Kulisy spisku komunistycznych służb specjalnych przeciwko Janowi PawŁowi II
Rzym, 22 czerwca 1983 r. O 19.20 znika piętnastoletnia Emanuela Orlandi, obywatelka Watykanu, córka Ercolego, urzędnika papieskiego. 45 dni wcześniej zaginęła piętnastoletnia Mirella Gregori. Obie dziew-czyny nigdy nie zostaną odnalezione, lecz długo będzie o nich głośno z powodu licznych komunikatów, które tajemniczy porywacze kierowali do Ojca Świętego. Żądali oni interwencji papieża u władz włoskich, by te uwolniły Ali Agcę (człowieka, który strzelał do papieża) w zamian za wypuszczenie na wolność dziewcząt. Porywacze dali dowód, że Emanuela jest w ich rękach: dokumenty, które wysłali do redakcji gazet, bez wątpienia miała przy sobie w dniu uprowadzenia.
Papież ośmiokrotnie apelował do sumień porywaczy. Bezskutecznie. 26 grudnia 1983 r. udał się do domu Ercole Orlandiego i powiedział mu, że porwanie Emanueli "było dziełem międzynarodowego terroryzmu". Zupełnie inaczej przedstawiały to media: pisało się o ucieczce zakochanych dziewcząt, o żądaniach okupu... Pisano o wszystkim, ale nie o prawdzie. Emanuela i Mirella zostały porwane w ramach wielkiego spisku międzynarodowego, którego celem było zaszkodzenie Janowi Pawłowi II. Prowadziłem w tej sprawie śledztwo od 1983 r. Z wielu względów nie mogło się ono zakończyć odnalezieniem winnych i procesem.
Stasi porwało włoskie nastolatki!
Kluczową postacią tej historii jest Günter Bohnsak, w latach 1964-1990 funkcjonariusz Stasi, szef HVA Abt. X - sekcji "przedsięwzięć aktywnych". Jej zadaniem była destabilizacja państw Zachodu, w tym Watykanu, a jednym z głównych celów - papież, będący problemem nie tyle dla NRD, ile dla ZSRR. Trzykrotnie byłem w Berlinie, by rozmawiać z Bohnsakiem. Przyznał, że w zamachu na papieża zadaniem jego ludzi była organizacja "ataków mających odciążyć główną linię ofensywy przeciwnika i preparowanie tropów prowadzących do CIA".
Wziąłem z sobą kopie wielu listów, które dotarły do Watykanu wkrótce po porwaniach nastolatek. Bohnsak obejrzał pierwszy z nich z uwagą, kilkakrotnie przeczytał, a po kilku minutach powiedział: "Our letter" (nasz list). Pokazałem Bohnsakowi zdobyte w niemieckich archiwach listy Dimitara Stojanowa, ministra spraw zagranicznych Bułgarii, do Ericha Mielkego, ministra odpowiedzialnego za sprawy wewnętrzne NRD i przełożonego Stasi. Bohnsak był zaskoczony. Przyznał, że listy w sprawie Emanueli i Mirelli zostały wymyślone, spreparowane i wysłane przez Stasi. Wniosek z tego płynie oczywisty: enerdowska bezpieka musiała uprowadzić włoskie nastolatki!
Niespodzianki na tym się nie skończyły. Bez żadnej mojej inicjatywy Bohnsak wymienił nazwisko komendanta Gwardii Szwajcarskiej, Aloďsa Estermanna, sugerując, że odegrał on jakąś rolę w porwaniu Orlandi i Gregori.
Pierwszy gwardzista papieża na żołdzie Honeckera
Estermannem prasa zajmowała się wios-ną 1998 r. Jego ciało, zwłoki jego wenezuelskiej żony i kaprala Gwardii Szwajcarskiej Cédrica Tornaya odnaleziono 4 maja 1998 r. "Był naszym kontaktem w Watykanie - powiedział mi Bohnsak.
