Wystarczyły niespełna dwa miesiące, by Mahmud Abbas, czyli Abu Mazen, stał się symbolem palestyńskiego sukcesu. Udało mu się wygrać wybory długo przed ustawieniem pierwszej urny wyborczej.
Od kiedy został wytypowany na następcę Arafata, przyszły prezydent Autonomii Palestyńskiej spędził większość czasu na podróżach po krajach arabskich. Witano go jak sułtana z baśni z 1001 nocy, w Ammanie, Damaszku i Kairze beduińskie kompanie honorowe prezentowały przed nim broń. Oprócz pamiątkowych zdjęć Abu Mazen przywiózł z zagranicy międzynarodowe uznanie i kilkaset milionów petrodolarów.
Na tle zmarłego lidera Abbas jest postacią niepozorną. Nie potrafi porywać tłumów, nie ma charyzmy Arafata. Rozumie jednak, że strasząc dżihadem, nie zajedzie daleko i że świat po 11 września stał się mniej wyrozumiały dla przywódców terrorystycznych międzynarodówek.
Izrael obniża poprzeczkę
Z punktu widzenia Izraela sytuacja w Autonomii jest dziś znacznie lepsza niż kilka miesięcy temu: nie ma już Arafata, Hamas liże rany po stracie najwybitniejszych przywódców, Hezbollah ma własne problemy i walczy o przetrwanie, a terrorystyczna kadra oficerska na Zachodnim Brzegu i w Strefie Gazy została zlikwidowana albo aresztowana przez wojsko izraelskie. Izrael powinien teraz wykonać kilka odważnych ruchów, które umocnią nowe figury na palestyńskiej szachownicy. Po pierwsze, wojska izraelskie powinny się wycofać z większości miast na Zachodnim Brzegu. Po drugie, należy jak najszybciej uwolnić większość więźniów intifady. I po trzecie, plan separacji premiera Szarona winien zostać przeprowadzony przynajmniej częściowo we współpracy z nowym kierownictwem Autonomii.
Pertraktacje nie będą łatwe. Abu Mazen powtórzył niedawno Arafatowskie żądanie: całkowite wycofanie Izraela do granic z 1967 r., powstanie państwa palestyńskiego ze stolicą we wschodniej Jerozolimie i powrót uchodźców palestyńskich. Wystąpienie podyktowane było doraźnymi potrzebami kampanii wyborczej, ale nawet najwięksi optymiści zdają sobie sprawę, że na ostateczne porozumienie izraelsko-palestyńskie przyjdzie jeszcze poczekać wiele lat. W tej sprawie nie da się pójść na skróty. Co więcej, z tego, co mówi się w Ramalii, wynika, że również Abu Mazen będzie preferować tymczasowe i pośrednie rozwiązania, nie chcąc wypływać dziurawym kajakiem na wzburzone morze. Najważniejsze jest jednak to, że na czele Autonomii stanie przywódca, który nawet w ponurym okresie raisa Arafata głośno mówił, że zbrojna intifada jest straszliwym błędem, godzącym w samych Palestyńczyków.
Również dziś Mahmud Abbas jest zdecydowanym przeciwnikiem terroru. Podobnie jak on myśli wiele osobistości palestyńskich. Kilka dni temu w Ramalii opublikowano petycję pod znamiennym tytułem "O pluralizm i demokrację". Autorzy petycji: Jaser Abd Rabbo, Hanan Aszrawi, wybitny poeta Mahmud Darwisz, intelektualiści i politycy, wzywają do zaprzestania terroru. Coś takiego nie byłoby możliwe jeszcze dwa miesiące temu.
Po czterech latach intifady również Szaron stał się bardziej elastyczny. Izrael nie żąda już od władz Autonomii podjęcia totalnej walki z rodzimym terrorem jako wstępnego warunku wznowienia procesu pokojowego. Zamiast tego żąda przerwania antyizraelskiej i antyżydowskiej propagandy w palestyńskich środkach przekazu. To dramatyczne obniżenie poprzeczki oczekiwań niemal nie zostało zauważone w Jerozolimie i Tel Awiwie, ale w palestyńskim radiu i telewizji szczególnie jadowite materiały coraz częściej trafiają do kosza.
