Hipoteza (ha, ha, ha) o tropie polskim, za przeproszeniem, nasuwa się sama:
Zamach przypadł akurat w 399. rocznicę polskiego najazdu na Kreml.
I w ogóle stosunki polsko–rosyjskie mają za sobą pokaźny tzw. bagaż historię. (A np. Hryniewieckiego pamiętacie? Zabił cara Aleksandra II).
Polacy brzydko zareagowali na raport MAK. A na raport TUSK nie zareagują lepiej.
Nie spodobał się w Polsce film „Rok 1612", za to spodobał się film „Mała Moskwa” – ciekawe, że właśnie „Moskwa”, prawda?
Prezydent Polski jest podejrzanie rubaszny.
Domniemany zamachowiec miał „kaukaskie rysy", a Rysy, jak wiadomo, to szczyt w Polsce.
W dniu zamachu była mgła.
I tak dalej. Poszlaki są mocne. Bardzo mocne. Nie są jednak podnoszone do rangi podmiotu debaty publicznej. Jak widać, Rosjanie są ciemni jak tabaka w rogu. Albo… Albo polska agentura wpływu działa doskonale i potrafi zainteresowanie polskim tropem w porę wygasić. Jeżeli to prawda, z tą agenturą, to po prostu – trzymajcie się Ludzie na Służbie.
PS A to już słyszeliście? Podobno Marcin Dubienecki uczy się rosyjskiego.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.