Największy kapitał na wojnie w Iraku zbija Muammar Kaddafi Wściekły pies pustyni" - jak nazwał Kaddafiego były prezydent USA Ronald Reagan - nie mógł wybrać lepszego momentu, by dokonać wolty i ogłosić, że zrywa z awanturniczą polityką wspierania międzynarodowego terroryzmu. Tematem numer jeden w światowej w gospodarce jest rosnąca cena ropy naftowej, a cena benzyny (która przekroczyła 2 USD za galon) może zadecydować o wyniku tegorocznych wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych. Powodem jest oczywiście wojna w Iraku, która gwałtownie wywindowała cenę strategicznego surowca, jakim jest ropa.
Kaddafi, przyjaciel Prodiego
Kaddafi po dwóch dekadach międzynarodowej izolacji (sankcje ONZ i USA), w którą popadł przez wspieranie terroryzmu, zwietrzył szansę dla siebie, pokazując, że potrafi być nie tylko wściekłym psem, ale i chytrym lisem. Doskonale wyczuł, że w tym momencie karta przetargowa, którą dysponuje - ropa naftowa - ma największą moc. Drugiej okazji, by zamienić "zieloną książeczkę" wiecznego rewolucjonisty na zielone banknoty oraz akceptację świata, mógł już od losu nie dostać.
Najpierw władze Libii formalnie wzięły na siebie odpowiedzialność za zamach z 1988 r. na samolot pasażerski amerykańskich linii PanAm nad szkockim miastem Lockerbie (zginęło 270 osób) i zaoferowały rodzinom ofiar odszkodowania w wysokości prawie 3 mld USD! Dzięki temu Kaddafi uzyskał jesienią ubiegłego roku zniesienie sankcji ONZ. Drugim ważnym krokiem do przełamania izolacji było ogłoszenie, że Libia rezygnuje z broni masowego rażenia. Libijczycy pomogli wykupić zachodnich zakładników z rąk filipińskich terrorystów z Abu Sajef. Informacje przekazane zachodnim służbom przez Libię pomogły zdemaskować globalny czarny rynek technologii nuklearnych i zlikwidować międzynarodowy sklep z bronią atomową, który prowadził pakistański prominent Abdul Kadir Chan. Korzystały z niego pełnymi garściami inne państwa rozbójnicze - Korea Północna i Iran. - Broń masowego rażenia jest bardzo kosztowna. Lepiej się skoncentrować na rozwoju naszej gospodarki - twierdzi premier Szukri Ghanem, zwolennik nowego kursu w polityce kraju.
Na efekty nie trzeba było długo czekać. Waszyngton ograniczył sankcje (pozostał jedynie zakaz dostaw broni), a George Bush zaczął chwalić Libię za współpracę w wojnie z terroryzmem, choć nadal figuruje ona na liście (amerykańskiego Departamentu Stanu) państw sponsorujących terroryzm. W Brukseli Romano Prodi, przewodniczący Komisji Europejskiej, pofatygował się aż na lotnisko, by osobiście przywitać "swojego przyjaciela" Kaddafiego. Tony Blair, główny sojusznik USA w walce z terroryzmem, pospieszył z wizytą do Trypolisu - pierwszą, jaką złożył tam brytyjski premier od czasów sir Winstona Churchilla. Stolicę Libii odwiedził też w czerwcu William Lash, zastępca sekretarza do spraw handlu USA, po tym jak oba kraje wznowiły stosunki dyplomatyczne.
Energia lisa
Podczas wizyty w Libii Lash przyznał, że tankowce już zaczęły wozić tamtejszą ropę do USA (importu zakazał w 1982 r. Reaagan) i toczą się rozmowy na temat zakupu przez Libię pasażerskich samolotów Boeinga. Jak się okazało, aktywa amerykańskich firm w Libii nie zostały znacjonalizowane, a jedynie "zamrożone" na czas nieutrzymywania stosunków dyplomatycznych. Coca-cola jest już butelkowana na miejscu.
