Nie ptak, nie samolot
Remanent superbohaterów trwa. Po Zielonej Latarni, Spidermanie czy Iron Manie na wielki ekran jako „Człowiek ze stali” wraca Superman. I znów odżywa odwieczny pojedynek między odkurzonym przez Christophera Nolana Batmanem a mężczyzną z planety Krypton – Clarkiem Kentem. Człowiek nietoperz zawsze niósł więcej goryczy i realizmu, był pozbawiony tandetnej kosmicznej historii i efekciarskich supermocy. Ten drugi jednak przyciąga wizją wszechmocnego faceta, który w odpowiedniej chwili wbije się w budce telefonicznej w niebieski strój. I przypomina, że w każdym z nas, nawet w dziennikarzu (bo ten właśnie zawód wykonywał Kent), może się kryć prawdziwa siła. „Człowiek ze stali” to historia dorastania i odkrywania mocy przez Clarka Kenta. Twórcy cofają się do chwili, kiedy superbohater in spe wałęsa się po Ameryce, szukając roboty. I dopiero wśród lodów Kanady odkryje, że jest inny niż otaczający go ludzie. Reżyser pokazuje drogę, jaką trzeba przebyć, by poznać samego siebie i zrozumieć odpowiedzialność związaną z wyjątkowymi możliwościami.
„Człowiek ze stali” to typowo hollywoodzka, monstrualna produkcja. Jej budżet wyniósł 225 mln dolarów. Za niemal dwuipółgodzinny, najeżony efektami specjalnymi film odpowiadają czołowi rzemieślnicy fabryki snów. Obraz wyreżyserował twórca „300” i „Sucker Punch” Zack Snyder, wśród producentów jest Christopher Nolan, muzykę napisał Hans Zimmer. W Supermana wcielił się Tezeusz z „Immortals. Bogowie i herosi”, czyli Henry Cavill. W pozostałych rolach wystąpili m.in. Kevin Costner, Diane Lane i Morfeusz z „Matriksa” – Laurence Fishburne. Trudno liczyć tu na wielkie zaskoczenia. Amerykańscy krytycy zżymają się na patos filmu. Sugerują, że zrealizowano go ciężką ręką i bez finezji. Ale przecież oprócz emocji „Człowiek ze stali” ma przynieść odpowiednie zyski. A w tym superbohaterowie są naprawdę dobrzy. Jeszcze przed światową premierą na samych gadżetach Warner Bros zarobił 170 mln dolarów.
„Człowiek ze stali”, reż. Zack Snyder, Warner Bros. Entertainment Polska
Pierwsza, ostatnia miłość
Ameryka nabiera coraz większego dystansu do świata. „Sesje” to komediodramat oparty na prawdziwej historii Marka O’Briena. Całkowicie sparaliżowany poeta i dziennikarz w wieku 36 lat postanawia spróbować seksu. Na sesjach z terapeutką oprócz fizycznych musi też pokonać opory psychiczne. Poza Johnem Hawkesem w roli O’Briena warto zwrócić uwagę na Williama H. Macy’ego. Stworzył ciekawą kreację jako ksiądz, który rozumie więcej niż niejeden dewot w cywilu. Krzysztof Kwiatkowski
„Sesje”, reż. Ben Lewin, Imperial Cinepix
Granice poświęcenia
„Dom na weekend” Hansa-Christiana Schmida to wiwisekcja niemieckiej rodziny z klasy średniej. Opowieść o kilku dniach, które dwaj bracia postanawiają spędzić z rodzicami. Reżyser z kamerą zagląda pod maskę konwencjonalnych uśmiechów. Pokazuje dramaty skrywane w dostatnim domu w willowej dzielnicy: ciężką depresję, nielojalność, nieumiejętność utrzymania bliskości. Każdy ma tu własne zadry. Momenty, w których nie starcza siły, aby poświęcić się dla ukochanej osoby. Schmid nikogo nie ocenia, po prostu swoich bohaterów obserwuje, refleksję zostawiając widzom. Duszną atmosferę podkreślają zdjęcia polskiego operatora Bogumiła Godfrejowa.
„Dom na weekend”, reż. Hans-Christian Schmid, Aurora Films
Top 10 kino
1. „Kac Vegas 3” reż. Todd Phillips
Warner Bros
2. „Tajemnice zielonego królestwa” Chris Wedge
Imperial Cinepix
3. „Szybcy i wściekli 6” reż. Justin Lin
UIP
4. „Noc oczyszczenia” reż. James DeMonaco
UIP
5. „W ciemność. Star Trek” reż. J.J. Abrams
UIP
6. „Wielki Gatsby: reż. Baz Luhrmann
Warner Bros
7. „Iron Man 3” reż. Shane Black
Disney
8. „Oszukane” reż. Marcin Solarz
ITI Cinema
9. „Drugie oblicze” reż. Derek Cianfrance
Monolith Films
10. „Uciekinier” reż. Jeff Nichols
Forum Film Poland
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.