Rozpad The Beatles był nieunikniony - mówi Paul McCartney
Co dziewięć lat Paul McCartney wyrusza na tournée.
- W takim cyklu nawiązuję kontakt z publicznością, żeby się przekonać, czy nadal znają i lubią moje piosenki. One są jak moje dzieci. Lubię, gdy moje dzieci są wciąż lubiane - opowiada McCartney. Sześćdziesięcioletni sir Paul właśnie kończy dwuczęściową (z przerwą na ślub z Heather Mills) trasę koncertową po Ameryce Północnej. Występy eksbitelsa przyniosły rekordowy zysk - około 100 mln dolarów. Podczas tournée nakręcono dwugodzinny film telewizyjny "Back in the US". Można w nim zobaczyć nowe wykonania takich przebojów, jak "Hey Jude", "Yesterday" czy "Let It Be".
Sentymentalne lata 60.
- W moim wieku powinienem być zmęczony i zblazowany, powinienem nienawidzić całego tego interesu i już odpoczywać na emeryturze - mówi sir Paul. - Ale jest przeciwnie: występuję teraz przez dwie i pół godziny, podczas gdy z The Beatles graliśmy 30 minut, a 25 minut, gdy byliśmy w złym humorze. Cieszy mnie, że ludzie przychodzą z dziećmi, że płaczą. Widziałem starszego pana poruszonego utworem "All My Loving". Prawdopodobnie myślał sobie: "Kiedy pierwszy raz usłyszałem tę piosenkę, podrywałem dziewczynę, która teraz jest moją żoną".
Jedną z przyczyn sukcesu trasy Paula McCartneya jest sentyment do The Beatles i lat 60., czasów świetności muzyki rockowej. - Bilety na McCartneya cieszyły się największym powodzeniem, choć był to rok, w którym koncertowali również The Rolling Stones i Bruce Springsteen - mówi Gary Bongiovanni, jeden z szefów pisma "Pollstar".
Bez pożegnania
Paul McCartney nie chce powiedzieć, czy jego ostatnia trasa koncertowa była pożegnaniem ze sceną. - Nigdy tego nie powiem, choć zdaję sobie sprawę, że byłby to doskonały sposób na podniesienie sprzedaży biletów. Niektórzy artyści, na przykład Frank Sinatra i Elton John, odbyli pożegnalne tournée, a w następnym roku powiedzieli: "To nie była pożegnalna trasa. Dopiero teraz ją urządzę". Nie chcę tak robić. Kiedy mnie o to pytają, mówię: "Wątpię, ale może się tak zdarzyć".
Koniec etapu
McCartneya już od dawna nie denerwują pytania o The Beatles. - Takie pytania sprawiają, że czuję się trochę jak na kozetce u psychoanalityka. Zaczynam o tym mówić i nagle znów jestem w Liverpoolu, Hamburgu czy siedzę z Johnem i piszemy piosenki - opowiada. Wzmianka o zamordowanym w 1980 r. Lennonie wyraźnie go porusza. Współpracowali przy najbardziej popularnych kompozycjach The Beatles, ale to spory między nimi doprowadziły do rozpadu grupy. Lennona uważano za ciekawszą osobowość, twórcę bardziej zuchwałego i prowokującego, ale po latach bronią się również kompozycje McCartneya. Piosenkę "Yesterday" napisaną w 1965 r. amerykańskie stacje radiowe nadawały aż 6 mln razy, co uczyniło ją najpopularniejszym utworem wszech czasów. I słowa, i muzykę napisał McCartney, ale autorstwo utworu przypisuje się obu bitelsom - umówili się bowiem, że wszystkie piosenki będą sygnować wspólnie.
Drugi po "Yestarday" najpopularniejszy utwór The Beatles to "Michelle", również napisany przez McCartneya (w 1966 r.). Autorstwo "Yesterday" było przedmiotem konfliktu z Yoko Ono, wdową po Lennonie. McCartney poprosił Yoko Ono, aby zgodziła się na odwrócenie kolejności autorów w sformułowaniu: "słowa i muzyka John Lennon i Paul McCartney". Yoko Ono odmówiła. - Mimo to nie jesteśmy wrogami. Łączy nas rodzaj partnerstwa w biznesie. Mam już dość zawracania sobie głowy całą tą historią z obozem Lennona i obozem McCartneya - opowiada sir Paul. Jego zdaniem, rozpad zespołu był nieunikniony. - Wiedzieliśmy, że zbliża się koniec, gdy nagrywaliśmy "Biały album". Po prostu doszliśmy do końca pewnego etapu - wspomina McCartney.
Byliśmy lepsi
Po rozpadzie The Beatles McCartney założył zespół Wings, którego przeboje, m. in. "Jet" i "Live and Let Die", były częścią programu ostatniej trasy koncertowej. Nieżyjąca od czterech lat Linda, żona Paula, grała w Wings na instrumentach klawiszowych. Przez 10 lat zespół nagrał mnóstwo przebojów, ale nigdy nie dorównał The Beatles, a krytycy uważali jego dorobek za nierówny.
McCartney i Heather Mills byli w samolocie na pasie startowym lotniska Kennedy'ego, kiedy nastąpił atak na World Trade Center. Natychmiast wrócili do Nowego Jorku. Eksbitels, którego ojciec był strażakiem, postanowił wraz z innymi gwiazdami zorganizować koncert dobroczynny na rzecz ratowników. Występował wtedy na stadionie Superbowl i w sali Academy Awards. Z tej okazji skomponował hymn "Freedom".
McCartney jest dumny ze swych muzycznych dokonań.
- Czy to grzech powiedzieć, że byliśmy lepsi od innych grup? Wystarczy posłuchać takich piosenek, jak "Eleanor Rigby" czy "Penny Lane". Naprawdę byliśmy lepsi - mówi.
Więcej możesz przeczytać w 51/52/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.