Stygmatycy cierpią i krwawią prawdziwie. Jak Chrystus
Mężczyźni nabierają przeświadczenia, że są Jezusem, Mahometem lub prorokiem Eliaszem. Kobietom wydaje się, że są Marią i urodzą Zbawiciela. Niektórzy z kolei mają wizje obcowania z Bogiem. Podczas tych objawień cierpią i krwawią jak Jezus Chrystus na krzyżu. W okresie Bożego Narodzenia setki chrześcijan popadają w religijną ekstazę o szczególnym natężeniu, zwłaszcza podczas pielgrzymek do świętych miejsc - do Lourdes lub Jerozolimy.
Jerozolimska trucizna
Sekretarka z Anglii, zatrudniona w renomowanej firmie, spacerując po ulicach Jerozolimy, doszła do wniosku, że jest w ciąży i urodzi Pomazańca Bożego. Gdy lekarze przekonali ją, że nie jest brzemienna, zaczęła rozpaczać, że straciła Mesjasza. Młody mężczyzna chwycił z wystawy sklepowej duży miecz i wymachując nim, wybiegł na zewnątrz, krzycząc, że jest wysłannikiem Boga. Pewna staruszka przez kilka miesięcy oczekiwała Mesjasza każdego popołudnia, bo chciała pierwsza powitać go filiżanką herbaty.
Ci ludzie nie są szaleńcami. Nie są też religijnymi fanatykami. To ofiary tzw. syndromu Jerozolimy, nazywanego też "jerozolimską trucizną". Wśród nich są zarówno osoby wierzące, jak i niewierzące, choć - paradoksalnie - najwięcej jest w tym gronie ateistów. Są to zwykle ludzie zdrowi psychicznie, których w trakcie pobytu w Ziemi Świętej nagle ogarnął religijny zapał.
Podobne objawy, choć znacznie łagodniejsze, pojawiają się u osób podziwiających zabytki i dzieła sztuki, szczególnie w tak wyjątkowych miejscach, jak Rzym, Wenecja, Florencja czy Ateny.
Zespół Stendhala
"Złapało mnie gwałtowne kołatanie serca, chodziłem z ciągłą obawą upadku na ziemię" - napisał w 1817 r. Stendhal po powrocie z Florencji. Podobne przeżycia miał Zygmunt Freud. Twórca psychoanalizy przyznał, że w trakcie pobytu w Grecji doznał emocjonalnego wstrząsu na widok Akropolu. Czuł się tak, jakby opanował go "potężny demon".
Zespół Stendhala ma łagodniejszy przebieg niż syndrom Jerozolimy. Eksplozję emocji powoduje obcowanie z mnogością zgromadzonych w jednym miejscu obiektów o wielkim znaczeniu kulturowym. Egzaltacja, jaką u wyznawców różnych religii wywołuje Święte Miasto, niektórych doprowadza do załamania nerwowego. Czasami trudno odróżnić czyny wynikające z obłędu od działań związanych z wiarą i zmianą poglądów.
Przykładem jest dr Eli Wictoma z USA, który po powrocie z pielgrzymki postanowił spieniężyć cały rodzinny majątek i wszystko przenieść do Jerozolimy. Najbliżsi krewni zwrócili się do sądu o skierowanie go na przymusowe leczenie, ale Sąd Najwyższy oddalił wniosek. Sędziowie stwierdzili nawet, że religijny zapał może być przykładem dla innych ludzi!
Męczennicy w ekstazie
Najbardziej zdumiewające są przeżycia, jakich doświadczają stygmatycy. Obecnie prawie u trzydziestu osób na świecie co jakiś czas pojawiają się rany podobne do tych, jakie miał Chrystus ma krzyżu. Najczęściej są to ludzie głęboko wierzący albo niedawno nawróceni, podatni na sugestię, ze skłonnościami do ekstazy i histerii. Są wśród nich zakonnice i mnisi, mistycy i wizjonerzy, ludzie prości i wykształceni.
George Hamilton z Glasgow twierdzi, że już w dzieciństwie odczuwał ból na stopach i dłoniach. Pierwsze stygmaty pojawiły się u niego przed ponad dziesięcioma laty. Zdarzyło się to nad ranem, gdy leżał jeszcze w łóżku. Nagle zauważył, że ma lepkie ręce. Początkowo sądził, że pociekła mu krew z nosa, tymczasem miał rany zarówno na zewnętrznych, jak i wewnętrznych stronach dłoni. Później krwawiące rany pojawiły się na stopach.
Rany Hamiltona najczęściej otwierają się przed Bożym Narodzeniem. Najpierw odczuwa mrowienie, a potem przez kilka dni z kończyn powoli zaczyna się sączyć świeża krew. Czasami otwiera się rana na boku, dokładnie tam, gdzie - jak mówi Ewangelia według św. Jana - jeden z żołnierzy przebił włócznią ciało Chrystusa. Innym razem krew cieknie po twarzy mężczyzny, jakby ktoś na jego głowę wcisnął koronę cierniową.
