– A kto ich pani tyle zrobił? Nie umiecie się zabezpieczyć? To wpadka? Takie pytania dla rodzin z trójką i większą liczbą dzieci to niemal norma. Podobnie jak z trudem ukrywane zdumienie na wieść o kolejnym potomku czy rzucany ukradkiem epitet „dzieciorób”.
Gdy poruszałam się środkami transportu miejskiego z czwórką, a potem i większą liczbą dzieci, zawsze musiał nas ktoś zaczepić – opowiada Joanna Krupska ze Związku Dużych Rodzin „Trzy Plus". Jej obserwacje potwierdza większość młodych i starszych rodziców mających więcej niż standardową dwójkę dzieci. – Ostatnio na spacerze podeszła do mnie starsza pani i pochwaliła, że moi trzej synkowie są tacy czyści. A potem stwierdziła, że to pewnie dlatego, że pomaga mi opieka społeczna. Gdy zaprzeczyłam, oburzona oznajmiła, że to niemożliwe, żebym przy takiej liczbie dzieci mogła poradzić sobie sama i że nie muszę się wstydzić – opowiada Joanna Jakubowska, matka trójki dzieci. A Bogna Białecka, psycholożka z Poznania, w swoim blogu opisuje, jak na widok jej sześcioosobowej rodziny (ubranej w kolorowe, modne ciuchy) dwie młode dziewczyny rzuciły z głęboką pogardą: „mohery”. Ten styl myślenia opisuje internauta loyolny papista na forum Wielodzietni.org: „Kobieta idzie odważnie ulicą, pchając wózek, ciągnąc starsze pociechy. Ciężko przełyka zaczepki: ?To wszystkie pani?? czy ?No, chyba już wystarczy??. Ile dzieci może mieć ta kobieta? 10? 15? Prawidłowa odpowiedź brzmi: trójkę. Już jest zakwalifikowana do dzieciorobów. I skreślona. Chlast, kreska, nie ma człowieka – jest oszołom”. Inny z uczestników forum opisuje, jak jego ojciec powiedział, że nie przyznaje się do tego, ile ma wnuków, żeby nie narobić sobie wstydu.
Więcej możesz przeczytać w 38/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.