- Oficer Stasi przy ambasadzie NRD w Bernie zwerbował go w Szwajcarii na polecenie Markusa Wolfa, kiedy Estermann był jeszcze bardzo młody".
To wręcz niewiarygodne. Człowiek, który prawie przez 20 lat przebywał w pobliżu papieża, był na żołdzie Stasi, najwierniejszego sprzymierzeńca Moskwy w walce z Zachodem. Estermann wstąpił do Gwardii Szwajcarskiej w roku 1980, kilka miesięcy po wyborze Jana Pawła II. Był podporucznikiem, ale od razu przyznano mu funkcję "kapitana pierwszej klasy". W hierarchii wewnętrznej gwardii znalazł się na wysokim, czwartym miejscu. Szybko stał się jednym z najbardziej zaufanych współpracowników Jana Pawła II. I tu pojawił się nowy aspekt zagadnienia: skoro listy i komunikaty w sprawie porwania Emanueli Orlandi były spreparowane przez Stasi, istniało duże prawdopodobieństwo, że w porwaniu uczestniczył najważniejszy "kontakt" niemieckich służb w Watykanie, komendant Gwardii Szwajcarskiej Aloďs Estermann.
Estermann przez lata mieszkał w budynku gwardii. Z jego tarasu można było obserwować ruch w tej części miasta. Codziennie przechodziły tamtędy po drodze do szkoły, do przyjaciół czy po zakupy Emanuela Orlandi i Rafaella Gugel, córka kamerdynera papieskiego Angelo, która - jak się później okazało - miała być prawdopodobnie porwana wraz z Emanuelą. Z tarasu budynku gwardii można było opracować każdy plan przeciwko Watykanowi: od zamachu na papieża po porwanie Emanueli, wszystko kontrolując, analizując wszystkie możliwości i potencjalne zagrożenia.
28 grudnia zeszłego roku przechadzałem się z Ercole Orlandim po Watykanie, by przeprowadzić inspekcję w miejscach pobytu i pracy Aloďsa Estermanna. "Przychodzi mi do głowy - powiedział Orlandi - epizod dotyczący prokuratora Domenico Siki. Był lipcowy wieczór w 1983 r. Wiedząc, że porywacze Emanueli mieli się skontaktować z sekretarzem stanu Agostino Casarolim, Sica przyjechał o 22.00 własnym samochodem, bez eskorty. Miał przepustkę wystawioną przez sekretariat stanu. Nikt nie mógł wiedzieć o jego wizycie oprócz Gwardii Szwajcarskiej, która kontrolowała bramę. Był w sekretariacie stanu w towarzystwie kardynała Eduarda Martineza Somalo do północy, ale nikt nie zadzwonił. 15 minut po jego wyjściu zadzwonił w sekretariacie telefon: 'Watykan miał się nie zwracać do włoskich władz śledczych - powiedział anonimowy rozmówca. - I tak wiemy wszystko'. Od tamtego dnia Sica był przekonany, że w Watykanie działa jakiś agent".
Orlandi przypomina sobie jeszcze jeden epizod, który wzbudził podejrzenia w Watykanie. "Amerykanin" - jak z powodu akcentu nazywały go władze śledcze - zadzwonił pod koniec 1983 r. do adwokata Gennara Egidio i zażądał, by ten skontaktował się z sekretariatem stanu w celu "rozwiązania sprawy Emanueli Orlandi". Egidio o telefonie rozmawiał z ówczesnym arcybiskupem Giovannim Battistą Re. Następnego dnia "Amerykanin" znów zadzwonił i kiedy Egidio chciał mu zreferować przebieg spotkania z purpuratem, przerwał mu, mówiąc: "Tak, wiem, był pan u biskupa Re". Również w tym wypadku o spotkaniu adwokata z arcybiskupem nie mógł wiedzieć nikt poza szefami Gwardii Szwajcarskiej.