U Katherine Duncan-Jones z Oksfordu, wybitnej znawczyni twórczości Szekspira, rany na dłoniach i stopach zaczęły krwawić, gdy z domu wyprowadziły się jej dorosłe córki. Później pojawiła się rana w boku. "Zrozumiałam wtedy, jak przez 50 lat musiał cierpieć ojciec Pio, włoski kapucyn, którego stygmaty zniknęły dopiero w dniu śmierci" - mówi Duncan-Jones. Gdy otwierają się jej rany, czuje się jakby "chodziła po nożach".
Dzieło boże czy zaburzenie psychosomatyczne?
Cierpienia stygmatyków są autentyczne. John Spence z Glasgow, lekarz George'a Hamiltona, twierdzi, że prawdziwe stygmaty dość łatwo można odróżnić od fałszywych. Prawdziwe "wyglądają jak rany cięte i nie krwawią gwałtownie". Nie ropieją, są czyste i nie wydzielają nieprzyjemnej woni. Świeża krew sączy się z nich cienkim strumieniem. Czasami przez skórę przesiąka kilka kropel krwi.
Psychiatrzy tłumaczą, że jest to zaburzenie psychosomatyczne, do jakiego zalicza się astmę oskrzelową, chorobę wrzodową dwunastnicy oraz wrzodziejące zapalenie jelita grubego. Mogą mu towarzyszyć także inne schorzenia, na przykład łuszczyca, na którą cierpi Katherine Duncan-Jones. Nikomu jednak nie udało się "wywołać" stygmatów, choćby stosując hipnozę. Co zatem sprawia, że się pojawiają? Są dziełem bożym czy jedynie kolejnym dowodem na to, jak silny jest wpływ psychiki na ciało człowieka?
Zastanawiające jest to, że od niedawna stygmatycy mają nieco inne rany niż ich poprzednicy w minionych stuleciach. Coraz częściej występują one w nadgarstkach, a nie na dłoniach, jak u św. Franciszka czy ojca Pio. Zmieniło się to w ostatnich latach, gdy naukowcy zaczęli przekonywać, że Chrystus nie mógł wisieć na krzyżu tak, jak przedstawiano na znanych od średniowiecza wizerunkach. Gwoździe prawdopodobnie wbijano nie w dłonie, lecz w nadgarstki, gdyż tylko w ten sposób mogły utrzymać ciało męczennika. "Stygmatycy to fakirzy chrześcijaństwa" - twierdzi włoski lekarz Marco Margnelli.
Jerozolimska trucizna
Sekretarka z Anglii, zatrudniona w renomowanej firmie, spacerując po ulicach Jerozolimy, doszła do wniosku, że jest w ciąży i urodzi Pomazańca Bożego. Gdy lekarze przekonali ją, że nie jest brzemienna, zaczęła rozpaczać, że straciła Mesjasza. Młody mężczyzna chwycił z wystawy sklepowej duży miecz i wymachując nim, wybiegł na zewnątrz, krzycząc, że jest wysłannikiem Boga. Pewna staruszka przez kilka miesięcy oczekiwała Mesjasza każdego popołudnia, bo chciała pierwsza powitać go filiżanką herbaty.
Ci ludzie nie są szaleńcami. Nie są też religijnymi fanatykami. To ofiary tzw. syndromu Jerozolimy, nazywanego też "jerozolimską trucizną". Wśród nich są zarówno osoby wierzące, jak i niewierzące, choć - paradoksalnie - najwięcej jest w tym gronie ateistów. Są to zwykle ludzie zdrowi psychicznie, których w trakcie pobytu w Ziemi Świętej nagle ogarnął religijny zapał.
Podobne objawy, choć znacznie łagodniejsze, pojawiają się u osób podziwiających zabytki i dzieła sztuki, szczególnie w tak wyjątkowych miejscach, jak Rzym, Wenecja, Florencja czy Ateny.
Zespół Stendhala
"Złapało mnie gwałtowne kołatanie serca, chodziłem z ciągłą obawą upadku na ziemię" - napisał w 1817 r. Stendhal po powrocie z Florencji. Podobne przeżycia miał Zygmunt Freud. Twórca psychoanalizy przyznał, że w trakcie pobytu w Grecji doznał emocjonalnego wstrząsu na widok Akropolu. Czuł się tak, jakby opanował go "potężny demon".
Zespół Stendhala ma łagodniejszy przebieg niż syndrom Jerozolimy. Eksplozję emocji powoduje obcowanie z mnogością zgromadzonych w jednym miejscu obiektów o wielkim znaczeniu kulturowym. Egzaltacja, jaką u wyznawców różnych religii wywołuje Święte Miasto, niektórych doprowadza do załamania nerwowego. Czasami trudno odróżnić czyny wynikające z obłędu od działań związanych z wiarą i zmianą poglądów.