W kalendarzu Abdullaha Salema al-Badriego, szefa libijskiej Narodowej Korporacji Naftowej, trudno o wolny termin. Spotkać z nim udaje się tylko naprawdę grubym rybom ze świata biznesu. Drzwi dosłownie nie zamykają się w Corinthii - nowym piętnastopiętrowym hotelu z widokiem na Morze Śródziemne, zbudowanym w Trypolisie z myślą o ważnych gościach. Jednym z pierwszych był Ray Irani, szef Occidental Petroleum (Oxy). By nie tracić czasu, aż administracja w Waszyngtonie wyda pozwolenie na lot do stolicy Libii samolotu należącego do koncernu, wynajął maszynę w Szwajcarii. To dzięki obecności w Libii firma Iraniego w latach 60. i 70. zdobyła międzynarodową reputację. Kto inny mógłby lepiej rozumieć, że ten kraj znów może się szybko stać głównym dostawcą ropy do Stanów Zjednoczonych? Także inni amerykańscy giganci (na przykład ExxonMobil, ConocoPhillips) na wyścigi starają się uzyskać lukratywne kontrakty w Libii. Tym bardziej że muszą doganiać swoich europejskich konkurentów, których nie ograniczały amerykańskie, a jedynie ONZ-owskie sankcje. Shell już w marcu podpisał pierwszy kontrakt na budowę instalacji gazowych oraz poszukiwanie nowych złóż ropy, a Airbus zaczął negocjacje wcześniej niż Boeing. Włoski Eni, hiszpański Repsol, francuski Total i austriacki ÖMV zadomowiły się w Libii już na dobre. Gazociąg, którym libijski gaz popłynie na Sycylię, wart miliard dolarów, ma być uruchomiony w najbliższych miesiącach.
W eksploatacji libijskiego "czarnego złota" weźmie też udział Rosja - w tym celu Gazprombank kupił akcje firmy Odex mającej licencję władz w Trypolisie, a typowany na następcę Kaddafiego jego syn Saif al-Islam przyjechał do Moskwy, by się spotkać z Aleksiejem Millerem, szefem Gazpromu.
Mekka inwestorów
Ekscentryczny Kaddafi nie byłby jednak sobą, gdyby stał się z dnia na dzień całkiem przewidywalny. Ostatnio jest podejrzewany o zlecenie zamachu na saudyjskiego księcia Abdullaha. Rok temu na szczycie Ligi Państw Arabskich obaj liderzy obrzucali się wyzwiskami, a Kaddafi nazwał księcia "amerykańskim psem". Córka pułkownika zgłosiła się niedawno do grona adwokatów, którzy mają bronić Saddama Husajna, obalonego dyktatora Iraku. Rząd w Trypolisie grozi podaniem do sądu Colina Powella, sekretarza stanu USA, za "znieważenie narodu libijskiego" (nazwał Libię krajem totalitarnym). Dla równowagi władze "odkryły" w pierwszych dniach lipca (na pustynnym południu kraju, nad granicą z Czadem) obóz szkoleniowy dla terrorystów powiązanych z Al-Kaidą.
Inwestorzy odetchnęli z ulgą. Zresztą będą w stanie znieść wiele, gdyż nie chodzi im po prostu o zdobycie kolejnego rynku, ale o zdobycie rynku o znaczeniu strategicznym. Krytycy wojny w Iraku twierdzili, że naprawdę chodziło w niej o ropę. Nie przypuszczali tylko, że o ropę... libijską. Ze względu na wysoką jakość (niskie zasiarczenie) jest ona niemal idealna dla amerykańskich rafinerii. W dodatku łatwo ją wydobyć, a koszt uzyskania baryłki to zaledwie kilka dolarów (cena sprzedaży wynosi około 40 USD), czyli dwa do trzech razy mniej niż w Teksasie czy na Morzu Północnym. Do przewiezienia ropy z Libii tankowce amerykańskie potrzebują o połowę mniej czasu niż na transport tego surowca z rejonu Zatoki Perskiej. Jeśli dodać do tego fakt, że potwierdzone złoża ropy libijskiej wynoszą 39 mld baryłek, a nie odkryte złoża są prawdopodobnie kilka razy większe i mogą dorównać nawet irackim, to jest jasne, że Libia ma wszelkie warunki, by stać się nowym naftowym eldorado. Tym bardziej że przedstawiciele firm z branży czują się tam dużo bezpieczniej niż w państwach nad Zatoką Perską.
