Poprawność polityczna miała głębokie uzasadnienie w amerykańskim społeczeństwie. Jego wielorasowość i stały napływ imigrantów z nowych grup etnicznych sprawiały, że pogardliwe określenia na poszczególne narodowości i uprzedzenia wobec nich mnożyły się w niekontrolowany sposób.
My sami do dziś burzymy się przeciw takim określeniom jak „Polack" czy też przeciw „polskim dowcipom", ale przecież nie jesteśmy w tej mierze szczególnie pokrzywdzeni, gdyż Polacy nie różnią się zewnętrznie od społecznej większości. Co natomiast mieli powiedzieć młodzi Murzyni, gdy prowadząc tatusinego cadillaca, byli nieodmiennie zatrzymywani przez policję tylko dlatego, że pasowali do obrazu złodziei samochodów. Tak działał profiling, czyli typowanie potencjalnych przestępców na podstawie cech zewnętrznych. Ale poprawność polityczna – jak każdy prosty pomysł na naprawę społeczeństwa – stawała się parodią samej siebie. Zakaz publicznego stosowania epitetów rasowych był sensowny, lecz na przykład określanie Boga jako „on/ona” jest równie głupawe jak „doktora” czy „profesora”, lansowane przez polskich akolitów zagranicznych mód.
Więcej możesz przeczytać w 48/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.