Francuzi ostrzegali
I przed zamachem na papieża ["Wprost" pisał o tym w numerze świątecznym przed rokiem - przyp. red.], i przed porwaniem Emanueli Orlandi z Francji napływały sygnały o grożącym niebezpieczeństwie. W czerwcu 1983 r. wywiad francuski poinformował Stolicę Apostolską, że planowane jest porwanie obywatela watykańskiego (chodziło o Rafaellę Gugel). Funkcjonariusz SDECE (wywiadu francuskiego) powiedział Camillo Cibinowi, szefowi papieskiej ochrony: "Trwa atak na Watykan. Będzie porwany obywatel watykański. Sporządzono plan operacyjny". Wiadomość przekazano kardynałowi Casarolemu i Angelo Gugelowi, kamerdynerowi papieża. Nic o tym nie wiedział natomiast Ercole Orlandi, aż do dnia porwania jego córki.
Informacja Francuzów była pierwszą poszlaką, łączącą zamach na papieża z porwaniem Emanueli. W obu wypadkach Alexandre de Marenches, szef SDECE, miał informacje ze źródła bułgarskiego, od Jordana Mantarowa, attaché handlowego w Paryżu, skazanego w Sofii na śmierć za przejście na stronę zachodnią. Mantarow stwierdził: "W Moskwie podjęto decyzję o zamordowaniu papieża". Informację Mantarowa potwierdził Nicolae Ceausţescu, który dowiedziawszy się w styczniu 1981 r. o bułgarskim planie zabicia papieża, usiłował przekonać władze w Sofii, by z niego zrezygnowały. Bułgarzy stwierdzili, że o żadnym planie nic nie wiedzą.
De Marenches ujawił "Le Figaro" w grudniu 1982 r.: "Trzy tygodnie przed zamachem z 13 maja otrzymałem w Maroku potwierdzenie - ze źródła starannie sprawdzonego - że jest przygotowywana akcja przeciw Janowi Pawłowi II. O niebezpieczeństwie grożącym papieżowi zawiadomiłem nuncjusza papieskiego, a ten zawiadomił Watykan". De Marenches nie miał wątpliwości: wiadomość była sprawdzona, dokładna i szczegółowa. Nie było czasu do stracenia: należało poinformować papieża i przekonać go, że niebezpieczeństwo jest bliskie i realne. Papież dowiedział się o wszystkim, ale środków ostrożności nie przedsięwzięto.
Agenci w sutannach
Aloďs Estermann nie był jedynym szpiegiem Stasi w Watykanie. Markus Wolf, jej szef, powiedział włoskiemu tygodnikowi "Espresso" (wydanie z 14 października 1999 r.), że jego informatorem był też dominikanin Eugen Brammertz, ps. Lichtblick (Promień Światła), redaktor "L'Osservatore Romano", jeden z najbliższych współpracowników ówczesnego sekretarza stanu Agostino Casarolego. 55-letni Brammertz, cichy i skryty, pracował w "L'Osservatore Romano" od 1977 r.
Wielu księży w Watykanie miało powiązania z KGB bądź polską Służbą Bezpieczeństwa. Brammertz - co potwierdził mi Günter Bohnsak - często się z nimi kontaktował. Sieć szpiegów oplotła nawet apartament Ojca Świętego. Jan Pawłowski, Polak mieszkający we Francji, który odwiedzał papieża po zamachu Agcy wraz ze swoją teściową Wandą Połtawską, znalazł w starym radioodbiorniku w jadalni papieskiej ukryty mikrofon. Pokazał go papieżowi, który miał powiedzieć: "Szatan dostał się do Watykanu".
