Kanibalizm zakodowany w ludzkich genach? W Niemczech mieszka dziś ponad 800 kanibali porozumiewających się przez Internet - zapewnił policję Armin Meiwes, technik komputerowy z Rotenburga pod Fuldą, który zamordował i częściowo zjadł 42-letniego berlińczyka Bernda Jurgena Brandesa. W Chinach położne i lekarze dokonujący aborcji przyznają się do jedzenia mięsa usuniętych płodów, chwaląc przy tym jego zalety zdrowotne. Archeolodzy odkryli w górach Sierra Nevada miejsce, w którym prawdopodobnie doszło do aktów kanibalizmu wśród pionierów zmierzających w 1846 r. na zachód do Kalifornii. - Kanibalizm był i jest obecny niemal w każdej społeczności - przekonuje w rozmowie z "Wprost" prof. Timothy Taylor, archeolog z University of Bradford w Wielkiej Brytanii.
Zjeść najbliższych
Członkowie plemienia Fore z Papui-Nowej Gwinei jeszcze w latach 50. XX wieku praktykowali rytuały pogrzebowe polegające na zjadaniu ciał najbliższych. W tego rodzaju ucztach uczestniczyły wyłącznie kobiety i dzieci. W konsekwencji w populacji tej częściej pojawiała się wywoływana przez priony choroba mózgu o nazwie kuru, podobna do choroby Creutzfeldta i Jakoba. Kiedy władze australijskie zabroniły zjadania zmarłych, liczba przypadków kuru gwałtownie spadła. U 80 proc. kobiet odkryto jednak mutację genetyczną uodparniającą na choroby prionowe - ustalili prof. Simon Mead i John Collinge z University College London.
Podobne geny uczeni wykryli także u Afrykanów, Azjatów, Europejczyków i mieszkańców obu Ameryk. Z reguły występują one u 3-4 proc. populacji. "Nasi przodkowie po prostu byli kanibalami - to najbardziej prawdopodobne wytłumaczenie tego zjawiska" - mówi prof. Collinge. W tradycyjnych społecznościach kanibalizm nie był aberracją, lecz praktyką znacznie bardziej powszechną, niż sądzono do tej pory. Dotychczas tej tezy broniły jedynie opowieści podróżników i skąpe ślady archeologiczne. Od niedawna jednak stają się one coraz bardziej przekonujące.
Uczta ludożercy
Przed kilkoma miesiącami prof. Tim White, paleoantropolog z University of California w Berkeley, wykopał w Etiopii trzy czaszki sprzed 160 tys. lat. Były one najstarszym znalezionym fragmentem szkieletu Homo sapiens, a zarazem najdawniejszym świadectwem istnienia tego gatunku. Okazuje się, że były też najstarszym świadectwem ludzkiego kanibalizmu. Na czaszkach znaleziono bowiem nacięcia świadczące o usuwaniu z nich tkanek miękkich. Podobne ślady uczeni odkryli na kościach ludzi znalezionych w Wielkiej Brytanii oraz na kościach neandertalczyków z terenu dzisiejszej Francji i Chorwacji. - Nacięcia na zwierzęcych kościach informują nas, które zwierzęta były elementem ludzkiej diety. Tak samo jest w wypadku ludzkich kości - mówi prof. Taylor.
Samo istnienie nacięć nie oznacza, że mięso oddzielone od kości zostało spożyte, ale dzięki analizie biochemicznej naukowcom udało się w wielu wypadkach wykazać, że tak właśnie było. 850 lat temu w osadzie Anasazi w dzisiejszym stanie Kolorado siedem osób zostało zabitych, ugotowanych i zjedzonych. Świadczyły o tym tysiące fragmentów kości rozsypanych na ziemi, liczne nacięcia i ślady ludzkiej krwi. Profesor Richard Marlar, patolog z University of Colorado w Denver, przeprowadził analizy próbek znalezionego w tym miejscu ludzkiego stolca i odkrył w nich ślady mioglobiny - białka występującego wyłącznie w ludzkich mięśniach szkieletowych i mięśniach sercowych.
