"Kartę nauczyciela" trzeba wyrzucić do kosza
Polską szkołę gubi urawniłowka. Ponieważ, praktycznie rzecz biorąc, wszyscy nauczyciele zarabiają tak samo, dobra praca niezbyt się opłaca, a szkoła funkcjonuje według zasady: nauczyciele udają, że pracują, a państwo udaje, że im płaci. Minister Katarzyna Hall chce do owego status quo wprowadzić dwie zmiany, z czego jedna jest niegłupia. Chodzi o uelastycznienie pensum dydaktycznego (minimalnie 18, a maksymalnie 27 godzin tygodniowo). Dyrektorzy szkół w zależności od potrzeb (i, miejmy nadzieję, od jakości pedagoga) kontraktowaliby różną liczbę godzin – więcej pracujący mieliby wyższe zarobki. Niewiele dobrego da się powiedzieć o drugim pomyśle pani minister – wyliczeniu pozalekcyjnego czasu pracy. W czasach ustroju jak najsłuszniej minionego podobny pomysł był ćwiczony w szkołach wyższych. I jego jedynym skutkiem był szalony rozrost biurokracji, a wypisywanych sprawozdań i tak nikt nie był w stanie zweryfikować, wobec czego wszystkie były – ku zadowoleniu wszystkich – akceptowane.
Pomysły minister Hall wymagają jednak nowelizacji „Karty nauczyciela", a związki już zapowiedziały, że na zmiany się nie zgodzą. Jeżeli zatem rząd i tak czeka bój, nie warto umierać za rozwiązania cząstkowe, należy stoczyć jedną ciężką bitwę i wyrzucić do kosza całą kartę.
Pomysły minister Hall wymagają jednak nowelizacji „Karty nauczyciela", a związki już zapowiedziały, że na zmiany się nie zgodzą. Jeżeli zatem rząd i tak czeka bój, nie warto umierać za rozwiązania cząstkowe, należy stoczyć jedną ciężką bitwę i wyrzucić do kosza całą kartę.
Więcej możesz przeczytać w 7/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.