Moskiewska "Prawda" i prawda
Przed drugą wizytą papieża w Polsce moskiewska "Prawda" napisała: "Papież i hierarchia kościelna pragną przywrócić Polskę do stanu sprzed 13 grudnia 1981 r.". W Moskwie uważano, że "papieża należy zatrzymać wszelkimi dostępnymi środkami". Agenci Wschodu otrzymali zadanie znalezienia celów, w które można by uderzyć, by mieć argument do szantażu. Wybrali Emanuelę Orlandi i Rafaellę Gugel. Dziewczęta miały codzienny kontakt z papieżem i mieszkały w miejscu, w którym mogły być nieustannie obserwowane zarówno z siedziby Gwardii Szwajcarskiej (Estermann), jak i z redakcji "L'Osservatore Romano" (Brammertz). Ktoś z ochrony papieża podsunął trzeci cel: Mirellę Gregori, symbol więzi papieża z młodymi.
Głównym celem porywaczy była jednak Rafaella Gugel, córka papieskiego kamerdynera, znanego z bezgranicznego oddania Janowi Pawłowi II. Ludzie, którzy co najmniej przez 15 dni śledzili Rafaellę, byli jednak nieostrożni: dziewczyna zorientowała się, że jest śledzona, poinformowała o tym ojca, a ten Gwardię Szwajcarską i Camillo Cibina, szefa ochrony watykańskiej. Dziewczyna została otoczona opieką i to prawdopodobnie uratowało jej życie. Porywacze skierowali się więc ku dwóm pozostałym celom: Emanueli i Mirelli.
Zbliżał się proces chętnego wówczas do współpracy z władzami śledczymi Ali Agcy. Z Moskwy ruszyła kontrofensywa. Porwano dziewczyny, których los musiał leżeć papieżowi na sercu, a równocześnie KGB i "bratnie służby" wykorzystały swoje kontakty w środowiskach dziennikarskich Zachodu, by rozpocząć jedną z największych w powojennej historii kampanii dezinformacji. Redakcje dziesiątek gazet zalewano "rewelacjami" na temat choroby psychicznej Ali Agcy, jego związków z organizacjami faszystowskimi w Turcji (chociaż związany był z komunistycznymi ekstremistami) itp.
Być może uporalibyśmy się z tymi wszystkimi kłamstwami, ale najpierw ja musiałem się wycofać ze śledztwa po skrytobójczym zamordowaniu mojego brata Franco, a później uczynił to sędzia Martella pod naciskiem straszliwych gróźb przeciwko jego rodzinie. Trop bułgarski się rozwiał.
Nie ma już przeciwstawnych bloków polityczno-wojskowych. W Bułgarii, wschodniej części zjednoczonych Niemiec i w Polsce panuje demokracja. Zlikwidowano komunistyczne aparaty represyjno-wywiadowcze. Większość z popełnionych w 1983 r. przestępstw uległa przedawnieniu. A mimo to dalej nic nie wiemy o losie porwanych dziewcząt i mocodawcach niedoszłego zabójcy papieża. Jeden z głównych manipulatorów, bułgarski "prokurator" Jordan Ormankow, niedawno zmarł. Z pewnością żyje jednak jeszcze wiele osób znających prawdę. Najwyższy czas, by powiedziały ją światu.
Więcej o spisku komunistycznych służb specjalnych przeciwko papieżowi i o porwaniu Emanueli Orlandi znajdą czytelnicy w książce "Watykan, sprawa wagi państwowej", której polskie wydanie przygotowuje krakowskie wydawnictwo M.
Papież ośmiokrotnie apelował do sumień porywaczy. Bezskutecznie. 26 grudnia 1983 r. udał się do domu Ercole Orlandiego i powiedział mu, że porwanie Emanueli "było dziełem międzynarodowego terroryzmu". Zupełnie inaczej przedstawiały to media: pisało się o ucieczce zakochanych dziewcząt, o żądaniach okupu... Pisano o wszystkim, ale nie o prawdzie. Emanuela i Mirella zostały porwane w ramach wielkiego spisku międzynarodowego, którego celem było zaszkodzenie Janowi Pawłowi II. Prowadziłem w tej sprawie śledztwo od 1983 r. Z wielu względów nie mogło się ono zakończyć odnalezieniem winnych i procesem.
