Aleksander Kwaśniewski oznajmił, że nie wierzy w Lewicę i Demokratów. Oznajmił to w miarę płynnie, nie bełkocząc specjalnie. Trzeba niestety stwierdzić, że z politycznego zmysłu prezia niewiele zostało, bo każdy średnio rozgarnięty nastolatek (nawet internauta) tę oczywistą oczywistość dostrzegł już dawno. Może Kwaśniewski przeceniał siłę LiD, bo za często mu się dwoiło w oczach? To się zdarza po pewnych lekach.
Kwach nie tylko wie, że LiD jest słaby. Wie także dlaczego. To wina Partii Demokratycznej, która nie dorzuca lewicowej koalicji nawet kilku procent głosów. Ale za to dorzuca charyzmę Onyszkiewicza, oratorskie talenty Lityńskiego, polityczny geniusz Geremka oraz… Kurde, to już wszystko? Zważywszy na to, że z tym geniuszem Geremka to żart, nie jest tego zbyt wiele.
Kąśliwe uwagi prezia pod adresem PD to zapewne kara za to, że przydupasy chcą się teraz przydupasić Platformie Obywatelskiej, a nie SLD. A przecież „historyczny kompromis" postkomunistów z dawną opozycją był marzeniem Kwaśniewskiego, nad którym pracował ćwierć życia. Owszem, wyszła z tego kicha, bo kompromis zawarli trup z kaleką, ale przecież nie o władzę i miejsce Geremka w europarlamencie chodzi. Liczy się też styl i etos.
A propos stylu i etosu. Podobno Kancelaria Prezydenta i tajemniczy wysłannicy Adama Michnika targowali się o order, jaki należy przyznać naczelnemu „Wyborczej" z okazji rocznicy Marca ’68. Do porozumienia w końcu nie doszło, a Michnik nie tylko nie dotykał medalu, ale i zaproszenia na rocznicowe uroczystości. To jedna z tych historii, które kompromitują wszystkich uczestników.
A otoczenie prezydenta wpadło na pomysł, żeby z okazji Marca ’68 dać medal jeszcze Janowi Tomaszowi Grossowi, autorowi kilku istotnych, acz kontrowersyjnych książek. Tak, to byłoby zabawne, gdyby Michnik nie dostał orderu, a Gross owszem. Pomysł w ostatniej chwili został zablokowany. I to nie przez księdza Rydzyka, bo on przecież w szambie nie bywa.
Jarosław Kaczyński uparł się, żeby pociągnąć swoją partię do grobu. Palnął – wiadomo co – o internautach. Cóż, gdyby mu chodziło o tych cymbałów, którzy na każdym forum wypisują „PiS-owcy to świnie!", „A PO to Żydzi!", to nawet byśmy mu przyklasnęli. Ale na ile znamy prezesa, to sądzimy, że uznał, iż wszelkie zalety Internetu bledną przy jego fundamentalnej wadzie: tam się atakuje Kaczorów. W ogóle świat byłby o wiele piękniejszy, gdyby zniknęło z niego wszystko, co nie kocha PiS. I ile miejsca by się zrobiło!
Internautów wziął w obronę Ludwik Dorn. Wyznał nawet, że ogląda filmy z sobą na You Tube. W ogóle teraz Dorn jest fajnym, mądrym Dornem i wszyscy go lubią. Ale niech tylko się pogodzi z Kaczorkiem (czego mu nie życzymy), zaraz sobie przypomną, kto wymyślił wykształciucha i chciał wziąć lekarzy w kamasze. Albo Kaczor, albo dobra prasa. Wybór jest prosty.
Bez dwóch zdań PiS zachowuje się, jakby na posiedzeniach komitetu politycznego ktoś rozprowadzał LSD. Kaczorowi i jego ludziom ubrdało się nagle, że trzeba blokować traktat lizboński, który został przecież wynegocjowany przez drugiego Kaczora i ogłoszony triumfem prezydenta. Teraz okazuje się, że może z Polski zrobić województwo Unii Europejskiej. To oznacza, że jeden Kaczor zdradził. Jak to dobrze, że mamy drugiego!
Swoją drogą, prezes PiS powinien się poddać testom antynarkotykowym. Niewykluczone, że jacyś partyjni jajcarze faszerują go kwasami i mówią, że to landrynki. Albo Ziobro w ten sposób chce wykazać brak kontaktu Kaczora z rzeczywistością, by zająć jego miejsce. To oczywiście tylko żarty, ale Ziobro i tak będzie miał przerąbane. Che, che, che!
Był taki poseł Artur Zawisza. Kiedyś w ZChN, potem w PiS, w końcu odszedł z tej partii, by wespół z Markiem Jurkiem założyć coś, co miało skrót PR. Mniej od public relations, bardziej od „prrrr!", żeby koń się zatrzymał. PR zdecydowanie zatrzymał polityczną karierę Zawiszy, ale ten się tym nie przejął i założył własną firmę. Nazywa się ona Dobre Rady i to chyba najlepszy żart w tym tygodniu.
