Związani z Leszkiem Balcerowiczem ludzie próbują przeprowadzić impeachment prezesa NBP
Pierwszy wiceprezes Narodowego Banku Polskiego Jerzy Pruski skarży się publicznie na rzekomy mobbing ze strony prezesa Sławomira Skrzypka i odchodzi z banku. Rada Polityki Pieniężnej przegłosowuje na swoich posiedzeniach prezesa NBP niespotykanym wcześniej stosunkiem głosów. A część członków rady oskarża prezesa o bezprawne zmiany w regulaminie banku, uzurpując sobie funkcje nadzorcze nad zarządem NBP. Posłowie rządzącej PO przebąkują o postawieniu prezesa banku centralnego przed Trybunałem Stanu i zdjęciu go z urzędu.
W sennej zazwyczaj instytucji, jaką jest bank centralny, kuriozalne precedensy na skalę światową mnożą się ostatnio jak króliki. Jak na ironię, sprawcami rujnującego reputację banku centralnego rokoszu są bliski współpracownik byłego szefa NBP Leszka Balcerowicza i członkowie RPP, wybrani w większości jeszcze przez Sejm IV kadencji i prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. A wspierają ich politycy PO. Środowisko, które w minionych latach najgłośniej protestowało przeciwko próbom zamachu na niezależność NBP i podważaniu pozycji jego prezesa, teraz ten zamach przeprowadza.
Rokosz Pruskiego
„Jest to wyjątkowy przypadek, kiedy niezależność personalna władz banku centralnego jest zniszczona przez jego prezesa" – oświadczył Jerzy Pruski, który dymisję z funkcji pierwszego wiceprezesa NBP złożył 24 stycznia. Jak stwierdził, Sławomir Skrzypek odebrał mu lub ograniczył zakres kierownictwa ważnych departamentów banku (rachunkowości, systemu finansowego, statystyk), bagatelizował jego sprzeciwy wobec decyzji zarządu banku, ograniczał mu prawo krytyki, anulował podróże służbowe, czyli zmarginalizował jego rolę w banku.
Zapachniało sensacją, bo niewiele wcześniej (2 stycznia) rezygnację złożył drugi wiceprezes NBP Krzysztof Rybiński. Sprawy te nie mają jednak bezpośredniego związku (jak wynika z naszych informacji, Rybiński otrzymał atrakcyjną ofertę pracy z sektora prywatnego). Obaj wiceprezesi są zresztą ostro skłóceni. Rybiński i pozostali członkowie zarządu NBP (oficjalnie poparli Skrzypka, zarzucając Pruskiemu nieuzasadnioną i uporczywą obstrukcję działań władz banku).
O co w tym konflikcie chodzi? O zmieniony w listopadzie 2007 r. regulamin organizacyjny NBP. Ustawa o banku centralnym szczególną rolę w zarządzie NBP przyznała prezesowi, ale też dwóm wiceprezesom. Teoretycznie wszyscy członkowie zarządu NBP są niezależni, w praktyce najważniejszymi działami kierowali prezes i wiceprezesi, a podległymi tym działom biurami – pozostali, „zwykli" członkowie zarządu. Ci ostatni byli dla wiceprezesów kolegami z zarządu, ale też pracownikami podległymi im służbowo. – Ta piętrowa struktura rodziła wątpliwości co do niezależności pozostałych członków zarządu. Na podstawie obserwacji innych banków centralnych jej zmianę doradzał nam na przykład John Menzel, światowej sławy ekspert od zarządzania, który doradzał m.in. Bankowi Szwecji i Europejskiemu Bankowi Centralnemu – wyjaśnia Zdzisław Sokal, członek zarządu NBP.
Zmieniono regulamin i przyznano wszystkim „zwykłym" członkom status „upoważnionych przez prezesa członków zarządu", a Skrzypek z zasobu podległych sobie komórek organizacyjnych NBP przydzielił różne departamenty do bieżącego nadzoru. Zgodził się na to cały zarząd – poza Pruskim. On uznał to za bezprawne osłabienie pozycji wiceprezesów. Przeciwnicy Skrzypka dodali do tego motyw zemsty na ludziach związanych z byłym prezesem NBP Leszkiem Balcerowiczem. Sam Balcerowicz w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej" z 29 stycznia niedwuznacznie stwierdził: „Zaliczam Jerzego Pruskiego do absolutnej czołówki swoich najlepszych pracowników. Znając jego poczucie obowiązku, jestem pewien, że to musiała być dla niego bardzo trudna decyzja i na pewno nie podjął jej z błahych powodów”.