Podnoszenie z ruin
Dochód na osobę na terenach palestyńskich - według danych izraelskich - spadł w wyniku intifady do 930 dolarów rocznie. Roczny dochód na osobę w Izraelu wynosi prawie 20 tys. dolarów. Ponad połowa ludności palestyńskiej żyje poniżej granicy nędzy, a bezrobocie dochodzi do 49 proc. Eksperci z Banku Światowego oceniają, że pomoc międzynarodowa w wysokości 1,5 mld dolarów rocznie zmniejszy bezrobocie o połowę, ale wśród izraelskich ekonomistów panuje zgodna opinia, że Palestyńczycy będą potrzebowali jednorazowego zastrzyku w wysokości 15 mld dolarów. - Mamy na myśli nowy plan Marshalla - powiedział "Wprost" prof. Jehuda Eksztajn z uniwersytetu w Beit Berl. - Z naszych wyliczeń wynika, że taka suma może raz na zawsze rozwiązać problem uchodźców palestyńskich.
Sewer Plocker, redaktor ekonomiczny dziennika "Jedijot Achronot", uważa, że w tego typu planie - kierowanym przez USA - mógłby partycypować Izrael. Rząd izraelski już kilkakrotnie oświadczał, że w zamian za rezygnację uchodźców z prawa do powrotu państwo żydowskie będzie skłonne wypłacić im "odpowiednie" odszkodowanie, pod warunkiem że sami zainteresowani zaakceptują takie rozwiązanie i że nowe kierownictwo Autonomii zrozumie, iż problem uchodźców palestyńskich może zostać rozwiązany tylko na terytorium przyszłego państwa palestyńskiego.
Prasa izraelska donosi, że do Gazy nadchodzą duże transporty broni, w tym rakiety ziemia - powietrze Strieła. Przestarzałe, ale precyzyjne posowieckie rakiety stanowią ogromne zagrożenie dla dużych samolotów pasażerskich. Rząd za pośrednictwem Amerykanów ostrzegł już Abu Mazena, że pierwsza próba zestrzelenia samolotu spotka się z "bezprecedensową i dramatyczną reakcją". Nie po raz pierwszy okazuje się, że na Bliskim Wschodzie kałasznikow lub zardzewiała rura mogą storpedować proces pokojowy. Zwłaszcza że wzajemne zaufanie jest w tym rejonie świata wciąż najbardziej poszukiwanym towarem.
Ariel Szaron wyrastał i żył we wrogim otoczeniu. Nie wierzy Arabom, żadnym Arabom. Teraz jego partnerami będą Arabowie kulturalni, starannie ogoleni, w dobrze skrojonych garniturach. Tacy jak Abu Mazen. Szaron już wie, że nie będzie mógł wymagać od niego stuprocentowego sukcesu w walce z terrorem. Zadowoli się stuprocentowym wysiłkiem i stu procentami dobrej woli.
Na tle zmarłego lidera Abbas jest postacią niepozorną. Nie potrafi porywać tłumów, nie ma charyzmy Arafata. Rozumie jednak, że strasząc dżihadem, nie zajedzie daleko i że świat po 11 września stał się mniej wyrozumiały dla przywódców terrorystycznych międzynarodówek.
Izrael obniża poprzeczkę
Z punktu widzenia Izraela sytuacja w Autonomii jest dziś znacznie lepsza niż kilka miesięcy temu: nie ma już Arafata, Hamas liże rany po stracie najwybitniejszych przywódców, Hezbollah ma własne problemy i walczy o przetrwanie, a terrorystyczna kadra oficerska na Zachodnim Brzegu i w Strefie Gazy została zlikwidowana albo aresztowana przez wojsko izraelskie. Izrael powinien teraz wykonać kilka odważnych ruchów, które umocnią nowe figury na palestyńskiej szachownicy. Po pierwsze, wojska izraelskie powinny się wycofać z większości miast na Zachodnim Brzegu. Po drugie, należy jak najszybciej uwolnić większość więźniów intifady. I po trzecie, plan separacji premiera Szarona winien zostać przeprowadzony przynajmniej częściowo we współpracy z nowym kierownictwem Autonomii.
Pertraktacje nie będą łatwe. Abu Mazen powtórzył niedawno Arafatowskie żądanie: całkowite wycofanie Izraela do granic z 1967 r., powstanie państwa palestyńskiego ze stolicą we wschodniej Jerozolimie i powrót uchodźców palestyńskich. Wystąpienie podyktowane było doraźnymi potrzebami kampanii wyborczej, ale nawet najwięksi optymiści zdają sobie sprawę, że na ostateczne porozumienie izraelsko-palestyńskie przyjdzie jeszcze poczekać wiele lat. W tej sprawie nie da się pójść na skróty. Co więcej, z tego, co mówi się w Ramalii, wynika, że również Abu Mazen będzie preferować tymczasowe i pośrednie rozwiązania, nie chcąc wypływać dziurawym kajakiem na wzburzone morze. Najważniejsze jest jednak to, że na czele Autonomii stanie przywódca, który nawet w ponurym okresie raisa Arafata głośno mówił, że zbrojna intifada jest straszliwym błędem, godzącym w samych Palestyńczyków.