Przykładem jest dr Eli Wictoma z USA, który po powrocie z pielgrzymki postanowił spieniężyć cały rodzinny majątek i wszystko przenieść do Jerozolimy. Najbliżsi krewni zwrócili się do sądu o skierowanie go na przymusowe leczenie, ale Sąd Najwyższy oddalił wniosek. Sędziowie stwierdzili nawet, że religijny zapał może być przykładem dla innych ludzi!
Męczennicy w ekstazie
Najbardziej zdumiewające są przeżycia, jakich doświadczają stygmatycy. Obecnie prawie u trzydziestu osób na świecie co jakiś czas pojawiają się rany podobne do tych, jakie miał Chrystus ma krzyżu. Najczęściej są to ludzie głęboko wierzący albo niedawno nawróceni, podatni na sugestię, ze skłonnościami do ekstazy i histerii. Są wśród nich zakonnice i mnisi, mistycy i wizjonerzy, ludzie prości i wykształceni.
George Hamilton z Glasgow twierdzi, że już w dzieciństwie odczuwał ból na stopach i dłoniach. Pierwsze stygmaty pojawiły się u niego przed ponad dziesięcioma laty. Zdarzyło się to nad ranem, gdy leżał jeszcze w łóżku. Nagle zauważył, że ma lepkie ręce. Początkowo sądził, że pociekła mu krew z nosa, tymczasem miał rany zarówno na zewnętrznych, jak i wewnętrznych stronach dłoni. Później krwawiące rany pojawiły się na stopach.
Rany Hamiltona najczęściej otwierają się przed Bożym Narodzeniem. Najpierw odczuwa mrowienie, a potem przez kilka dni z kończyn powoli zaczyna się sączyć świeża krew. Czasami otwiera się rana na boku, dokładnie tam, gdzie - jak mówi Ewangelia według św. Jana - jeden z żołnierzy przebił włócznią ciało Chrystusa. Innym razem krew cieknie po twarzy mężczyzny, jakby ktoś na jego głowę wcisnął koronę cierniową.
U Katherine Duncan-Jones z Oksfordu, wybitnej znawczyni twórczości Szekspira, rany na dłoniach i stopach zaczęły krwawić, gdy z domu wyprowadziły się jej dorosłe córki. Później pojawiła się rana w boku. "Zrozumiałam wtedy, jak przez 50 lat musiał cierpieć ojciec Pio, włoski kapucyn, którego stygmaty zniknęły dopiero w dniu śmierci" - mówi Duncan-Jones. Gdy otwierają się jej rany, czuje się jakby "chodziła po nożach".
Dzieło boże czy zaburzenie psychosomatyczne?
Cierpienia stygmatyków są autentyczne. John Spence z Glasgow, lekarz George'a Hamiltona, twierdzi, że prawdziwe stygmaty dość łatwo można odróżnić od fałszywych. Prawdziwe "wyglądają jak rany cięte i nie krwawią gwałtownie". Nie ropieją, są czyste i nie wydzielają nieprzyjemnej woni. Świeża krew sączy się z nich cienkim strumieniem. Czasami przez skórę przesiąka kilka kropel krwi.
Psychiatrzy tłumaczą, że jest to zaburzenie psychosomatyczne, do jakiego zalicza się astmę oskrzelową, chorobę wrzodową dwunastnicy oraz wrzodziejące zapalenie jelita grubego. Mogą mu towarzyszyć także inne schorzenia, na przykład łuszczyca, na którą cierpi Katherine Duncan-Jones. Nikomu jednak nie udało się "wywołać" stygmatów, choćby stosując hipnozę. Co zatem sprawia, że się pojawiają? Są dziełem bożym czy jedynie kolejnym dowodem na to, jak silny jest wpływ psychiki na ciało człowieka?
Zastanawiające jest to, że od niedawna stygmatycy mają nieco inne rany niż ich poprzednicy w minionych stuleciach. Coraz częściej występują one w nadgarstkach, a nie na dłoniach, jak u św. Franciszka czy ojca Pio. Zmieniło się to w ostatnich latach, gdy naukowcy zaczęli przekonywać, że Chrystus nie mógł wisieć na krzyżu tak, jak przedstawiano na znanych od średniowiecza wizerunkach. Gwoździe prawdopodobnie wbijano nie w dłonie, lecz w nadgarstki, gdyż tylko w ten sposób mogły utrzymać ciało męczennika. "Stygmatycy to fakirzy chrześcijaństwa" - twierdzi włoski lekarz Marco Margnelli.