Trypolis jest więc nową mekką zachodnich inwestorów w rejonie śródziemnomorskim, a Libia - dotychczas izolowany parias wspólnoty międzynarodowej - może błyskawicznie awansować do grona najszybciej rozwijających się państw. W regionie porównywalne możliwości ekspansji zagranicznego kapitału istnieją jedynie w Iraku, Arabii Saudyjskiej i Iranie, ale ze względu na sytuację, która tam panuje, są one tylko teoretyczne. Tymczasem Libia w oczach inwestorów jest krajem stabilnym, a oprócz ropy i gazu ma do zaoferowania także wielkie atuty turystyczne - 2 tys. km wybrzeża z pięknymi plażami oraz doskonale zachowane ruiny budowli rzymskich (na przykład Leptis Magna) i greckich.
Bóg bŁogosŁawi pieniądze
Kaddafi przez lata promował swoją "trzecią uniwersalną teorię" - wyłożoną w "zielonej książeczce" koncepcję rozwoju społecznego, która miała być alternatywą zarówno dla kapitalizmu, jak i komunizmu. Potępiał zysk jako drogę do ekonomicznego wyzysku. Teraz zapowiada przystąpienie Libii do Światowej Organizacji Handlu (z Waszyngtonu ma obietnicę poparcia tych starań) oraz prywatyzację państwowego sektora. Chce kupić angielski klub futbolowy Crystal Palace, by jak Roman Abramowicz stać się bohaterem tamtejszych mediów. Angielska Opera Narodowa już przygotowuje się do wystawienia musicalu o życiu Kaddafiego. "Bóg błogosławi pieniądze, bo dzięki nim bronimy naszego kraju" - tłumaczy swą metamorfozę przywódca Libii, który dzięki wojnie w Iraku zbije największy kapitał.
Kaddafi po dwóch dekadach międzynarodowej izolacji (sankcje ONZ i USA), w którą popadł przez wspieranie terroryzmu, zwietrzył szansę dla siebie, pokazując, że potrafi być nie tylko wściekłym psem, ale i chytrym lisem. Doskonale wyczuł, że w tym momencie karta przetargowa, którą dysponuje - ropa naftowa - ma największą moc. Drugiej okazji, by zamienić "zieloną książeczkę" wiecznego rewolucjonisty na zielone banknoty oraz akceptację świata, mógł już od losu nie dostać.
Najpierw władze Libii formalnie wzięły na siebie odpowiedzialność za zamach z 1988 r. na samolot pasażerski amerykańskich linii PanAm nad szkockim miastem Lockerbie (zginęło 270 osób) i zaoferowały rodzinom ofiar odszkodowania w wysokości prawie 3 mld USD! Dzięki temu Kaddafi uzyskał jesienią ubiegłego roku zniesienie sankcji ONZ. Drugim ważnym krokiem do przełamania izolacji było ogłoszenie, że Libia rezygnuje z broni masowego rażenia. Libijczycy pomogli wykupić zachodnich zakładników z rąk filipińskich terrorystów z Abu Sajef. Informacje przekazane zachodnim służbom przez Libię pomogły zdemaskować globalny czarny rynek technologii nuklearnych i zlikwidować międzynarodowy sklep z bronią atomową, który prowadził pakistański prominent Abdul Kadir Chan. Korzystały z niego pełnymi garściami inne państwa rozbójnicze - Korea Północna i Iran. - Broń masowego rażenia jest bardzo kosztowna. Lepiej się skoncentrować na rozwoju naszej gospodarki - twierdzi premier Szukri Ghanem, zwolennik nowego kursu w polityce kraju.
