Chaos organizacyjny, wpadki wizerunkowe, brak spójnego przekazu. Jeśli opozycja zamieni wybory prezydenckie w referendum przeciwko PiS, Andrzej Duda będzie na dobrej drodze, żeby powtórzyć los Bronisława Komorowskiego. W swej kampanii popełnia coraz więcej błędów, które przypominają feralną kampanię prezydencką obozu Platformy Obywatelskiej w 2015 r.
Oczywiście, Andrzej Duda nie jest Bronisławem Komorowskim. Nie obudził się na trzy miesiące przed wyborami. Od początku swojej kadencji jeździ po Polsce i ściska dłonie wyborców. Jest wciąż faworytem wyścigu, ale nad jego kampanią zbierają się czarne chmury. Oto sześć powodów, dla których Andrzej Duda może przegrać wyścig po prezydenturę.
Krok pierwszy:
Armia bez żołnierzy, ale z generałami
Kto odpowiada za kampanię Andrzeja Dudy? Nie wiadomo. Cztery lata temu odpowiedź była jasna: Beata Szydło była szefową kampanii. Dzisiaj tłum polityków PiS garnie się do podejmowania decyzji, a pracować nie ma komu. Najpierw szefem został obwołany europarlamentarzysta Adam Bielan. Okazało się jednak, że szefową ma być wcześniej nieznana szerszej publiczności mecenas Jolanta Turczynowicz-Kieryłło. Pilnować tego duetu ma zawodnik wagi ciężkiej Joachim Brudziński. Beata Szydło dostała z kolei bliżej nieokreśloną rolę szefowej sztabu programowego. Najwięcej kontrowersji wzbudziła Turczynowicz-Kieryłło, która została oddelegowana do sztabu przez Porozumienie Jarosława Gowina. Szybko się okazało, że ambitna mecenas wzbudza więcej zainteresowania niż sam kandydat. Media przypomniały sprawę z ostatniej kampanii samorządowej – mecenas miała wówczas łamać ciszę wyborczą, roznosząc ulotki wyborcze i… pogryźć człowieka, który dokonał jej obywatelskiego zatrzymania. To jednak nie największy problem Andrzeja Dudy. Jest nim kilka ośrodków podejmowania decyzji, które ze sobą konkurują. Przypomina to sytuację z kampanii Bronisława Komorowskiego, gdy funkcjonowały obok siebie dwa sztaby. Jeden zlokalizowany w Pałacu Prezydenckim, drugi – w siedzibie Platformy Obywatelskiej. Skończyło się to katastrofą. Kampania Andrzeja Dudy opiera się dziś niemal wyłącznie na siłach jego kancelarii. Jeśli Jarosław Kaczyński nie przywoła rozhasanego towarzystwa do porządku, może to się skończyć powtórką z rozrywki.
Krok drugi:
Pycha przed upadkiem
To dopiero początek drugiej kadencji rządów formacji Jarosława Kaczyńskiego, a wydaje się, jakby PiS rządził już niemal dekadę. Podobne uczucia panowały pod koniec drugiej kadencji Platformy Obywatelskiej. Symbolem buty PiS stała się sprawa środkowego palca Joanny Lichockiej. Posłanka pokazywała obsceniczne gesty w kierunku ław opozycji podczas sejmowego głosowania nad przekazaniem 2 mld zł dotacji z budżetu na publiczne media. Opozycja chciała, żeby pieniądze były przekazane na onkologię. W społecznej świadomości Lichocka pokazała środkowy palec nie posłom opozycji, ale wszystkim pacjentom chorym na raka. Nie mniej arogancki był film zamieszczony na Twitterze przez europosła Dominika Tarczyńskiego. Poseł „napadł” werbalnie w pociągu Adama Michnika, a potem porównywał swoją bohaterską postawę do działań partyzantki antykomunistycznej. Przesada, patos i brak kultury to dość odpychająca mieszanka dla wyborców, szczególnie tych, którzy nie należą do twardego elektoratu.