Stasi porwało włoskie nastolatki!
Kluczową postacią tej historii jest Günter Bohnsak, w latach 1964-1990 funkcjonariusz Stasi, szef HVA Abt. X - sekcji "przedsięwzięć aktywnych". Jej zadaniem była destabilizacja państw Zachodu, w tym Watykanu, a jednym z głównych celów - papież, będący problemem nie tyle dla NRD, ile dla ZSRR. Trzykrotnie byłem w Berlinie, by rozmawiać z Bohnsakiem. Przyznał, że w zamachu na papieża zadaniem jego ludzi była organizacja "ataków mających odciążyć główną linię ofensywy przeciwnika i preparowanie tropów prowadzących do CIA".
Wziąłem z sobą kopie wielu listów, które dotarły do Watykanu wkrótce po porwaniach nastolatek. Bohnsak obejrzał pierwszy z nich z uwagą, kilkakrotnie przeczytał, a po kilku minutach powiedział: "Our letter" (nasz list). Pokazałem Bohnsakowi zdobyte w niemieckich archiwach listy Dimitara Stojanowa, ministra spraw zagranicznych Bułgarii, do Ericha Mielkego, ministra odpowiedzialnego za sprawy wewnętrzne NRD i przełożonego Stasi. Bohnsak był zaskoczony. Przyznał, że listy w sprawie Emanueli i Mirelli zostały wymyślone, spreparowane i wysłane przez Stasi. Wniosek z tego płynie oczywisty: enerdowska bezpieka musiała uprowadzić włoskie nastolatki!
Niespodzianki na tym się nie skończyły. Bez żadnej mojej inicjatywy Bohnsak wymienił nazwisko komendanta Gwardii Szwajcarskiej, Aloďsa Estermanna, sugerując, że odegrał on jakąś rolę w porwaniu Orlandi i Gregori.
Pierwszy gwardzista papieża na żołdzie Honeckera
Estermannem prasa zajmowała się wios-ną 1998 r. Jego ciało, zwłoki jego wenezuelskiej żony i kaprala Gwardii Szwajcarskiej Cédrica Tornaya odnaleziono 4 maja 1998 r. "Był naszym kontaktem w Watykanie - powiedział mi Bohnsak.
- Oficer Stasi przy ambasadzie NRD w Bernie zwerbował go w Szwajcarii na polecenie Markusa Wolfa, kiedy Estermann był jeszcze bardzo młody".
To wręcz niewiarygodne. Człowiek, który prawie przez 20 lat przebywał w pobliżu papieża, był na żołdzie Stasi, najwierniejszego sprzymierzeńca Moskwy w walce z Zachodem. Estermann wstąpił do Gwardii Szwajcarskiej w roku 1980, kilka miesięcy po wyborze Jana Pawła II. Był podporucznikiem, ale od razu przyznano mu funkcję "kapitana pierwszej klasy". W hierarchii wewnętrznej gwardii znalazł się na wysokim, czwartym miejscu. Szybko stał się jednym z najbardziej zaufanych współpracowników Jana Pawła II. I tu pojawił się nowy aspekt zagadnienia: skoro listy i komunikaty w sprawie porwania Emanueli Orlandi były spreparowane przez Stasi, istniało duże prawdopodobieństwo, że w porwaniu uczestniczył najważniejszy "kontakt" niemieckich służb w Watykanie, komendant Gwardii Szwajcarskiej Aloďs Estermann.
Estermann przez lata mieszkał w budynku gwardii. Z jego tarasu można było obserwować ruch w tej części miasta. Codziennie przechodziły tamtędy po drodze do szkoły, do przyjaciół czy po zakupy Emanuela Orlandi i Rafaella Gugel, córka kamerdynera papieskiego Angelo, która - jak się później okazało - miała być prawdopodobnie porwana wraz z Emanuelą. Z tarasu budynku gwardii można było opracować każdy plan przeciwko Watykanowi: od zamachu na papieża po porwanie Emanueli, wszystko kontrolując, analizując wszystkie możliwości i potencjalne zagrożenia.
