którzy stracą regularne dochody i nie będzie ich stać nawet na najniższą składkę. Dlatego zapowiedziana w ubiegłym tygodniu przez Henryka Kowalczyka, szefa Komitetu Stałego Rady Ministrów, jednolita danina, łącząca podatek PIT oraz składki na ZUS i Narodowy Fundusz Zdrowia, wydaje się Zarzeckiemu słusznym kierunkiem. Zastanawia go tylko, jak te zmiany wpłyną na kondycję przedsiębiorców. Tym bardziej że na początku września premier Beata Szydło zapewniła, że podatki jako takie nie zostaną podniesione, a Henryk Kowalczyk mówił, że ujednolicenie danin wręcz obniży obciążenia działalności gospodarczej.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.