Sitwokracja
W ramce "Sitwokracja", zamieszczonej w artykule "Ruch Oporu Obywatelskiego" (nr 24), pojawiła się nieprawdziwa informacja - której źródłem była "Gazeta w Opolu" - o tym, iż w Kędzierzynie-Koźlu aż 26 urzędników administracji miejskiej i starostwa powiatowego było krewnymi radnych.
Redakcja
Politycy www sieci
Wbrew temu, co napisałem w artykule "Politycy www sieci" (nr 32), Socjaldemokracja Polska od momentu powstania (26 marca 2004 r.) ma swoją witrynę internetową www.sdpl.pl.
Paweł Rusak
Milczenie owiec i pasterzy
W związku z ukazaniem się we "Wprost" artykułu "Milczenie owiec i pasterzy" (nr 32) wyrażam oburzenie i ubolewanie z powodu opublikowania mojej fotografii wraz z komentarzem na niej umieszczonym. Stanowi to niewybredny akt ubliżający mi ze szkodą dla moich dóbr osobistych. Pomówienia sprzed ponad dwóch lat i rozpętana wtedy burza medialna oraz pastwienie się nade mną środków społecznego przekazu nie znalazły swego epilogu ani w organach polskiego wymiaru sprawiedliwości, ani w zakresie sądownictwa Stolicy Apostolskiej.
Media postanowiły wyręczyć wymiar sprawiedliwości, osądzając i skazując pomówionego. Praktyka ta wydaje się zagrażać praworządności państwa i poczuciu przyzwoitości.
abp Juliusz Paetz
Od autora:
Inkryminowany przez księdza arcybiskupa podpis pod zdjęciem brzmiał: "Mimo zarzutów o wykorzystywanie kleryków Watykan zwlekał z odwołaniem arcybiskupa Juliusza Paetza". Doprawdy ciężko mi zrozumieć, w którym fragmencie jest on nieprawdziwy. Podobnie jak nie pojmuję, czemu Ekscelencja - trwający w przeświadczeniu o krzywdzie wyrządzonej przez media - do tej pory nie wystąpił na drogę sądową przeciw "Rzeczpospolitej" czy "Gazecie Wyborczej", które dwa lata temu dokładnie opisały całą sprawę.
Cezary Gmyz
Słoń na moście
W tegorocznym festiwalu Malta wzięłam udział zachęcona artykułem Jacka Melchiora "Słoń na moście" (nr 27). Niestety, Malta okazała się raczej festiwalem dla wybrańców i "wtajemniczonych" niż wyzwaniem rzuconym "prowincjonalnej i nudnej kulturze". Poziom występów rzeczywiście był wysoki, wręcz porywający, ale organizacja zostawiała dużo do życzenia. Program sprzedawany przez organizatorów wprowadzał więcej zamieszania, niż dawał informacji. W pierwszym dniu festiwalu dowiedziałam się w punkcie informacyjnym, że tzw. offowy program jest darmowy, a następnie okazało się, że na większość przedstawień trzeba mieć bilety (które w trakcie festiwalu było bardzo trudno zdobyć). Co więcej, po półtoragodzinnym czekaniu w kolejce do kasy można było usłyszeć, że na niektóre przedstawienia bilety można kupić dopiero przed samym spektaklem (oczywiście nikt nie zaznaczył tego w programie).
Kolejna niemiła niespodzianka spotkała mnie w drugim dniu festiwalu. Zgodnie z programem, jedno z przedstawień miało się odbyć na Starym Rynku. Po trzydziestu minutach oczekiwania postanowiliśmy zapytać w punkcie informacyjnym, czy przedstawienie się odbędzie. Dowiedzieliśmy się, że zaczyna się ono nie na Starym Rynku, lecz w CK Zamek. Pospiesznie udaliśmy się w tym kierunku, ale tam nie było śladu widowni ani artystów, za to znajdował się kolejny punkt informacyjny, w którym poinformowano nas, że nie było tu i nie będzie żadnych klownów (przedstawienie było zatytułowane "Akcja szarych klownów, część druga"). Zawiedzeni udaliśmy się na inne przedstawienie. Następnego dnia dowiedzieliśmy się, że przedstawienie odbyło się na Starym Rynku niecałą godzinę później i w dodatku było jednym z ciekawszych punktów programu "Poznań na Malcie".
Po kilku dniach powoli zaczęliśmy się orientować, jak to wszystko działa. Do końca festiwalu można było jednak spotkać wielu zagubionych młodych ludzi. Zastanawia nas sens rozmieszczania w całym mieście punktów informacyjnych, które są znacznie gorzej poinformowane od samych widzów, dlatego sądzę, że tegoroczny festiwal nie należy nazywać "precyzyjnie zaplanowanym przedsięwzięciem".
Aleksandra Walczak
Wykrywacz raka
Stwierdzenia zawarte w artykule "Wykrywacz raka" dotyczącym badań PET u chorych na nowotwory, a w szczególności sposób prezentacji tego materiału na okładce tygodnika "Wprost" (nr 25) budzą zastrzeżenia etyczne i wymagają krytycznego komentarza medycznego.