Kwach nie tylko wie, że LiD jest słaby. Wie także dlaczego. To wina Partii Demokratycznej, która nie dorzuca lewicowej koalicji nawet kilku procent głosów. Ale za to dorzuca charyzmę Onyszkiewicza, oratorskie talenty Lityńskiego, polityczny geniusz Geremka oraz… Kurde, to już wszystko? Zważywszy na to, że z tym geniuszem Geremka to żart, nie jest tego zbyt wiele.
Kąśliwe uwagi prezia pod adresem PD to zapewne kara za to, że przydupasy chcą się teraz przydupasić Platformie Obywatelskiej, a nie SLD. A przecież „historyczny kompromis" postkomunistów z dawną opozycją był marzeniem Kwaśniewskiego, nad którym pracował ćwierć życia. Owszem, wyszła z tego kicha, bo kompromis zawarli trup z kaleką, ale przecież nie o władzę i miejsce Geremka w europarlamencie chodzi. Liczy się też styl i etos.
A propos stylu i etosu. Podobno Kancelaria Prezydenta i tajemniczy wysłannicy Adama Michnika targowali się o order, jaki należy przyznać naczelnemu „Wyborczej" z okazji rocznicy Marca ’68. Do porozumienia w końcu nie doszło, a Michnik nie tylko nie dotykał medalu, ale i zaproszenia na rocznicowe uroczystości. To jedna z tych historii, które kompromitują wszystkich uczestników.
A otoczenie prezydenta wpadło na pomysł, żeby z okazji Marca ’68 dać medal jeszcze Janowi Tomaszowi Grossowi, autorowi kilku istotnych, acz kontrowersyjnych książek. Tak, to byłoby zabawne, gdyby Michnik nie dostał orderu, a Gross owszem. Pomysł w ostatniej chwili został zablokowany. I to nie przez księdza Rydzyka, bo on przecież w szambie nie bywa.
Jarosław Kaczyński uparł się, żeby pociągnąć swoją partię do grobu. Palnął – wiadomo co – o internautach. Cóż, gdyby mu chodziło o tych cymbałów, którzy na każdym forum wypisują „PiS-owcy to świnie!", „A PO to Żydzi!", to nawet byśmy mu przyklasnęli. Ale na ile znamy prezesa, to sądzimy, że uznał, iż wszelkie zalety Internetu bledną przy jego fundamentalnej wadzie: tam się atakuje Kaczorów. W ogóle świat byłby o wiele piękniejszy, gdyby zniknęło z niego wszystko, co nie kocha PiS. I ile miejsca by się zrobiło!
Internautów wziął w obronę Ludwik Dorn. Wyznał nawet, że ogląda filmy z sobą na You Tube. W ogóle teraz Dorn jest fajnym, mądrym Dornem i wszyscy go lubią. Ale niech tylko się pogodzi z Kaczorkiem (czego mu nie życzymy), zaraz sobie przypomną, kto wymyślił wykształciucha i chciał wziąć lekarzy w kamasze. Albo Kaczor, albo dobra prasa. Wybór jest prosty.
Bez dwóch zdań PiS zachowuje się, jakby na posiedzeniach komitetu politycznego ktoś rozprowadzał LSD. Kaczorowi i jego ludziom ubrdało się nagle, że trzeba blokować traktat lizboński, który został przecież wynegocjowany przez drugiego Kaczora i ogłoszony triumfem prezydenta. Teraz okazuje się, że może z Polski zrobić województwo Unii Europejskiej. To oznacza, że jeden Kaczor zdradził. Jak to dobrze, że mamy drugiego!
Swoją drogą, prezes PiS powinien się poddać testom antynarkotykowym. Niewykluczone, że jacyś partyjni jajcarze faszerują go kwasami i mówią, że to landrynki. Albo Ziobro w ten sposób chce wykazać brak kontaktu Kaczora z rzeczywistością, by zająć jego miejsce. To oczywiście tylko żarty, ale Ziobro i tak będzie miał przerąbane. Che, che, che!
Był taki poseł Artur Zawisza. Kiedyś w ZChN, potem w PiS, w końcu odszedł z tej partii, by wespół z Markiem Jurkiem założyć coś, co miało skrót PR. Mniej od public relations, bardziej od „prrrr!", żeby koń się zatrzymał. PR zdecydowanie zatrzymał polityczną karierę Zawiszy, ale ten się tym nie przejął i założył własną firmę. Nazywa się ona Dobre Rady i to chyba najlepszy żart w tym tygodniu.
Więcej możesz przeczytać w 12/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.