Smaczku sprawie dodaje fakt, że w styczniu 2001 r. to Balcerowicz po raz pierwszy wprowadził w regulaminie NBP instytucję „upoważnionego przez prezesa członka zarządu". Przez lata wszyscy uważali ją za całkowicie legalną. Póki taki status w zarządzie miał tylko jeden jego członek, Tomasz Pasikowski (został odwołany w lutym 2007 r.), odpowiadający wtedy za drugorzędne departamenty IT i administracyjne, póty nie przeszkadzało to Pruskiemu. Gdy obecny prezes NBP Sławomir Skrzypek przyznał taki status wszystkim innym niż wiceprezesi członkom zarządu, Pruski nagle dostrzegł bezprawność tego rozwiązania, zarzucając Skrzypkowi i całemu zarządowi złamanie ustawy o NBP i regulaminu banku.
Licytacja na ekspertyzy
Pruski nie mógł przekonać do swojego stanowiska nikogo w zarządzie NBP, więc w grudniu 2007 r. poszukał sojuszników w Radzie Polityki Pieniężnej. Otwarcie wsparli go Stanisław Nieckarz, Mirosław Pietrewicz, Andrzej Sławiński i Halina Wasilewska-Trenkner, po cichu – większość członków RPP. Rada przyjęła uchwałę, w której zażądała od prezesa NBP (z racji tej funkcji jest on też przewodniczącym RPP) zlecenia zewnętrznym prawnikom sporządzenia ekspertyz na temat zmian w regulaminie NBP. Wskazała nawet konkretnych ekspertów, m.in. konstytucjonalistę prof. Piotra Winczorka, byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego prof. Marka Safjana i specjalistę od prawa gospodarczego i finansowego prof. Cezarego Kosikowskiego. Skrzypek uległ. – Udało nam się uzyskać wspólną opinię prof. Winczorka i dr. Tomasza Staweckiego oraz opinię specjalisty od zarządzania prof. Adama Jaroszyńskiego – ekspertów z Uniwersytetu Warszawskiego. Potwierdziły one kompetencje prezesa i zarządu NBP oraz zgodność z prawem dokonanych zmian organizacyjnych w banku – wyjaśnia mecenas Bernard Smykla, p.o. dyrektora Departamentu Prawnego NBP.
Rokoszanie z rady (tzw. grupa robocza) nie dali za wygraną. W styczniu przyjęli uchwałę, w której zażądano, by Skrzypek niezwłocznie cofnął zmiany w organizacji pracy banku. Na własną rękę zamówili też kolejne opinie prawne u prof. Zbigniewa Kmieciaka z Uniwersytetu Łódzkiego, prof. Jacka Jagielskiego z UW i prof. Cezarego Kosikowskiego z Uniwersytetu w Białymstoku (28 stycznia przekazano je Skrzypkowi). Tym razem były one niekorzystne dla prezesa i zarządu banku centralnego. Za tę „prywatną" inicjatywę trzeba było zapłacić, więc rada przedstawiła projekt uchwały zmian w budżecie NBP na 2008 r.: „Wydziela się kwotę 150 tys. zł do dyspozycji RPP na zlecanie przez nią osobom zewnętrznym ekspertyz, opinii oraz konsultacji prawnych".
Skrzypek jak Kamiński
Wydawało się, że konflikt w zarządzie NBP, rezygnacja dwóch wiceprezesów w krótkim odstępie czasu i wmieszanie się w sprawę RPP, to prezent dla rządzącej koalicji w postaci pretekstu do pozbycia się z banku centralnego zaufanego człowieka prezydenta Kaczyńskiego, wybranego na to stanowisko w styczniu 2007 r. przez koalicję PiS, Samoobrony i LPR. Pojawiły się głosy o możliwości postawienia go przed Trybunałem Stanu. – Sławomir Skrzypek chce uzależnić od siebie nie tylko zarząd banku, ale nawet RPP, czemu ma służyć m.in. śmieszne ciało w postaci rady naukowej przy prezesie NBP, usiłującej recenzować RPP. Mamy sygnały, że w toku tych działań mogła zostać złamana ustawa o banku centralnym – groził Zbigniew Chlebowski (PO), szef sejmowej Komisji Finansów Publicznych, która 31 stycznia wezwała Skrzypka „na dywanik".
