JOSÉ DE MOLINA (NIEŻYJĄCY JUŻ PRAWIE 20 LAT), BARD RADYKALNEJ LEWICY – takiej anarchistyczno-socjalistyczno-zapatystowskiej – nie uznawał ani państwa, ani bogów, ani panów, ani partii politycznych, ani pizzy. Często, przejęty tym, że nie wszyscy w pełni rozumieją poezję, przemawiał prozą. Dla polskiego lewicowca, opitego kawą z papierowego kubka i napchanego kanapką o smaku papierowego kubka i rukoli, cenne powinno być zwłaszcza podnoszenie przez rewolucjonistę problemu dziedzictwa narodowego. Molina afirmował je. Krytykował to, co ponadnarodowe. Gramy punka? – A co to, nie mamy w Meksyku własnej muzyki? Zajadamy się hamburgerami?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.