Brak poglądów jest u nas najbardziej rozpowszechnionym poglądem
Czy można wpływać na opinię publiczną, nie mając poglądów? Analizując polską politykę, media czy naukę, można dojść do wniosku, że jak najbardziej. Brak poglądów jest u nas najbardziej rozpowszechnionym poglądem. "Nie mam wyrobionego zdania na ten temat. Może być albo tak, albo siak" - to najczęściej wyrażany pogląd z braku poglądów. Skoro nie masz wyrobionego zdania, to po co zawracasz głowę - można powiedzieć. Ideałem polityka bez poglądów jest były premier Waldemar Pawlak. Cokolwiek by powiedział, kompletnie nie wiadomo, jakie ma zdanie. Niczego nie da się jednoznacznie zinterpretować. Albo taki Krzysztof Filipek z Samoobrony: nigdy nie wiadomo, do czego dojdzie, gdy zaczyna mówić. Co gorsza, wygląda na to, że on sam też tego nie wie. Co ma swoje zalety, bo można mu przerwać w dowolnym momencie bez utraty (bez)sensu. Przykłady Pawlaka i Filipka to jednak łatwizna, bo poglądów jest pozbawiona także duża część polityków wielopokoleniowo inteligenckich (w Sejmie kontraktowym było ich zatrzęsienie, więc mniejsza o nazwiska). A także większość twórców i pracowników nauki (nie używam słowa naukowców, bo między tymi grupami jest jednak zasadnicza różnica) oraz sporo publicystów. To ostatnie jest o tyle sztuką, że publicysta bez poglądów to czysty logiczny nonsens. A jednak są tacy. Piszę o tym wszystkim, bo jako nowy redaktor naczelny "Wprost" zapewniam, że nasz tygodnik i dziennikarze mają poglądy i będą je na łamach wyrażać (vide: "Program psucia Rzeczypospolitej", "Filar zdrowia" czy "Tymizacja Barei").
Brak poglądów ma pewien quasi-naukowy sznyt: nie mam poglądów, więc jestem obiektywny, umiarkowany, ostrożny. Nie tyle więc mam poglądy, ile oglądy. Pogląd to skrajność, żeby nie powiedzieć poglądactwo, ogląd to obiektywizm. Tyle że do tego nie potrzeba mózgu i wyższej inteligencji. Wystarczą zmysły albo obiektyw bądź taśma. Pełno jest ludzi bez poglądów, którzy uważają, że to ich szlachetnie odróżnia od tych z poglądami. Tylko że mylą ich z tymi, którzy nie tyle mają poglądy, ile przemawiają przez nich przesądy i frazesy. To fanatycy. Albo głupcy. A fanatyzm nie ma nic wspólnego z poglądami. Głupota - tym bardziej. Fanatyzm to akt wiary - najczęściej ideologicznej. Dobrze to widać, kiedy mowa na przykład o funkcjonariuszach tajnych służb PRL czy szerzej bloku sowieckiego. Jako fanatycy nie mieli oni poglądów, lecz wiarę w system. I to im pozwalało robić wszelkie bezeceństwa, a nawet dopuszczać się zbrodni. Przecież tylko fanatyk mógł ukryć informację o zamachu na polskiego papieża i dopuścić do tej zbrodni (vide: "Wyrok na Jana Pawła II"). Z kolei głupota nie przejawia się w poglądach - choćby z tego prostego powodu, że pogląd to jednak jakaś mądrość. Ale jak to wytłumaczyć głupiemu, który w dodatku sądzi, że ma poglądy? Pewnie, że to trudne, o czym można się było przekonać, oglądając na przykład 1 lutego program "Co z tą Polską?".
Brak poglądów często nie wynika z upośledzenia jakichś wyższych funkcji mózgu, choć i to się zdarza. Najczęściej wynika z tchórzostwa. Bo posiadanie poglądów oznacza, że ktoś może je zaatakować, zatem trzeba się będzie bronić, znajdować nowe argumenty, po prostu - myśleć. A pogląd polegający na braku poglądów myślenia nie wymaga. To takie bezszmerowe, bezbarwne, bezwonne ple, ple, ple. I to jest to, co nas na co dzień otacza, żeby nie powiedzieć - osacza.
Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że osoby pozbawione poglądów najczęściej uchodzą za autorytety. A to z powodu ich rzekomej bezstronności. A przecież łacińskie słowo auctoritas oznacza radę, wolę, ważność, powagę moralną. Jak może mieć te cechy ktoś, kto nie ma poglądów? Przecież nie doradzi, nie narzuci woli, nie zasłuży na szacunek, nie rozstrzygnie moralnego dylematu. Tylko że dzisiejsze autorytety wcale nie są od tego - one mają pełnić funkcje magiczne. Jak totem. A do tego poglądów nie potrzeba. Wystarczy być!
PS Dziękuję moim znakomitym poprzednikom - Markowi Królowi i Piotrowi Gabryelowi - za wszystko, czego się od nich nauczyłem.
Brak poglądów ma pewien quasi-naukowy sznyt: nie mam poglądów, więc jestem obiektywny, umiarkowany, ostrożny. Nie tyle więc mam poglądy, ile oglądy. Pogląd to skrajność, żeby nie powiedzieć poglądactwo, ogląd to obiektywizm. Tyle że do tego nie potrzeba mózgu i wyższej inteligencji. Wystarczą zmysły albo obiektyw bądź taśma. Pełno jest ludzi bez poglądów, którzy uważają, że to ich szlachetnie odróżnia od tych z poglądami. Tylko że mylą ich z tymi, którzy nie tyle mają poglądy, ile przemawiają przez nich przesądy i frazesy. To fanatycy. Albo głupcy. A fanatyzm nie ma nic wspólnego z poglądami. Głupota - tym bardziej. Fanatyzm to akt wiary - najczęściej ideologicznej. Dobrze to widać, kiedy mowa na przykład o funkcjonariuszach tajnych służb PRL czy szerzej bloku sowieckiego. Jako fanatycy nie mieli oni poglądów, lecz wiarę w system. I to im pozwalało robić wszelkie bezeceństwa, a nawet dopuszczać się zbrodni. Przecież tylko fanatyk mógł ukryć informację o zamachu na polskiego papieża i dopuścić do tej zbrodni (vide: "Wyrok na Jana Pawła II"). Z kolei głupota nie przejawia się w poglądach - choćby z tego prostego powodu, że pogląd to jednak jakaś mądrość. Ale jak to wytłumaczyć głupiemu, który w dodatku sądzi, że ma poglądy? Pewnie, że to trudne, o czym można się było przekonać, oglądając na przykład 1 lutego program "Co z tą Polską?".
Brak poglądów często nie wynika z upośledzenia jakichś wyższych funkcji mózgu, choć i to się zdarza. Najczęściej wynika z tchórzostwa. Bo posiadanie poglądów oznacza, że ktoś może je zaatakować, zatem trzeba się będzie bronić, znajdować nowe argumenty, po prostu - myśleć. A pogląd polegający na braku poglądów myślenia nie wymaga. To takie bezszmerowe, bezbarwne, bezwonne ple, ple, ple. I to jest to, co nas na co dzień otacza, żeby nie powiedzieć - osacza.
Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że osoby pozbawione poglądów najczęściej uchodzą za autorytety. A to z powodu ich rzekomej bezstronności. A przecież łacińskie słowo auctoritas oznacza radę, wolę, ważność, powagę moralną. Jak może mieć te cechy ktoś, kto nie ma poglądów? Przecież nie doradzi, nie narzuci woli, nie zasłuży na szacunek, nie rozstrzygnie moralnego dylematu. Tylko że dzisiejsze autorytety wcale nie są od tego - one mają pełnić funkcje magiczne. Jak totem. A do tego poglądów nie potrzeba. Wystarczy być!
PS Dziękuję moim znakomitym poprzednikom - Markowi Królowi i Piotrowi Gabryelowi - za wszystko, czego się od nich nauczyłem.
Więcej możesz przeczytać w 6/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.