Nawet najlepszym autorom zdarzają się czasem nietrafione teksty. Do takich z przykrością zaliczam artykuł prof. Leszka Balcerowicza "Renta zacofania" ("Wprost", 49/2004) o roli badań naukowych w Polsce. Teza artykułu przedstawiona jest czytelnie i dobitnie - czas skończyć z marnowaniem środków na badania, lepiej przeznaczyć je na zakup gotowych, sprawdzonych technologii. Teza zdumiewająca, także z ekonomicznego punktu widzenia, który jest głównym wątkiem rozumowania autora.
Po pierwsze, szeroko prowadzone badania naukowe są absolutnie niezbędne do poprawy jakości edukacji uniwersyteckiej. Czy dbałość o kapitał ludzki (wykształcenie wyższe obejmuje dzisiaj prawie 50 proc. osób w odpowiedniej grupie wiekowej) to nie znaczący element polityki gospodarczej? Po drugie, dzisiejsi absolwenci, nawet ci najzdolniejsi, w trakcie studiów w najlepszym razie jedynie ocierają się o najnowsze osiągnięcia badawcze i technologiczne. Rozbudza to ich ciekawość i rodzi zupełnie nowe wyobrażenie o atrakcyjności pracy po studiach. Uzyskanie szansy na dalsze poznawanie świata jest ich naturalną potrzebą. Do tego konieczny jest system edukacji pomagisterskiej, w ramach którego współuczestnictwo w badaniach jest elementem niezbywalnym. Taka możliwość kontynuowania kształcenia jest w szczególności potrzebna przyszłym liderom życia gospodarczego - tradycyjne studia w wielu wypadkach już dzisiaj nie wystarczają. Czyżby taka oferta, w istotny sposób zwiększająca wiedzę i kreatywność najzdolniejszej części młodzieży, nie była istotnym celem gospodarczym? A jeśli oni tę naturalną potrzebę zechcą zaspokajać za granicą? Po trzecie, w jaki sposób administracja publiczna, nie mając kompetentnych ekspertów
- uczonych ma podejmować decyzje w kluczowych sprawach rozwojowych? Na przykład takich jak regulacje w zakresie genetycznie zmodyfikowanej żywności, przyszłość energetyki czy zasady patentowania wynalazków wspomaganych komputerem. Tej wiedzy, osadzonej w krajowym kontekście, nie da się nigdzie kupić!
Wreszcie bezpośredni wpływ badań na innowacyjność przedsiębiorstw i konkurencyjność gospodarki. Wybiórcze przytaczanie statystyk międzynarodowych zupełnie nie przekonuje. O ile sukcesy Irlandii rzeczywiście dokonały się bez znaczących własnych nakładów na badania (ale z wykorzystaniem przewag komparatywnych nie występujących w Polsce!), o tyle nie mniejsze sukcesy w Finlandii zostały osiągnięte dzięki zasadniczemu wzrostowi nakładów na badania i rozwój.
Mówiąc ogólniej, wprowadzenie modeli zrealizowanych w przeszłości z sukcesem w pewnych odległych od nas krajach, czyli kupowanie (i kopiowanie) gotowych rozwiązań na rynkach światowych, jest w dzisiejszej Polsce całkowicie nierealne. A to chociażby ze względu na wyższy niż kiedyś poziom ochrony praw własności intelektualnej, różnice w etosie pracy, odmienny stosunek do ludzkiej kreatywności itd. I jeszcze jedna uwaga - gospodarka nie rozwija się w próżni, lecz w określonym społeczeństwie. Czy można rozwijać gospodarkę, nie mając wiedzy na temat własnego społeczeństwa, której dostarczają nauki humanistyczne i społeczne? Jak można myśleć o rozwoju kraju bez wzbogacania jego kultury choćby poprzez badania nad historią czy literaturą? Tej wiedzy nie kupimy na światowym rynku.
W miejsce antynaukowych apeli trzeba natomiast powiedzieć, że należy lepiej gospodarować wiedzą krajową i możliwą do uzyskania za granicą, w tym lepiej wykorzystywać prawa własności do już posiadanej wiedzy, lepiej rozpoznawać obszary niszowe, w których Polska ma szanse (a ma!) na prawdziwie innowacyjny wkład do gospodarki światowej, tworzyć warunki zachęcające przedsiębiorców do unowocześniania produkcji poprzez finansowanie prac badawczo-rozwojowych, rzetelnie rozliczać badania finansowane ze środków publicznych. Według mnie, właśnie te sprawy zasługują w pierwszej kolejności na analizę i upowszechnianie.
- uczonych ma podejmować decyzje w kluczowych sprawach rozwojowych? Na przykład takich jak regulacje w zakresie genetycznie zmodyfikowanej żywności, przyszłość energetyki czy zasady patentowania wynalazków wspomaganych komputerem. Tej wiedzy, osadzonej w krajowym kontekście, nie da się nigdzie kupić!
Wreszcie bezpośredni wpływ badań na innowacyjność przedsiębiorstw i konkurencyjność gospodarki. Wybiórcze przytaczanie statystyk międzynarodowych zupełnie nie przekonuje. O ile sukcesy Irlandii rzeczywiście dokonały się bez znaczących własnych nakładów na badania (ale z wykorzystaniem przewag komparatywnych nie występujących w Polsce!), o tyle nie mniejsze sukcesy w Finlandii zostały osiągnięte dzięki zasadniczemu wzrostowi nakładów na badania i rozwój.
Mówiąc ogólniej, wprowadzenie modeli zrealizowanych w przeszłości z sukcesem w pewnych odległych od nas krajach, czyli kupowanie (i kopiowanie) gotowych rozwiązań na rynkach światowych, jest w dzisiejszej Polsce całkowicie nierealne. A to chociażby ze względu na wyższy niż kiedyś poziom ochrony praw własności intelektualnej, różnice w etosie pracy, odmienny stosunek do ludzkiej kreatywności itd. I jeszcze jedna uwaga - gospodarka nie rozwija się w próżni, lecz w określonym społeczeństwie. Czy można rozwijać gospodarkę, nie mając wiedzy na temat własnego społeczeństwa, której dostarczają nauki humanistyczne i społeczne? Jak można myśleć o rozwoju kraju bez wzbogacania jego kultury choćby poprzez badania nad historią czy literaturą? Tej wiedzy nie kupimy na światowym rynku.
W miejsce antynaukowych apeli trzeba natomiast powiedzieć, że należy lepiej gospodarować wiedzą krajową i możliwą do uzyskania za granicą, w tym lepiej wykorzystywać prawa własności do już posiadanej wiedzy, lepiej rozpoznawać obszary niszowe, w których Polska ma szanse (a ma!) na prawdziwie innowacyjny wkład do gospodarki światowej, tworzyć warunki zachęcające przedsiębiorców do unowocześniania produkcji poprzez finansowanie prac badawczo-rozwojowych, rzetelnie rozliczać badania finansowane ze środków publicznych. Według mnie, właśnie te sprawy zasługują w pierwszej kolejności na analizę i upowszechnianie.
Więcej możesz przeczytać w 1/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.