28 grudnia zeszłego roku przechadzałem się z Ercole Orlandim po Watykanie, by przeprowadzić inspekcję w miejscach pobytu i pracy Aloďsa Estermanna. "Przychodzi mi do głowy - powiedział Orlandi - epizod dotyczący prokuratora Domenico Siki. Był lipcowy wieczór w 1983 r. Wiedząc, że porywacze Emanueli mieli się skontaktować z sekretarzem stanu Agostino Casarolim, Sica przyjechał o 22.00 własnym samochodem, bez eskorty. Miał przepustkę wystawioną przez sekretariat stanu. Nikt nie mógł wiedzieć o jego wizycie oprócz Gwardii Szwajcarskiej, która kontrolowała bramę. Był w sekretariacie stanu w towarzystwie kardynała Eduarda Martineza Somalo do północy, ale nikt nie zadzwonił. 15 minut po jego wyjściu zadzwonił w sekretariacie telefon: 'Watykan miał się nie zwracać do włoskich władz śledczych - powiedział anonimowy rozmówca. - I tak wiemy wszystko'. Od tamtego dnia Sica był przekonany, że w Watykanie działa jakiś agent".
Orlandi przypomina sobie jeszcze jeden epizod, który wzbudził podejrzenia w Watykanie. "Amerykanin" - jak z powodu akcentu nazywały go władze śledcze - zadzwonił pod koniec 1983 r. do adwokata Gennara Egidio i zażądał, by ten skontaktował się z sekretariatem stanu w celu "rozwiązania sprawy Emanueli Orlandi". Egidio o telefonie rozmawiał z ówczesnym arcybiskupem Giovannim Battistą Re. Następnego dnia "Amerykanin" znów zadzwonił i kiedy Egidio chciał mu zreferować przebieg spotkania z purpuratem, przerwał mu, mówiąc: "Tak, wiem, był pan u biskupa Re". Również w tym wypadku o spotkaniu adwokata z arcybiskupem nie mógł wiedzieć nikt poza szefami Gwardii Szwajcarskiej.
Francuzi ostrzegali
I przed zamachem na papieża ["Wprost" pisał o tym w numerze świątecznym przed rokiem - przyp. red.], i przed porwaniem Emanueli Orlandi z Francji napływały sygnały o grożącym niebezpieczeństwie. W czerwcu 1983 r. wywiad francuski poinformował Stolicę Apostolską, że planowane jest porwanie obywatela watykańskiego (chodziło o Rafaellę Gugel). Funkcjonariusz SDECE (wywiadu francuskiego) powiedział Camillo Cibinowi, szefowi papieskiej ochrony: "Trwa atak na Watykan. Będzie porwany obywatel watykański. Sporządzono plan operacyjny". Wiadomość przekazano kardynałowi Casarolemu i Angelo Gugelowi, kamerdynerowi papieża. Nic o tym nie wiedział natomiast Ercole Orlandi, aż do dnia porwania jego córki.
Informacja Francuzów była pierwszą poszlaką, łączącą zamach na papieża z porwaniem Emanueli. W obu wypadkach Alexandre de Marenches, szef SDECE, miał informacje ze źródła bułgarskiego, od Jordana Mantarowa, attaché handlowego w Paryżu, skazanego w Sofii na śmierć za przejście na stronę zachodnią. Mantarow stwierdził: "W Moskwie podjęto decyzję o zamordowaniu papieża". Informację Mantarowa potwierdził Nicolae Ceausţescu, który dowiedziawszy się w styczniu 1981 r. o bułgarskim planie zabicia papieża, usiłował przekonać władze w Sofii, by z niego zrezygnowały. Bułgarzy stwierdzili, że o żadnym planie nic nie wiedzą.