Badanie PET (pozytonowa emisyjna tomografia) stanowi wyrafinowaną metodę diagnostyczną stosowaną od kilku lat w onkologii. Jej celem jest przede wszystkim wykrywanie niewielkich ognisk przerzutów nowotworowych w celu dokładnej oceny zasięgu choroby i zastosowania indywidualnie dobranego, najbardziej racjonalnego leczenia. Umożliwia więc precyzyjne zaplanowanie zakresu zabiegu operacyjnego lub - w wypadku radioterapii - pola napromieniowania. Kolejnym zastosowaniem PET jest wczesna ocena efektów chemioterapii, pozwalająca uniknąć kontynuowania toksycznego i kosztownego leczenia u chorych z niewielką szansą uzyskania korzystnego efektu terapeutycznego. W wyjątkowych zaś wypadkach PET służy także poszukiwaniu pierwotnego ogniska nowotworu, który ujawnił się w postaci odległych przerzutów.
Badanie PET nie jest natomiast metodą wykrywania raka u ludzi zdrowych. W tym kontekście sugerowanie, iż pozwala ono wcześniej wykryć raka i w ten sposób uratować życie, wprowadza w błąd opinię publiczną.
prof. dr hab. Jacek Jassem, kierownik Katedry i Kliniki Onkologii i Radioterapii AM w Gdańsku,
doc. Maciej Krzakowski, prof. Marek Pawlicki,
doc. Tadeusz Pieńkowski,
doc. Włodzimierz Ruka,
prof. Cezary Szczylik,
dr med. Beata Utracka-Hutka,
prof. Marek Wojtukiewicz,
dr med. Marzena Wełnicka-Jaśkiewicz,
prof. Bogusław Maciejewski,
prof. Barbara Jarząb
Niemieckie przejęzyczenie
Na stronie osiemdziesiątej pierwszej bardzo popularnego kalendarza "Timer" na rok szkolny 2004/2005, wydawanego przez niemiecki instytut nauk politycznych Bundeszentrale für politische Bildung, jest napisane: "Im polnischen Vernichtugs-lager Belzec" ("W polskim obozie koncentracyjnym Bełżec"). To jest oczywiście kłamstwo, gdyż Bełżec nigdy nie był polskim obozem zagłady. A więc powinno być napisane: Im deutschen Vernichtugslager Belzec (ewentualnie z dodatkiem "in Polen"). Takie niby-przypadkowe przekręcenia faktów zdarzają się ostatnio dosyć często w Niemczech.
NAZWISKO ZNANE REDAKCJI
W ramce "Sitwokracja", zamieszczonej w artykule "Ruch Oporu Obywatelskiego" (nr 24), pojawiła się nieprawdziwa informacja - której źródłem była "Gazeta w Opolu" - o tym, iż w Kędzierzynie-Koźlu aż 26 urzędników administracji miejskiej i starostwa powiatowego było krewnymi radnych.
Redakcja
Politycy www sieci
Wbrew temu, co napisałem w artykule "Politycy www sieci" (nr 32), Socjaldemokracja Polska od momentu powstania (26 marca 2004 r.) ma swoją witrynę internetową www.sdpl.pl.
Paweł Rusak
Milczenie owiec i pasterzy
W związku z ukazaniem się we "Wprost" artykułu "Milczenie owiec i pasterzy" (nr 32) wyrażam oburzenie i ubolewanie z powodu opublikowania mojej fotografii wraz z komentarzem na niej umieszczonym. Stanowi to niewybredny akt ubliżający mi ze szkodą dla moich dóbr osobistych. Pomówienia sprzed ponad dwóch lat i rozpętana wtedy burza medialna oraz pastwienie się nade mną środków społecznego przekazu nie znalazły swego epilogu ani w organach polskiego wymiaru sprawiedliwości, ani w zakresie sądownictwa Stolicy Apostolskiej.
Media postanowiły wyręczyć wymiar sprawiedliwości, osądzając i skazując pomówionego. Praktyka ta wydaje się zagrażać praworządności państwa i poczuciu przyzwoitości.
abp Juliusz Paetz
Od autora:
Inkryminowany przez księdza arcybiskupa podpis pod zdjęciem brzmiał: "Mimo zarzutów o wykorzystywanie kleryków Watykan zwlekał z odwołaniem arcybiskupa Juliusza Paetza". Doprawdy ciężko mi zrozumieć, w którym fragmencie jest on nieprawdziwy. Podobnie jak nie pojmuję, czemu Ekscelencja - trwający w przeświadczeniu o krzywdzie wyrządzonej przez media - do tej pory nie wystąpił na drogę sądową przeciw "Rzeczpospolitej" czy "Gazecie Wyborczej", które dwa lata temu dokładnie opisały całą sprawę.
