Bresson uczynił więcej dla fotografii niż Andy Warhol dla popkultury Bóg Ojciec, Syn i Duch Święty" - napisał o Henri Cartier-Bressonie wydawca i krytyk fotografii Roger Therond. Tuż po zakończeniu II wojny światowej, w obozie dla tzw. dipisów w Dessau, ofiara nazizmu nagle rozpoznała dawną informatorkę gestapo. Młody Bresson był na miejscu i zrobił zdjęcie, które stało się symbolem wyzwolenia i końca hitlerowskiego reżimu. Drugiego sierpnia 2004 r., w wieku 95 lat, w Isle-sur-la-Sourge niedaleko Marsylii, zmarł najwybitniejszy fotograf XX wieku.
Bresson nie retuszował zdjęć i nie przykładał wagi do techniki. Dzięki temu stworzył odmienny styl, który stał się później wzorem dla wielu fotoreporterów. Dziś powiększenia jego zdjęć - sprzedawane w małych seriach z sygnaturą - kosztują do 2400 USD. Muzeum Pompidou zapłaciło za zdjęcie Bressona przedstawiające pomnik przywódcy Indochin ponad 35 tys. USD. W 1988 r. na aukcji w londyńskim Christie's sprzedano aparat Leica M6 z sygnaturą Bressona za 40 tys. USD. Jego fotografie wystawiane były w najlepszych muzeach i galeriach. Wielokrotnie też doczekały się wydań albumowych. - Po śmierci Bressona cena tych zdjęć zapewne wzrośnie - mówi "Wprost" polski fotograf Tomasz Tomaszewski. - Jego fenomen polegał na niewiarygodnej życzliwości dla człowieka. Na zdjęciach Bressona nie znajdziemy przemocy, którą tak często prezentują inni współcześni fotoreporterzy wygrywający kolejne edycje konkursu "World Press Photo".
- Bressona poznałem na przyjęciu u słynnego portrecisty Arnolda Newmana. Nienawidził być fotografowany, chciał pozostać anonimowy. Namówiłem go jednak do pozowania, a zdjęcie robiłem aparatem Newmana. Nie mam tej fotografii, zaś Newman, z którym się przyjaźnię, zawsze znajduje jakąś wymówkę i nie chce go odszukać - mówi "Wprost" inny wybitny fotografik Ryszard Horowitz.
Bresson przez całe życie uważał się za malarza, który zamiast pędzlem, operuje aparatem. Pochodził z rodziny zamożnych francuskich producentów tekstyliów. Gdy miał pięć lat, zapragnął zostać malarzem. Rodzicom to się nie podobało, ale wspierali go finansowo, by mógł spełnić swoje marzenie.
W 1932 r. kupił swoją pierwszą lei-cę, która zmieniła go w kronikarza swoich czasów. W 1946 r. przypadek sprawił, że w USA zorganizowano mu wielką wystawę. Nowojorskie Muzeum Sztuki Współczesnej uznało go za zaginionego w czasie wojny i zaczęło przygotowywać pośmiertną wystawę jego prac.
Wraz z innym wybitnym fotografem - Robertem Capą - Bresson wpadł na pomysł założenia agencji fotograficznej. Tak powstało Magnum, najbardziej prestiżowa agencja fotograficzna na świecie. - Bresson to marka taka sama jak Picasso - mówi Elżbieta Król, szefowa agencji EK Pictures, przedstawiciela Magnum w Polsce. Bresson opuścił agencję w 1966 r., a po 1972 r. w ogóle przestał fotografować. - Przestał wierzyć, że fotografia może zmienić świat - podkreśla Tomaszewski. - Ale agencji Magnum, która postawiła sobie za cel oddanie klimatu czasów, których jest świadkiem, udało się to znakomicie. Zdjęcia jej fotoreporterów są rozpoznawalne na pierwszy rzut oka.
Marzeniem wielu jest posiadanie egzemplarza pierwszego wydania książki Bressona "Decydujący moment" - biblii fotografów. - Znalazłem ten egzemplarz, ale kosztował prawie 2 tys. USD. Wtedy był dla mnie za drogi - mówi Tomaszewski. - Dzisiaj kupiłbym go na pewno, ale pewnie jest już znacznie droższy.
- Bressona poznałem na przyjęciu u słynnego portrecisty Arnolda Newmana. Nienawidził być fotografowany, chciał pozostać anonimowy. Namówiłem go jednak do pozowania, a zdjęcie robiłem aparatem Newmana. Nie mam tej fotografii, zaś Newman, z którym się przyjaźnię, zawsze znajduje jakąś wymówkę i nie chce go odszukać - mówi "Wprost" inny wybitny fotografik Ryszard Horowitz.
Bresson przez całe życie uważał się za malarza, który zamiast pędzlem, operuje aparatem. Pochodził z rodziny zamożnych francuskich producentów tekstyliów. Gdy miał pięć lat, zapragnął zostać malarzem. Rodzicom to się nie podobało, ale wspierali go finansowo, by mógł spełnić swoje marzenie.
W 1932 r. kupił swoją pierwszą lei-cę, która zmieniła go w kronikarza swoich czasów. W 1946 r. przypadek sprawił, że w USA zorganizowano mu wielką wystawę. Nowojorskie Muzeum Sztuki Współczesnej uznało go za zaginionego w czasie wojny i zaczęło przygotowywać pośmiertną wystawę jego prac.
Wraz z innym wybitnym fotografem - Robertem Capą - Bresson wpadł na pomysł założenia agencji fotograficznej. Tak powstało Magnum, najbardziej prestiżowa agencja fotograficzna na świecie. - Bresson to marka taka sama jak Picasso - mówi Elżbieta Król, szefowa agencji EK Pictures, przedstawiciela Magnum w Polsce. Bresson opuścił agencję w 1966 r., a po 1972 r. w ogóle przestał fotografować. - Przestał wierzyć, że fotografia może zmienić świat - podkreśla Tomaszewski. - Ale agencji Magnum, która postawiła sobie za cel oddanie klimatu czasów, których jest świadkiem, udało się to znakomicie. Zdjęcia jej fotoreporterów są rozpoznawalne na pierwszy rzut oka.
Marzeniem wielu jest posiadanie egzemplarza pierwszego wydania książki Bressona "Decydujący moment" - biblii fotografów. - Znalazłem ten egzemplarz, ale kosztował prawie 2 tys. USD. Wtedy był dla mnie za drogi - mówi Tomaszewski. - Dzisiaj kupiłbym go na pewno, ale pewnie jest już znacznie droższy.
Więcej możesz przeczytać w 33/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.