Renesans wiary |
---|
Rośnie liczba zwolenników astrologii, magii, wróżb, coraz więcej osób wierzy w przeznaczenie, metafizykę, okultyzm i siły nadprzyrodzone. Ponad połowa Polaków sądzi, że niektórzy ludzie potrafią przewidywać przyszłość (CBOS). W USA 90 proc. ludzi przyznaje się do wiary w jakąś wyższą istotę. Prawie 40 proc. naukowców wierzy w Boga, który wysłuchuje modłów. Prawie jedna trzecia ankietowanych twierdzi, że przeżywa chwile nagłych objawień lub pobudzeń religijnych. |
Umysł rządzi ciałem |
---|
Medytacja transcendentalna (TM). Wywołuje zmiany fizjologiczne organizmu, m.in. zwiększa przepływ krwi, zmniejsza zużycie tlenu i wytwarzanie dwutlenku węgla, spowalnia przemianę materii i pracę nerek. Obniża stężenie hormonów stresu, łagodzi ból, zmniejsza nadciśnienie tętnicze krwi, a nawet spowalnia rozwój miażdżycy. Hipnoza. Podczas transu hipnotycznego zmienia się rytm bicia serca, ciśnienie tętnicze krwi i temperatura ciała. Aktywizowane są białe ciałka krwi, możliwe jest zatrzymanie krwawienia, na przykład po ekstrakcji zęba. Hipnoza zmienia ukrwienie mózgu, wpływa też na układ krążenia, nerwowy, hormonalny i odpornościowy. Zahipnotyzowanej osobie można zasugerować oparzenie, a wtedy na jej skórze pojawią się bąble. Wizualizacja. Siłą wyobraźni można wzmacniać mięśnie. U mężczyzn w wieku 20-35 lat, którzy jedynie wyobrażali sobie ćwiczenia fizyczne, po 12 tygodniach takich "mentalnych ćwiczeń" siła palców rąk zwiększyła się o 35 proc. Jogini. Potrafią kontrolować ból, temperaturę ciała, krwawienia i inne procesy wewnętrzne, na przykład infekcje. Jack Szwartz w wieku 48 lat przebił sobie biceps nie wysterylizowanym drutem do robót dziewiarskich, który wcześniej przeciągnął po dywanie. Nie było żadnego krwawienia, a po umiarkowanie silnym naciśnięciu miejsca przekłucia pojawiła się jedna, mała kropla osocza. Po dwóch godzinach miejsce wydawało się zagojone, a lekarze nie stwierdzili żadnego zakażenia. Joga z Bombaju kazał się zakopać w podziemnym betonowym grobowcu o długości 2,4 m i szerokości 1,5 m. Przebywał w nim 56 godzin. Pod koniec próby napełniono sarkofag 6200 l wody. Po siedmiu godzinach opróżniono go i dopiero wtedy uwolniono śmiałka. |
Tysiąclecie stygmatyków |
---|
Św. Franciszek z Asyżu (ok. 1181-1226) Założyciel zakonu franciszkanów był prawdopodobnie pierwszym stygmatykiem. Otwarte rany pojawiły się u niego w wieku czterdziestu trzech lat. Twierdził, że podczas wizji naznaczył go stygmatami sześcioskrzydły serafin, pochodzący z najwyższego chóru anielskiego. Św. Katarzyna z Sieny (1347-1380) Pierwsze stygmaty pojawiły się u niej w wieku dwudziestu siedmiu lat, gdy miała widzenie ukrzyżowanego Jezusa, nakazującego jej głoszenie pokoju między ludźmi. Św. Teresa z Avila (1515-1582) Hiszpańska karmelitanka, jedna z najwybitniejszych mistyczek. Przez ponad dwadzieścia lat nosiła stygmaty na sercu. Giorgio Bongiovanni (1959-) Pierwsze rany pojawiły się na jego rękach 2 września 1989 r. w czasie pobytu w Fatimie, później zaczęły krwawić także jego nogi i bok. Najbardziej zdumiewająca była otwarta rana w kształcie krzyża na czole (demonstrował ją podczas pobytu w Polsce w 1999 r.). Ojciec Pio (1887-1968) Najbardziej znany stygmatyk XX wieku, kapucyński zakonnik, został niedawno kanonizowany. Słynął ze zdolności uzdrawiania, przewidywania przyszłości oraz umiejętności bilokacji, czyli przebywania w dwóch miejscach równocześnie. Miał trzydzieści jeden lat, gdy objawiła mu się tajemnicza postać z krwawiącymi ranami na dłoniach, stopach i boku. Od tego czasu zakonnik miał ociekające krwią rany. Podobne stygmaty, ale jeszcze głębsze, ma Natuzza Evolo z Kalabrii. Najczęściej pojawiają się u niej podczas silnej ekstazy przed Wielkanocą. |
Więcej możesz przeczytać w 51/52/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.