Kilkanaście lat temu wieszczono koniec bankowości spółdzielczej w Polsce. Czarne wizje się nie spełniły. Banki przetrwały i nabierają znaczenia – dla klientów i gospodarki.
Druga połowa lat 90. Pierwsi padają ci, którzy nie potrafią się dostosować do nowej rzeczywistości, trzymając się kurczowo rolnictwa i oczekując zasilania z kasy państwowej. Zjadają ich złe kredyty. Zmieniają się przepisy spółdzielcze i prawa bankowego. Rząd pomaga spółdzielczemu sektorowi obligacjami, a ostatecznie nadzór nad bankami przejmuje NBP. Oprócz grupującego banki BGŻ (który sam wówczas miał problemy) stworzono najpierw dziewięć, a potem trzy banki regionalne zrzeszające 1663 istniejące wówczas banki spółdzielcze (BS). Dla wielu dramatyczny okazał się rok 1998. Surowa Komisja Nadzoru Bankowego NBP określiła dla banków wysokie tzw. progi kapitałowe – niezbędne do bezpiecznego działania. Każdy, najmniejszy nawet bank miał w ciągu zaledwie kilku lat zebrać milion euro kapitału – przy niewielkim wsparciu państwa i finansowej pomocy banków zrzeszających. Dla wielu był to szok. W ciągu kilku lat upadło, połączono lub przejęto kilkaset banków.
Więcej możesz przeczytać w 5/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.