Kto chce bić koleżankę? – zapytała matematyczka uczniów IV klasy podstawówki w Wilkowisku pod Limanową. Było jasne: wszyscy mają bić, bo dostaną jedynki lub uwagi. Stawali przed tablicą i tłumaczyli na głos, dlaczego koleżance „dają nauczkę”. Kto bić nie chciał, musiał robić przysiady, pompki albo „kaczuszki”, czyli na kuckach, trzymając się za kostki, chodzić wokół klasy. Całą lekcję, 45 minut. A pani straszyła: nikomu nie wolno mówić, co się dzieje na lekcji, bo... Tak w relacji uczniów wyglądała matematyka. Maria D.C. nie przyznaje się do winy, a to, co zadawała uczniom, nazywała „elementem gimnastyki śródlekcyjnej dla rozluźnienia atmosfery i pobudzenia dzieci do myślenia”.
Podobno same chciały spróbować „kaczuszek”, kiedy im o nich opowiadała. Jednak prokuratura i rzecznik dyscypliny są innego zdania. – Skoro złożyłem wniosek do komisji dyscyplinarnej, to jestem przekonany, że te zdarzenia miały miejsce – pewnie deklaruje Janusz Szklarczyk, rzecznik dyscyplinarny dla nauczycieli przy wojewodzie małopolskim.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.