Bo widzę przed nami przepaść, której nikt nie chce dostrzec, bo żadna władza nie lubi straszyć ludzi. Widzę nie tylko rosnący dług publiczny, o czym mówi Leszek Balcerowicz, ale widzę też, że niemal z dnia na dzień przestanie nas stać na bardzo wiele rzeczy. A ponieważ idea oszczędzania jest w pogardzie, a w roku wyborczym nikt nie będzie do oszczędzania zachęcał, więc to obżeranie się będzie trwało, dopóki starczy pieniędzy. Reklamy i wyprzedaże szaleją i trzeba mieć bardzo silny charakter i rozbudowaną wyobraźnię, żeby nie dać się naciągnąć.
A co się stanie, jak nie przestaniemy przejadać wszystkiego, co zdobyliśmy? Przede wszystkim budżet się rozpadnie i będzie jak w Grecji, czyli zaczną się radykalne obniżki płac i emerytur. Ludzie wściekli wyjdą na ulice, ale na kogo wściekli? Czy nie powinni być wściekli nie tylko na rząd, lecz także na siebie? Prosty przykład: prędzej czy później trzeba będzie wprowadzić niewielką odpłatność za studia (typu 200 zł za semestr). Czy ktokolwiek odkłada na studia dzieci, które przecież kosztują (nawet te rzekomo bezpłatne) z wyprzedzeniem nie roku, ale 5-10 lat, jak to się robi w wielu krajach na świecie? Ależ po co! Przecież studia są bezpłatne i tak ma być! Tylko z czego państwo zapłaci nauczycielom i utrzyma uniwersytety, nie mówiąc już o zwiększeniu wydatków na naukę? A kogo to obchodzi? Państwo do wyborów nic w tej mierze nie zrobi, a ludzie stosują nieświadomie zasadę carpe diem, bo im nikt nie mówi, jak bardzo jest źle.
Źle jest nie tylko u nas, ale i w całej Europie. Niektóre mniejsze państwa wprowadzają reformy, ale wszystko to wygląda przygnębiająco, a w przypadku Stanów Zjednoczonych wręcz dramatycznie. Dlaczego nikt nie bije na alarm? Owszem są nieliczni (John Gray, Joseph Stiglitz, Pierre Manent), ale nikt ich nie słucha, bo na uniwersytetach i pośród ekspertów wciąż dominuje doktryna neoliberalna, która doprowadziła do katastrofy. Mamy bowiem do czynienia z zupełnie innym kryzysem niż wszystkie wielkie kryzysy znane z nowożytnej historii. Dotychczas z reguły wyciągano wnioski i zmieniano politykę gospodarczą. Pojawiał się interwencjonizm oraz więcej społecznej solidarności.
Obecnie jest na odwrót. Zamożniejsi kichają na biednych i kupują sobie nowe samochody za 200 tys., a władza liczy jedynie na wzrost dzięki wolnokonkurencyjnej gospodarce. Kryzys w gruncie rzeczy został całkowicie zlekceważony, a kto chce, niech zdycha – dotyczy to zarówno jednostek, jak i całych krajów. Za moment Unia Europejska już nie będzie ratowała kolejnego bankruta, bo nie będzie z czego. A co będzie, jak przyjdzie ratować Stany Zjednoczone i wyrywać je z chińskich szponów?
Dlaczego to wszystko miałoby interesować ludzi, którzy zaznali wolności liberalnej i swobody konsumpcyjnej? Już teraz w biedzie jest około 40 proc. Polaków. A co będzie za pięć lat? Może ze mnie jest tylko głupia Kasandra, ale ja tylko chcę zachęcić ludzi do tego, by myśleli o sobie i o swojej przyszłości i nie spodziewali się pomocy ze strony państwa. Państwo stać na manipulacje przy OFE, ale to jest znakomity przykład krótkowzroczności i bezradności.
Obżeranie się nad przepaścią prowadzi także do kompromitacji polityki, a ponieważ żyjemy w ustrojach demokratycznych, do kompromitacji demokracji. To nie jest tylko pech, że w czasach kryzysu nie ma wybitnych przywódców. To dlatego – między innymi – mamy kryzys, że nie ma wybitnych przywódców. Jeżeli narastające nastroje populistyczne (nie wspominając o nacjonalistycznych) oraz tendencje izolacyjne nie zostaną powstrzymane, los demokracji może być kruchy. Nie wierzę, by w USA wygrała pani Palin, ale niewykluczone, że wygra ktoś nieco tylko łagodniejszy i tylko nieco bardziej oświecony. Nie wierzę, by w Europie poradzono sobie teraz z imigracją i jej krytykami. Nie wierzę, by ekonomiści wyszli z gabinetów uniwersyteckich i zaczęli opisywać to, co jest, a nie to, co – ich zdaniem – być powinno. A więc wszystko w naszych rękach. Musimy sami przestać szaleć i zacząć poważnie oraz praktycznie myśleć o przyszłości.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.