Trwa symboliczny pogrzeb Imre Nagy’a, rozstrzelanego na rozkaz Chruszczowa premiera z czasów węgierskiej rewolucji z 1956 r. Na budapeszteńskim placu Bohaterów tłoczą się tłumy Węgrów, a na mównicy są m.in. znany dysydent Lajosz Rajk oraz Miklos Vasarhelyi, rzecznik prasowy Imre Nagy’a. Ale to nie oni, lecz ów brodaty mówca stał się głównym bohaterem wiecu, symbolicznie kończącego na Węgrzech epokę komunizmu.
– Umowa z władzami była taka, że nie będziemy mówić o polityce – wspominał potem Rajk. Jednak 26-letni prawnik ze znaczkiem „S" nie zamierzał trzymać się ustaleń. Zamiast „oddawać hołd komunistom” (to jego własne słowa), wykorzystał pogrzeb Nagy’a, by wezwać do stworzenia systemu wielopartyjnego, rozpisania wolnych wyborów i wyrzucenia z Węgier Armii Czerwonej. W noc poprzedzającą uroczystość wraz z grupą działaczy podziemnego jeszcze Związku Młodych Demokratów „Fidesz” urządził demonstrację pod sowiecką ambasadą pod hasłami: „Ruscy do domu” i „Wasze wizy wygasły”. Młody, nieznany wcześniej szerzej radykał nazywał się Viktor Orbán i to on ukradł przedstawienie weteranom opozycji – następnego dnia światowe agencje cytowały niemal wyłącznie jego przemówienie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.