Trup w menu
- Wiemy, że kanibalizm nie był wcale rzadkością. Teraz staramy się ustalić, dlaczego tak było - mówi prof. White. Kiedy w 1972 r. samolot wiozący urugwajską drużynę rugby rozbił się w Andach, a odciętym od cywilizacji sportowcom skończyła się żywność, jedzenie mięsa zabitych stało się jedynym sposobem na przeżycie. Ta sama chęć przetrwania popychała ludzi do aktów kanibalizmu w nazistowskich obozach koncentracyjnych.
W Chinach zjawisko ludożerstwa nasilało się w okresach głodu. Historyk Sima Qian pisze, że w 595 r. p.n.e. mieszkańcy miasta Song zjadali dzieci i umarłych podczas oblężenia miasta przez armię Chu.
W wielu wypadkach ludzkie mięso traktowano jak zwykły pokarm. Każdy mieszkaniec Wyspy Wielkanocnej wie, że jego przodkowie byli kai-tangata - jedzącymi ludzi. Zjadanie zmarłych przez rdzennych mieszkańców Fidżi było równie powszechne jak jedzenie ryb - przekonywał już w 1951 r. Edward Gifford, antropolog z University of California. W IX wieku perski kupiec pisał, że pod koniec panowania dynastii Tang ludzkie mięso sprzedawano na chińskich rynkach razem z innymi produktami żywnościowymi. Chińczycy wierzyli także w zdrowotne właściwości spożywania ludzkiego mięsa. Szczegółowo opisano je w XVI-wieczniej księdze medycznej Bencao Ganmu.
Wróg na śniadanie
Maorysi - jak pisał słynny podróżnik James Cook - gotowali i jedli ludzkie mięso, ale zjadali wyłącznie wrogów. Podobną filozofię zdawał się wyznawać zmarły w zeszłym roku Idi Amin, dyktator Ugandy, który w latach 70. pozbawił życia około 300 tys. opozycjonistów, ciała wielu z nich zjadając. Głowy niektórych miał podobno trzymać w lodówce. Wrogowie rewolucji kulturalnej w Chinach także byli zjadani. W wielu kulturach kanibalizm miał znaczenie magiczne związane z przekonaniem o przechodzeniu cech, takich jak męstwo czy odwaga, ze zjadanego na ludożercę. Taki aspekt pobrzmiewa nawet w chrześcijańskiej eucharystii, choć spożywanie ciała i krwi Chrystusa przeniesione zostało w sferę symboliczną.
Współczesny kanibal to z pozoru "niegroźny" człowiek w rodzaju Hannibala Lectera z filmu "Milczenie owiec". Armin Meiwes określany był przez sąsiadów jako cichy i spokojny. Trudno więc przewidzieć, kto może się okazać ludożercą - zwłaszcza że wielu z nas kanibalizm ma w genach.
Członkowie plemienia Fore z Papui-Nowej Gwinei jeszcze w latach 50. XX wieku praktykowali rytuały pogrzebowe polegające na zjadaniu ciał najbliższych. W tego rodzaju ucztach uczestniczyły wyłącznie kobiety i dzieci. W konsekwencji w populacji tej częściej pojawiała się wywoływana przez priony choroba mózgu o nazwie kuru, podobna do choroby Creutzfeldta i Jakoba. Kiedy władze australijskie zabroniły zjadania zmarłych, liczba przypadków kuru gwałtownie spadła. U 80 proc. kobiet odkryto jednak mutację genetyczną uodparniającą na choroby prionowe - ustalili prof. Simon Mead i John Collinge z University College London.
Podobne geny uczeni wykryli także u Afrykanów, Azjatów, Europejczyków i mieszkańców obu Ameryk. Z reguły występują one u 3-4 proc. populacji. "Nasi przodkowie po prostu byli kanibalami - to najbardziej prawdopodobne wytłumaczenie tego zjawiska" - mówi prof. Collinge. W tradycyjnych społecznościach kanibalizm nie był aberracją, lecz praktyką znacznie bardziej powszechną, niż sądzono do tej pory. Dotychczas tej tezy broniły jedynie opowieści podróżników i skąpe ślady archeologiczne. Od niedawna jednak stają się one coraz bardziej przekonujące.