Para jednak szybko zaczęła uchodzić z politycznego kotła. Do układanki nie pasuje Krzysztof Rybiński, który skrytykował Pruskiego i wraz z całym zarządem NBP poparł Skrzypka; nie pasują te z opinii prawnych, które potwierdziły legalność zmian w podziale zadań między członków zarządu NBP; niezręcznie też jest atakować szefa banku centralnego akurat platformie, która deklarowała obronę autonomii NBP przed ingerencją polityków. Przesłuchanie Skrzypka przez Komisję Finansów Publicznych nie wniosło więc nic do sprawy. Jeśli premier Tusk musiał skapitulować w kwestii odwołania szefa CBA Mariusza Kamińskiego, to próba odwołania Skrzypka przed upływem jego sześcioletniej kadencji wydaje się beznadziejna.
Abordaż podczas sztormu
Przepychanki w NBP są niezrozumiałe dla większości osób z zewnątrz i nikt nie poświęciłby im zbytniej uwagi, gdyby nie to, że w obliczu rozchwiania rynków finansowych na świecie rola banków centralnych niepomiernie wzrosła. Jak nieraz wykazał były szef FED Alan Greenspan, stabilnie funkcjonujący bank centralny z silnym prezesem na czele ma większe szanse oddziaływania na rynki finansowe – za pomocą stóp procentowych, ale też siłą swego autorytetu. Tymczasem pozycja władz polskiego banku centralnego jest bardzo słaba. Sejm wybrał Skrzypka na prezesa NBP małą większością głosów. On sam podczas przesłuchań kandydatów na to stanowisko oraz pierwszych oficjalnych wystąpień w nowej roli podkopał swój wizerunek. Od sierpnia 2007 r. Skrzypek, głosując konsekwentnie za niepodwyższaniem stóp procentowych, przegrał wiele głosowań w RPP bezprecedensowym stosunkiem głosów 9:1. Ale otwarta wojna o sposób organizacji pracy banku, wydana Skrzypkowi przez Pruskiego i członków RPP, oraz polityczna hucpa z Trybunałem Stanu w tle to próba abordażu podczas szalejącego sztormu. Jaką siłę wpływania na uspokojenie rynków finansowych lub wyhamowanie inflacji może mieć instytucja, która jawi się inwestorom jako arena zabaw niepoważnych chłopców? A to już uderza w portfele nas wszystkich.
W sennej zazwyczaj instytucji, jaką jest bank centralny, kuriozalne precedensy na skalę światową mnożą się ostatnio jak króliki. Jak na ironię, sprawcami rujnującego reputację banku centralnego rokoszu są bliski współpracownik byłego szefa NBP Leszka Balcerowicza i członkowie RPP, wybrani w większości jeszcze przez Sejm IV kadencji i prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. A wspierają ich politycy PO. Środowisko, które w minionych latach najgłośniej protestowało przeciwko próbom zamachu na niezależność NBP i podważaniu pozycji jego prezesa, teraz ten zamach przeprowadza.
Rokosz Pruskiego
„Jest to wyjątkowy przypadek, kiedy niezależność personalna władz banku centralnego jest zniszczona przez jego prezesa" – oświadczył Jerzy Pruski, który dymisję z funkcji pierwszego wiceprezesa NBP złożył 24 stycznia. Jak stwierdził, Sławomir Skrzypek odebrał mu lub ograniczył zakres kierownictwa ważnych departamentów banku (rachunkowości, systemu finansowego, statystyk), bagatelizował jego sprzeciwy wobec decyzji zarządu banku, ograniczał mu prawo krytyki, anulował podróże służbowe, czyli zmarginalizował jego rolę w banku.
Zapachniało sensacją, bo niewiele wcześniej (2 stycznia) rezygnację złożył drugi wiceprezes NBP Krzysztof Rybiński. Sprawy te nie mają jednak bezpośredniego związku (jak wynika z naszych informacji, Rybiński otrzymał atrakcyjną ofertę pracy z sektora prywatnego). Obaj wiceprezesi są zresztą ostro skłóceni. Rybiński i pozostali członkowie zarządu NBP (oficjalnie poparli Skrzypka, zarzucając Pruskiemu nieuzasadnioną i uporczywą obstrukcję działań władz banku).
