Paryż narzucił unii marginalizację polityki wschodniej
Prezydent Nicolas Sarkozy doczekał się swojego pierwszego unijnego dziecka. Jego idea stworzenia tzw. unii śródziemnomorskiej ma szansę zostać przyjęta już w lipcu na szczycie w Paryżu. Pierwotnie Sarkozy chciał, by w ramach unii 10 krajów z północnej Afryki i Bliskiego Wschodu współpracowało z południowymi krajami UE i na poczet współpracy otrzymywało wspólne brukselskie pieniądze. Cel miał podwójny: poprawiając warunki życia w krajach Maghrebu, powstrzymać imigrację do Francji, a jednocześnie odwlec perspektywę członkostwa Turcji w UE. Ta jednak wcale nie chce wchodzić do unii śródziemnomorskiej, bo jej celem jest tylko i wyłącznie UE. A fali imigracji tak łatwo powstrzymać się nie da.
Aprobata dla francuskiej idei oznacza marginalizację polityki wschodniej UE. Już teraz z 12 mld euro w ramach pieniędzy na politykę sąsiedztwa 70 proc. przeznacza się dla południowych sąsiadów wspólnoty, a tylko 30 proc. dla wschodnich. Choć pod wpływem Berlina francuska propozycja została rozmiękczona, i tak osiąga swój cel – przesunięcie środka ciężkości unii na południe. Dla Ukrainy, Białorusi i Mołdawii to czytelny sygnał, że dla Brukseli ważniejsze jest Maroko, Tunezja czy Egipt.
Aprobata dla francuskiej idei oznacza marginalizację polityki wschodniej UE. Już teraz z 12 mld euro w ramach pieniędzy na politykę sąsiedztwa 70 proc. przeznacza się dla południowych sąsiadów wspólnoty, a tylko 30 proc. dla wschodnich. Choć pod wpływem Berlina francuska propozycja została rozmiękczona, i tak osiąga swój cel – przesunięcie środka ciężkości unii na południe. Dla Ukrainy, Białorusi i Mołdawii to czytelny sygnał, że dla Brukseli ważniejsze jest Maroko, Tunezja czy Egipt.
Więcej możesz przeczytać w 12/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.