DR MACIEJ KUCZYŃSKI: Oczywiście, że nie.
Dlaczego oczywiście?
Ponieważ jestem ostrożny wobec czegoś, co nowe i wybitnie tanie. Nie stosuję także różnych innych tańszych wkładek. Trzymając się fi rm, które znamy od lat, nie ryzykujemy wpadek. Ten rynek jest brutalny. Przyjaciel z Kopenhagi ma klinikę na Costa del Sol. Nie ma tygodnia, żeby ktoś nie przyjechał na skuterku, oferując implanty za jedną trzecią ceny.
Jak to możliwe, że nie wiadomo, ile kobiet w Polsce przeszło operację wszczepienia implantów piersi?
W niewielu krajach są takie rejestry. Dania prowadzi je od 25 lat, ale to jest raczej wyjątek niż reguła. Ja się cieszę, że wybuchła afera z implantami, bo będzie można zrobić porządek. Producenci są przeciwko rejestrowi, bo sprzedają implanty każdemu, kto chce. A jak będzie rejestr, będą mogli sprzedać tylko osobie, która ma odpowiednie kwalifikacje. Wspólnie z konsultantem krajowym będziemy parli do tego, żeby uregulować rynek.
Pacjentki czują się oszukane przez swoich lekarzy, a w Polsce nie ma jasnych zaleceń, żeby implanty PIP wyjmować.
To jest trudne do rozstrzygnięcia. Jeżeli firma ma wszelkie certyfikaty, to mamy pełne prawo wierzyć, że jest to produkt bezpieczny. W Ameryce w latach 90. Agencja ds. Żywności i Leków zabroniła używania implantów z silikonem – uznali, że nie są bezpieczne. Przez 10 kolejnych lat badania objęły ponad 2 tys. pacjentek. Wyszło na to, że implanty silikonowe są obojętne dla organizmu. Przywrócono je. Czyli najpierw wszystkie implanty silikonowe zostały wymienione na solne, a potem z powrotem na silikonowe.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.