Uczta ludożercy
Przed kilkoma miesiącami prof. Tim White, paleoantropolog z University of California w Berkeley, wykopał w Etiopii trzy czaszki sprzed 160 tys. lat. Były one najstarszym znalezionym fragmentem szkieletu Homo sapiens, a zarazem najdawniejszym świadectwem istnienia tego gatunku. Okazuje się, że były też najstarszym świadectwem ludzkiego kanibalizmu. Na czaszkach znaleziono bowiem nacięcia świadczące o usuwaniu z nich tkanek miękkich. Podobne ślady uczeni odkryli na kościach ludzi znalezionych w Wielkiej Brytanii oraz na kościach neandertalczyków z terenu dzisiejszej Francji i Chorwacji. - Nacięcia na zwierzęcych kościach informują nas, które zwierzęta były elementem ludzkiej diety. Tak samo jest w wypadku ludzkich kości - mówi prof. Taylor.
Samo istnienie nacięć nie oznacza, że mięso oddzielone od kości zostało spożyte, ale dzięki analizie biochemicznej naukowcom udało się w wielu wypadkach wykazać, że tak właśnie było. 850 lat temu w osadzie Anasazi w dzisiejszym stanie Kolorado siedem osób zostało zabitych, ugotowanych i zjedzonych. Świadczyły o tym tysiące fragmentów kości rozsypanych na ziemi, liczne nacięcia i ślady ludzkiej krwi. Profesor Richard Marlar, patolog z University of Colorado w Denver, przeprowadził analizy próbek znalezionego w tym miejscu ludzkiego stolca i odkrył w nich ślady mioglobiny - białka występującego wyłącznie w ludzkich mięśniach szkieletowych i mięśniach sercowych.
Trup w menu
- Wiemy, że kanibalizm nie był wcale rzadkością. Teraz staramy się ustalić, dlaczego tak było - mówi prof. White. Kiedy w 1972 r. samolot wiozący urugwajską drużynę rugby rozbił się w Andach, a odciętym od cywilizacji sportowcom skończyła się żywność, jedzenie mięsa zabitych stało się jedynym sposobem na przeżycie. Ta sama chęć przetrwania popychała ludzi do aktów kanibalizmu w nazistowskich obozach koncentracyjnych.
W Chinach zjawisko ludożerstwa nasilało się w okresach głodu. Historyk Sima Qian pisze, że w 595 r. p.n.e. mieszkańcy miasta Song zjadali dzieci i umarłych podczas oblężenia miasta przez armię Chu.
W wielu wypadkach ludzkie mięso traktowano jak zwykły pokarm. Każdy mieszkaniec Wyspy Wielkanocnej wie, że jego przodkowie byli kai-tangata - jedzącymi ludzi. Zjadanie zmarłych przez rdzennych mieszkańców Fidżi było równie powszechne jak jedzenie ryb - przekonywał już w 1951 r. Edward Gifford, antropolog z University of California. W IX wieku perski kupiec pisał, że pod koniec panowania dynastii Tang ludzkie mięso sprzedawano na chińskich rynkach razem z innymi produktami żywnościowymi. Chińczycy wierzyli także w zdrowotne właściwości spożywania ludzkiego mięsa. Szczegółowo opisano je w XVI-wieczniej księdze medycznej Bencao Ganmu.
Wróg na śniadanie
Maorysi - jak pisał słynny podróżnik James Cook - gotowali i jedli ludzkie mięso, ale zjadali wyłącznie wrogów. Podobną filozofię zdawał się wyznawać zmarły w zeszłym roku Idi Amin, dyktator Ugandy, który w latach 70. pozbawił życia około 300 tys. opozycjonistów, ciała wielu z nich zjadając. Głowy niektórych miał podobno trzymać w lodówce. Wrogowie rewolucji kulturalnej w Chinach także byli zjadani. W wielu kulturach kanibalizm miał znaczenie magiczne związane z przekonaniem o przechodzeniu cech, takich jak męstwo czy odwaga, ze zjadanego na ludożercę. Taki aspekt pobrzmiewa nawet w chrześcijańskiej eucharystii, choć spożywanie ciała i krwi Chrystusa przeniesione zostało w sferę symboliczną.
Współczesny kanibal to z pozoru "niegroźny" człowiek w rodzaju Hannibala Lectera z filmu "Milczenie owiec". Armin Meiwes określany był przez sąsiadów jako cichy i spokojny. Trudno więc przewidzieć, kto może się okazać ludożercą - zwłaszcza że wielu z nas kanibalizm ma w genach.
Więcej możesz przeczytać w 33/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.