De Marenches ujawił "Le Figaro" w grudniu 1982 r.: "Trzy tygodnie przed zamachem z 13 maja otrzymałem w Maroku potwierdzenie - ze źródła starannie sprawdzonego - że jest przygotowywana akcja przeciw Janowi Pawłowi II. O niebezpieczeństwie grożącym papieżowi zawiadomiłem nuncjusza papieskiego, a ten zawiadomił Watykan". De Marenches nie miał wątpliwości: wiadomość była sprawdzona, dokładna i szczegółowa. Nie było czasu do stracenia: należało poinformować papieża i przekonać go, że niebezpieczeństwo jest bliskie i realne. Papież dowiedział się o wszystkim, ale środków ostrożności nie przedsięwzięto.
Agenci w sutannach
Aloďs Estermann nie był jedynym szpiegiem Stasi w Watykanie. Markus Wolf, jej szef, powiedział włoskiemu tygodnikowi "Espresso" (wydanie z 14 października 1999 r.), że jego informatorem był też dominikanin Eugen Brammertz, ps. Lichtblick (Promień Światła), redaktor "L'Osservatore Romano", jeden z najbliższych współpracowników ówczesnego sekretarza stanu Agostino Casarolego. 55-letni Brammertz, cichy i skryty, pracował w "L'Osservatore Romano" od 1977 r.
Wielu księży w Watykanie miało powiązania z KGB bądź polską Służbą Bezpieczeństwa. Brammertz - co potwierdził mi Günter Bohnsak - często się z nimi kontaktował. Sieć szpiegów oplotła nawet apartament Ojca Świętego. Jan Pawłowski, Polak mieszkający we Francji, który odwiedzał papieża po zamachu Agcy wraz ze swoją teściową Wandą Połtawską, znalazł w starym radioodbiorniku w jadalni papieskiej ukryty mikrofon. Pokazał go papieżowi, który miał powiedzieć: "Szatan dostał się do Watykanu".
Moskiewska "Prawda" i prawda
Przed drugą wizytą papieża w Polsce moskiewska "Prawda" napisała: "Papież i hierarchia kościelna pragną przywrócić Polskę do stanu sprzed 13 grudnia 1981 r.". W Moskwie uważano, że "papieża należy zatrzymać wszelkimi dostępnymi środkami". Agenci Wschodu otrzymali zadanie znalezienia celów, w które można by uderzyć, by mieć argument do szantażu. Wybrali Emanuelę Orlandi i Rafaellę Gugel. Dziewczęta miały codzienny kontakt z papieżem i mieszkały w miejscu, w którym mogły być nieustannie obserwowane zarówno z siedziby Gwardii Szwajcarskiej (Estermann), jak i z redakcji "L'Osservatore Romano" (Brammertz). Ktoś z ochrony papieża podsunął trzeci cel: Mirellę Gregori, symbol więzi papieża z młodymi.
Głównym celem porywaczy była jednak Rafaella Gugel, córka papieskiego kamerdynera, znanego z bezgranicznego oddania Janowi Pawłowi II. Ludzie, którzy co najmniej przez 15 dni śledzili Rafaellę, byli jednak nieostrożni: dziewczyna zorientowała się, że jest śledzona, poinformowała o tym ojca, a ten Gwardię Szwajcarską i Camillo Cibina, szefa ochrony watykańskiej. Dziewczyna została otoczona opieką i to prawdopodobnie uratowało jej życie. Porywacze skierowali się więc ku dwóm pozostałym celom: Emanueli i Mirelli.
Zbliżał się proces chętnego wówczas do współpracy z władzami śledczymi Ali Agcy. Z Moskwy ruszyła kontrofensywa. Porwano dziewczyny, których los musiał leżeć papieżowi na sercu, a równocześnie KGB i "bratnie służby" wykorzystały swoje kontakty w środowiskach dziennikarskich Zachodu, by rozpocząć jedną z największych w powojennej historii kampanii dezinformacji. Redakcje dziesiątek gazet zalewano "rewelacjami" na temat choroby psychicznej Ali Agcy, jego związków z organizacjami faszystowskimi w Turcji (chociaż związany był z komunistycznymi ekstremistami) itp.
