Jeśli można coś kupić tanio, dlaczego nie kupić tego drożej albo nawet jeszcze drożej? Nie ma takiej usługi, która nie mogłaby być jeszcze tańsza - mawia Grek Stelios Haji-Ioannou, szef koncernu easyGroup (właściciela taniej linii lotniczej easyJet), i bez przerwy wymyśla nowe, coraz tańsze produkty - tanie kina (easyCinema), tanie autobusy dalekobieżne (easyBus), tanie fast foody (easyPizza), tani wynajem aut (easyCar), tanie hotele (easyHotel), tanie usługi telefoniczne (easyTelecom i easyMobile). Nie ma takiej usługi ani takiego towaru, który nie mógłby być jeszcze droższy - dowodzą tymczasem polscy politycy oraz urzędnicy i bez przerwy wymyślają dla nas nowe, coraz droższe usługi i towary. Jeśli bowiem można coś kupić tanio, dlaczego nie kupić tego drożej albo nawet jeszcze drożej? Tym między innymi różni się od staromodnego oligopolu, w którym tradycyjnie to sprzedający windują ceny, nasz nowoczesny drogopol, w którym ceny windują kupujący (w naszym imieniu politycy)!
Nasi politycy i urzędnicy kupują dla nas - za nasze pieniądze - drożej, niż można, wszystko, co tylko się da, a jak tylko się da, to kupują jeszcze drożej. Zadając sobie wprost niewyobrażalnie wiele trudu, czyli dając z siebie dosłownie niemal wszystko, sprzedali na przykład polski państwowy monopol telekomunikacyjny francuskiemu państwowemu monopolowi telekomunikacyjnemu i dzięki temu zafundowali nam jedne z najdroższych rozmów telefonicznych (oraz połączeń internetowych) na północ od równika i na południe od bieguna północnego oraz na południe od równika i na północ od bieguna południowego, a to już jest przecież coś.
Ale to oczywiście jeszcze nie wszystko, co dla nas zrobili. Nasi politycy i urzędnicy, wypruwając sobie żyły, tyrając po całych dniach i nocach, kupują dla nas drogie leki, myszkując w poszukiwaniu jak najdroższych po całym kontynencie, a jak trzeba, wkładają w to jeszcze więcej wysiłku, węsząc również poza Europą. Kupują też dla nas drogi sprzęt medyczny, tropiąc go - jak trzeba - aż w Szwajcarii, dokąd miał ganiać w tej sprawie nie tylko Wacław Bańbuła z żoną, ale być może również Aleksander Nauman w pojedynkę. Żeby trafić okazję, czyli znaleźć wystarczająco drogie samochody służbowe, są w stanie przetrząsnąć cały świat, ale i to mały pikuś. Od lat, bez słowa sprzeciwu kupują dla nas drogi (i w dodatku rosyjski!) gaz, po który wicepremier Marek Pol kilka razy - i to osobiście! - fatygował się aż do Moskwy, a to przecież kawał drogi. Drogi, mosty i wiadukty Marek Pol też zresztą budował tak drogie, jak tylko mógł, ale za to budował ich tak mało, jak tylko się dało. Podobnie było z remontami dróg, mostów i wiaduktów - naprawiał je tak drogo jak rzadko, udanie naśladując pod tym względem lokalnych polityków, czyli samorządowców, na przykład warszawskich, którzy nie dość, że remontowali nasze ulice i chodniki najdrożej, jak potrafili, to jeszcze remontowali ich najmniej, jak tylko można.
A teraz jeszcze się okazuje, że również ropę udało się naszym politykom i urzędnikom wywąchać dla nas najdroższą w okolicy, abyśmy mogli naszymi samochodami jeździć na jak najdroższej benzynie, co jednak akurat nie było specjalnym wyczynem, zważywszy, że nie musieli za tą drogą ropą buszować po całym świecie ani nawet po całej Europie, a tylko dobrze się przyłożyć na miejscu do przegonienia tych, którzy oferowali ją taniej niż firma J&S (podręcznikowy przykład drogopolu zmontowanego przez naszych polityków), o czym w niezwykle interesującym okładkowym artykule tego wydania "Wprost", zatytułowanym "Petroharacz", napisali Krzysztof Trębski i Jan Piński, wybitni specjaliści od demaskowania drogopoli.
Naturalnie, dobry, czyli możliwie jak najdroższy drogopol, z definicji nie może być niedrogi. Zwłaszcza tak dobry, bo drogi, jak nasz - prawdopodobnie najdroższy w regionie, w pocie czoła zmajstrowany przez naszych drogich polityków: drogopolityków drogopolu - naszej oryginalnej, polskiej drogi donikąd.
Ale to oczywiście jeszcze nie wszystko, co dla nas zrobili. Nasi politycy i urzędnicy, wypruwając sobie żyły, tyrając po całych dniach i nocach, kupują dla nas drogie leki, myszkując w poszukiwaniu jak najdroższych po całym kontynencie, a jak trzeba, wkładają w to jeszcze więcej wysiłku, węsząc również poza Europą. Kupują też dla nas drogi sprzęt medyczny, tropiąc go - jak trzeba - aż w Szwajcarii, dokąd miał ganiać w tej sprawie nie tylko Wacław Bańbuła z żoną, ale być może również Aleksander Nauman w pojedynkę. Żeby trafić okazję, czyli znaleźć wystarczająco drogie samochody służbowe, są w stanie przetrząsnąć cały świat, ale i to mały pikuś. Od lat, bez słowa sprzeciwu kupują dla nas drogi (i w dodatku rosyjski!) gaz, po który wicepremier Marek Pol kilka razy - i to osobiście! - fatygował się aż do Moskwy, a to przecież kawał drogi. Drogi, mosty i wiadukty Marek Pol też zresztą budował tak drogie, jak tylko mógł, ale za to budował ich tak mało, jak tylko się dało. Podobnie było z remontami dróg, mostów i wiaduktów - naprawiał je tak drogo jak rzadko, udanie naśladując pod tym względem lokalnych polityków, czyli samorządowców, na przykład warszawskich, którzy nie dość, że remontowali nasze ulice i chodniki najdrożej, jak potrafili, to jeszcze remontowali ich najmniej, jak tylko można.
A teraz jeszcze się okazuje, że również ropę udało się naszym politykom i urzędnikom wywąchać dla nas najdroższą w okolicy, abyśmy mogli naszymi samochodami jeździć na jak najdroższej benzynie, co jednak akurat nie było specjalnym wyczynem, zważywszy, że nie musieli za tą drogą ropą buszować po całym świecie ani nawet po całej Europie, a tylko dobrze się przyłożyć na miejscu do przegonienia tych, którzy oferowali ją taniej niż firma J&S (podręcznikowy przykład drogopolu zmontowanego przez naszych polityków), o czym w niezwykle interesującym okładkowym artykule tego wydania "Wprost", zatytułowanym "Petroharacz", napisali Krzysztof Trębski i Jan Piński, wybitni specjaliści od demaskowania drogopoli.
Naturalnie, dobry, czyli możliwie jak najdroższy drogopol, z definicji nie może być niedrogi. Zwłaszcza tak dobry, bo drogi, jak nasz - prawdopodobnie najdroższy w regionie, w pocie czoła zmajstrowany przez naszych drogich polityków: drogopolityków drogopolu - naszej oryginalnej, polskiej drogi donikąd.
Więcej możesz przeczytać w 33/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.