Jak miałbym mieć od początku nowe życie, to nie chciałbym mieć innego. Dużo seksu. Cóż mi zostało w tym wieku. Pomarzyć, powspominać i to byłoby na tyle” – powiedział nam miesiąc przed śmiercią Cezary Mończyk. W 2003 r. dzięki kontrowersyjnej „Balladzie o lekkim zabarwieniu erotycznym” Mończyk przed telewizory przyciągał tłumy. Król kiczu, obscenicznego dowcipu, wulgarny i obleśny. Chwalił się, że miał większą oglądalność od Małysza. „Robiłem rzeczy śliskie, nie chcę o tym za dużo mówić, ale były to rzeczy bardziej erotyczne, niedozwolone. Jednak nigdy nie zajmowałem się prostytucją i stręczycielstwem” – twierdził.
Kilka dni temu jego ciało znalazła pokojówka. Mończyk zmarł nagle, pod prysznicem, w hotelu w Turcji. Pojechał na dwutygodniową wycieczkę w promocji last minute, wyjątkowo okazyjnie. Uwielbiał podróże, tylko niestety z pieniędzmi ostatnio było u niego krucho. „Jak jakiś grosz mam, to jadę, bo wiem, że to się już kończy. Teraz jeszcze mogę, a potem będę mógł tylko popatrzeć, powspominać i potrzymać”.
Żadnych sylikonów!
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.