Wszystkie zwierzęta są sobie równe, ale niektóre zwierzęta są równiejsze od innych – słynna maksyma z „Folwarku zwierzęcego” Orwella obowiązuje do dziś. Zasady, na których opierało się państwo totalitarne, mają się świetnie także w państwie prawa, jakim – chcę wierzyć – jest Polska. Tylko czy rzeczywiście nim jest? Jeśli należysz do elity, na wiele sobie możesz pozwolić. To, co u innych byłoby nie do przyjęcia, tobie zostanie wybaczone. A na co możesz liczyć, jeśli nie należysz do grona wybrańców? Radosław Agatowski, upośledzony mężczyzna, trafił za drobne kradzieże na pięć lat do więzienia. Sąd nie dopatrzył się okoliczności łagodzących. Nie do końca świadom wagi swych czynów Agatowski musi odsiedzieć karę. A Wojciech Krolopp, dyrygent chóru Poznańskie Słowiki skazany na sześć lat więzienia za pedofilię, nie musi. Krolopp wykorzystał dwóch chłopców, ale od połowy 2010 r. jest na wolności. Według biegłych nie może siedzieć w więzieniu ze względu na zły stan zdrowia. Jest nosicielem HIV. To jednak nie przeszkadza mu w udzielaniu wywiadów i zagranicznych podróżach.
W zeszłym roku w zakładach karnych przebywały 254 osoby zarażone HIV lub chore na AIDS. Służba więzienna była w stanie profesjonalnie się nimi zająć. Dlaczego sąd postanowił Kroloppa potraktować wyjątkowo i fundować mu kolejne półroczne przerwy w odbywaniu kary, tak by w końcu mógł się poczuć jak wolny człowiek? Mowa tu o przestępcy, o którym biegli w opiniach pisali: „W związku ze stwierdzonymi zaburzeniami preferencji seksualnych (pedofilia) istnieje realne niebezpieczeństwo powtórzenia się z jego strony zachowań przestępczych”. Odpowiedź jest prosta. Krolopp nie jest szeregowym obywatelem. To człowiek elity. Pedofil z wyższych sfer.
W 2005 r. zrealizowałem film „Pedofile”. Poruszyłem w nim m.in. sprawę pedofilów z Dworca Centralnego w Warszawie. W tamtym procesie na ławie oskarżonych zasiadły tylko płotki. Mówiłem wtedy głośno o nieprawidłowościach, ale nie wszczęto nowego śledztwa. Wskazałem zadziwiające „zbiegi okoliczności” – poszkodowanego chłopca umieszczano z oskarżonym w jednej celi sądowej. Raczej nie po to, by ten mu wybaczył. Natrafiłem także na sprawę Arkadiusza K., ochroniarza premiera Belki. K. swoje kontakty pedofilskie nawiązywał przez rządowe komputery. Sprawie ukręcono łeb. Chłopcy z dworca opowiadali w śledztwie o wielu rządowych samochodach, które po nich przyjeżdżały. Ale nikt nie poszedł tym tropem. Chłopcy wspominali też o innych znanych z warszawskich salonów nazwiskach. Wszystko pozostało w sferze plotek.
Wobec prawa wszyscy jesteśmy równi. Ale niektórzy wciąż są równiejsi. Media nie są w stanie ścigać pedofilów. Ale muszą o nich głośno mówić. ■
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.