Cisza powyborcza Za nami wybory w Polsce, Kanadzie i Turcji. Nowy premier w Ottawie, liberał Justin Trudeau, oświadczył, że w jego gabinecie – pierwszy raz w historii Kanady – równiuteńko połowę składu będą stanowiły kobiety. Zapytany dlaczego, odpowiedział, że wynika to z faktu, że „mamy 2015 rok”. Wydawało się socjologom, że możliwość zdobycia pełni władzy w Polsce w ordynacji proporcjonalnej przez jedną partię istnieje czysto teoretycznie, a tymczasem mamy jednopartyjny rząd jak w porządnym większościowym systemie głosowania, dokładnie takim, jaki chciałby Paweł Kukiz. Niezależnie od tego, czy PiS wygra kolejne wybory parlamentarne, czy nie, dla polskiej demokracji ten nowy model rządzenia może okazać się bardzo zdrowy. Zwycięzca bierze wszystkie ważne stanowiska i odpowiada za realizację własnego programu. Dziennikarze i komentatorzy mają własne typy na ministrów i narzekają, gdy nie widzą na stanowiskach swoich ulubionych postaci. Rzecz jednak w tym, że żaden minister nie będzie podobał się wszystkim, szczególnie zaś tym, którzy w wyborach poparli inne partie. Najlepiej, żeby minister znał się na materii, którą ma się zajmować, ale przede wszystkim musi mieć fachowych współpracowników, a sam powinien mieć mocną polityczną pozycję we własnym środowisku, by łatwiej mu było realizować program. Nic więc dziwnego, że po jednopartyjnym rozstrzygnięciu na ministerialnych stołkach pojawia się kierownictwo zwycięskiej partii – skład władz PiS był jawny przed wyborami i jasne było, że kluczowe dla prowadzenia polityki miejsca znajdą się w razie zwycięstwa w rękach najważniejszych postaci tego środowiska. Jeśli dzisiaj krytycy przyszłego prawicowego rządu tak głośno domagają się rychłej realizacji zobowiązań wyborczych, to tym bardziej mogliby darować sobie uwagi, kto się „nadaje” na ministra, a kto nie, i zrozumieć prosty mechanizm jego powstawania. Najlepszy rząd to ten, który będzie najskuteczniejszy w realizacji swoich obietnic. Czeka nas jeszcze przejmowanie przez prawicę samorządów wojewódzkich. Im bardziej władze PSL dystansują się od pogłosek o zmianach w regionalnych koalicjach, tym bardziej prawdopodobne wydaje się przechodzenie dotychczasowego koalicjanta PO na stronę zwycięzcy. Słowem nowy lider Platformy musi sobie nieraz jeszcze powtórzyć frazę Artura Międzyrzeckiego, że nie parami chadzają nieszczęścia, ale wilczymi stadami. Tymczasem „radykałowie” prawicy złagodzą ton, uśmiechną się z zadumą, zobaczywszy, jak wyglądają sprawy państwa na zapleczu. Upowszechni się powszedni pragmatyzm władzy, zapanuje powyborcza cisza. I to także jest normalne. Nowy premier Turcji Ahmet Davuto?lu w emocjonalnej przemowie, po ogłoszeniu, że jego partia zwyciężyła, przeprosił za zbyt ostre słowa wypowiedziane w kampanii wyborczej w stosunku do konkurentów i zapewnił, że nie było jego intencją urażenie kogokolwiek, a jeśli tak się zdarzyło, to był to przypadek. Czas kampanii kończy się w demokracjach nowym otwarciem puli, nowym liczeniem czasu. I za to nowe otwarcie warto dzisiaj wznosić toast.
Więcej możesz przeczytać w 46/2015 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.