„Gdzie się podziały nasze podatki/ Gdzie się rozpłynął ten cały szmal”? – pytali bracia Golcowie w jednym ze swoich przebojów. Sprawa kiedyś wydawała się stosunkowo prosta: „cesarzowi, co cesarskie, a Bogu, co boskie”. Ale od dłuższego już czasu „po kasę walą cesarze coraz to nowi”. Ten trend nie jest specyficzny dla naszego kraju. Już w XIX wieku Adolf Wagner sformułował prawo rosnących wydatków państwa. A jak wydatki muszą rosnąć, to i podatki muszą rosnąć, bo państwo ma tylko tyle, ile zabierze podatnikom.
Niektóre państwa mają szyby naftowe, z których zyski szejkowie przeznaczają na utrzymanie nie tylko siebie i swoich licznych nałożnic, ale i obywateli. W Polsce nie mamy, niestety, szybów naftowych. Mamy natomiast szyby węglowe, ale do ich fedrowania muszą akurat dopłacać podatnicy. Muszą też płacić na utrzymanie rodzimych „szejków" i ich licznych „nałożnic", czyli różnych grup interesów, które biorą udział w wyborach, licząc na przychylność polityków w rozdawnictwie funduszy publicznych i uzyskanie jakichś przywilejów. Ale jak pamiętamy z historii Rzeczypospolitej szlacheckiej, przywileje mają wartość tylko wtedy, gdy przynoszą korzyść jakiejś mniejszości, a tracą ją, gdy stają się ogólnodostępne. Ale przecież politycy muszą pozyskać głosy większości wyborców. Państwo musi więc obsypywać przywilejami wiele takich grup – za każdym razem inną. Gdzie jest „ten cały szmal"? „Pewnie jak zwykle chociaż to przykre/ Pociągiem widmo odjechał w dal"!
Więcej możesz przeczytać w 48/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.