Na efekty nie trzeba było długo czekać. Waszyngton ograniczył sankcje (pozostał jedynie zakaz dostaw broni), a George Bush zaczął chwalić Libię za współpracę w wojnie z terroryzmem, choć nadal figuruje ona na liście (amerykańskiego Departamentu Stanu) państw sponsorujących terroryzm. W Brukseli Romano Prodi, przewodniczący Komisji Europejskiej, pofatygował się aż na lotnisko, by osobiście przywitać "swojego przyjaciela" Kaddafiego. Tony Blair, główny sojusznik USA w walce z terroryzmem, pospieszył z wizytą do Trypolisu - pierwszą, jaką złożył tam brytyjski premier od czasów sir Winstona Churchilla. Stolicę Libii odwiedził też w czerwcu William Lash, zastępca sekretarza do spraw handlu USA, po tym jak oba kraje wznowiły stosunki dyplomatyczne.
Energia lisa
Podczas wizyty w Libii Lash przyznał, że tankowce już zaczęły wozić tamtejszą ropę do USA (importu zakazał w 1982 r. Reaagan) i toczą się rozmowy na temat zakupu przez Libię pasażerskich samolotów Boeinga. Jak się okazało, aktywa amerykańskich firm w Libii nie zostały znacjonalizowane, a jedynie "zamrożone" na czas nieutrzymywania stosunków dyplomatycznych. Coca-cola jest już butelkowana na miejscu.
W kalendarzu Abdullaha Salema al-Badriego, szefa libijskiej Narodowej Korporacji Naftowej, trudno o wolny termin. Spotkać z nim udaje się tylko naprawdę grubym rybom ze świata biznesu. Drzwi dosłownie nie zamykają się w Corinthii - nowym piętnastopiętrowym hotelu z widokiem na Morze Śródziemne, zbudowanym w Trypolisie z myślą o ważnych gościach. Jednym z pierwszych był Ray Irani, szef Occidental Petroleum (Oxy). By nie tracić czasu, aż administracja w Waszyngtonie wyda pozwolenie na lot do stolicy Libii samolotu należącego do koncernu, wynajął maszynę w Szwajcarii. To dzięki obecności w Libii firma Iraniego w latach 60. i 70. zdobyła międzynarodową reputację. Kto inny mógłby lepiej rozumieć, że ten kraj znów może się szybko stać głównym dostawcą ropy do Stanów Zjednoczonych? Także inni amerykańscy giganci (na przykład ExxonMobil, ConocoPhillips) na wyścigi starają się uzyskać lukratywne kontrakty w Libii. Tym bardziej że muszą doganiać swoich europejskich konkurentów, których nie ograniczały amerykańskie, a jedynie ONZ-owskie sankcje. Shell już w marcu podpisał pierwszy kontrakt na budowę instalacji gazowych oraz poszukiwanie nowych złóż ropy, a Airbus zaczął negocjacje wcześniej niż Boeing. Włoski Eni, hiszpański Repsol, francuski Total i austriacki ÖMV zadomowiły się w Libii już na dobre. Gazociąg, którym libijski gaz popłynie na Sycylię, wart miliard dolarów, ma być uruchomiony w najbliższych miesiącach.
W eksploatacji libijskiego "czarnego złota" weźmie też udział Rosja - w tym celu Gazprombank kupił akcje firmy Odex mającej licencję władz w Trypolisie, a typowany na następcę Kaddafiego jego syn Saif al-Islam przyjechał do Moskwy, by się spotkać z Aleksiejem Millerem, szefem Gazpromu.
