Na wszelki wypadek przypomnę jednak mieszkańcom Przemyśla, jak robi się najprawdziwszy barszcz ukraiński, który w samym Przemyślu podano mi, o zgrozo, z czarną fasolą. Najwyraźniej tygiel kultur wywołał ścisk w głowach kucharzy, prowadząc je na meksykańskie manowce. Tymczasem fasola w barszczu ukraińskim, po pierwsze, musi być wyłącznie biała, po drugie, wcale nie jest jego najważniejszym składnikiem. Barszcz ukraiński bowiem jest tak naprawdę nie tyle zupą, ile jednodaniowym obiadem lub, jeśli wolicie, potrawą jednogarnkową. Potrzebne nam będą przede wszystkim samodzielnie ukiszone buraki. Na kilogram pokrojonych w ćwiartki buraków potrzebujemy pół kilo razowego chleba na zakwasie, czosnek i koper, jakiego używamy do kiszenia ogórków. Zalewamy wszystko wodą i odstawiamy przy piecu na kilka dni, aż buraki się zakiszą, po czym przenosimy naczynie do chłodnej piwnicy. Teraz czas na wywar, i to nie byle jaki, bo przynajmniej z trzech gatunków mięsa. U mnie w domu jak zwykle przesadzano i robiono go z pięciu. Kuchnia kresowa to w końcu kuchnia bogata. Bierzemy więc cielęce żeberka, gicz wołową, wieprzowy karczek, całą wiejską kurę i jagnięce nóżki. Wkładamy to wszystko do wielkiego garnka z zimną źródlaną wodą, dodajemy kilka listków bobkowych, kilka kuleczek ziela angielskiego i bardzo powoli, i bardzo długo gotujemy, tworząc niesamowicie esencjonalny mięsny wywar.
Teraz obieramy 2 kg surowych buraków, kroimy je na grube kawałki i dodajemy do schłodzonego wcześniej wywaru z mięsa. Doprowadzamy do wrzenia i kiedy zacznie się gotować, wlewamy do garnka płynny buraczany zakwas. W tym samym czasie osobno dusimy na kostce masła warzywa: kalafior podzielony na kwiatki, fasolkę szparagową, marchewkę pokrojoną w kołki, korzeń pietruszki w ćwiartkach, seler w plastrach, zielony groszek, namoczoną wcześniej białą fasolę, kawałki kalarepy, włoską kapustę posiekaną w grube pasy, a także cebulę i pory. Wszystko w proporcji 1:1, czyli dokładnie tyle samo wszystkich warzyw. Ważnym elementem barszczu ukraińskiego są też duszone na maśle, pokrojone w kostkę pomidory. To sekret, o którym wielu zapomina. Do tego żółte, wyraziste ziemniaki, które warto wcześniej osobno podgotować, żeby nie zabrały smaku innym warzywom. Gdy warzywa są już miękkie i pachnące, dodajemy do nich sól i cukier i przekładamy do świeżo zagotowanego barszczu, również już przyprawionego cukrem, octem, solą, pieprzem i wyciśniętym czosnkiem. Nie gotujemy warzyw razem z barszczem, bo niepotrzebnie wyciągają z buraków ich smak i kolor. Same buraki powinny być maksymalnie dojrzałe, przesycone pigmentem, najlepsze są niemal czarne. Do tego po pęczku kopru i pietruszki do naciągnięcia i barszcz jest gotowy. Podajemy z łyżką prawdziwej, wiejskiej gęstej śmietany. Tak wygląda prawdziwy barszcz ukraiński, który powinien dosłownie zalewać Przemyśl i okolice.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.