Być może uporalibyśmy się z tymi wszystkimi kłamstwami, ale najpierw ja musiałem się wycofać ze śledztwa po skrytobójczym zamordowaniu mojego brata Franco, a później uczynił to sędzia Martella pod naciskiem straszliwych gróźb przeciwko jego rodzinie. Trop bułgarski się rozwiał.
Nie ma już przeciwstawnych bloków polityczno-wojskowych. W Bułgarii, wschodniej części zjednoczonych Niemiec i w Polsce panuje demokracja. Zlikwidowano komunistyczne aparaty represyjno-wywiadowcze. Większość z popełnionych w 1983 r. przestępstw uległa przedawnieniu. A mimo to dalej nic nie wiemy o losie porwanych dziewcząt i mocodawcach niedoszłego zabójcy papieża. Jeden z głównych manipulatorów, bułgarski "prokurator" Jordan Ormankow, niedawno zmarł. Z pewnością żyje jednak jeszcze wiele osób znających prawdę. Najwyższy czas, by powiedziały ją światu.
Więcej o spisku komunistycznych służb specjalnych przeciwko papieżowi i o porwaniu Emanueli Orlandi znajdą czytelnicy w książce "Watykan, sprawa wagi państwowej", której polskie wydanie przygotowuje krakowskie wydawnictwo M.
Imperium STASI |
---|
O Prusach Fryderyka Wielkiego mawiano, że to nie państwo, które ma armię, lecz armia mająca kraj na własność. W wypadku Stasi adekwatna wydaje się ocena, że była to tajna policja, która utrzymywała własne państwo, czyli komunistyczną NRD. Kierujące Stasi Ministerstwo Bezpieczeństwa Państwowego powstało w 1950 r., wkrótce po proklamowaniu NRD. Na jego czele przez ponad trzydzieści lat stał Erich Mielke. W latach 80. ponad 90 tys. funkcjonariuszy Stasi kontrolowało sytuację w 16-milionowej NRD, korzystając z pomocy 173 tys. konfidentów. Równie ważna i wszechstronna była działalność zagraniczna Stasi - prowadziło ją ponad 20 tys. agentów działających głównie w RFN. Wywiad Stasi, kierowany przez Markusa Wolfa, zajmował się wspieraniem organizacji terrorystycznych, hand-lem bronią i narkotykami, a także nadzorowaniem sytuacji w innych krajach bloku radzieckiego. Po powstaniu "Solidarności" w centrum zainteresowania ludzi Mielkego znalazła się Polska i - z uwagi na pochodzenie papieża - Stolica Apostolska. Część archiwum wywiadu Stasi przejęła w 1990 r. CIA. (AD) |
Ferdinando Imposimato (ur. 1936 r.) jest uważany za człowieka, który pokonał Czerwone Brygady. Sędzia śledczy od 1964 r., przygotowywał akty oskarżenia w najsłynniejszych procesach ostatnich dziesięcioleci, takich jak porwanie Aldo Moro i zamach na papieża. Był oskarżycielem w dziesiątkach procesów przeciwko mafiosom i politykom powiązanym z mafią. Od roku 1984 przedstawiciel Włoch w Parlamencie Europejskim w Strasburgu. W 1985 r. ONZ nadała mu tytuł Symbol Sprawiedliwości. Rok później został konsultantem ONZ ds. walki z narkotykami i poświęcił się szkoleniu prokuratorów z Kolumbii, Boliwii, Peru i Ekwadoru. Jest członkiem Najwyższego Sądu Kasacyjnego. |
Więcej możesz przeczytać w 51/52/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.