Mekka inwestorów
Ekscentryczny Kaddafi nie byłby jednak sobą, gdyby stał się z dnia na dzień całkiem przewidywalny. Ostatnio jest podejrzewany o zlecenie zamachu na saudyjskiego księcia Abdullaha. Rok temu na szczycie Ligi Państw Arabskich obaj liderzy obrzucali się wyzwiskami, a Kaddafi nazwał księcia "amerykańskim psem". Córka pułkownika zgłosiła się niedawno do grona adwokatów, którzy mają bronić Saddama Husajna, obalonego dyktatora Iraku. Rząd w Trypolisie grozi podaniem do sądu Colina Powella, sekretarza stanu USA, za "znieważenie narodu libijskiego" (nazwał Libię krajem totalitarnym). Dla równowagi władze "odkryły" w pierwszych dniach lipca (na pustynnym południu kraju, nad granicą z Czadem) obóz szkoleniowy dla terrorystów powiązanych z Al-Kaidą.
Inwestorzy odetchnęli z ulgą. Zresztą będą w stanie znieść wiele, gdyż nie chodzi im po prostu o zdobycie kolejnego rynku, ale o zdobycie rynku o znaczeniu strategicznym. Krytycy wojny w Iraku twierdzili, że naprawdę chodziło w niej o ropę. Nie przypuszczali tylko, że o ropę... libijską. Ze względu na wysoką jakość (niskie zasiarczenie) jest ona niemal idealna dla amerykańskich rafinerii. W dodatku łatwo ją wydobyć, a koszt uzyskania baryłki to zaledwie kilka dolarów (cena sprzedaży wynosi około 40 USD), czyli dwa do trzech razy mniej niż w Teksasie czy na Morzu Północnym. Do przewiezienia ropy z Libii tankowce amerykańskie potrzebują o połowę mniej czasu niż na transport tego surowca z rejonu Zatoki Perskiej. Jeśli dodać do tego fakt, że potwierdzone złoża ropy libijskiej wynoszą 39 mld baryłek, a nie odkryte złoża są prawdopodobnie kilka razy większe i mogą dorównać nawet irackim, to jest jasne, że Libia ma wszelkie warunki, by stać się nowym naftowym eldorado. Tym bardziej że przedstawiciele firm z branży czują się tam dużo bezpieczniej niż w państwach nad Zatoką Perską.
Trypolis jest więc nową mekką zachodnich inwestorów w rejonie śródziemnomorskim, a Libia - dotychczas izolowany parias wspólnoty międzynarodowej - może błyskawicznie awansować do grona najszybciej rozwijających się państw. W regionie porównywalne możliwości ekspansji zagranicznego kapitału istnieją jedynie w Iraku, Arabii Saudyjskiej i Iranie, ale ze względu na sytuację, która tam panuje, są one tylko teoretyczne. Tymczasem Libia w oczach inwestorów jest krajem stabilnym, a oprócz ropy i gazu ma do zaoferowania także wielkie atuty turystyczne - 2 tys. km wybrzeża z pięknymi plażami oraz doskonale zachowane ruiny budowli rzymskich (na przykład Leptis Magna) i greckich.
Bóg bŁogosŁawi pieniądze
Kaddafi przez lata promował swoją "trzecią uniwersalną teorię" - wyłożoną w "zielonej książeczce" koncepcję rozwoju społecznego, która miała być alternatywą zarówno dla kapitalizmu, jak i komunizmu. Potępiał zysk jako drogę do ekonomicznego wyzysku. Teraz zapowiada przystąpienie Libii do Światowej Organizacji Handlu (z Waszyngtonu ma obietnicę poparcia tych starań) oraz prywatyzację państwowego sektora. Chce kupić angielski klub futbolowy Crystal Palace, by jak Roman Abramowicz stać się bohaterem tamtejszych mediów. Angielska Opera Narodowa już przygotowuje się do wystawienia musicalu o życiu Kaddafiego. "Bóg błogosławi pieniądze, bo dzięki nim bronimy naszego kraju" - tłumaczy swą metamorfozę przywódca Libii, który dzięki wojnie w Iraku zbije największy kapitał.
Więcej możesz przeczytać w 33/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.