Mirosław Bałka: Rzeźba jest ustawiona tyłem do wejścia do muzeum. Żeby do niej dojść, trzeba przebyć całą Halę Turbin, a potem przejść 43 m wzdłuż rzeźby. Wtedy dopiero następuje moment, kiedy widz staje przed wejściem na rampę. Uderza go ciemność. Wchodzi po rampie i zatapia się w ciemności. Rampa tworzy rodzaj progu, unosi nas na wysokość dwóch metrów, co nawiązuje do wymiarów ciała i jest bardzo ważne w moich rzeźbach. Londyn jest bardzo obiektywnym miastem – wszystko jest oświetlone, logiczne, trójwymiarowe. Zależało mi na stworzeniu miejsca, które będzie tego zaprzeczeniem. Wchodząc do wnętrza rzeźby, wkracza się w inny, nieznany wymiar.
Jakie emocje ma wywoływać ciemność?
Flok, którym pokryłem ściany rzeźby od środka, to najczarniejszy z dostępnych materiałów. Absorbuje światło dziesięciokrotnie lepiej niż najczarniejsza farba. Doświadczenie czerni w tej skali, które zaproponowałem, jest w pewnym sensie pozytywne. Zygmunt Bauman napisał w katalogu, że najczarniejsza przestrzeń okazuje się też najbardziej wolna, nie czuje się strachu. Pierwszy roboczy tytuł rzeźby brzmiał „Negative". Odszedłem jednak od tego słowa, by nie gromadzić zbyt dużo złej energii. Tytuł „How It Is" jest zaczerpnięty z powieści Samuela Becketta, chociaż nawiązuje bardziej do typografii okładki niż do zawartości książki. Generalnie XXI wiek nie jest taki optymistyczny, jak nam się wydawało, że będzie. Wejście w nowe tysiąclecie celebrowaliśmy jako krok pozytywny, a chwilę później pojawiły się zamachy terrorystyczne i nowe wojny. Większość świata nadal głoduje. Świat zaczął się zastanawiać nad swoją przyszłością i nie widzi jej wcale w różowych kolorach.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.