O co w tym konflikcie chodzi? O zmieniony w listopadzie 2007 r. regulamin organizacyjny NBP. Ustawa o banku centralnym szczególną rolę w zarządzie NBP przyznała prezesowi, ale też dwóm wiceprezesom. Teoretycznie wszyscy członkowie zarządu NBP są niezależni, w praktyce najważniejszymi działami kierowali prezes i wiceprezesi, a podległymi tym działom biurami – pozostali, „zwykli" członkowie zarządu. Ci ostatni byli dla wiceprezesów kolegami z zarządu, ale też pracownikami podległymi im służbowo. – Ta piętrowa struktura rodziła wątpliwości co do niezależności pozostałych członków zarządu. Na podstawie obserwacji innych banków centralnych jej zmianę doradzał nam na przykład John Menzel, światowej sławy ekspert od zarządzania, który doradzał m.in. Bankowi Szwecji i Europejskiemu Bankowi Centralnemu – wyjaśnia Zdzisław Sokal, członek zarządu NBP.
Zmieniono regulamin i przyznano wszystkim „zwykłym" członkom status „upoważnionych przez prezesa członków zarządu", a Skrzypek z zasobu podległych sobie komórek organizacyjnych NBP przydzielił różne departamenty do bieżącego nadzoru. Zgodził się na to cały zarząd – poza Pruskim. On uznał to za bezprawne osłabienie pozycji wiceprezesów. Przeciwnicy Skrzypka dodali do tego motyw zemsty na ludziach związanych z byłym prezesem NBP Leszkiem Balcerowiczem. Sam Balcerowicz w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej" z 29 stycznia niedwuznacznie stwierdził: „Zaliczam Jerzego Pruskiego do absolutnej czołówki swoich najlepszych pracowników. Znając jego poczucie obowiązku, jestem pewien, że to musiała być dla niego bardzo trudna decyzja i na pewno nie podjął jej z błahych powodów”.
Smaczku sprawie dodaje fakt, że w styczniu 2001 r. to Balcerowicz po raz pierwszy wprowadził w regulaminie NBP instytucję „upoważnionego przez prezesa członka zarządu". Przez lata wszyscy uważali ją za całkowicie legalną. Póki taki status w zarządzie miał tylko jeden jego członek, Tomasz Pasikowski (został odwołany w lutym 2007 r.), odpowiadający wtedy za drugorzędne departamenty IT i administracyjne, póty nie przeszkadzało to Pruskiemu. Gdy obecny prezes NBP Sławomir Skrzypek przyznał taki status wszystkim innym niż wiceprezesi członkom zarządu, Pruski nagle dostrzegł bezprawność tego rozwiązania, zarzucając Skrzypkowi i całemu zarządowi złamanie ustawy o NBP i regulaminu banku.
Licytacja na ekspertyzy
Pruski nie mógł przekonać do swojego stanowiska nikogo w zarządzie NBP, więc w grudniu 2007 r. poszukał sojuszników w Radzie Polityki Pieniężnej. Otwarcie wsparli go Stanisław Nieckarz, Mirosław Pietrewicz, Andrzej Sławiński i Halina Wasilewska-Trenkner, po cichu – większość członków RPP. Rada przyjęła uchwałę, w której zażądała od prezesa NBP (z racji tej funkcji jest on też przewodniczącym RPP) zlecenia zewnętrznym prawnikom sporządzenia ekspertyz na temat zmian w regulaminie NBP. Wskazała nawet konkretnych ekspertów, m.in. konstytucjonalistę prof. Piotra Winczorka, byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego prof. Marka Safjana i specjalistę od prawa gospodarczego i finansowego prof. Cezarego Kosikowskiego. Skrzypek uległ. – Udało nam się uzyskać wspólną opinię prof. Winczorka i dr. Tomasza Staweckiego oraz opinię specjalisty od zarządzania prof. Adama Jaroszyńskiego – ekspertów z Uniwersytetu Warszawskiego. Potwierdziły one kompetencje prezesa i zarządu NBP oraz zgodność z prawem dokonanych zmian organizacyjnych w banku – wyjaśnia mecenas Bernard Smykla, p.o. dyrektora Departamentu Prawnego NBP.
