14 lipca 2009 r. był chyba ostatnim dniem, w którym Jerzy Buzek mógł spokojnie zjeść lunch z córką, tylko we dwoje. Wkrótce grafik nowego przewodniczącego Parlamentu Europejskiego zaczął się wypełniać po brzegi spotkaniami i rozmowami zaplanowanymi od rana do wieczora. Obowiązków jest tak dużo, że Buzek często pojawia się w budynku PE już o siódmej rano i wjeżdża na 12. piętro do swojego imponującego, przeszklonego gabinetu z widokiem na plac Luksemburski.
W Polsce w sondażach popularności Jerzy Buzek wyprzedza nawet Donalda Tuska. Kiedyś były premier Belgii Wilfried Martens uparcie mówił o nim „Dżersi Bjuzek". Teraz zgodnie z obowiązującym w Belgii protokołem dyplomatycznym w hierarchii ważności jest trzeci po królu Albercie II. Jerzego Buzka zna dziś każdy europejski polityk. Każdy też chciałby się z nim spotkać, więc wielu po cichu szlifuje wymowę polskiego nazwiska. Nie sposób jednak znaleźć nikogo, kto by zauważył w nowym przewodniczącym Parlamentu Europejskiego rys wyniosłości wynikającej ze stanowiska.
Więcej możesz przeczytać w 38/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.