Cezary Gmyz
Słoń na moście
W tegorocznym festiwalu Malta wzięłam udział zachęcona artykułem Jacka Melchiora "Słoń na moście" (nr 27). Niestety, Malta okazała się raczej festiwalem dla wybrańców i "wtajemniczonych" niż wyzwaniem rzuconym "prowincjonalnej i nudnej kulturze". Poziom występów rzeczywiście był wysoki, wręcz porywający, ale organizacja zostawiała dużo do życzenia. Program sprzedawany przez organizatorów wprowadzał więcej zamieszania, niż dawał informacji. W pierwszym dniu festiwalu dowiedziałam się w punkcie informacyjnym, że tzw. offowy program jest darmowy, a następnie okazało się, że na większość przedstawień trzeba mieć bilety (które w trakcie festiwalu było bardzo trudno zdobyć). Co więcej, po półtoragodzinnym czekaniu w kolejce do kasy można było usłyszeć, że na niektóre przedstawienia bilety można kupić dopiero przed samym spektaklem (oczywiście nikt nie zaznaczył tego w programie).
Kolejna niemiła niespodzianka spotkała mnie w drugim dniu festiwalu. Zgodnie z programem, jedno z przedstawień miało się odbyć na Starym Rynku. Po trzydziestu minutach oczekiwania postanowiliśmy zapytać w punkcie informacyjnym, czy przedstawienie się odbędzie. Dowiedzieliśmy się, że zaczyna się ono nie na Starym Rynku, lecz w CK Zamek. Pospiesznie udaliśmy się w tym kierunku, ale tam nie było śladu widowni ani artystów, za to znajdował się kolejny punkt informacyjny, w którym poinformowano nas, że nie było tu i nie będzie żadnych klownów (przedstawienie było zatytułowane "Akcja szarych klownów, część druga"). Zawiedzeni udaliśmy się na inne przedstawienie. Następnego dnia dowiedzieliśmy się, że przedstawienie odbyło się na Starym Rynku niecałą godzinę później i w dodatku było jednym z ciekawszych punktów programu "Poznań na Malcie".
Po kilku dniach powoli zaczęliśmy się orientować, jak to wszystko działa. Do końca festiwalu można było jednak spotkać wielu zagubionych młodych ludzi. Zastanawia nas sens rozmieszczania w całym mieście punktów informacyjnych, które są znacznie gorzej poinformowane od samych widzów, dlatego sądzę, że tegoroczny festiwal nie należy nazywać "precyzyjnie zaplanowanym przedsięwzięciem".
Aleksandra Walczak
Wykrywacz raka
Stwierdzenia zawarte w artykule "Wykrywacz raka" dotyczącym badań PET u chorych na nowotwory, a w szczególności sposób prezentacji tego materiału na okładce tygodnika "Wprost" (nr 25) budzą zastrzeżenia etyczne i wymagają krytycznego komentarza medycznego.
Badanie PET (pozytonowa emisyjna tomografia) stanowi wyrafinowaną metodę diagnostyczną stosowaną od kilku lat w onkologii. Jej celem jest przede wszystkim wykrywanie niewielkich ognisk przerzutów nowotworowych w celu dokładnej oceny zasięgu choroby i zastosowania indywidualnie dobranego, najbardziej racjonalnego leczenia. Umożliwia więc precyzyjne zaplanowanie zakresu zabiegu operacyjnego lub - w wypadku radioterapii - pola napromieniowania. Kolejnym zastosowaniem PET jest wczesna ocena efektów chemioterapii, pozwalająca uniknąć kontynuowania toksycznego i kosztownego leczenia u chorych z niewielką szansą uzyskania korzystnego efektu terapeutycznego. W wyjątkowych zaś wypadkach PET służy także poszukiwaniu pierwotnego ogniska nowotworu, który ujawnił się w postaci odległych przerzutów.
Badanie PET nie jest natomiast metodą wykrywania raka u ludzi zdrowych. W tym kontekście sugerowanie, iż pozwala ono wcześniej wykryć raka i w ten sposób uratować życie, wprowadza w błąd opinię publiczną.
prof. dr hab. Jacek Jassem, kierownik Katedry i Kliniki Onkologii i Radioterapii AM w Gdańsku,
doc. Maciej Krzakowski, prof. Marek Pawlicki,
doc. Tadeusz Pieńkowski,
doc. Włodzimierz Ruka,
prof. Cezary Szczylik,
dr med. Beata Utracka-Hutka,
prof. Marek Wojtukiewicz,
dr med. Marzena Wełnicka-Jaśkiewicz,
prof. Bogusław Maciejewski,
prof. Barbara Jarząb
Niemieckie przejęzyczenie
Na stronie osiemdziesiątej pierwszej bardzo popularnego kalendarza "Timer" na rok szkolny 2004/2005, wydawanego przez niemiecki instytut nauk politycznych Bundeszentrale für politische Bildung, jest napisane: "Im polnischen Vernichtugs-lager Belzec" ("W polskim obozie koncentracyjnym Bełżec"). To jest oczywiście kłamstwo, gdyż Bełżec nigdy nie był polskim obozem zagłady. A więc powinno być napisane: Im deutschen Vernichtugslager Belzec (ewentualnie z dodatkiem "in Polen"). Takie niby-przypadkowe przekręcenia faktów zdarzają się ostatnio dosyć często w Niemczech.
NAZWISKO ZNANE REDAKCJI
Więcej możesz przeczytać w 33/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.