Rokoszanie z rady (tzw. grupa robocza) nie dali za wygraną. W styczniu przyjęli uchwałę, w której zażądano, by Skrzypek niezwłocznie cofnął zmiany w organizacji pracy banku. Na własną rękę zamówili też kolejne opinie prawne u prof. Zbigniewa Kmieciaka z Uniwersytetu Łódzkiego, prof. Jacka Jagielskiego z UW i prof. Cezarego Kosikowskiego z Uniwersytetu w Białymstoku (28 stycznia przekazano je Skrzypkowi). Tym razem były one niekorzystne dla prezesa i zarządu banku centralnego. Za tę „prywatną" inicjatywę trzeba było zapłacić, więc rada przedstawiła projekt uchwały zmian w budżecie NBP na 2008 r.: „Wydziela się kwotę 150 tys. zł do dyspozycji RPP na zlecanie przez nią osobom zewnętrznym ekspertyz, opinii oraz konsultacji prawnych".
Skrzypek jak Kamiński
Wydawało się, że konflikt w zarządzie NBP, rezygnacja dwóch wiceprezesów w krótkim odstępie czasu i wmieszanie się w sprawę RPP, to prezent dla rządzącej koalicji w postaci pretekstu do pozbycia się z banku centralnego zaufanego człowieka prezydenta Kaczyńskiego, wybranego na to stanowisko w styczniu 2007 r. przez koalicję PiS, Samoobrony i LPR. Pojawiły się głosy o możliwości postawienia go przed Trybunałem Stanu. – Sławomir Skrzypek chce uzależnić od siebie nie tylko zarząd banku, ale nawet RPP, czemu ma służyć m.in. śmieszne ciało w postaci rady naukowej przy prezesie NBP, usiłującej recenzować RPP. Mamy sygnały, że w toku tych działań mogła zostać złamana ustawa o banku centralnym – groził Zbigniew Chlebowski (PO), szef sejmowej Komisji Finansów Publicznych, która 31 stycznia wezwała Skrzypka „na dywanik".
Para jednak szybko zaczęła uchodzić z politycznego kotła. Do układanki nie pasuje Krzysztof Rybiński, który skrytykował Pruskiego i wraz z całym zarządem NBP poparł Skrzypka; nie pasują te z opinii prawnych, które potwierdziły legalność zmian w podziale zadań między członków zarządu NBP; niezręcznie też jest atakować szefa banku centralnego akurat platformie, która deklarowała obronę autonomii NBP przed ingerencją polityków. Przesłuchanie Skrzypka przez Komisję Finansów Publicznych nie wniosło więc nic do sprawy. Jeśli premier Tusk musiał skapitulować w kwestii odwołania szefa CBA Mariusza Kamińskiego, to próba odwołania Skrzypka przed upływem jego sześcioletniej kadencji wydaje się beznadziejna.
Abordaż podczas sztormu
Przepychanki w NBP są niezrozumiałe dla większości osób z zewnątrz i nikt nie poświęciłby im zbytniej uwagi, gdyby nie to, że w obliczu rozchwiania rynków finansowych na świecie rola banków centralnych niepomiernie wzrosła. Jak nieraz wykazał były szef FED Alan Greenspan, stabilnie funkcjonujący bank centralny z silnym prezesem na czele ma większe szanse oddziaływania na rynki finansowe – za pomocą stóp procentowych, ale też siłą swego autorytetu. Tymczasem pozycja władz polskiego banku centralnego jest bardzo słaba. Sejm wybrał Skrzypka na prezesa NBP małą większością głosów. On sam podczas przesłuchań kandydatów na to stanowisko oraz pierwszych oficjalnych wystąpień w nowej roli podkopał swój wizerunek. Od sierpnia 2007 r. Skrzypek, głosując konsekwentnie za niepodwyższaniem stóp procentowych, przegrał wiele głosowań w RPP bezprecedensowym stosunkiem głosów 9:1. Ale otwarta wojna o sposób organizacji pracy banku, wydana Skrzypkowi przez Pruskiego i członków RPP, oraz polityczna hucpa z Trybunałem Stanu w tle to próba abordażu podczas szalejącego sztormu. Jaką siłę wpływania na uspokojenie rynków finansowych lub wyhamowanie inflacji może mieć instytucja, która jawi się inwestorom jako arena zabaw niepoważnych chłopców? A to już uderza w portfele nas wszystkich.
