„Mój mąż jest z zawodu dyrektorem” – ten satyryczny cytat z komedii Stanisława Barei „Poszukiwany, poszukiwana” znają chyba wszyscy. Wciąż nas bawi, bo poza przechwałką zawiera też sprzeczność: dyrektor to nie zawód, ale funkcja. Z tego powodu w naszym rankingu nie uwzględniliśmy dyrektorów, prezesów ani członków zarządów, choć to oni zarabiają najwięcej. Według raportu „Wynagrodzenia członków zarządów w 2018 roku”, przygotowanego przez Sedlak & Sedlak, średnie miesięczne wynagrodzenie brutto prezesa zarządu, jego zastępcy i członka zarządu wynosi ponad 50 tys. zł. Kwota ta zblednie, jeśli spojrzymy na pensje prezesów 50 największych spółek giełdowych. Janusz Filipiak, prezes Comarchu, w 2018 r. zarobił ponad 1 mln zł miesięcznie. Niewiele mniej dostawał Tobias Solorz, prezes Cyfrowego Polsatu. To jednak giganci, a większość szefów firm musi zadowolić się mniejszym wynagrodzeniem. Dziesięciokrotność przeciętnej płacy w naszym kraju nie jest powodem do niezadowolenia, narzekać nie mogą też polscy dyrektorzy zarządzający, którzy co miesiąc dostają średnio 47 tys. zł. Przyzwoitą pensyjką cieszą się też dyrektorzy pionu – to nawet 33,4 tys. zł, a kierownicy (menedżerowie) – 16,3 tys. zł.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.