Krok trzeci:
Referendum przeciwko rządom Jarosława Kaczyńskiego
Z nadzwyczajnego i poufnego posiedzenia klubu Prawa i Sprawiedliwości wyciekło zdjęcie osób zasiadających za prezydialnym stołem. Siedziała przy nim cała wierchuszka zjednoczonej prawicy i prezydent Andrzej Duda. Na domiar złego za plecami widniał ogromny napis „Prawo i Sprawiedliwość”. To, że takie zdjęcie wypłynęło do mediów, jest dowodem na brak profesjonalizmu sztabu i pokazuje jedno z największych zagrożeń dla Andrzeja Dudy. Otóż może on zostać jeszcze bardziej sklejony z działaniami rządzącej partii. Tymczasem prezydent nie wygra, opierając się jedynie na twardym elektoracie obozu rządzącego. W ostatnich wyborach do parlamentu dwa prawicowe ugrupowania: PiS i Konfederacja zdobyły w sumie 50,4 proc. poparcia. W wyborach do Senatu, wystawiając jeden blok wyborczy, opozycja odniosła minimalne zwycięstwo nad PiS. Wtedy zadziałała logika referendum przeciwko władzy. W drugiej turze wyborów prezydenckich, przy mobilizacji milionów wyborców, o zwycięstwie może zdecydować dosłownie kilkanaście tysięcy głosów. Duda nosi w plecaku bagaż rządów PiS. Ten bagaż może go przytłoczyć.
Krok czwarty:
Bez hasła, bez przekazu, bez sensu
Po co władza chce rządzić? Na to pytanie nie potrafił odpowiedzieć Bronisław Komorowski pięć lat temu. W 2015 r. PiS szedł do wyborów z hasłami „dobrej zmiany”. Polska miała wstać z kolan. Rządy miały odzyskać sprawczość i podmiotowość. Wprowadzenie programu 500+ zwiastowało program szerokiej redystrybucji i pomoc polskim rodzinom. PiS proponował wizję wspólnoty opartej na konserwatywnym i homogenicznym fundamencie Polaka katolika. Dzisiaj nie bardzo wiadomo, po co PiS ma dalej rządzić. Wielkie projekty infrastrukturalne okazały się bowiem porażką. Nie ma Mieszkania+, nie ma elektrowni atomowej, nie ma Centralnego Portu Lotniczego i nie ma nawet, wydawać by się mogło, tak prostej rzeczy, jak przekop Mierzei Wiślanej. Po wrażeniu sprawczości nie ma śladu. Kaczyński chciał zlikwidować to, co nazywał imposyblizmem państwa. Zupełnie mu się to jednak nie udało. Usługi publiczne, takie jak służba zdrowia, transport publiczny czy edukacja, są w tak samo słabym stanie, jak były. W polityce międzynarodowej jesteśmy uzależnieni od Stanów Zjednoczonych, które od czasu do czasu upokarzają rząd, jak to było w przypadku nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej czy w przypadku próby opodatkowania cyfrowych gigantów na czele z Facebookiem i Googlem. Co PiS chce osiągnąć w drugiej kadencji rządów? Jakimś pomysłem była budowa polskiego państwa dobrobytu zapowiedziana w exposé przez premiera Mateusza Morawieckiego. Z tych zapowiedzi, poza uchwaleniem ustawy o trzynastej emeryturze, niewiele jednak zostało. Ostatnia konwencja Dudy była widowiskowa i profesjonalnie przygotowana, ale zupełnie wyprana z treści. Sztabowcy nie zaprezentowali nic, co mogłoby zostać w pamięci postronnego obserwatora. Brak wspólnego przekazu widać również w mediach społecznościowych. Prezydencka ekipa reaguje na kryzysy wizerunkowe późno albo nie reaguje wcale. Pięć lat temu Platforma Obywatelska została w mediach społecznościowych zmiażdżona. Po tej przewadze nie ma już dziś śladu.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.