Sławomir SKRZYPEK, prezes Narodowego Banku Polskiego Budząca dziś największe zainteresowanie instytucja tzw. upoważnionego członka zarządu NBP została wprowadzona w 2001 r. do obowiązującego wówczas regulaminu organizacyjnego banku. Zarząd NBP przesądził wtedy, iż prezes może upoważnić wskazanego przez siebie członka zarządu do sprawowania – w imieniu prezesa – bieżącego nadzoru nad podporządkowanymi prezesowi jednostkami organizacyjnymi banku. Do tego rozwiązania powrócił zarząd NBP w listopadzie 2007 r., podejmując – po zasięgnięciu opinii Departamentu Prawnego NBP – uchwałę w sprawie zmian organizacyjnych. Dzięki temu struktura organizacyjna NBP jest dziś bardziej przejrzysta, a członkowie zarządu banku nie są tak bardzo zależni od jego wiceprezesów. Zmiany dotyczące rozgraniczenia kompetencji członka zarządu od dyrektora wykonawczego, znajdują swoje odzwierciedlenie w zaleceniach dotyczących sposobu ukształtowania zasad ładu korporacyjnego, wydawanych przez takie uznane instytucje międzynarodowe, jak OECD i Bazylejski Komitet Nadzoru Bankowego, a także specjalistów w tej dziedzinie, doradzających m.in. Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu i Bankowi Światowemu. Takie zmiany zalecił również powołany w NBP w marcu 2007 r. zespół ds. zarządzania strategicznego. Przeprowadził on analizy, które pozwoliły określić słabe i silne strony NBP w zakresie jakości zarządzania na tle innych banków centralnych. Ostatnie zmiany regulaminowe to m.in. rezultat wspomnianych analiz i dążenia do unowocześnienia sposobu zarządzania bankiem. Jerzy PRUSKI, pierwszy wiceprezes NBP W ciągu ostatniego roku w wyniku decyzji prezesa NBP oraz zarządu NBP przeprowadzono poważne zmiany organizacyjne, którym towarzyszyły rozległe zmiany kadrowe. (…) Mój sprzeciw budziły decyzje dotyczące: zmiany ustroju organizacyjnego NBP, w tym zasad kierowania działami pracy; pozbawienia członków zarządu NBP możliwości piastowania stanowisk dyrektorów departamentów; zmiany regulaminu zarządu NBP dotyczące sposobu sporządzania protokołów z posiedzeń oraz okresów przechowywania nagrań magnetofonowych; polityki komunikowania się pracowników NBP ze środkami masowego przekazu; przyjętej strategii zarządzania rezerwami walutowymi, rozwiązań organizacyjnych oraz benchmarku strategicznego na 2008 r; sposobu przyjmowania przez zarząd NBP planu finansowego na 2008 r.; prognoz niedoszacowujących ryzyko wzrostu inflacji (z uzasadnienia rezygnacji ze stanowiska). Bogusław GRABOWSKI, były członek Rady Polityki Pieniężnej Całe zamieszanie to wynik nieprecyzyjnego prawa. Sławomir Skrzypek podniósł rangę innych członków zarządu ponad wiceprezesów. Prezes NBP usiłuje uzależnić od siebie wszystkich członków zarządu banku. W wyniku tego konfliktu z NBP odchodzą dobrzy specjaliści, co wpłynie na pogorszenie się jakości pracy i decyzji banku. Uspokaja to, że mamy silną i fachową obsadę w resorcie finansów, z którym NBP musi współdziałać przy wprowadzaniu Polski do strefy euro; to zniweluje niebezpieczeństwo stwarzane przez nierozsądne działania prezesa NBP. Krzysztof RYBIŃSKI, wiceprezes NBP Szanuję prawo Jerzego Pruskiego do krytycznych opinii, ale powinny one mieć podstawy. Na przykład zarzuty co do strategii zarządzania rezerwami walutowymi, za co odpowiadałem, są niezrozumiałe w sytuacji, gdy mój zespół dzięki niej zarobił dla NBP prawie o miliard dolarów więcej, niż można było oczekiwać. Podobnie ma się rzecz ze zmianami w organizacji pracy zarządu NBP. Każda instytucja powinna być jak najlepiej zarządzana. I takie były zmiany w NBP – legalne, usprawniające pracę, wzorowane na najlepszych światowych modelach. |
Więcej możesz przeczytać w 6/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.