Również dziś Mahmud Abbas jest zdecydowanym przeciwnikiem terroru. Podobnie jak on myśli wiele osobistości palestyńskich. Kilka dni temu w Ramalii opublikowano petycję pod znamiennym tytułem "O pluralizm i demokrację". Autorzy petycji: Jaser Abd Rabbo, Hanan Aszrawi, wybitny poeta Mahmud Darwisz, intelektualiści i politycy, wzywają do zaprzestania terroru. Coś takiego nie byłoby możliwe jeszcze dwa miesiące temu.
Po czterech latach intifady również Szaron stał się bardziej elastyczny. Izrael nie żąda już od władz Autonomii podjęcia totalnej walki z rodzimym terrorem jako wstępnego warunku wznowienia procesu pokojowego. Zamiast tego żąda przerwania antyizraelskiej i antyżydowskiej propagandy w palestyńskich środkach przekazu. To dramatyczne obniżenie poprzeczki oczekiwań niemal nie zostało zauważone w Jerozolimie i Tel Awiwie, ale w palestyńskim radiu i telewizji szczególnie jadowite materiały coraz częściej trafiają do kosza.
Podnoszenie z ruin
Dochód na osobę na terenach palestyńskich - według danych izraelskich - spadł w wyniku intifady do 930 dolarów rocznie. Roczny dochód na osobę w Izraelu wynosi prawie 20 tys. dolarów. Ponad połowa ludności palestyńskiej żyje poniżej granicy nędzy, a bezrobocie dochodzi do 49 proc. Eksperci z Banku Światowego oceniają, że pomoc międzynarodowa w wysokości 1,5 mld dolarów rocznie zmniejszy bezrobocie o połowę, ale wśród izraelskich ekonomistów panuje zgodna opinia, że Palestyńczycy będą potrzebowali jednorazowego zastrzyku w wysokości 15 mld dolarów. - Mamy na myśli nowy plan Marshalla - powiedział "Wprost" prof. Jehuda Eksztajn z uniwersytetu w Beit Berl. - Z naszych wyliczeń wynika, że taka suma może raz na zawsze rozwiązać problem uchodźców palestyńskich.
Sewer Plocker, redaktor ekonomiczny dziennika "Jedijot Achronot", uważa, że w tego typu planie - kierowanym przez USA - mógłby partycypować Izrael. Rząd izraelski już kilkakrotnie oświadczał, że w zamian za rezygnację uchodźców z prawa do powrotu państwo żydowskie będzie skłonne wypłacić im "odpowiednie" odszkodowanie, pod warunkiem że sami zainteresowani zaakceptują takie rozwiązanie i że nowe kierownictwo Autonomii zrozumie, iż problem uchodźców palestyńskich może zostać rozwiązany tylko na terytorium przyszłego państwa palestyńskiego.
Prasa izraelska donosi, że do Gazy nadchodzą duże transporty broni, w tym rakiety ziemia - powietrze Strieła. Przestarzałe, ale precyzyjne posowieckie rakiety stanowią ogromne zagrożenie dla dużych samolotów pasażerskich. Rząd za pośrednictwem Amerykanów ostrzegł już Abu Mazena, że pierwsza próba zestrzelenia samolotu spotka się z "bezprecedensową i dramatyczną reakcją". Nie po raz pierwszy okazuje się, że na Bliskim Wschodzie kałasznikow lub zardzewiała rura mogą storpedować proces pokojowy. Zwłaszcza że wzajemne zaufanie jest w tym rejonie świata wciąż najbardziej poszukiwanym towarem.
Ariel Szaron wyrastał i żył we wrogim otoczeniu. Nie wierzy Arabom, żadnym Arabom. Teraz jego partnerami będą Arabowie kulturalni, starannie ogoleni, w dobrze skrojonych garniturach. Tacy jak Abu Mazen. Szaron już wie, że nie będzie mógł wymagać od niego stuprocentowego sukcesu w walce z terrorem. Zadowoli się stuprocentowym wysiłkiem i stu procentami dobrej woli.
Więcej możesz przeczytać w 1/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.